Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – sierpień 2011

Aleksander Siergiejewicz urodził się 6 czerwca 1799 roku w Moskwie. Jego dziadkiem był, przywieziony do Rosji jako niewolnik, czarnoskóry Abisyńczyk - Ibrahim Hannibal, który stawszy się ulubieńcem cara Piotra I otrzymał od niego szlachectwo.

Początkowo o edukację przyszłego poety dbali najlepsi francuscy guwernerzy, później kształcił się w elitarnym liceum, po ukończeniu którego zamieszkał w Petersburgu. Związany z dekabrystami, w końcu za swoją antycarską twórczość został zesłany na południe Rosji.

W roku 1826 z rozkazu cara Mikołaja I, Aleksander Siergiejewicz Puszkin przybył do Moskwy, gdzie jesienią poznał Adama Mickiewicza. Później poeci jeszcze kilka razy się spotkali, a Puszkin przełożył na rosyjski kilka wierszy naszego wieszcza. Następnie ich drogi chyba nieco się rozeszły, bo Puszkin dość ostro krytykował Powstanie Listopadowe, czego echa można znaleźć zresztą w wierszu Mickiewicza Do przyjaciół Moskali.

Aleksander Siergiejewicz PuszkinW roku 1831 Aleksander Puszkin ożenił się z jedną z najpiękniejszych kobiet w Rosji - Natalią Nikołajewną Gonczarową, której honoru przyszło mu bronić w feralnym pojedynku, pewnego mroźnego poranka 6 lat później. Do dziś nie wiadomo dokładnie, dlaczego tak się stało. Najprawdopodobniej była to misternie utkana intryga, ale kto ją zaplanował tego już się chyba nie dowiemy, zwłaszcza, że Puszkinowi wrogów nie brakowało.

Wiemy, że 27 stycznia (wg kalendarza juliańskiego) 1837 roku, w nielegalnym pojedynku (bo od czasów Piotra I takie praktyki były zakazane), stanęli naprzeciwko siebie: największy poeta rosyjskiego romantyzmu - Aleksander Siergiejewicz Puszkin i Georges-Charles de Heeckeren d'Anthès, znany w zasadzie tylko z tego, że zabił jednego z największych rosyjskich poetów.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

* * * Кто, волны, вас остановил, Кто оковал ваш бег могучий, Кто в пруд безмолвный и дремучий Поток мятежный обратил? Чей жезл волшебный поразил Во мне надежду, скорбь и радость И душу бурную и младость Дремотой лени усыпил? Взыграйте, ветры, взройте воды, Разрушьте гибельный оплот. Где ты, гроза — символ свободы? Промчись поверх невольных вод.Александр Сергеевич Пушкин / Aleksander Puszkin

* * * Fale, kto wstrzymał pęd wasz rwący, Kto zakuł w łańcuch niewolniczy, Kto zmienił strumień buntowniczy W staw nieruchomy i milczący? Jakaż to niepojęta siła Uśpiła męki i radości, Wzburzoną duszę, żar młodości W leniwą drzemkę pogrążyła? Zadmijcie, wichry, wzburzcie wody, Opokę bryzgi niech rozwalą! Burzo - symbolu dni swobody, Przetocz się nad niewolną falą.tł. Leopold Lewin

ЦВЕТОК Цветок засохший, безуханный, Забытый в книге вижу я; И вот уже мечтою странной Душа наполнилась моя: Где цвёл? когда? какой весною? И долго ль цвёл? И сорван кем, Чужой, знакомой ли рукою? И положен сюда зачем? На память нежного ль свиданья, Или разлуки роковой, Иль одинокого гулянья В тиши полей, в тени лесной? И жив ли тот, и та жива ли? И нынче где их уголок? Или уже они увяли, Как сей неведомый цветок?Александр Сергеевич Пушкин / Aleksander Puszkin

KWIAT Kwiat zasuszony i bezwonny Znalazłem w książce z dawnych lat, I głos marzenia nieuchronny Już się do mej duszy wkradł. Gdzie kwitnął? Jakiej wiosny zaznał? Czy długo kwitnął? Kto go rwał? Czy go zerwała dłoń przyjazna? I po co w książce leżeć miał? Czy na pamiątkę czułej schadzki, Czy znaczyć miał rozłąki ból, Czy był to tylko ślad przechadzki W cienistym lesie, w ciszy pól? Czy żyje ów? Czy żyje owa? Gdzie mają swój zaciszny kąt? A może zwiędli już bez słowa, Tak jak ten kwiat nieznany zwiądł? tł. Julian Tuwim

KARTKI Z PODRÓŻY - THANET I. morze pluje na mnie flegmą wodorostów i czuję się prawie jak w domu tylko te wszechobecne staruszki nie naciągają na oczy beretów ale korony z burger king-a a nastoletnie księżniczki zamiast pierścionków wrzucają do wody niemowlęta na ulicach fałszywe grzeczności stapiają się z resztkami ciał współczesnych chrystusów - w każdy piątek tak naiwnie próbują winem zmyć winy całego świata II. znowu tu jestem i usiłuję zamknąć wiatr w dłoniach zostają tylko ciężkie krople strachu - natychmiast przenikają wełniane rękawiczki i wsiąkają w szorstką skórę widzę ogień - zwiastun nadchodzącego chłodu i palącej w oczy ciemności miałeś rację w tym kraju wszystko jest gorące lub zimne a ludzie chorują na bylejakość towarów usług i emocji Oliwia Betcher

oceń / komentuj

KARTKI Z PODRÓŻY - MARGATE w tym mieście nikt nie zbiera kasztanów na szczęście chociaż drzewa z oddaniem kłaniają się ziemi ludzie nie chcą trzymać w dłoniach jesieni boją się że wiatr nie tuli ale ściska gardła i sądzą że jedynym darem deszczu jest dreszcz czasem tylko przynoszą na butach i włosach zapach mokrego sadu a potem starannie wietrzą mieszkania wierząc że uśmiech w pochmurny dzień na pewno jest anomalią albo aberracją kadru z najtańszego aparatu nikt już nie pamięta ze świst który przychodzi z późnym świtem nie jest pieśnią o pragnieniu śmierci ale manifestem rosnącej potrzeby bliskości Oliwia Betcher

oceń / komentuj

EFEKT WAMPIRA Skrzydła młócą lecz żniwa nie będzie, słońce w sejfie chmury schowało, nieruchome opary już wszędzie, wentylator się rusza nieśmiało Pełna moc na łopatki daremna, z braku tlenu wszystko stężało, i jedyne, co daje się odczuć, to że z kąta nudą powiało Jeszcze wisi tu wyżem frontowym nagły powiew czarnego pasatu, łakniesz chłodu jak niegdyś krwi łaknął murnauowski stwór Nosferatu Upał praży zwierzęta i ludzi, i niejeden w cień blady się skuli, i już mniej do człowieka podobny, bardziej wygląd ma księcia Drakuli Beata Gradowska

oceń / komentuj

NIE ZDĄŻYŁ Powiedz drogie życie czy jesteś coś warte, odchodzisz tak nagle odwracając kartę roześmianym oczom rzucasz cienie, bruzdy, gdy wnet ulatujesz wzrok staje się pusty nieruchome oczy w jeden punkt wpatrzone, zniewolone dłonie chłodem wyziębione strumień zatrzymany nie nadążył płakać, gdy kazałeś życie swoim krukom krakać nie zdążył pojechać, nie zdążył zobaczyć, a tego nie można ci – życie – wybaczyć Beata Gradowska

oceń / komentuj

* * * siedzę samotnie nad brzegiem stawu wsłuchana w myśli Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * prezent znad morza - w złocistym bursztynie zastygła ważka Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * jak tu jasno! płomienie świec skaczą wesoło oświetlając kaplicę tylko po co te poduszki ozdobne okucia koronki a gdzie kalie! moje ulubione kalie! tylko jakieś róże i... i... jakieś kwiaty o kaliach nikt nie pamiętał... Andrzej Dembończyk

oceń / komentuj

* * * puk puk puka deszcz o szyby kap kap kapią krople z sosny puk puk puka deszcz o drewnianą ławkę kap kap kapią krople z urwanej rynny gorący kubek parzy palce gorąca kawa parzy język puk puk puka deszcz kap kap kapią krople Andrzej Dembończyk

oceń / komentuj

CÓRUŚ Oj ty córuś szukaj męża! Każda panna wzrok wytęża. We wsi chłopów jest mało. Przyjezdnych by się zdało. Masz osiemnaście latek. Piękna jesteś jak kwiatek. Z ciebie dobra gospodyni, w posagu dam pół świni. Jak mąż będzie kochany, dam jeszcze dwa barany. Mam dla ciebie wyprawę. Oj ty córuś idź na zabawę. Jak chłop będzie bogaty to wpuszczę go do chaty. Zrobimy zaraz zaręczyny. A po nich ślub i oczepiny. Halina Herbszt

oceń / komentuj

ZABAWA Raz na ludowo, raz na ludowo! Niech dziś będzie przebojowo. Czeka już orkiestra i remiza. Raz na ludowo to jest dewiza. Wystrojone są wszystkie panny po uprzednim skoku do wanny. Wymalowane mają usta i oczy. Niejeden kawaler się zauroczy. Na zabawie jest wdzięk i szyk. Kieliszki są wychylane w mig. Nieco wstawionych jest paru, tańczą choć nie mają daru. W remizie słychać same hity. Mężczyźni podziwiają kobity. Taniec szybki lub przytulanka, udana jest dzisiejsza hulanka. Halina Herbszt

oceń / komentuj

W KĄPIELI Teraz zamknij oczy. Proszę, nie otwieraj! Raczej rozchyl usta w niemym przyzwoleniu, a kiedy je oddasz, to już nie odbieraj, światełka radości dla dnia powszedniego. Po zapachu znajdę kolor Twoich włosów, gorejących w złocie zachodów jesieni, zanurzę się z Tobą w kąpiel polnych wrzosów, i będzie jak w niebie nam tutaj na ziemi! Otworzyła. Mokra lekkim, świeżym deszczem, otworzyła, a miała je tylko rozchylić! Cóż, że piękne, chętne, zakochane jeszcze, gdy otwarte! I zaraz nie będzie tej chwili. Dała buzi - Dobranoc - rzuciła mi w biegu! Ech, dobranoc! I zgasło wszystko w oka mgnieniu. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

PO GRÓB Wiem, że mnie zabijesz, pewnie słowem... głoską? a może milczeniem! W ciszy czasem nie ma nawet miejsca by Cię... by pomyśleć... dotknąć... by zniszczyć, zapomnieć, kiedy sam umieram... Wiem, że mnie okłamiesz, może słowem, może... sam nie wiem, ustami? Pewnie wtedy kiedy w końcu w to uwierzę! Pokocham... wbrew sobie Wbrew życiu wiecznemu! Uwierzę, by przeżyć... Tańczymy, miotamy się w blasku zachodów, (jakież barwy w powietrzu wiszą tej jesieni!) a śmiech nasz beztroski zagłusza spod spodu szept rozkładu co szepce uparcie gdzieś z ziemi... Co za poplątanie! Bez sensu! Bez celu! Całe życie ze śmiercią, pogrzeb na weselu. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.