Wstaję o 5.40. Biegnę. Do łazienki. Raz, dwa, trzy - MOJA! Mąż nie zdążył. Biegnę. Do pracy. Z teczką do Prezesa. Biegnę. 14.30 po dzieci, bo tęsknią (przynajmniej tak mi się wydaje). Biegnę. Paweł nie chce się ubierać, ucieka. Biegnę. Uff siedzi w wózku. Marta chce się ścigać. Biegnę. Już w domu. Fotel, kanapa... Mamo, mamo, szybko coś ci pokaże. Biegnę. To nowe nalepki za 1,20 gr. O Boże!!! Paweł. Biegnę. Guz na czole. Ktoś podał bidon z wodą - nie to łzy. Biegnę. Marta woła z podwórka. Biegnę. Patrzę jak wisi na trzepaku. Paweł ryczy w pokoju. Biegnę. Dochodzi godz. 19.00. Tylko jeszcze dotrzeć do łazienki. Paweł szybszy, ale ja się nie poddaje. Biegnę. Ostatnie metry. Biegnę. Do kuchni po mleko. Pije, tuli, tuli, śpi.
Jeeeeeest złoty medal.
Rekord świata!!! 259 kg! Złoty medal!
W wyniku zaistniałej awarii na łączach transmisja przerwana piiiiiiiiiiiiiiiiii piiiiiii piiiiiiiiii piii piiiiiiiiiiiiiiiiii piii........... Jeeeeeeeeeeeeest!!! 2 złote medale!!! Proszę Państwa niesamowity wyczyn.
Moje marzenie się spełniło. Biorę udział w Olimpiadzie!