Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

3. Gwałt

GwałtBabcia powiedziała mi kiedyś, że sztuka bycia kobietą polega na tym, by zawsze dawać mężczyznom dokładnie tyle, ile im trzeba. Ani trochę za mało i ani trochę za dużo. Dasz za mało, to poszuka takiej, która da mu więcej. Dasz za dużo, to cię porzuci dla następnej. Niestety, jak to z poradami babć bywa, mądrość ta jest tyleż prawdziwa, co zupełnie nieprzydatna. To przecież oczywiste, że znalezienie złotego środka jest tutaj kluczem do sukcesu, babcia Ameryki nie odkryła. Szkoda tylko, że każdy facet swój złoty środek trzyma gdzie indziej, a w dodatku sam nie wie gdzie! A już trafić w niego to prawie jak trafić – powiedzmy – piątkę w totka.

* * *

Był ubrany w czarny garnitur, elegancki krawat, czyste buty. Pachniał dobrą wodą. Mam dobry węch, więc czułam to z daleka. Był uprzejmy i kulturalny. Czarujący. Powiedział „dzień dobry” i uśmiechnął się w ten ujmujący, obezwładniający każdą kobietę sposób. Butów nie zdjął. Stał w miejscu i patrzył mi pewnie w oczy. James Bond jak nic. On. Babci by się spodobał.

Gdy uniosłam ręce żeby rozpiąć pierwszy guzik, powiedział tylko stanowczo: „nie!” i uniósł do góry dłoń, prawie tak, jak gdyby pozdrawiał Hitlera. Zatrzymałam się. Posłusznie znieruchomiałam. Zrobiło się cicho jakby makiem siał, zupełnie tak, jakby tym gestem zapanował nawet nad powietrzem.

Patrzył na mnie jeszcze kilka minut. W tej głuchej ciszy. Czułam się trochę nieswojo. Nie miałam gdzie uciec. Wzrokiem. Jakby mnie rozbierał. Odsłaniał.

* * *

Przywiązał moje ręce do ciężkich nóg stołu, nakrywając mną blat jak obrusem. Spodnie i majtki zsunął mi tylko do kolan. Ze swoich wyciągnął pasek i złożył głośno na pół. Pasek był skórzany, miał trzy, może cztery centymetry szerokości. Na pewno drogi. Czułam to przez skórę. Szlagi najwyższej jakości, szlacheckie, najdroższe. Najmocniejsze. Zadawane bez odrobiny wahania. Po królewsku. James Bond jak nic.

Nie krzyczałam. Robiłam wszystko żeby nie krzyczeć. Żeby bił mocniej. Nie krzyczałam.

Potem włożył mi gwałtownie palce i uniósł, zawiesił na chwilę w powietrzu niczym sztukę mięsa na haku. Nie wytrzymałam i jęknęłam. Dostał czego chciał.

* * *

Nie rozwiązał mnie. Byłam bezwładnie porzuconym, wymiętym obrusem przez cały dzień. Sama ze sobą i kilkoma swoimi nieznaczącymi myślami. Kiedy wrócił było już ciemno. Nie wytrzymałam i posikałam się na podłogę. Nic nie powiedział, tylko bawił się butem w żółtej kałuży. I powtórka. Znowu zdjął pasek, a ja znowu nie krzyczałam. Nie jęknęłam nawet później i wiem, że trochę się zmęczył. Ale ja nie pisnęłam. Cisza. Wiedział.

* * *

Wrócił po chwili i przywiązał mi coś do kostek. Nadal było ciemno jak w martwej dupie. Jak On mógł tutaj coś widzieć? Ja nic nie widziałam, a On poruszał się pewnie, jak gdyby nigdy nic. Gdy chodził dookoła mnie, nie obijał się o żadne meble, nie potykał. Poczułam tylko jak moje nogi się unoszą. Dobrze, że stół jest ciężki. Nie przewrócił się. Trzymał mocno.

* * *

Krew spłynęła mi do głowy, uderzyła wodospadem jak szampan i zawirowała bąbelkami niczym cała droga mleczna. Nagle krzyknęłam głucho, gdy coś mocno zacisnęło się na mojej piersi. Niespodziewanie. Nie wiadomo jak i skąd. Nieskończenie boleśnie, jakby ktoś wrzucił moją pierś między ostrza maszynki do mięsa. Wiedział. Wiedzieliśmy.

* * *

Ból promieniował jeszcze długo, nawet gdy nogi wróciły w końcu na podłogę. Krążenie wróciło do normy, gwiazdy zniknęły. Czas znowu zaczął płynąć swoim biegiem. Na wpółświadoma poczułam coś w ustach. Zadziwiająco nienachalnego. Przyjęłam to jak nagrodę.

* * *

Gdy przeciął sznury ześliznęłam się bezwładnie na podłogę, prosto do kałuży. Chyba zasnęłam. Zmarzłam, bo przez całą noc nie potrafiłam się ruszyć. Z ręki leciała mi krew. Nóż musiał źle wejść pod sznur, ale nawet tego nie poczułam. Krew na ręce była już zaschnięta, ciemna. Martwa. Ta na podłodze tworzyła za to zaskakująco żywy pejzaż. Niepowtarzalny i niesamowity.

* * *

Miałam podkrążone oczy i siną pupę. Patrzyły na mnie z lustra z bolesnym wyrzutem. Kto to widział, żeby pośladki robiły właścicielce wyrzuty? Wzięłam prysznic. Położyłam się nago w zimnej pościeli. Czekałam. Ale nie przyszedł. Znowu źle.

* * *

Mam na imię Ania. Jest mi zimno i jestem głodna. Rano pójdę po coś na śniadanie, ale na razie tylko leżę. Odczuwam swoje ciało. Czuję swoją pupę pulsującą krwią niczym światła na dyskotece. Czuję jego smak. Znowu jest ciemno. Czuję to.

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.