Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

18. Szczęście

SzczęściePodpal mnie, bo jest mi zimno. Napal. Podłóż ogień pod moje ciało, tak żeby zapłonęło. Od małego paluszka u nogi aż po czubek głowy. Niech płonie, niech nie da się ugasić. Niech nie ma gdzie uciec. Podnieć.

* * *

Czasem wieczory są takie zimne. Za oknem hula mroźny wiatr, chłód wdziera się każdą szparą. Szuka okazji, by opanować kolejne miejsca. Otacza i napiera ze wszystkich stron. Kiedy tak siedzę sama, okrążona w swoim domu, w swoim betonowym schronie, to tęsknię jeszcze bardziej. Ludzkość tak mi obmierzła... Te stada zombie na ulicy są odpychające i równie zimne jak śnieg. A jednak mogłabym teraz przyprowadzić nawet bezdomnego z ulicy, umyć go i położyć obok siebie, byle tylko było trochę cieplej.

* * *

Na szczęście kara już się kończy. Przez dwa tygodnie nie widziałam nikogo. Nikogo nie dotykałam. Nikogo nie całowałam. Brakuje mi jego zapachu, jego oddechu, bicia serca. Dzisiaj zrobię dla niego wszystko, żeby tylko został jak najdłużej i żeby wrócił potem do mnie jak najszybciej.

* * *

Nie wiem, co mnie wtedy napadło. Miałam zły dzień. Rzadko kiedy tracę panowanie nad sobą, nigdy się nie skarżę. Ale wtedy coś niedobrego wisiało w powietrzu, a On znowu nie mógł przyjść. A ja chciałam.

Ale to nie ja mam chcieć. Ja muszę umieć czekać i choćbym się miała nie doczekać, muszę być cierpliwa. Nie jest łatwo nauczyć się cieszyć tym, co jest. Teraz miałam dwa tygodnie na naukę.

* * *

Wiem, że z każdą chwilą jest bliżej. Nie wiem, czy przyjdzie dzisiaj, jutro, czy za tydzień, ale przyjdzie i dzisiaj jestem tego bliższa niż wczoraj. Wiem, że kiedy przyjdzie, będę mogła się dla niego rozebrać. Z przyjemnością będzie patrzył, kiedy rozepnę bluzkę. Nie chodzę w bluzkach z guziczkami, ale włożę ją jeszcze dzisiaj, żeby być gotowa. Taką bluzeczkę można potem rozpiąć. Rozcięcie pojawia się na górze i wcina coraz niżej w moje ciało. Odsłania dekolt, potem pępek. Rozchylone ukazuje nieco piersi. W końcu cała jestem naga, ale przyjemność trwa znacznie dłużej, niż gdybym po prostu zdjęła koszulkę za 20 złotych. Jesteśmy takie mądre i takie nowoczesne. Cywilizowane i wykształcone. A większość z nas nie wie nawet, do czego służą bluzki z guziczkami.

* * *

Potem, patrząc w podłogę, powoli zdejmę resztę, uklęknę i na kolanach doczołgam się do jego stóp. Już sobie przypomniałam, jaka to przyjemność cieszyć się tym, że jest w tym samym pokoju, że na mnie patrzy. Cieszyć się, że przyszedł, że chciał być dzisiaj ze mną. Samą myślą, że to moje piersi będzie całował i ściskał. Nawet jeśli jeszcze nie dziś.

* * *

Przyszedł po kilku dniach. Byłam gotowa. Usiadł na łóżku i oparł się o ścianę. Przyniosłam mu wino. Przez chwilę patrzył na mnie przez zamknięte powieki. Ja patrzyłam w ziemię i czekałam w cierpliwym bezruchu. Podał mi kieliszek z winem. Opróżniłam go jednym haustem. Nalał drugi. Wypiłam do dna bez zawahania.

* * *

Powiedział, żebym go rozebrała, więc posłusznie zaczęłam rozwiązywać sznurówki. Zdjęłam buty, spodnie, majtki, sweter, krawat, koszulę. Nie kazał się całować. Rozebranego przykryłam kołdrą, a sama stanęłam przed łóżkiem z opuszczoną głową. Dotąd byłam zbyt śmiała, pozwalałam sobie na to, bo wiem, że mnie lubi. Może też trochę chciałam się popisać przed innymi. Ale dzisiaj będę wzorem.

Stałam w milczeniu kilka minut, odganiając myśli i skupiając się na tym, by jak najmniej się ruszać. Jak najpłyciej oddychać, nie wydawać dźwięków. Nie ruszać powietrza. Czekać. W końcu powiedział, że mogę się rozebrać. Więc zaczęłam, a on patrzył, jak rozpinam bluzkę. Wie, że nie chodzę w bluzkach z guziczkami, ale mam ją dzisiaj specjalnie dla niego. Taką bluzeczkę można rozpiąć. Rozcięcie pojawia się na górze i wcina coraz niżej w moje ciało. Odsłania dekolt, potem pępek. Rozchylone ukazuje nieco piersi. W końcu cała jestem naga, ale przyjemność trwa znacznie dłużej, niż gdybym po prostu zdjęła koszulkę. Teraz, patrząc w podłogę, powoli zdejmuję resztę, klękam i na kolanach czołgam się do jego stóp. Kładzie mi rękę na głowie na znak przyzwolenia, a ja zaczynam go całować. Jest ciepły, bliski, smaczny.

* * *

Jego dłoń wciąga mnie do siebie pod kołdrę. Dotyka moich warg, dotyka moich piersi, całuje w policzek. Leżę nieruchomo, z zamkniętymi oczami i zapamiętuję każdy jego ruch, każde dotknięcie. Cieszę się nimi, jakby to był pierwszy raz. Jakby był ostatni. Miałam chyba gorszy moment w życiu i zapomniałam, jak się trzeba cieszyć każdą chwilą. Teraz wszystko wróciło, tylko jakby bardziej świadomie. Całe te tygodnie oczekiwania, cierpienia i tęsknoty były medytacją, obietnicą szczęścia i potęgowania radości tej chwili. A teraz tylko trzeba cieszyć się, ile się da, wykorzystać każdy ułamek sekundy, by być jeszcze bardziej Jego. Tak do końca, po śmierć. Kiedy jego usta całują po plecach, a jego dłonie miażdżą moje sutki, zagryzam wargę i wbijam paznokcie w drewno. Kiedy przygniata mnie do materaca i omal nie dusi, wchodzę w amok. Kiedy w dzikim szale miota się jak dzikie zwierzę i niemal kaleczy od środka, omdlewam z najrozkoszniejszego bólu.

* * *

Budzę się związana, obolała i szczęśliwa. Czuje go na całym swoim ciele, zostawił swoje ślady wszędzie. Jego obecność jest tak odczuwalna, jakby dalej się ze mną kochał, jakby dalej był we mnie, jakby mnie całował i przytulał. Wdycham zachłannie powietrze, wyłapując pozostałości jego zapachu. Kocham go, więc mogę tak czekać choćby do końca życia, bo on jest moim rajem. Wybawieniem.

* * *

Większości ludzi wydaje się, że szczęście tkwi w posiadaniu. Gromadzą coraz więcej i więcej, ale krótkie szczęście z nowej lepszej zabawki zaraz znika w obliczu kolejnego obiektu pożądania. A przecież zawsze można mieć więcej, więc gonią na oślep aż zdechną. Żona może być ładniejsza i młodsza. Praca może być lepsza. Samochód szybszy. Kochanka atrakcyjniejsza. Wakacje bardziej egzotyczne. Dom jeszcze bardziej luksusowy i godny pozazdroszczenia. Seks przyjemniejszy. Ciągłe więcej daje im krótką satysfakcję i jeszcze większy głód, który nigdy nie zniknie, bo zawsze może być lepiej. A przecież można czerpać szczęście z tego, że się ma coraz mniej i coraz mniej. A w końcu zupełnie nic. Absolutne szczęście ze świadomości, że niczego nie mogę stracić, nie mogę nawet umrzeć, bo moje życie nie jest moje. Jestem cała Jego.

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.