Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

25. Kto chce?

Kto chce?Dzisiaj rano zastanawiałam się, czym mogłabym Cię podniecić. Albo chociaż zniesmaczyć, zgorszyć, ożywić. Podać pod nos opis czegoś tak obrzydliwego, tak grzesznego, że nawet Ty złapiesz się za głowę. Piszę przecież o cielesnej miłości, o aktywności, która dozwolona jest tylko pełnoletnim, teoretycznie świadomym i dojrzałym osobnikom, takim, którzy mają prawa jazdy, ba, może nawet żony, mężów, kochanków, dzieci, bękarty i choroby weneryczne. Na pewno wiesz co to seks, lubisz te zwierzęce igraszki i ciągniesz do łóżka dziewczyny i chłopców w celach zupełnie nieprokreacyjnych. Na pewno czytasz to z własnej, nieprzymuszonej woli. Ale po co? Czego chcesz się dowiedzieć? A może czekasz, aż podam Ci swój numer telefonu? Marzysz, by zobaczyć mnie nago? Na pewno mnie chcesz? A gdybym chciała się z Tobą umówić? Mogę na Ciebie liczyć? Pojawisz się w umówionym miejscu? Bez ogona? Bez gwarancji bezpieczeństwa? Jeśli tak, to pisz. Może Cię podniecę, może zgorszę, może ożywię, a może okaleczę? Przyjdziesz?

* * *

To była dziewczyna. Bardzo niska, naprawdę, góra metr pięćdziesiąt wzrostu. Jak dziecko. Okrągła jak bałwanek. Pulchna i tłuściutka jak prosiaczek. Nie przesadzam. Niegroźna, grzeczna, kulturalna dziewczynka. Zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałam. Przez chwilę nawet się zawahałam, czy to na pewno ona. Ale to miejsce... nikt nie przyszedłby tu przypadkiem, a tym bardziej nie leżałby twarzą do ziemi. Podrapałam się w głowę.

* * *

Wrzuciłam ją związaną do bagażnika i ruszyłam do garażu. Wybrałam najbardziej dziurawą drogę i nie oszczędzałam zawieszenia. Jak worek kartofli podskakiwała na każdej nierówności. Nie mam pojęcia czemu, ale od razu pomyślałam, że jej nie lubię i że musi pożałować, że przyszła. Dlaczego ludzie myślą w ogóle, że jestem przyjemna? Miła. Dlaczego nie wierzą, że mogłabym zrobić im coś przykrego? A kiedy mam okres, jestem jeszcze gorsza. Mam okres. Krew mnie zalewa.

* * *

Kiedy zamykałam drzwi na ciężki skobel, byłam roztrzęsiona. Nie wiem, co się ze mną działo, złość wychodziła mi uszami, cyckami, nosem i każdym porem na pupie. Złość całego tygodnia koncentrowała się na tym, że winna jest ta dziewczyna w bagażniku. Że to ona była krzywopatrzącą kasjerką i rzucającym mięsem facetem na chodniku. Ździrą w kolejce. Kobietą w banku. Ona.

* * *

Gdy szarpnęłam za włosy, z jej gardła wydobył się stłumiony krzyk. Zaraz urwała. Trzymała fason. Wytargałam ją z bagażnika bez żadnej ceremonii, bardziej agresywnie niż kiedykolwiek. Kiedy stała pod ścianą wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy, z jej boku zwisał strzęp ubrania i kapała krew, potargane włosy zakrywały prawie całą twarz. Jeszcze chwilę udawała twardą. Pewną siebie.

* * *

Wystarczyło jedno uderzenie, by bezwładnie spadła na podłogę. Po chwili zaczęła wydawać jakieś dziwne dźwięki i próbowała się podnieść. Za późno.

* * *

Powiesiłam ją pod sufitem. Za nogi. Zdarłam ubranie. Twarzą do ściany. Oblałam lodowatą wodą, ale trzęsła się już wcześniej. Ze strachu. Czego ona szukała, przecież na pierwszy rzut oka wiedziałam, że to nie dla niej. Może dlatego tak się wkurzyłam. Wzięłam pęk rzemyków i chłostałam ją bez opamiętania, aż do krwi. Trochę to trwało, zanim się zmęczyłam, a nawet nie zdążyłam się rozebrać! Trochę trwało, zanim przestała wyć. Ale w końcu ucichła. Zrezygnowała.

* * *

Przypomniałam sobie, że chciała mnie zobaczyć nago, że chciała mnie dotknąć i powąchać. Rozebrałam się dla niej, najładniej jak potrafiłam. Patrzyła. Zadowolona?

* * *

Ciekawość zwyciężyła i wyjęłam z jej ust obrzydliwie mokrą szmatę. Po co przyszłaś? Dlaczego? Czego się spodziewałaś? Myślałaś, że będzie podniecająco? A może obrzydliwie gorsząco? Że na ciebie nasikam? Tego chciałaś? Podoba ci się moja goła pupa? Chcesz mnie jeszcze? Krzyczałam na całe gardło, zła Bóg wie na co. Czy na nią, czy na siebie? Czy dlatego, że się nie nadawała do niczego? A może się nadawała, tylko mnie poniosło? A może byłam zła, że nad sobą nie panowałam? Z całej siły zamachnęłam się jeszcze raz, jakby to ona znała wszystkie odpowiedzi, a teraz nie chciała powiedzieć. Zajęczała. Przepraszała. Prosiła, żeby jej nie zabijać, żeby ją puścić, że ona nic nie powie. Że ona już nie chce. Nic nie chce.

* * *

Wypuściłam ją po dwóch dniach. Była zupełnie niepodniecona. Zupełnie niezgorszona. Nieożywiona. Więcej się nie odezwała.

A Ty? Nadal chcesz mój nr telefonu? Nadal chcesz mój adres e-mail. Nadal chcesz do mnie przyjść? Chcesz się ze mną kochać? Zobaczyć mnie nago? Naprawdę się mnie nie boisz?

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.