Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – maj 2010

Ciężarna Magia Polla na dzień przed urodzeniem syna miała sen, że zrodziła gałąź wawrzynu. Wawrzyn natychmiast puścił korzenie, zaczął rosnąć, wypuszczać gałązki i listki, aż zmienił się we wspaniałe, bujne drzewo pełne kwiecia i owoców. Tak wg legendy miało zostać zapowiedziane przyjście na świat jednego z największych poetów antyku, urodzonego 15 października 70 roku p.n.e. w małej osadzie pod Mantuą, 684 lata od założenia Rzymu.

W tym samym roku gdy Juliusz Cezar podbijał Galię, Maro na znak pełnoletności po raz pierwszy przywdział męską togę. Niedługo później udał się do Rzymu, gdzie uczył się w szkole retoryki, możliwe, że właśnie tam poznał Oktawiana, przyszłego władcę Rzymu. Ostatecznie porzucił puste retorów brzękadła, wrócił na wieś i poświęcił się filozofii i poezji.

Po bitwie Filippińskiej, Oktawius rozkazał rozdzielić między zasłużonych żołnierzy ziemie w okolicach miast wspierających republikanów, wśród nich leżącą niedaleko Kremony posiadłość ojca poety. Dzięki wstawiennictwu Azyniusza Polliona i Korneliusza Gallusa Oktawian cofnął konfiskatę, jednak niedługo później doszło do konfliktu między Oktawianem i Antoniuszem a w następstwie politycznych zawirowań ostatecznie i tak poeta musiał uchodzić wraz z rodziną ze swojej ziemi.

Publius Vergilius MaroPublius Vergilius Maro ponownie udał się do Rzymu gdzie uzyskał wsparcie Gaiusa Cilniusa Maecenasa, który później wspierał będzie również innego wielkiego poetę - Horacego. W 39 r. p.n.e. Wergiliusz wydał Bukoliki - zbiór dziesięciu sielanek, a po kilku latach Georgiki. Namawiany przez Oktawiana w 29 roku p.n.e. przystąpił do pisania dzieła swojego życia - Eneidy.

Składający się z dwunastu napisanych heksametrem ksiąg epos opowiada przygody Eneasza, który uciekając ze zniszczonej przez Achajów Troi dociera do Italii i daje początek nowemu imperium.

W roku 19 p.n.e. Wergilii wybrał się w podróż do Grecji, może po to, by na własne oczy zobaczyć miejsca takie jak wspominane w Eneidzie Butrint. Niestety podróż i upały nadwyrężyły jego zdrowie i mimo starań najlepszych medyków zmarł w drodze powrotnej do Rzymu, w Brundyzjum, mając 51 lat. Na łożu śmierci kazał spalić niedokończony rękopis, mimo to Oktawian August nakazał wydać dzieło, co nastąpiło w roku 17 p.n.e.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

Aeneid I (1-33) Arma virumque cano, Troiae qui primus ab oris Italiam, fato profugus, Laviniaque venit litora, multum ille et terris iactatus et alto vi superum saevae memorem Iunonis ob iram; multa quoque et bello passus, dum conderet urbem, inferretque deos Latio, genus unde Latinum, Albanique patres, atque altae moenia Romae. Musa, mihi causas memora, quo numine laeso, quidve dolens, regina deum tot volvere casus insignem pietate virum, tot adire labores impulerit. Tantaene animis caelestibus irae? Urbs antiqua fuit, Tyrii tenuere coloni, Karthago, Italiam contra Tiberinaque longe ostia, dives opum studiisque asperrima belli; quam Iuno fertur terris magis omnibus unam posthabita coluisse Samo; hic illius arma, hic currus fuit; hoc regnum dea gentibus esse, si qua fata sinant, iam tum tenditque fovetque. Progeniem sed enim Troiano a sanguine duci audierat, Tyrias olim quae verteret arces; hinc populum late regem belloque superbum venturum excidio Libyae: sic volvere Parcas. Id metuens, veterisque memor Saturnia belli, prima quod ad Troiam pro caris gesserat Argis— necdum etiam causae irarum saevique dolores exciderant animo: manet alta mente repostum iudicium Paridis spretaeque iniuria formae, et genus invisum, et rapti Ganymedis honores. His accensa super, iactatos aequore toto Troas, reliquias Danaum atque immitis Achilli, arcebat longe Latio, multosque per annos errabant, acti fatis, maria omnia circum. Tantae molis erat Romanam condere gentem! Publius Vergilius Maro

Eneida, księga I (1-33) Broń i męża opiewam, co z Troi wybrzeża Do Italii, gnan losem, pierwszy na brzeg zmierza Lawiński, po mórz głębi i lądach pędzony Mocą niebian, pamiętny gniew znosząc Junony; Wiele też w boju cierpiał, nim dźwignął mur miasta I bogi wniósł do Lacjum, skąd plemię urasta Latynów, ojce Alby i wielkiej gród Romy. Muzo, wskaż mi przyczyny, jaki żal kryjomy Lub boleść skłania bogów królową, iż męża Zbożnego tylu przygód i prac uciemięża Brzemieniem? Więc gniew taki i niebian pierś pali? Był gród stary tyryjscy nim kmiecie władali Naprzeciw ujść tybrowych Italii: Kartago, Przepychem bogactw sławny i bitew przewagą. Nad wszystkie on, jak mówią, był drogi Junonie, Nad Samos czci go więcej: tam były jej bronie, Tam wóz; ludom stolicę w nim bogini śmiała, Jeśliby los dozwolił, już wtedy wznieść chciała. Lecz wzdęła wieść, że z Trojan kiwi zbudzi się plemię, Co kiedyś zamki Tyru obali na ziemię, Że stamtąd sławny w bojach lud z królem przybłędą Na zgubę Libii-przyjdzie: — tak Parki nić przędą. Przed tym córka Saturna drży, w myśli jej stoi Bój, który za swe Argos wiodła u bram. Troi; Nie zgasło w sercu złości i cierpień zarzewie; Głęboko w duszy skryty, utwierdza ją w gniewie Parysa sąd krzywdzący, zapomnieć się nie da Ród wrogi, porwanego chwała Ganimeda. Tym wzburzona, miotanych wkrąg po morzu całem Resztki Trojan, co zbiegły przed Achilla szałem, Wstrzymywała od Lacjum z dala; przez lat wiele Błądzili, gnani losem w mórz wszystkich topiele: Taki trud był, gród Romy na trwałym wznieść zrębie.

PO PROSTU cieszę się że jesteś kwiaciarko z Placu Kościelnego gdy mijam cię codziennie w tym wszystko mówiącym milczeniu cieszę się że jesteś ptaszku na gałęzi kasztanowej śpiewaj głośniej śpiewaj ptaszankę mi jakąś opowiedz cieszę się że jesteś fontanno moja pod ratuszem gdy mogę przy tobie siedzieć kiedy dni są tak dziwnie smutne cieszę się że jesteś Panie tuż przy rynku wyrzeźbiony w skale cieszę się że jesteś cieszę się o Panie Przełojcan

oceń / komentuj

PAŹDZIERNIK DLA RZESZOWIANKI wypisz na kopercie adres mój kochana do środka włóż parę minionych dni odszukaj czerwoną skrzynkę jutro z samego rana a jeśli zdołasz miła zrób to jeszcze dziś wczorajsza kawa tuż przy łóżku dzielnie trzyma wartę w zakrętce słoikowej papieros przygasł bez słowa już pół do czwartej żarówka mdli po oczach a listonosz gdzieś chyba wstąpił na jednego albo do reszty się biedak postarzał kolejna doba przy oknie na Kraszewskiego komin z na przeciwka już nie chce ze mną gadać mucha odstawia walca na des dur godzina po godzinie zasypia zmęczona żarówka przygasa już twoja ręka tak realna mojej dotyka zostań tu nie odchodź proszę nie znikaj 13a pamiętaj cieszyn chyba 17 października Przełojcan

oceń / komentuj

* * * w marcowym słońcu schodzą z dachu kroplami sople lodowe Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * odwilż - słońce kołysze się w kroplach na końcach sopli Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

KRUK W śnieżnej bieli Płaszcz czarny Odcina kontury Skrzydeł rozpostartych Ponad bielą Ponad zimową zawieją Wyklęty przez świat Czerni kolorem Kołysze go wiatr Póki nie wyda głosu Póki trwa w ciszy Nigdy go nie usłyszysz On wysoko nad głową Podąża wszędzie za Tobą W śnieżnej bieli Płaszczem czarnym Odcina kontury Lecz zawsze Cię ochroni Smutnym skrzydłem rozpostartym Choć smutku kolorem Czerni ziemi wydartym Monika Porzucek

oceń / komentuj

* * * Jest noc Jest dzień Pośrodku miasta Mokra kałuża Jak lustro wyrasta W niej się przeglądają Stare kamienice Zapomniane dzielnice Ręce spracowane codziennością Elewacje pachnące szarością A oczy okien Wciąż nieruchomo W Ciebie wpatrzone I Czasem tylko... W którymś otwartym oknie Firanka zamacha Jak rzęsa... zalotnie Nie ma nocy Nie ma dnia By czyjeś kroki Nie przecinały Starej miasta dzielnicy Idą... starsze panie powoli Idą dzieci ze szkoły Idą z pracy i do pracy robotnicy Młodzież idzie gwarnie I samotny Pan zamyślony Tak tętni serce dzielnicy Nie ma nocy nie ma dnia By ktoś tędy nie szedł Idę i ja... Monika Porzucek

oceń / komentuj

BEZSENNOŚĆ Więc pragniesz spokoju? Weź cały mój spokój! W zamian daj bezsenność i wszystkie swe lęki, swojej paranoi podarunek święty, świadomości bliznę, przedwiedzy niepokój. Ubierz mnie w sukienkę ledwie zdjętą z Ciebie, niech mi pod nią rękę wiatr bezwstydnie wkłada. Oddaj swoje myśli schowane w szufladach, załóż mi swe buty żebym wyszedł z siebie. A kiedy się spełni i zaczną przychodzić szlafroczne straszydła, krzesłowe upiory, kiedy zlecą na mnie obce metafory których nawet światłem nie zdołam odgonić, wtedy oddam wszystko by znowu mieć spokój i zasnąć jak człowiek. Zwyczajnie. Na boku. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

NIECH ZETRZE W górskim strumyku umyć swoje ręce, falą jak szeptem duszę uspokoić, wodą jak lodem schłodzić chore serce, tęczy kokardką szyję przyozdobić... Rzucić się w góry aż białe z mądrości, pomodlić w progach najstarszej świątyni, zaśpiewać głośno przeponą młodości, przykuć do skały kołami złotymi... Zaszumieć w drzewach, jak liść się powiesić albo odfrunąć na północnym wietrze, klęknąć pod wierzbą i śmiertelnie zgrzeszyć... Napić się wody, odetchnąć powietrzem, samotną ziemię własną krwią pocieszyć, przeciąć wpław rzekę, niech las ślady zetrze... Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.