Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – lipiec 2016

Bruno JasieńskiBruno Jasieński – poeta, prozaik, dramatopisarz, publicysta. Wiktor Zysman – bo tak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko – urodził się 17 lipca 1901 roku w Klimontowie pod Sandomierzem. Ojciec Jakub Zysman był lekarzem i znanym społecznikiem, ożenionym z Eufemią Marią z Modzelewskich. Od roku 1908 Wiktor Zysman nosił nazwisko Jasieński. Uczył się w warszawskim gimnazjum Mikołaja Reja, gdzie zaczął pisać wiersze. Kiedy rodzina wyjechała do Rosji, ukończył w 1918 roku Szkołę Polską w Moskwie. Studiował filozofię, prawo, polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. W Klimontowie założył teatr amatorski. Już jako student zaangażował się w tworzenie ruchu futurystów. Był współzałożycielem klubu Katarynka. W 1921 roku w Warszawie wydał tom poetycki „But w butonierce”, który zadedykował sobie samemu, rok później w Krakowie „Pieśń o głodzie”, w 1924 w Warszawie tworzoną wspólnie z Anatolem Sternem „Ziemię na lewo”.

Kiedy w roku 1923 poślubił córkę lwowskiego kupca, Klarę Arem, małżonkowie za pieniądze teścia wyjechali do Paryża. Podczas pobytu we Francji napisał powieść „Palę Paryż”, za co został wydalony z Francji. Był twórcą poematu „Słowo o Jakubie Szeli” i awangardowej prozy „Nogi Izoldy Morgan”.

Od 1929 roku mieszkał w ZSRR, gdzie przyjął obywatelstwo radzieckie. Pisał po rosyjsku, był redaktorem polskiego pisma „Kultura Mas”, członkiem kolegium redakcyjnego „Literatury Międzynarodowej”, członkiem zarządu Związku Pisarzy Radzieckich. Po rosyjsku napisał m.in.: „Bal manekinów” i powieść „Człowiek zmienia skórę”.

W 1937 roku Jasieński został aresztowany, oskarżony za obcość ideologiczną i skazany na piętnaście lat obozu. Zmarł 17 września 1938 roku.

W kąciku poetyckim dwa wiersze poety „Panienki w lesie” i „Spacer”.

Halina Herbszt

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

PANIENKI W LESIE Zalistowiał cichosennie w cichopłaczu cicholas, Jak chodziły nim panienki, pierwiośnianki, ekstazerki, Kołysały się, schylały, rwały grzyby w bombonierki, Atłasowe, żółte grzyby, te, co rosną tylko raz. Opadały pierwsze liście na sukienki crêpe de chine, Kołysały się rytmicznie u falbanek walansjenki, Zapłakały białe brzozy, podkrążone demimondainki I złe buki, stare mruki, pogrążone w wieczny spleen. Zalistowiał, zakołowiał, zaechowiał w cichośnie, Posypały się kropelki na pluszowe pantofelki, Zostawiły żal maleńki, zostawiły żal niewielki... Pójdą dalej cieniem alej. Będzie płacz... a może nie... Bruno Jasieński

SPACER Śpiew propellera do słów Heredii, Kiedyś zgubionych w smaltowej mgle... Grałem jej jedną z moich komedii W ekstrapowietrznym tylko-en-deux. Słońce do głowy biło ekstazą. Słowa spływały w jeden refrain. Obserwowała mnie bezwyrazo Spod tangoszalu przez face-à-main. Nie wiem czy brała, com mówił, serio. (Dwie lekkie linie w kącikach warg…) Pod nami warczał rytmiczny Bieriot I wiatr całował błękitny kark. Bruno Jasieński

DOBRANOC KRÓLEWNO Dobranoc Maleńka, śpij słodko... Niech księżyc Ci srebrną grzechotką po cichu w sny gwiazdek nasypie. Niech noc Cię okryje kocykiem, niech świerszcze do snu Ci zagrają, by dobrze, by dobrze się spało. Dobranoc Kochanie, już ciemno... Już śpij Moja Mała Królewno, już zamknij swe oczka ciekawe, daj spocząć usteczkom z truskawek, wtul główkę, wtul drobne swe ciało, by dobrze, by dobrze się spało. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

XIX (JAK WIATR) Niedokończone słowa, a przecież ostatnie, banalne, głupie, puste, ciche, nieistotne, pożegnalne, pisane w pośpiechu nad ranem, a w końcu całkiem nieme, nawet nie wysłane... Te dumne raz na zawsze wyryte w kamieniu, a potem wiatrem starte, co ledwie istnieje! Dmuchnie, pójdzie, powróci i tak milion razy... Kto był bardziej? Kto wcale nie był się wydarzył? Jak żart, jak jakaś fraszka w czyjeś mocne dłonie schwycone! Albo gorzej, gdy nikt ich nie może od zapomnienia ustrzec, wyłowić z nicości, gdy nikt ich nie ożywi choćby dźwiękiem głośnym! I my tak im podobni, tak jak one lekcy, tak głupi, nieistotni i tak samo wietrzni. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

CHEMIA a to mam i myśli o Tobie moje niebo wypełnione wiruje tuż nad głową, molekuły Ciebie noszę na nadgarstkach... Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

PARODOKSY przeklinam czas nam  nie dany, a tak wystarczający by z pamięci recytować  Twoje ciało Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

PO-WTÓRNIE WIOSNA W przydrożnym gąszczu lampion pojawił się nocą, jakby strzęp Mlecznej Drogi zabłądził na ziemię, by najjaśniejsze źródło snów oddać zaroślom, wybudzić z martwych przestrzeń nagłym zaistnieniem. Szkielety jeszcze wczoraj straszyły przechodnia; Bezdomnym, zziębłym ptakom ni domem, ni karmą. U stóp ich potwór – śmietnik. Czyż nie jawna zbrodnia na żywicielce? Człowiek ubrał się w bezkarność. Świt z niespodzianki kontent. Wraz z ptasim świergotem przykrywa monstrum blaskiem jedwabnych koronek. Ludzie w zachwytach rosną, mówią tylko o tym, że jest, wkroczyła z barwnych pąków batalionem. Uczynna jej dłoń różdżką czarodziejską włada. Bezbłędnie serca istnień otwiera od nowa. Zmysły zanurza w świtem pachnących kaskadach. Wiekowych drzew sukienka mini, wystrzałowa. Jak bańka z mydlin pryska tajemnica nocy prześmiewca ją rozwieje po niejednym kraju. W centrum podziwu stanął dziś głóg dwuszyjkowy. Wyprzedził nieco kwiatem czeremchę zwyczajną. Da capo - cud natury - niezwykłe, a proste. Zakochaj się powtórnie, mamy znowu wiosnę! Barbara Baldys

oceń / komentuj

TOBIE SNY MOJE śnie mój dobry, mężczyzno, przychodzisz, zabierasz tam, gdzie promienie na mchu złote przędą nici. każdy dzień - naszym pierwszym, każde tak - przed ołtarz , brzmi dźwięcznie; echo krzepi je, gdy w dal pochwyci. ty jedyny poznajesz każdą myśl i gesty. w tobie nosisz mój płomień nigdy nie gasnący, bo nie cudem jest miłość, lecz potrzebą grzesznych. ja z twoim sercem w głębi nigdy nie zabłądzę. uwierzyliśmy w dobro, zła nie ma, jedyny ponad czas, ponad przestrzeń, ponad wszelkie czyny, jak para - tlen i życie jesteśmy, współbrzmimy. Barbara Baldys

oceń / komentuj

PROŚBA Drżę gdy mnie smakujesz błagam o jeszcze gdy przestajesz dotykiem mnie zniewalasz słowem zmysły rozpalasz proszę dotknij, tak jak lubię proszę całuj, tam gdzie wariuję proszę mów, niech się czerwienię proszę patrz niech widzę podniecenie kochaj mnie delikatnie i powoli w lepkości naszych fantazji odpłyńmy bez reguł w szalonym tańcu miłości. Brygida Błażewicz

oceń / komentuj

ŁĄKA Oglądam nitki babiego lata płynące po łące zawstydzone kwiaty wsłuchują się w szepty w duecie ze słońcem dotykasz moich pragnień by za moment pomóc mi przejść na drugą stronę Brygida Błażewicz

oceń / komentuj

ZA OKNEM budzisz mnie codziennie o świcie punktualnie o czwartej jak pielęgniarka w szpitalu przynosząca lekarstwo tutaj ty przynosisz siebie jesteś lekiem na mój smutek i samotność tęsknotę i żal przynosisz mi codziennie siebie jak niezbędną do życia porcję nadziei nadajesz sens skrywanej miłości pożądaniu i spełnieniu za tę miłość samotne życie smutek i nadzieję dziękuję ci ptaszku śpiewający mi codziennie o świcie za oknem Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

KRZYKI Weszłaś miękko w mój sen w marzenie z odległych lat szliśmy powoli tak blisko siebie jak tylko pozwalał nam demiurg nocy i dnia zasiedziały w niesfornej pamięci już dochodziliśmy już drzwi otwierałem gdy usłyszałem znany głos matki miotający przekleństwa znów byłem mały smarkaty bardzo niegrzeczny nie- zdyscyplinowany krzyczała niemo zmarła matka miotała przekleństwa groźby Krzyczałem głośno tej nocy przerażony i poniżony odeszłaś znów byłem sam wolny Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

LIST DO ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA Dobry, Święty Mikołaju Przyjedź do naszego kraju W dużych saniach z prezentami Ciemną nocą pod gwiazdami Przywieź dzieciom moc słodyczy Kotka w koszu, psa na smyczy Boże drzewka, dary lasu Włosy anielskie z atłasu A mnie przynieś wór zabawek Dzban poziomek i truskawek Mamie szalik, tacie czapkę Bombonierkę na dokładkę Babci kompa. Nie do wiary! Zaś dziadkowi okulary Siostrze lalkę, klarnet bratu Niechaj będzie do wiwatu Usiądziemy przy kominku Wśród cudownych upominków Zjemy ciasto z białą kawą Pocieszymy się zabawą Refren: Dzyń-dzyń-dzyń Dzyń-dzyń-dzyń Po srebrzystym śniegu płyń! Regina Nachacz

oceń / komentuj

RÓŻA JANA PAWŁA II Nasz Papież kochany Lolek od kremówek W całym świecie znany Patron Bożych słówek Pochodził z Wadowic Mieszkał w Watykanie Święty polski Rodzic Tobie służył Panie Kiedy będę duży Jak Karol Wojtyła Posadzę krzak róży Aby wiecznie żyła Słoneczne różyczki - Znak Ojca Świętego Słoneczne różyczki - Bukiecik dla Niego! Regina Nachacz

oceń / komentuj

AUGUSTOWSKA PLAŻA Augustowska plaża rozpalona słońcem nad brzegami jeziora i jego końcem. Zatłoczona setkami turystów w lecie. Jest znana w Polsce i na świecie. Plaża ożywiona gwarem i śmiechem, każdy nabiera powietrza z wdechem. Klimat jest zdrowy na tym obszarze. Daje poprawę samopoczucia w darze. Na plaży opala słońce promieniem. Kąpiel w jeziorze jest marzeniem. Pływać pieskiem, kraulem i żabką. Iść na plażę z całą rodziną i babką. W Augustowie są kajaki i narty wodne. W pływaniu latem bywają niezawodne. Wiele atrakcji nad jeziorem Neckiem, więc można tu przyjechać z dzieckiem. Halina Herbszt

oceń / komentuj

KLEMENTYNA BLUES Gdy spotkałem Klementynę porzuciłem dla niej rodzinę. Życie z nią nie bylo łatwe. Zbudowałem dla nas tratwę. Popłynęliśmy przez jeziora, chociaż miałem cykora. Na tratwie łowiliśmy rybki. W lasach zbieraliśmy grzybki. Spaliśmy pod gołym niebem. Czasem żywiliśmy się chlebem. Na harmonijce grałem bluesa. Czułem na ustach jej całusa. Uśmiechała się do nas iskierka. Płomień wyginał się jak tancerka. Gdy dorzuciłem do ognia chrust, Klementyna nie zdjęła ze mnie ust. Halina Herbszt

oceń / komentuj

LEGENDA O WÓJCIE Proszę miłych zacnych gości Wierszyk o samorządności O aspektach władzy w gminie I jak życie na wsi płynie Są też owszem miejskie gminy I tu nie ma żadnej kpiny Bo miasteczka urok mają Ten w folderach opiewają A sołectwa to składowe Które tworzą gminy owe I to szczebel władzy pierwszy Choć ten temat bywa szerszy Bo złożona ta dziedzina Wszak komórką jest rodzina Ta komórka to mąż żona I już kwestia określona Inne są też wątki liczne To komórki biologiczne Raczej są też w każdym domu Aż zejdziemy do atomu Einstein uczył kiedyś mądrze O atomie i o jądrze Rzecz we wojnę tę odkryto No i jądro wnet rozbito Dziś atomów nie rozbijać Radzę w zgodzie się rozwiać Temat ten powszechnie znany Świat z atomów zbudowany I tu nie ma wszak nowiny Od atomu aż do gminy I w ocenie nie przesadzę Że wójtowie dzierżą władzę I od rana do wieczora Praca zawsze czeka spora Wiosną zimą w jesień w lecie Wciąż na służbie przecież wiecie I przedszkole potem szkoła Nowe sprawy dookoła Dziura w moście na ulicy Nawet woda gdzieś w piwnicy Także wątki też nie nowe To są sprawy podatkowe Komu ratę znów umorzyć I jak budżet zaś ułożyć Komu dyplom gratulacje Czyje będą teraz racje Rada gminy patrzy na to A nad wszystkim czuwa NATO Wszak wójtowie to już wiecie Najważniejsi są na świecie Oni wszystkim tu kierują Razem z radą plan planują Jeszcze wspomnę oczywiście Bywa na wsi uroczyście W dni kościelne i państwowe Także okolicznościowe Bywają także artyści Różni goście i turyści Delegacje oficjalne Słowem tłumy niebanalne Nasze gminy odwiedzają I zazwyczaj podziwiają I ja wkrótce też tam będę I napiszę cud-legendę Mieczysław Góra

oceń / komentuj

ETIUDA O BURMISTRZU O burmistrzu dziś etiuda Może dziełko mi się uda I podniosę ten urząd ów Do glorii poetyckich mów O burmistrzu będzie wątek I podkreślę na początek Że zaś kiedyś tak bywało Iż się mężczyzn wybierało Na ów urząd bardzo ważny Wie czytelnik to uważny Ale dzisiaj tak współcześnie Jest już bardziej nowocześnie Bo są panie na urzędzie Oczywiście że nie wszędzie Ale liczne są przykłady Bez problemu dają rady Subiektywne tu me zdanie Osobiście lubię panie Bo jak bywa zaś w przyrodzie I tak było dotąd w modzie A wiadomo to z fizyki Takie badań są wyniki Że płcie różne tak to mają Iż się raczej przyciągają Bo ja tak od dziecka miałem Że się w paniach wciąż kochałem I choć mężczyzn także cenię Namiętności mych nie zmienię Ktoś tu powie że wiersz głupi Że poeta niech się skupi Niekoniecznie coś nowego Niech napisze coś mądrego Jakie burmistrz ma zadania Na urzędzie piastowania… Jakie ciążą obowiązki… Bo to temat nie jest wąski… Godnie urząd swój sprawuje Gminę swą reprezentuje Organizuje uroczystości I przyjmuje ważnych gości Zadań wszystkich ma zaś wiele Cierpią na tym przyjaciele I rodzina bywa z boku W obowiązkach tych natłoku Musi zwalniać i przyjmować Czasem urząd redukować Weryfikować etaty I unikać każdej straty Wszakże każdy przecież to wie Ile burmistrz ma na głowie Bywają owszem radości To gminne uroczystości Czasem pieniędzy brakuje Obligacje emituje Aby szkołę wybudować I by czegoś nie zmarnować Obowiązków co nie miara Zatem tylko wielka wiara I czynione tak posłania To konkluzji sedno zdania… POSTSCRIPTUM Czy ważniejszy jakiś inny Niźli urok miejsko-gminny Drogie sercu bliskie znane Małe Ojczyzny kochane... Mieczysław Góra

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.