Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – kwiecień 2016

Teofil Aleksander LenartowiczTeofil Aleksander Lenartowicz urodził się 27 lutego 1822 roku w Warszawie, w rodzinie majstra murarskiego, zubożałego szlachcica Karola Lenartowicza i Marii Kwasieborskiej. Do roku 1833 żył na wsi u ojczyma, następnie w Warszawie, gdzie uczęszczał do szkoły obwodowej.

Cztery lata później zatrudnił się w kancelarii adwokackiej, po czym przeniósł się na etat do Sądu Najwyższej Instancji. W roku 1851 przebywał w Brukseli. Ożenił się z przyrodnią siostrą żony Adama Mickiewicza Zofią Szymanowską. Lenartowicz pisał wiersze patriotyczne, religijne, liryki, poematy. Motywem przewodnim w poezji był folklor Mazowsza, a poeta nazywał siebie Mazurzyną.

W roku 1847 opublikował poemat „Pierwsze przedstawienie Hamleta” w „Dzienniku Mód Paryskich”. Lenartowicz obracał się w środowisku Cyganerii Warszawskiej, współtworzył „Dzwon Literacki” i publikował w „Bibliotece Warszawskiej”. Poeta brał udział w konspiracji i powstaniu 1848 roku. Po czterech latach wyjechał do Paryża, a w roku 1860 zamieszkał we Florencji.

W latach 1848–1850 powstał tom poezji „Polska ziemia (w obrazkach)”, w 1851 roku poemat „Mały światek”, tom poezji „Lirenka” w roku 1855, poemat „Gladiatorowie” w roku 1857, dwa lata później „Nowa lirenka”, tom poezji i poemat „Bitwa Racławicka”, w roku 1876 poemat „Wanda”.

Lenartowicz w latach 1874 i 1879–1886 wykładał na uniwersytecie bolońskim historię literatury słowiańskiej. Poeta zmarł 3 lutego 1893 we Florencji. Ciało zostało sprowadzone z zagranicy do Krakowa i pochowane w grobach zasłużonych na Skałce.

W kwietniu obchodzimy Dzień Leśnika i Drzewiarza oraz Międzynarodowy Dzień Ziemi, a w naszym ogródku poetyckim goszczą dwa wiersze Teofila Lenartowicza „Kalina” i „O kraju”.

Halina Herbszt

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

KALINA Rosła kalina z liściem szerokiem, Nad modrym w gaju rosła potokiem, Drobny deszcz piła, rosę zbierała, W majowym słońcu liście kąpała, W lipcu korale miała czerwone, W cienkie z gałązek włosy wplecione. Tak się stroiła jak dziewczę młode I jak w lusterko patrzyła w wodę. Wiatr co dnia czesał jej długie włosy, A oczy myła kroplami rosy. U tej krynicy, u tej kaliny Jasio fujarki kręcił z wierzbiny I grywał sobie długo, żałośnie, Gdzie nad krynicą kalina rośnie, I śpiewał sobie: dana! oj dana! A głos po rosie leciał co rana. Kalina liście zielone miała I jak dziewczyna w gaju czekała, A gdy jesienią w skrzynkę zieloną Pod czarny krzyżyk Jasia złożono, Biedna kalina znać go kochała, Bo wszystkie swoje liście rozwiała, Żywe korale rzuciła w wodę. Z żalu straciła swoją urodę. Teofil Lenartowicz

O KRAJU Oj, przy zdrowiu szczęścia nieco, A do szczęścia wieleż trzeba? Kraju, gdzie łuczywem świecą, Gdzie się w niecce człek koleba, Gdzie zawłóczy myślą pole, Na mogiłkach pieśni śpiewa, Całe życie łzy zasiewa, A zbiera niedolę. - Prawdać, jest i tęsknić za czem, Suszyć duszę jakby trzaskę I wypłakać duszę płaczem, A jeszcze za jaką łaskę: Za te śniegi, co cię mrożą, Za te głody, co cię głodzą, Za te nędze, co się mnożą, Co się same rodzą. - O, jest za co, miły druhu, Za to, co ci do ostatka Dzwoni wciąż, a dzwoni w uchu: Matka, matka, matka, matka! Choćby nie wiem jaką była, Ona ciebie porodziła - To choć w łachman przyodziana, Choć się łaty na niej trzęsą, Ku niej mrugasz łzawą rzęsą I mówisz: kochana! Choć jej ręce pokostniały, Co cię dzieckiem kołysały, Przecież jest potęsknić za czem I obrócić się do kogo, I wypłakać duszę płaczem, Ach, i umrzeć błogo. Teofil Lenartowicz

IV (NIECH SIĘ NIE POLEPSZA!) Mój stan się pogarsza! Wychodzisz, a jesteś! Nie siedzisz, nie stoisz, nie mówisz, a słyszę, jak ledwie rzęsami wachlujesz powietrze, jak szeptem na strzępy rozdzierasz mi ciszę. Już nie jem, choć głodnym, nie piję, nie szukam, już kładę się w obłęd, choć spać mi się nie chce! Do drzwi ktoś dla żartu co chwile mi stuka, ktoś śmiejąc się, puszcza chmur listy na wietrze! Lecz wcale nie szukam lekarza ni księdza, Tyś moim lekarstwem, spowiedzią i śmiercią, i nawet tych duchów dziwnych nie przepędzam, niech straszą i dalej po domu się kręcą, gdyś przez nie mi bliżej! Przeganiać ich nie trza, niech będzie, co musi! Niech się nie polepsza! Witold Wieszczek

oceń / komentuj

VI (NARESZCIE PRZY TOBIE) Nareszcie przy Tobie! Tak długo czekałem na niebo Twych oczu, uległość słownych ust co mówią, a słowa wnet stają się ciałem i leżą mi nagie od głowy aż do stóp! Wyśniłem Cię kiedyś, bogów uprosiłem, dałem własne żebro, krwi czerwonej wino i czekałem, robiąc do gry dobrą minę, bojąc się, że wcale niczego nie było! Więc jesteś! Gdzieś jednak się wtedy zrodziłaś i rosłaś tam dla mnie przez wszystkie te lata, a teraz tym wszystkim, co wzrosło, mnie witasz, jak gdybyś sfrunęła tu z innego świata! Spod skrzydeł – jednego twojego okrycia wyjawiasz się całą moją od powicia. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

* * * morale – posiadam, moralność – uznałam za bezużyteczną… moreli i morałów – nie lubię Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

* * * w pośpiechu gubię – klucze, telefon, fusy w kawie i niedzielny makaron w rosole… zapominam – o rzęsach rano i zasnąć przy Tobie wieczorem… Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

CORAZ DŁUŻSZE DNI BEZ CIEBIE Dzień znów dłuższy! Dłuższa chwila, gdy się niebo tli zachodem, noc leniwiej się przymila, więc i dłużej grzać się mogę w twoim wzroku, co promyki ciepła zsyła w moją stronę, w słówkach już pieszczotom bliskich – choćby słońcem zachęconych. Cóż, że noce się koszmarzą, dzień bez ciebie snem się jawi, straszą cienie, światła rażą – dręczą mnie wrogowie dawni, Cóż to, gdy nam dał świat miły radość wiosny w środku zimy! Kasia Podziemska

oceń / komentuj

PRZYMROZEK Mieliśmy ogród pośród wzgórz i dzikich róż rozkwitłe krzewy, które czuwały, by wśród snów ciała tęsknotę móc uśmierzyć. Aż skostniał krzew i zamarł sen, bo przyszedł mróz jak zła godzina i świata zieleń obmył cień, co z samotnego dżdży naczynia... Bo niebo nawet jakieś złe wciąż chmury groźnie poniewiera – bo niebo też samotność żre, gdy świat, niby nasz sen – zamiera. Kasia Podziemska

oceń / komentuj

MARCOWO na tle błękitu armia drzew trwaniem osłania moją wieś dziś nieruchoma no bo wiatr z wrażenia całkiem w bezdech wpadł gdy jasny ranek po tęczy wszedł spijać śnieg żołnierze smutni stali tu nadzy strażnicy mroźnych snów dziś na najwyższym gołąb siadł - hej, słońce daje frajdzie znak świeżozielenić przyszedł już czas mundur wasz - promień rozciąga grzeje dni młodzieńczym meszkiem darząc tych co już na straży wiele lat stoją i rosną w górę tak ptakom sypialnią od zawsze są zmysłom grą to przebudzenie senność precz zapraszam w plener ruszaj leć nie nie do nieba blisko tuż jesteś potrzebna w tym twój cud popatrz na sroki trajkoczą że nie jest źle Barbara Baldys

oceń / komentuj

KWIETNIOWA VILLANELLA Już z kalendarza patrzy kwiecień. - Kaprysy aury człek znieść musi - Zapewne wiosnę nam przywlecze. Co się odwlecze nie uciecze. On wie czym ją do przyjścia skusić, kalendarzowy miesiąc kwiecień. Tymczasem niesie wieść po świecie, że mróz ją więzi, śnieg przydusił... Więc czy na pewno ją przywlecze? Słońce zajęło się zapleczem dla zniewolonej snem paniusi, bo z kalendarza patrzy kwiecień. Ptaki harcują, choć na diecie gdyż pejzaż wokół znów bielusi - przywlecze ją czy nie przywlecze... Ekspert od pleceń i przepleceń pierwszych po zimie ciepłych wzruszeń, kalendarzowy miesiąc kwiecień? Jest i na plecach wiosnę wlecze. Barbara Baldys

oceń / komentuj

MAKI Zapłonęły maki czerwienią kruchości aksamitu wśród złotych łanów zbóż zapłonęły krwistą namiętnością połóż mnie wśród ich serc i kochaj namiętnie miłością nabrzmiałą czerwienią ich dusz Brygida Błażewicz

oceń / komentuj

DOTYK Wejdź we mnie miękko dotknij myśli moich między uda wsuń dłoń poczuj słoność pożądania do uszu słowa miłości sącz i kochaj nie przestawaj w harmonii na skraj szaleństwa poprowadź niech świat rozbłyśnie supernową a później bądź tylko bądź Brygida Błażewicz

oceń / komentuj

CO ROK SMUTNIEJSZA Nie każda wiosna pachnie bzem i porannym śpiewem ptaków czytałem w jakimś wierszu że co rok maj jest smutniejszy dlatego że się starzejemy ale to nie starość najważniejsza są rzeczy ważniejsze tak ważne że pisać o nich się nie chce Przeczyta dureń idiota pół- lub ćwierć- inteligent i wzruszy ramionami przeczyta literat krytyk i krytyk nad krytykami wydmie usta zrobi minę i wycedzi to już było nic nowego i w czwartym wersie zbędna przerzutnia Więc po cóż pisać by przeżywać ból w samotności to tak jakby miłość i seks zastępować rutynową masturbacją piszą walą konia wyją z bólu i rozkoszy a inni i tak mają to w dupie czy wiosna jest czy też nie jest dla ciebie co rok smutniejsza i po chuj to pisałeś?... Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

KRZYKI Weszłaś miękko w mój sen w marzenie z odległych lat szliśmy powoli tak blisko siebie jak tylko pozwalał nam demiurg nocy i dnia zasiedziały w niesfornej pamięci już dochodziliśmy już drzwi otwierałem gdy usłyszałem znany głos matki miotający przekleństwa znów byłem mały smarkaty bardzo niegrzeczny nie- zdyscyplinowany krzyczała niemo zmarła matka miotała przekleństwa groźby Krzyczałem głośno tej nocy przerażony i poniżony odeszłaś znów byłem sam czy wolny Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

MÓJ ANIOŁEK Gdziekolwiek pójdę Daleko na kraj świata Co robić - myślę Aniołek obok lata Straszne są burze Powodzie, głód i susza W opiekę wierzę Aniołek bratnia dusza Bezpieczne życie - Niczego się nie lękam Z modlitwą skrycie Aniołek ze mną klęka Refren: Aniołeczku mój - na wysokich obłokach Z nieba do mnie sfruń, każde dziecko cię kocha Aniołeczku mój - przyjacielu człowieka Zawsze przy mnie stój, rozwiń skrzydła i czekaj. Regina Nachacz

oceń / komentuj

BIAŁE ŚWIĘTA POD MIEDZĄ W szczerym polu dwa zające Kicały po białej łące Rozmawiały przez komórki Z przyjaciółmi z Lisiej Górki Chciały razem spędzić święta Miał być bigos, marchew, mięta Pod choinką stos podarków O północy ognie w parku Jak się goście ucieszyli! Nie marnując ani chwili Wystroili się w surduty Szuby, szale, ciepłe buty Nagle z nieba spadła zamieć Nie notuje takiej pamięć... Dookoła śnieżne zwały Świat pod miedzą zimny cały Połączeni z Internetem Z kolorowym, wiernym netem Głośno kolędy śpiewali Szarzy bracia - duży z małym Refren: Hej, ha - niechaj życie trwa! Hej, ha - i zające dwa! Regina Nachacz

oceń / komentuj

* * * dziś po raz kolejny dosięgnęłam szczytu swojej tęsknoty obudziłam się i przyłożyłam policzek do zimnej poduszki na której czuć jeszcze było Twój zapach będąc pewna, że wyszedłeś tylko na chwilę wstałam i zaparzyłam Ci kawę dolewając Twojego ulubionego mleka postawiłam kubek na stoliku i czekałam aż wrócisz… wbijałam tępy wzrok w uliczkę, którą zawsze chodziłeś i zorientowałam się, że jest już noc że minęło kilkanaście lat że kawa dawno wystygła a Ty nigdy nie wrócisz… Magdalena Szuba

oceń / komentuj

* * * Uczyłam się Ciebie na pamięć… Ze wspólnej poduszki Wydobywałam Twój oddech i zapach włosów Z kubka z herbatą Spijałam słodycz Twoich ust Wydrapywałam z ciała Twój dotyk I zakrwawionymi dłońmi chowałam do kieszeni Twoje słowa muskane niepewnościami Zapisywałam na otwartym sercu I szybko zamykałam wraz z echem Twojego głosu Odbijaliśmy się od niewypowiedzianych pragnień Których bałam się wykrzyczeć By echo lasu nie zabrało mi resztek godności A teraz… Poparzonymi ustami Spijam z tego samego kubka swoją porażkę Doprawioną słodyczą Twoich ust Zasypiam na starej poduszce I wraz z Twoim oddechem co noc umieram A obok leżą wszystkie wspomnienia których się nauczyłam Nauczyłam się Ciebie na pamięć Więc nadal w pamięci Zasypiamy razem… Magdalena Szuba

oceń / komentuj

MOJE BIESZCZADY Moje Bieszczady to stoki gór wspinających się do chmur. Tu rosną drzewa piętrami, a rośliny różnymi gatunkami. Jodły, jawory, świerki i buki, nad nimi latają orliki i kruki. Słychać dzięcioły, derkacze, po nocach grasują puchacze. Tu rysie, żbiki, niedźwiedzie, wiele zwierząt żywot wiedzie. Tu żubry, lisy, wilki, jelenie, roślinność zapuściła korzenie. Fiołki, chabry, goździki, widłaki, pierwiosnki, porosty, boczniaki, w lasach czerwone jarzębiny. Malowniczy widok na Połoniny. Bieszczady to miejsce spokoju, wędrówek, wypoczynku po znoju. Wśród piękna przyrody i ciszy, gdzie jeden ptak drugiego słyszy. Halina Herbszt

oceń / komentuj

KRÓLEWSKIE ŁOWY Polscy królowie byli na łowie. Polowali na sarny, łów nie był marny. Na żubry i bawoły, żeby zastawić stoły. Łowy na dziki i łosie przebiegały w chaosie. Polowanie z psami całymi godzinami, należało do atrakcji i królewskich akcji. Puszcza w Białowieży do takich miejsc należy. Jagiełło i Zygmunt Stary polowali tu bez miary. Zamoyski i król Batory mieli dziczyzny wory. Za Kazimierza i Augusta puszcza też nie była pusta. Za króla Poniatowskiego zrobiono wiele dobrego. Wtedy kanał rzeczny budowano, bo konieczny. Od dziejów zarania urządzano polowania, bo pełno tu zwierzyny, świerki, sosny i rośliny. Halina Herbszt

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.