Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – listopad 2016

Artur Franciszek Michał OppmanArtur Franciszek Michał Oppman urodził się 14 sierpnia 1867 roku w Warszawie. Ojciec jego również miał na imię Artur, a matką była Florentyna z Sierosławskich. Przodkowie przybyli do Polski z Turyngii w 1708 roku. Matka i babka były Polkami. Artur uczęszczał do II Gimnazjum w Warszawie, następnie uczył się w Szkole Handlowej im. Leopolda Kronenberga. Oppman rozpoczął studia filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. W międzyczasie zawarł małżeństwo z Władysławą Trynkiewiczówną. Po czym przerwał studia i zamieszkał na stałe w Warszawie, gdzie zajął się pracą literacką.

Pierwsze teksty ukazały się pod pseudonimem Or-Ot w „Kurierze Warszawskim”, „Kurierze codziennym” i „Wędrowcu”. Pseudonim powstał w związku z niewyraźnie podpisanym wierszem pierwszymi literami imienia i nazwiska Ar-Op, które zostały niewłaściwie odczytane. Następne utwory publikował w „Tygodniku Ilustrowanym”, „Kłosach” i „Świcie”.

W roku 1893 został wydany tomik wierszy „Ze starego miasta”, a po nim „Pieśni”. Wiersze Oppmana ukazywały się w „Biesiadzie literackiej” i w „Bluszczu”. Poeta tworzył wiele wierszy patriotycznych. W latach 1901–1905 był redaktorem „Wędrowca". Od roku 1921 pełnił funkcję redaktora „Żołnierza Polskiego”. W roku 1920, mając 53 lata, zaciągnął się na ochotnika do polskiej piechoty. Trzy lata później podjął służbę w Wojskowym Instytucie Naukowo-Wydawniczym, awansował na majora, potem na podpułkownika w korpusie oficerów administracji, dział naukowo-oświatowy.

Artur Oppman zmarł 4 listopada 1931 roku w Warszawie.

W listopadowym kąciku poetyckim dwa wiersze poety „Pięciu poległych” i „Pacierz za zmarłych”.

Halina Herbszt

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

PIĘCIU POLEGŁYCH Jest w duszy polskiej ukryty zakątek, Gdzie błądzą ciche lat umarłych cienie, Leży tam kamień grobowych pamiątek, A pod kamieniem krwawi się Wspomnienie. A kiedy bliska zbierze się drużyna I drzwi zamknięte i okna zawarte, To Polak - kamień duszy swej odklina, I wydobywa tę krwawiącą kartę... Zeszłaś, jak teraz, o, polska jesieni, (U kolan matki byłem dzieckiem małem), Barwił się cmentarz w złocie i w czerwieni, W czerwieni, w złocie nad mogiłą stałem. Leżały na niej jakieś biedne kwiatki, Ręką sierocą rzucone ze drżeniem... "Zmów pacierz" - mówię. I cichy szept matki Jął pierś dziecięcą zakrwawiać - Wspomnieniem. Padały liście z cmentarnych gałązek, Szeptała powieść o dawnych żałobach, A jam raz pierwszy obaczył z Powązek Ojczyznę moją całą w grobach... w grobach... Świst kul w ulicach... Ludu pieśń gromowa... Na pięciu trumnach cierniowe korony... Przesiąkłe łzami matki mojej słowa, Polskiego dziecka chrzcie błogosławiony! To, co przeżyło jedno pokolenie, Drugie przerabia w sercu i w pamięci: I tak pochodem idą cienie... cienie... Aż się następne znów na krew poświeci! Wspomnienie dziadów pieśnią jest dla synów, Od Belwederu do śniegów Tobolska, I znów przed wnuków grzmi piorunem czynów... Pieśń, Czyn, Wspomnienie - to jedno: to Polska! Jakże się skryła dusza dziecka w siebie, Na takim krwawym wychowana karmie... Pamiętam dzień ten i cmentarz - i ciebie, Przy nagim grobie stojący żandarmie! Kędyś, aleją długą, staroświecką, Szedł smutny Chrystus, jakby ścieżką polną... ("Teraz ukradkiem przeżegnaj się, dziecko, Bo tu otwarcie żegnać się nie wolno...") Głąb piersi naszych się nam mogili, Jak w leśnych grobach stroi ziemia nasza, Bezkwietną wiosnę wszyscyśmy przeżyli, Do wydartego tęskniący pałasza. Oczyma buntu patrząc w twarz przemocy, Kryliśmy nasze myśli i modlitwy - I skrzyp szubienic śnił się nam po nocy, Jak śni się innym pobudka do bitwy... Pięciu poległych... Wieczory cichemi, Wśród domowników i przyjaciół grona, Płakał w pokoju płacz duchów, płacz ziemi, Legenda czarna, legenda czerwona, Wstawały z mogił poświęceń anioły, Przypominane i znajome twarze, Otwarte groby... zamknięte kościoły... I wielka północ na Polski zegarze... O, miasto moje! O, Warszawo święta! Skroń zniżam kornie do twoich kamieni, Bo w każdym głazie czyjaś łza zaklęta, I krew się czyjaś na każdym czerwieni! A gdy myśleli, że cię złożą w trumnie, Że padniesz, ziemią przysypana krwawą, To ty z uśmiechem tak hardo, tak dumnie Męczeński krzyż swój dźwigałaś, Warszawo! Kładą tablicę na samotnym grobie, Może ją kładą w blaskach słońca wschodu, Ale, mogiło, zawsze stał przy tobie, Zawsze pamię(tm)ał - wieczny duch Narodu, On jest skarbnikiem uczuć, które bieg[n]ą Z serc pamiętliwych, z pałaców, z poddaszy... I nie zapomni z grobów tych żadnego, Co nic nie mają... prócz pamięci naszej... Artur Oppman

PACIERZ ZA ZMARŁYCH (FRAGMENT) A po tych wszystkich, którzy szli przed nami Z okrzykiem: „Ojczyzno!” i z męką szaloną, A po tych wszystkich, co ginęli sami, Aby nas zbawić swoją krwią czerwoną, Za śmierć dla jutra, za ten lot słoneczny, O, Polsko! Odmów: „odpoczynek wieczny!...” Gdzie są ich groby? Polsko! Gdzie ich nie ma! Ty wiesz najlepiej – i Bóg wie na niebie! On się przyglądał sędziego oczyma, Gdy oni marli z uśmiechem za Ciebie I śmiercią swoją opłacali żyzną Promyczek słońca dla Ciebie, Ojczyzno! ... A kiedy biła godzina rozpaczy, To gaśli, krwawe zasłoniwszy lica, A na ich grobach leży kij tułaczy I potrzaskana do jelec szablica… I gorzki piołun na mogiłach rośnie… I nawet kwiat ich nie znajdzie o wiośnie… Ale Ty Polsko, Ty je znajdziesz przecie, By skropić łzami ziemię uświęconą. Na jednych śniegiem wiatr sybirski miecie, Na drugich piaski żarem słońca płoną… A jeszcze inne leżą na dnie morza… A jeszcze inne – tylko moc zna Boża! Jak oni, brnący rzeką purpurową, Z myślą o Tobie w każdej szli godzinie, Tak Ty, o Polsko, matko ich i wdowo, O tych mogiłach nie zapomnisz ninie! I dziś, i kiedy miną dni żałoby, Ty będziesz w sercu mieć – te wszystkie groby. Artur Oppman

XXIII (GŁÓD) Świecisz mi jak gwiazdka, płonąca iskierka... W tym wielkim Kosmosie – Ty taka niewielka, że aż nie do wiary jak można Cię znaleźć i z nieba Cię zerwać... Położyć na talerz! Jak chleb rano pachniesz! Na kromki już kroję, Mój Chlebie powszedni! Nabieram Cię w dłonie i do ust zbliżywszy, całuję a gryzę, rozbieram, przygarniam do siebie najchyżej... Nie pojmie nikt całej słodyczy tych godów, gdy nigdy nie zaznał, jak kona się z głodu! Tej pustki, co niczym wypełnić się nie da i bólu co nie da się w innym zagrzebać! Tej trwogi, że nie ma niczego, nikogo, kto wesprze, gdy wilki tuż wyją złowrogo... Witold Wieszczek

oceń / komentuj

ZŁOTA RYBKA Ty chcesz się odchudzać? Ja Ci nie pozwolę! Nie oddam nikomu z Ciebie nawet grama tej tłustej miłości, miodowego ciała, wilgoci, co prosto z ust biorę w niewolę! Mam już zgasić światło? Czym Cię niepokoję? Że niezaciągnięta jest w oknie firana? Ach! Ściany wyburzę jutro zaraz z rana, by wszyscy patrzyli na nasze swawole! Oprócz nas nic nie ma! Tam, gdzie Cię zabiorę, będziesz mogła za dnia siąść mi na kolanach, będę mógł Cię wołać: „moja ukochana”, nikt krzyw nam nie będzie i nikt nic nie powie! Zaś wieczorem w rzece złotą rybkę złowię, a że mam już wszystko, wypuszczę ją zaraz... Witold Wieszczek

oceń / komentuj

SANCTUS Święty, święty, święty system niepojęty Święta, święta, święta nauka wyklęta Święte, święte, święte pieniążki z agentem Święci, święci, święci, których można wkręcić! Święci ludzie słabi, cisi i nieśmiali Ci nieasertywni, bierni i naiwni Święte są kredyty, giełdy i tranzyty, Wielkie banki świata, święta nasza klatka! System ludzki święty – bóg w nim pływa mętny Święta genetyka – naukowcom zmyka Gdzie się chować przed pandemią? Ekonomia święta – cyfry drogą piękna Święci bukmacherzy – nawet bóg w nich wierzy Chroń nas, nasza Matko Ziemio! Joanna Burgiełł

oceń / komentuj

CONFI-METEOR Wypowiadam ci wojnę, wypowiadam żałość Wypominam ci pustkę, zniszczenie i chaos Wypowiadam ci rany bolesne, doczesne Wypominam ci grzechy i błędy i małość Do mnie przyjdziesz na klęczkach, załamując dłonie Odżegnasz od żałości i zawiesisz wojnę U mnie na twarz upadniesz, ucałujesz ziemię Zechcesz rany zabliźnić i znaleźć się w niebie Ja cię przyjmę jak dziecko, które nie zna zła Wyspowiadam cię z ciemności, otchłani i dna Wyspowiadam cię gdy chcesz, wyspowiadam gdy nie Ja cię przyjmę mimo woli, choć nie pozwolisz Ja wypowiem ci wojnę, dziecko bogobojne Potem siłą wyspowiadam. Nazwę cię Adam. Joanna Burgiełł

oceń / komentuj

BEZSENNOŚCI szeptem rozbierasz mi noce, odkrywasz moje grzeszne nieba... gdy milczą Tobą ściany – zbieram tylko bezsenne myśli z poduszek... Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

TY WIRUS defragmentacja wspomnień i zapomnień zakończona niepowodzeniem pieprzony dysk twardy Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

* * * Ja wiem przecież że ze słów się składasz kamieni opornych i deszczowych splotów  ciekawskich spojrzeń latarni  i z mojego czekania Asia Skowronek

oceń / komentuj

CIĘŻKIE RANKI PANNY ANKI Pod moim oknem mewy wcale nie romantyczne takie nachalnie zdziwione wrzaskliwe Pod powiekami światło skrzydłem gawronim trzepocze przebija na drugą stronę ledwie opierzony poranek Asia Skowronek

oceń / komentuj

ZNAD MORZA Jak muszelki unoszeni przez sczochrane morskie piany, nie jedyni i nie pierwsi na zielono zwariowani, poddajemy się tej wodzie, co w największej czarze świata nieustannie się kołysze – rozpędzona wciąż zawraca. Pamięć zaprzątnięta sjestą; piach przytula się do marzeń, kiedy dietę cud stosujesz. Zawsze chciałbyś tyle ważyć. Hop do góry. Sport? Nie, balet. Tańczą mięśnie i fontanny; orkiestranci, dyrygenci – incognito – niewidzialni. A muzyka płynie w przestrzeń szumną nutą, werblem słonym; z instrumentów pod batutą Posejdona pluszczą tony. Korna fala transmituje od prawieków niestrudzenie wszystko, czym ocean buja – odpoczywa w kantylenie. Barbara Baldys

oceń / komentuj

MODRAK /NA LUDOWO/ Pewien bławat, miły zbożom zalotny atrament, przed zachłanną chronił burzą pigment – życia diament. Grzmiała: daj mi, piękny panie, indygo koronę. Nie – zakrzyknął. Nie chcę za nic takiej gniewnej żony. Przeszła burza w głuchą ciszę, inny tuli błękit. Głowacz wyrósł ponad zboże wyjątkowo piękny. Świt zanurzył się w promieniach, blaskiem kwiat powitał. Dusza w chabrze z odrętwienia budzi się w zachwytach. Kim ty jesteś mgło złocista, co skroń moją głaszczesz? Tobie oddam barwę serca, jeśli tylko zechcesz. Aura sierpnia rozpaliła pana pośród łanów i w objęciach swych zatrzymał krągłą pierś rozgrzaną. Jak obiecał, tak się stało: cud niebieski spłonął. Słońce go obdarowało szarości koroną. Barbara Baldys

oceń / komentuj

OWOCNIK mój owocnik z piżmową nutą obiecuje trzy światy gdy się poddam a ty zwęglisz we mnie pierwotny wstyd przed smoczym jadem obsadzisz grządkę wenery rozwiązłymi bylinami przekłujesz kościaną wsuwką antylopią szyję wkręcisz mnie trójpalczastym szponem w swój naramienny grzebień a wszystko w zamyśle bym zdana na niełaskę bez opamiętania łykała ogień Olga Katarzyna Lachowska

oceń / komentuj

DYBUK bumerangi skończyły w szeolu na zamkniętym oddziale swój swobodny lot żółć sączy się z kroplówek chlusta jak morze czerwone w naczyniach połączonych skamieliny gapiąc się tępo w kratowany lufcik wyją nieswoim głosem by wyrwać się z niemocy gorset z garbowanej skóry opina im żebra na wypadek podpalenia się zapalniczką przemyconą w schowku na ligninę rozniecenia pożaru szczypanką z pieluchy nad próbami samobójstw odprawiane są egzorcyzmy fiolką z utlenionym winem dybuk wstąpił w skamieliny po matuzalemowej gwiazdce wśród turlających się choinkowych girland i kurzych piór przy listwach w miejscu kaźni za jodełkę postawiono szubienicę wieszając na niej hotelowy dzwoneczek żeby przywołać niezdecydowaną na przyjście śmierć przezroczyste palce które zwykły grać fugi bacha i jazzowe standardy na dowód swojego szaleństwa skłute wenflonami chcąc przetrwać rozłożyły się w przejściu udając bordowe rozgwiazdy rozchełstane szlafroki dryfują stawiając jak na wyścigowego konia na odebranie mayday od drzew od słońca od nieba bez końca czekają aż przywrócą ich papuzim umysłom tożsamość maślanym oczom blask Olga Katarzyna Lachowska

oceń / komentuj

PSALM 1, W MOIM OGRODZIE W moim ogrodzie – po – wodzie – z dzbanem łez – chodzę – na podłodze – słone morze – Boże – to – nie – kwiatów – powodzie – zrywają – łodygi – powiek – nocą – zwijam się – w prośbę – o spowiedź. Joanna Szustopol

oceń / komentuj

WYSUSZONA ŚLIWKA W KOMPOCIE Po powrocie – jestem – jak – wysuszona - śliwka– w kompocie – w kompie – w mejlach – się wykąpię – uruchomię – przeglądarki – koleżanki – potrzebuję dziś kompanki – hej – może tańce? – albo wino nad rzeką? Jestem grzeszną kobietą. Joanna Szustopol

oceń / komentuj

WIATR LISTOPADOWY rankiem słoneczko zajrzało przez okno przyjaźnie wyszedłem na spacer a tu wiatr porywisty jak nie powiem co bo mi najbardziej trafne porównania i przenośnie porwał wprost z ust i poniósł przed siebie a zaraz potem i mnie uniósł i niesie niesie ladaco lecę coraz wyżej i wyżej jak latawiec jaki czy co a obok mnie fruną żółte liście i papiery i torby foliowe śmieci z otwartych brudnych kontenerów i już miałem zakrzyknąć hej ptakiem jestem kiedy uświadomiłem sobie że obok nie lecą żadne ptaki żadne samoloty nawet najmniejsze więc kim jestem i dokąd lecę samotny wśród tumanów śmieci Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

WCIĄŻ BLISKO pozostań na zawsze blisko muzą moją bądź natchnieniem skoro nie może być inaczej pozostań jasnym wspomnieniem ciepłym uśmiechem czułością rozmową niezakończoną niczego więcej nie pragnę o niczym innym nie marzę usiądę gdzieś blisko w cieniu w zapomnieniu nieuchronnym w słowa i wersy się przemienię wciąż blisko przy tobie wierszem będę tylko nikim i niczym więcej Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

FILIŻANKA WUJKA ANTKA Rudi z Messą, bure kotki Na kapie leżanki Popijają kefir słodki Z pełnej filiżanki Wujek Antek patrzy sercem Rozkoszując oczy Ciocia Nela pod kobiercem Mości kosz uroczy Miło będą w kociej randze Śnić o białych myszkach Tylko w złotej filiżance Przeszkadza im łyżka Refren: Mlasku-mlasku, chlipu-chlip Kocie mleczko znika w mig! Chlipu-chlipu, mlasku-mlask Kto do kojca cichcem wlazł? Regina Nachacz

oceń / komentuj

AKT STRZELISTY DO ŚW. JP2 Co dnia żarliwą modlitwą Wypraszam łaski - Staje się cud! Nie lękam się Ojcze Święty Bo ufam słowom - Prawdą jest Bóg! Wędrując drogami życia Z nadzieją w sercu - Stanę u wrót! Regina Nachacz

oceń / komentuj

MURMURANDO już niedługo przebiegnę przez most w listopadzie gnana wiatru tchnieniem pocałuje mnie najczulej wprost zły listopad suchych liści drżeniem i zachłannie porwie gdzieś jak liść zabłąkany w snach obłędnych brzasku i nie będę mogła sama iść w stronę światła które w świetle zgasło i odczuwać już nie będę nic na co zwrócić chciałabym uwagę w listopadzie śmierć postawi mi stawiającą na nogi kawę JoAnna Idzikowska-Kęsik

oceń / komentuj

JESIENNE KATHARSIS odkąd od niego odeszła uspokoiła się lubi spoglądać ukradkiem na szczęśliwe pary i w październikowe noce wypatrywać Oriona zapach przechodzącego obok mężczyzny nie rozbudza wspomnień o miłosnych ekscesach a jej własny przypomina kwitnącą łąkę pełną maków oczekujących na letnie spełnienie od momentu gdy odpuściła wysłuchiwanie wiecznych pretensji nie boi się listopadowych smutków tęsknot i szarości wtulona w myśli i kubek imbirowej herbaty wizualizuje wewnętrzne słońce aby rozświetlić i ogrzać zmęczoną twarz zastałe serce zbyt krótkie dni przy nim było ciemno nawet w środku lata od kiedy przestała przejmować się toksycznymi słowami odżyła a czerwona nić oskarżeń i podejrzeń nareszcie pękła czuje się świetnie nie czeka na telefon list maila znak wie że tej jesieni poskromi własne ogniste demony bo nie pozwoli się tłamsić omamiać i szpiegować wysyłanym przez niego duchom przeszłości klucz nie otworzył zaryglowanych drzwi zaufania uciekła stukając obcasami czerwonych pantofelków do lodowego pałacu który nie stopnieje po koniec końców iluzje zaskakują wyjątkowo długim terminem przydatności niespełnienia JoAnna Idzikowska-Kęsik

oceń / komentuj

ZGASŁO ŻYCIE Na cmentarzu już ciemniało, wiatr zdmuchiwał płomień świec. Nad grobami coś szlochało, łzy spływały na świeży wieniec. Pustka wokół, coś zaszeleściło, zawirował wiatru podmuch. Deszczem z nieba pokropiło, nad mogiłą uniósł się duch. Zniknął w górze nad drzewami, coś zapłakało po cichutku. Głos się rozszedł alejkami. Znów zgasło życie powolutku. Halina Herbszt

oceń / komentuj

CZŁOWIEK Człowiek jest stworzeniem przejściowym, ale zapomina. Nic nie będzie cierpieniem, gdy wybije ostatnia godzina. Traci sens co doczesne, bo już nic nie potrzeba. Bez wartości co cielesne, kiedy idzie się do nieba. Halina Herbszt

oceń / komentuj

WOŁYŃ Jakie rymy jakie słowa Jaka może być tu mowa Jak tłumaczyć krwawe żniwa Jaki straszny los to bywa Marne każde tłumaczenie Wielki smutek umartwienie Żal bezsilność gniew i żałość Na tę wiary ludzi małość I kościoły i ulice Chaty szopy i piwnice Wszędzie czyha bratnia zdrada Nie pomoże żadna rada Zbrodnia w dzień a częściej w nocy Znikąd nie będzie pomocy Zbrojne kupy w widły kosy Gonią przez wieś lud dziś bosy Nie ma żadnej tu litości Z okrucieństwem pełnym złości Mord okrutny jest zrobiony Tłum empatii pozbawiony Każdej nocy sen czy jawa Dręczy ciągle jakaś zjawa Trupy ludzkie kobiet dzieci I tak co noc sen ów leci Jak to sąsiad z łomem w dłoni Dzieci po wsi nocą goni Słychać strzały głosy trwogi Słychać głośno rozkaz wrogi Czarne dymy niebo kryją Psy w opłotkach z trwogą wyją Śmierć ogarnia wioski całe Pędzą hordy oszalałe Rozkaz niszczyć i mordować Spalić zabić i rabować Wszystko w proch tutaj obrócić Aby nie mógł już nikt wrócić Ognia łuny iskier snopy Płoną domy stogi kopy Płoną wsie i miasta całe Idą bandy rozszalałe Bez litości trwa rozprawa Nikt do życia nie ma prawa Zbrodnie wszystkie tutaj liczne Wielkie czystki to etniczne Apokalipsa się ziszcza Wschód odsłania ciepłe zgliszcza Wstaje dzionek znowu blady Nastał koniec już gromady Boże Wielki i Wspaniały Człowiek niby doskonały Mądry zdolny tak stworzony I złem strasznym obdarzony Do Koryntian już pisałeś Że nam miłość wielką dałeś A tu taka bywa żądza Że króluje miedź brzęcząca Że też cymbał jakiś brzmiący Jest dla tłumu wciąż kuszący To jest tak – mięso armatnie Wciąż morduje ludy bratnie EPILOG Kain i Abel prawda stara Bywa zbrodnia bywa kara Trudno marzyć zaś o cudzie Kiedy rządzą wciąż źli ludzie Mieczysław Góra

oceń / komentuj

BAJKA O SZCZĘŚCIU Dziś o szczęściu będzie wątek I tak zaraz na początek Dam przykłady bardzo liczne Aby wyszło wszystko śliczne Oczywiście wszystko względne Bo proporcje są też błędne I tu temat tak w zasadzie Trza rozwinąć na przykładzie Przykłady są subiektywne Jak też mówią – relatywne Tu jest teraz ważne zdanie Chodzi o oczekiwanie O ambicje i marzenia I pragnienie ich spełnienia I tak człowiek, gdy jest mały Świat zazwyczaj ma wspaniały Mały człowiek czyli dzidzi Jaki świat jest tak go widzi Widzi słońce niebo kwiaty Tak to było zaś przed laty Bo jest Mama i jest Tata I gdy miną pierwsze lata Rodzice go wychowują Jak komputer formatują W swojej małej wyobraźni Marzy dziecko o przyjaźni Aby rodzic wziął pobawił I szpadelek dziecku sprawił Opowiedział też bajeczkę Z kory wystrugał łódeczkę Wziął na ręce i ponosił Miłych gości w dom zaprosił Dzisiaj szczęście w innej mierze A skąd ono się dziś bierze By od dziecka już wymagać By wcześnie umiało siadać… Rozwijać jego zdolności I nie zważać na przykrości I na niechęć na opory Żądać a nie wchodzić w spory Bez dyskusji polemiki Ważne tylko są wyniki I nagrody i sukcesy A w garażu mercedesy Są stokrotki i są róże Może to jest szczęście duże Może świat jest wówczas śliczny Gdy człek jest egocentryczny Gdy ma dużo i ma wiele W zapomnieniu przyjaciele I wartości owe wyższe Ważne sprawy tylko bliższe Są też ludzie miłosierni Wyższym wartościom wciąż wierni I szanują i kochają Tak po prostu oni mają Miłość szczera i prawdziwa Ona czyni wielkie dziwa W uniesieniu pełnym gracji Człowiek jakby w lewitacji I by państwo troszkę dbało By na miesiąc wystarczało By rachunki i podatki I też wszystkie te wydatki Można by uregulować I by czasu nie marnować Na zmartwienia i na troski By po prostu świat był boski Mieczysław Góra

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.