Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – lipiec 2011

Michał BałuckiDzisiaj jako wprowadzenie posłuży nam wierszyk, który znalazłem trochę przez przypadek i drugi, którego nie kojarzyłem dotąd z bohaterem tego krótkiego wstępu - właściwie bardziej komediopisarzem niż poetą - Michałem Bałuckim. Gdyby kiedyś zdarzyło Wam się brać udział w jakimś teleturnieju, w którym padłoby pytanie: kto jest autorem słów do popularnej piosenki Góralu, czy Ci nie żal, to teraz będziecie już znali odpowiedź.

Michał Bałucki urodził się w Krakowie, w rodzinie mieszczańskiej, 29 września 1837. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, najpierw na wydziale matematyczno-fizycznym, później historyczno-literackim. W latach 1861-62 współredagował tygodnik Niewiasta, a później współpracował jeszcze z kilkoma innymi periodykami. W powstaniu styczniowym nie walczył, ale uczestniczył w organizacjach spiskowych za co siedział rok w więzieniu.

Skłócony między innymi z Lucjanem Rydlem i przybity niepowodzeniami ostatnich swoich sztuk, 17 października 1901 roku strzelił sobie w skroń.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

NIE W PORĘ Raz byłem u niej, z kotkiem na ręce Siedziała w oknie w białej sukience I paluszkami drażniła kotka: Pieszczotka! I wkoło twarzy dziewczęcia białej, Zarumienionej, loczki się chwiały I uśmiechały się oczka czarne Figlarne! Siedzę i czekam godzinę całą, By dziewczę z kotkiem igrać przestało I pogadało kilka słów ze mną... Daremno! Ani mnie widzi, ani mnie słyszy, Kotek jej rączkę chwyta jak myszy, Czasem zadrapie. Ona to woli - Choć boli. Więc rzekłem sobie: jeszcze za wcześnie Pukać w serduszko, co leży we śnie, I unikałem dzieweczki białej Rok cały. Kiedym powrócił, znów w tym pokoju, Przy tym okienku pełnym powoju, Bluszczów, siedziała moja pieszczotka Bez kotka. Lecz czegoś dziwnie zmieszana była, Oczy ku ziemi wstydna spuściła I zrumieniła się jak jabłuszka Po uszka. Byłem pewniutki, że z mej przyczyny... Wtem wiatr firanek ruszył muśliny I zobaczyłem sprawcę rumieńca Młodzieńca. I znów panienka, jako przed rokiem, Choć siedzę, czekam, nie rzuci okiem; Lecz już nie kotek tym razem winny: Kto inny... Kto inny śpiące zbudził serduszko I szepta teraz miłośnie w uszko... Ha, szkoda! późno przyszedłem trocha: Już kocha!Michał Bałucki

DLA CHLEBA Góralu! Czy ci nie żal Odchodzić od stron ojczystych? I tych potoków srebrzystych. Góralu! Czy nie jest ci żal? - Góral na lasy spoziera I łzy rękawem obciera, I rzekł: "ha, darmo, kiej trzeba! Dla chleba, panie, dla chleba". Góralu, wróć się do hal. W chacie zostali ojcowie, Gdy od nich pójdziesz w dal, Co z nimi stanie się - kto wie?... Czyż ci tych starych nie żal? A góral jak dziecko w głos płacze: "Oj, może już ich nie zobaczę, Ha, darmo, paniczu, kiej trzeba! Dla chleba, panie, dla chleba". Góralu, nie odchodź, oj nie! - Na wzgórku u męki boskiej Tam płacze dziewczę twe - Uschnie z tęsknoty i troski, Gdy pójdziesz; - nie odchodź, nie! - On głowę zwiesił i wzdycha: "Oj, doloż moja - rzekła z cicha - I dziewczę porzucić trzeba Dla chleba, panie, dla chleba". I poszedł, z grabkami i kosą, W guńce starganej i boso Precz poszedł w doliny - w dal, Góralu, żal mi cię żal!Michał Bałucki

KAMIEŃ NIE KWITNIE słońce koloru kwitnących maków tuliło zmęczone pomniki i zapomniane krzyże nad grobem niewiele większym od doniczki stała sama przecież zasiała w nim ziarenko Oliwia Betcher

oceń / komentuj

KARTKI Z PODRÓŻY - TORUŃ cienie na chodnikach zawsze mają kształt pewności że wrócę w czarnym worku jak kot kupiony kiedyś na Nowym Rynku miarowe oddechy lamp warunkują życie w mieście - Kopernik widzi ludzi jak kolorowe łuny światła i tylko dzięki temu wita ich z otwartymi ramionami ciemność jest dla niego wyzwaniem rzuconym przez samotność popatrz to zupełnie tak jak dla mnie Oliwia Betcher

oceń / komentuj

WENA Jest nieuchwytna Nie do poskromienia Zalewa jaźń Porywa duszę Porę i miejsce Ona sama wybiera Przychodzi znienacka Nawiedza sny - Otwórz bramy umysłu Wprowadź ją do gry Zbliża się do Ciebie Całą armią nadciąga Atakuje myślenie I spełnienia żąda Oddaj się Agata Wieszczek

oceń / komentuj

MOZAIKA Nie podniosę już kamienia By rzucić nim w innych Choć tak wrony kraczą wokoło Pochylę się nad drogą - Innych Ich przodków Moją - I nad istotą kamieni Chwilę się zadumam Jeden ma kształt serca W innym gładź owalu Jeszcze inny nosi pradawnych stworzeń ślady - Bogactwo barw Rozmaitość tekstur W dłoni, co w miłosierdziu nabrała ogłady Już nie zimnej Lecz ciepłej Czułej Czystej Dobrej - Dotykam ich Miękko zaciskam I badam ich historię Z drogi każdego wędrowca Wybieram jeden kamyk Obmywam go w deszczówce W mozaikę życia układam Jest piękna Jej ŚwiatłoCienie W splocie z porannym deszczem Przynoszą zrozumienie I wgląd w inności serce *** Wtem z innych dłoni kamienie Jak grad zasypują przestrzeń I cisną w oczernionych - Winny! On! Ona! Oni! Odrzucenie Wykpienie Społeczne podzielenie Klasowe rozwarstwienie Zawiści zniewolenie *** Nie powstrzymam ich gniewu Lecz każdy rzucony kamyk Podniosę W deszczówce obmyję I dodam do mozaiki A jeśli kiedyś zapragną Otworzyć wzburzone serce I doznać tego wglądu Zaproszę ich do ogrodu Gdzie w ciszy i spokoju Mozaiki ŚwiatłoCienie Rozszczepiają ból Odświeżają sumienie I przygotowują miejsce Na innych zrozumienie Agata Wieszczek

oceń / komentuj

* * * wietrzny poranek - łąka pełna dmuchawców coraz zieleńsza Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * purpurą tonie zachód słońca w jeziorze wysoko krzyk mew Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

TAM SERCE MOJE Tam serce moje, gdzie ojczyzna. Wszystkie znoje i moja ojcowizna. Tam serce jest i włada tęsknota. Tam był chrzest. Pamięć omota. Tam serce kocha ojczyznę miłością. Miłość nie płocha wraz z godnością. Halina Herbszt

oceń / komentuj

MAGICZNA KRAINA Gdy usłyszysz dźwięki poloneza podążysz za nimi nawet we śnie do krainy gdzie uczono pacierza i klęczałeś w kościele bezboleśnie. Tam wiatr gra na gałęziach drzew tańcząc w porywach mazurki, porusza rytmicznie każdy krzew, ociera się o przydrożne figurki. Ścieżką do tej magicznej krainy poprowadzi spokojnej muzyki ton, na niej drzewa zielone i maliny, w oddali słychać kościelny dzwon. Halina Herbszt

oceń / komentuj

BUDZENIE Zbudź się ukochana, to już prawie świta. Dumnie sterczą Twoje senne Neapole, że oczu nie spuszczę! Warg nie uspokoję, póki nie przysłoni ich ciemna tunika. Zbudź się! Moich modlitw jak Bóg nie unikaj! Wyciągają z szafy już najlepsze stroje! Jeszcze raz Cię kocham, pieszczę uda, dłonie, aż się w Twoim ciele jak w muszli zamykam. Słońce pędzi niebem, w domu zegar tyka. Zbudź się! - Raz kolejny nazbyt głośno powiem, lecz nic się nie stanie, początek był w słowie, a teraz, na końcu, jest już tylko cisza. Więc śpisz coraz mocniej, czy to ja zasypiam? Może też mnie budzisz, tam, po drugiej stronie? Witold Wieszczek

oceń / komentuj

DRZEWO Przycisnął ją mocno. Jaśminowe dłonie przywarły do Drzewa przy drodze do domu. „Nie opowiem nigdy nic o was nikomu” - szeleściło Drzewo w łagodnym ukłonie. Rozszarpał materiał, by zabrać jak swoje jej piersi! Jak złodziej! Rozkradł! Po kryjomu... A liście na wietrze zaszumiały znowu: „W swym cieniu was schowam, przed światłem osłonię”. We włosy mu wplotła swych palców koronę, gdy pił bez wytchnienia jej krew księżycową, broczyły jej plecy gdy darł szorstką korą, gdy prężył ją, wgniatał, w Drzewa stare słoje. I zrosły się ich lędźwia i zżyły się w Drzewie! I nikt ich nie widział i nikt już nic nie wie. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.