Powieści i opowiadania > Seks dla umarłych

21. Perwersja

PerwersjaNuda. Cisza. Spokój. Pustka. To cisza przed burzą czy cisza po? Może jedno i drugie. Bezgłos i nawałnica myśli jednocześnie. Perwersja. Dewiacja. Zboczenie. Fetysz. Już same słowa przyprawiają o gęsią skórkę. Perrrr-werrrr-sja. Rrrrr... Zachęcają swoim brzmieniem do skosztowania jak to smakuje. A Ty? Jesteś normalna? Normalny? Jakie jest twoje zboczenie?

* * *

Moje stopy mają po pięć palców. Tyle samo ile ręce. Tyle samo ile męskie. Są mniejsze, ale czy to wystarczający powód? Pachną olejkami. Służą zdecydowanie nie tylko do chodzenia. Potrafią masować, potrafią imitować kobietę. Jest ktoś, kto uwielbia moje stopy. Dla niego reszta mogłaby nie istnieć. Dla niego są ustami, biustem, brzuchem, łonem, waginą... Ciekawe, czy stopami też. Dewiant i zboczeniec bez dwóch zdań. W swój niepowtarzalny sposób redukuje całą moją seksualność do dwóch stóp i dziesięciu palców. Stopy.

* * *

Tymczasem Grego stóp zupełnie nie zauważa. Nie kręcą go. Dla niego służą tylko do chodzenia, gdy ciągnie mnie z miejsca na miejsce. Stopy mają mnie przemieścić, bym była tam, gdzie chce. A potem bierze nóż, nożyczki albo żyletkę. Czasem używa samych rąk. Niszczy moje bluzki, zrywa staniki. Nigdy ich nie rozpina jak człowiek. Zawsze rozrywa, jak zwierzę. Jak ktoś, kto nie wie, do czego służą guziki, albo że głowę i ręce można po prostu przełożyć przez te dziwne otwory. Racja. Dla niego głowa i ręce nie istnieją. Nie rozrywa materiału, by zobaczyć moje piersi. Zrywa go, by zobaczyć całą mnie. To jego fetysz, jego dewiacja. Esencja kobiety. Dwa bardziej lub mniej wypukłe fragmenty ciała, zakończone brodawkami w kolorze krwi. Dwa sutki, które można gnieść rękami w jedyny, niepowtarzalny sposób. Stopy tak dobrze w dłoniach nie leżą. Stopy nie są aż tak wrażliwe na ból. Grego zaklina mnie w piersiach. W cyckach. W balonach. W zderzakach. W kluseczkach. Cukiereczkach. Guziczkach. Ma dla mnie 1000 imion. Zboczeniec.

* * *

Materiał zwinięty w moich ustach tłumi wszelkie krzyki. Choćbym się darła na cały regulator. Nic. Skórzane pasy przytrzymujące moje ręce i nogi napięły się, wżynając głęboko w skórę. Gdybym miała otwarte oczy, zobaczyłabym na mojej piersi niewielkie kropelki krwi. Moje piersi są dla niego całością. Pełnią kobiecości. Więc teraz odczuwam nimi wszystko? Całą jego dewiację, całą perwersję, całe jego skrywane przed innymi jestestwo. Miażdżące dłonie i palce... Gryzące zęby. Krępujące sznury. Igły. Prąd. Klamry. Żeby tylko poczuć.

Piersi są wszystkim. Są rękami, na których wiszę, które prawie wydzierają się z mojego ciała pod bezwzględną siłą grawitacji. Są parą ust do namiętnego całowania. Są miękkim łonem na którym spoczywa jego głowa. Waginą, którą eksploruje i drąży, rozdziera i skrapia jak święconą wodą. Cycusie do cyckania, jak cukierki. Do wszystkiego. Wszystko w jednym. Mogą być nawet dwoma krągłymi pośladkami. W jego głowie mogą być wszystkim czego potrzebuje do przyjemności. I takie bierne, w pewnym sensie nawet martwe. Nekrofilijne. Cała ja w wersji dla umarłych. Kto się odważy?

* * *

Ile minęło dni? Ile nocy? Kto przywrócił mi świadomość? Kto umył z zaschniętej krwi i nakarmił? Kto mi podcierał pupę? Kto nosił do łóżka i otulał kołdrą? Nie wiem. Nie pamiętam. Wiem, że znowu jestem i wiem, że kimś innym. Czymś innym.

Moje wielofunkcyjne usta też mogą być fetyszem. Nie mogą być co prawda piersiami, bo nie dają mleka i nie leżą tak przyjemnie w rękach. Ale za to potrafią być bardziej aktywne niż piersi i delikatniejsze niż stopy. Język może lizać i wwiercać się w różne miejsca. Usta mogą ssać, zaciskać się. Zęby gryźć. Gardło może przełykać. Jakież to pole do perwersji. Mogę gryźć i zadawać ból, mogę dawać rozkosz. Jeszcze więcej rozkoszy. Ja. Usta. Mogę być kneblowana, gwałcona, bita. Mogę gryźć i wysysać krew. Kaleczyć. Usta w ustach.

* * *

Reszta ciała leży na stole w bezruchu jak ścierwo. Nawet szyja zwisa nad krawędzią jak martwa. Jest tylko głowa. Nawet mniej. Krew uderza do mózgu. Głęboko zakorkowane usta nie pozwalają na oddech. Duszę się. Na samej granicy, o krok od śmierci, moja głowa staje się całą kobietą. Kobieta głową. Nie może mnie odciąć, odłączyć, nie może udusić, nie może uśmiercić. Przestałabym działać, więc za chwilę pozwoli mi zaczerpnąć powietrza. Przeżyć i wrócić, by znowu wylądować w rękach kolejnego dewianta. Ja. Dewiacja dla dewianta. Perwersja. Co za imię!

* * *

Dłonie jak u pianistki. Długie palce zakończone pomalowanymi na intensywny kolor paznokciami. Paznokcie są ostre, mogą wbijać się w skórę, mogą ją zdzierać. Paznokcie potrafią zadać dużo ostrego bólu. Dodrapać się aż do krwi, do mózgu. A opuszki palców potrafią być tak delikatne. Prawie tak czułe jak usta, a nawet od nich bieglejsze. Drobna, zgrabna kobieta złożona tylko z dwóch kończących się w próżni, niepołączonych w całość dłoni. Kobieta masująco-smyrająca, drapiąco-rozkrwawiająca. Kobieta zredukowana do dwóch dłoni biegłych w zadawaniu przyjemności i bólu. To tylko dłonie. Może dzisiaj nie zemdleję. Wytrzymać. Karuzela.

* * *

Materac leży wsparty jednostronnie na dwóch niskich pufach. Pochylony. Moje ciało przegięte łamie się w pół. Jaki mamy dzisiaj dzień? Pasy materiału mocują mnie do niego tak, że nie pozostaje zbyt wiele możliwości ruchu. Jak rzecz. Martwa. Niedziela? Przykryta ciężką kołdrą leżę w ciemności, ledwie łapiąc powietrze dostarczane niewielką rurką. Prawie nie czuję nóg, które zdają się rozdzielone ode mnie. Są gdzieś daleko, po drugiej stronie pupy. Dwa pośladki jaśnieją jak księżyce w sztucznym świetle żarowych lamp. Nie ma nic poza nimi. Sobota. Czarodziejska perwersja obcięła mi nogi i pozbawiła wszystkiego od pasa w górę. Jak opisać kobietę, która pozostała? Składa się z dwóch niemal symetrycznych krągłych i miękkich poduszek przedzielonych wąskim rowkiem granicznym. Jaka jest ta kobieta? Po części żywa. Mięśnie pośladków mogą się naprężyć, mogą się zacisnąć. Ale nigdzie nie pójdą. Mogą tylko biernie czekać i przyjąć to, co je czeka. Wypięte do światła oczekiwać wrzynającego się paska lub ostrych zębów. Mogą być ustami do całowania, piersiami do gniecenia.

W ciemności gubię resztę swojego ciała i zamykam się w małej przestrzeni pomiędzy dwiema połowami pupy. Moje usta nie potrafią krzyczeć, gdy spadają na mnie pierwsze razy i nie mogą mruczeć, kiedy czuję spływający po mnie ciepły strumień. Jestem ślepa, ale czuję doskonale jak całe ciało oblewane jest przyjemnym ciepłem. Delikatny dotyk bada gładkość zaokrągleń, szczypie i gniecie. Rozchyla. Coś się we mnie wślizguje, najpierw tylko trochę, na czubek palca, potem głębiej i głębiej, docierając aż do mózgu. Napełniam się. Coś mnie gniecie, coś rozrywa, raz całuje, a raz kłuje. Jestem kobietą okrągłą. Bierną, ale żywą. Pełną, ale nie przyduszoną. Piersiasto-łonową, bezręczną i niemobilną. Bezbronną. Skazaną. Perwersją. Sobą.

* * *

Nie wiem, czy leżę, czy wiszę. Nogi wiszą na sznurze, ale ja nie mam nóg. Plecy i lędźwie leżą na stole. Ale ja nie mam pupy. Czarny trójkąt jak strzałka prowadzi do całej mnie, składającej się z dwóch par ust i jednego małego języczka, którym nie potrafię ruszać i który nie czuje smaków. Czuję tylko rozkosz. To cała ja. Ja dla niego, który nie widzi niczego poza mną. Nie mam nóg, więc mnie nosi, nie mam uszu, więc nic nie mówi. Nie umiem mówić, więc nie słucha. Patrzy, choć ja nie mogę zobaczyć jego. Dotyka mnie i całuje, gryzie i liże. Gdybym miała ręce, przytuliłabym go, a gdybym miała nogi, objęłabym go nimi i wcisnęła w siebie jeszcze bardziej. Paznokciami bym podrapała, ustami pogryzła. Piersiami utuliła, pośladkami przygniotła. Ale mam tylko kilka mięśni, trochę nerwów. Mogę go ścisnąć i nie chcieć puścić. Mogę drżeć z przyjemności, z bólu, z rozkoszy. Mogę tracić świadomość i zgadywać kolor jego oczu. Mogę trzeszczeć, pękać w szwach i tracić przytomność. Mogę urodzić. Takiego jak ja albo takiego jak On. Ja.

* * *

Nie mogę umrzeć, ale przecież nie żyję. Nie wiem, kto jest bardziej perwersyjny. Ja czy oni? Każdy z nich widzi mnie inaczej. Każdy z nich ma mnie inaczej. Każdy z nich inaczej mnie kocha. Każdy z nich zabija mnie na inny sposób. Każdy w jakiś sposób gwałci, bierze, molestuje, zniewala, używa. Każdy w jakiś sposób ożywia i zbawia.

Czy mogłabym żyć inaczej? Nawet gdy jestem tylko jedną kobietą, gdy usta potrafią mówić, a stopy służą tylko do poruszania się, gdy jestem cała, to czy to jest normalne. Perwersja!

Anna Korybucka
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.