Felietony > Do góry nogami

Powódź głupoty

W sobotę zaczęło padać. Padało bez przerwy, tak, że jak w końcu przestało, to miało się wrażenie, że czegoś brakuje. Wychodzi się z domu i się czuje, że się czegoś zapomniało. A to brakuje deszczu! Człowiek potrafi się przyzwyczaić do wszystkiego. Się przystosować potrafi. Nie zawsze wychodzi mu to na dobre.

Patrzyłem przez okno jak Śląsk tonie nam niemal w biblijnym potopie. Niedaleko od miejsca gdzie mieszkam były domy z których ponad wodę wystawały jedynie kominy. Co ciekawe biblijne skojarzenia miałem chyba nie tylko ja, bo kilka osób komentując zaistniałą sytuację twierdziło, że ta powódź to kara boska. Ja nie mam zamiaru tak ciekawej i odważnej tezy tutaj stawiać, bo nie mam do tego odpowiednich kwalifikacji. Natomiast skutki majowej powodzi, które odczujemy zresztą wszyscy, nie tylko my tutaj na Śląsku, można już karą nazwać, nie wiem czy boską, ale karą za grzechy na pewno.

Powtórka z rozrywki, z rozrywki powtórka...

Trzynaście lat temu, w 1997 roku również nawiedziła nas powódź. Spowodowała ogromne zniszczenia i pokazała jak łatwo żywioł potrafi sobie poradzić z naszą dumną cywilizacją. Pokazała też jak bardzo do takiego starcia nie jesteśmy przygotowani. Czy dzisiaj po trzynastu latach jesteśmy przygotowani lepiej? Czy przez te trzynaście lat coś się zmieniło na lepsze? Pewnie trochę tak. Pewnie są miejsca, gdzie zaprzestano inwestycji na zagrożonych terenach, gdzie może samorządy zbudowały porządne wały albo, co jest chyba lepszym rozwiązaniem, przygotowano miejsca gdzie woda mogła swobodnie się rozlać nie czyniąc strat. Nie jestem hydrologiem, nie wiem jakie jest najlepsze rozwiązanie, może czasem lepsze będą wały, a w innym miejscu odejście od sztucznego regulowania rzek. W każdym razie są pewnie miejsca gdzie wyciągnięto wnioski i poprawiono to, co zawiodło.

No ale to chyba tylko nieliczne wyjątki, bo z drugiej strony, kiedy czytam na przykład o wrocławskim osiedlu Kozanów, to włosy stają dęba. Zupełny brak konsekwencji i wyobraźni. Po powodzi w 1997 roku powstały plany budowy wału. Budowę jednak zablokowali działkowcy i przez jedenaście (sic!) lat nie można nic było zrobić. Ale głupota ludzka nie zna granic, na terenie osiedla, i to jeszcze niżej niż stoją zalane w 1997 roku bloki, powstały czteropiętrowe budynki i domki jednorodzinne, i to one teraz najbardziej ucierpiały!

Weźmy inny przykład. W telewizji mówiono o małej gminie, gdzie podobno wystarczyło wybudować czterokilometrowy odcinek wałów, żeby nie było tragedii. Załóżmy, że by to pomogło. Czy 4 kilometry wałów przekraczało nasze możliwości inżynieryjne i finansowe? Na litość boską, Egipcjanie budowali piramidy! Wiecie jakie to jest ogromne? Skąd w nas ta niemoc, że problem stanowią 4 kilometry wału?! Dlaczego tego nie zrobiono? Nie wiem. Może wójt zaraz po powodzi w 1997 przygotował odpowiedni plan, a po wyborach jego następca plan wyrzucił do kosza? A może nikt w ogóle nie pomyślał, że taka powódź może się jeszcze kiedyś powtórzyć, bo przecież media mówiły o powodzi tysiąclecia, to może powinno być jakieś 999 lat spokoju? I teraz pewnie będzie trzeba znaleźć winnych zaniedbań, którzy tradycyjnie będą musieli przeprosić za błędy i wypaczenia...

Ale czy po części wina nie spada także na nas – wyborców? Przecież to my ich wybieramy. Narzekamy na to, że nasze państwo źle działa, że powódź, że urzędnicy, że służba zdrowia, że policja, że ZUS... ale jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, że źródłem wszystkich tych problemów jest to, że państwem nie kierują fachowcy, tylko ludzie demokratycznie wybierani! Mało tego, wynosimy demokrację na pomniki i mamy ambicje nieść tę zarazę innym narodom. Ja rozumiem wrogom, tak jak Niemcy, kiedy chcieli wyłączyć carską Rosję z wojny przysłali im w prezencie Lenina, który wprowadzał u naszych wschodnich sąsiadów raj na ziemi zwany komunizmem. Nie mam nic przeciwko demokracji na całym świecie... no ale dlaczego musiało to spotkać nas? W 1917 roku mieliśmy nawet Radę Regencyjną i gdyby nie Piłsudski to kto wie, może po odzyskaniu niepodległości Polska pozostałaby królestwem i może nie zniknęłaby tak szybko z mapy w 1939 roku...

Wybory

No i w ten sposób dochodzimy do zbliżających się wyborów. Tradycyjnie już nie mam zamiaru na łamach naszej gazety nikogo namawiać do głosowania na tego bądź innego kandydata. Namawiam do myślenia, do zastanowienia się, do rozejrzenia się dookoła i wyciągnięcia wniosków. Wystarczy popatrzeć na dwóch głównych pretendentów do objęcia stanowiska głowy naszego państwa, którzy mają największą szansę na wygraną. Reprezentują dwie największe partie i tak się składa, że obie te partie w ciągu ostatnich lat rządziły Polską. Celowo nie mówię o odpowiedzialności za kraj, bo w demokracji odpowiedzialność się rozmywa do granic możliwości i nikt nigdy za ten burdel na kółkach nie odpowiada. Ale oni już rządzili i mogli coś zrobić, a dzisiaj, już po szkodzie, nagle mają tysiąc pomysłów, jak zaradzić podobnym zalaniom w przyszłości, łącznie z idiotycznymi pomysłami, by na terenach zalewowych budowy ustawowo zakazać!

I nie chodzi mi teraz nawet o to, żeby głosować na kandydata trzeciego, czwartego, czy ostatniego, ale o to by dostrzec głupotę tego systemu. W demokracji wybierają ludzie, z których 90% nie zna się na polityce czy ekonomii, nie rozumie, że np. system emerytalny w Polsce to zwykła piramida finansowa, która musi się kiedyś z hukiem zawalić! Ludzie którym paradoksalnie państwo odmawia prawa do decydowania o tym, czy zapinać pasy bezpieczeństwa czy nie, ale pozwala głosować, czyli ponoć nawet współdecydować o losie nas wszystkich! I kogo mogą wybrać ludzie, którzy na rządzeniu i ekonomii się nie znają? Co najwyżej kogoś, kto ma dobrych sztabowców i jakieś wpływowe media za sobą. Kogoś kto wyczuje nastroje ludu, kto będzie potrafił obiecać coś czego masy chcą. Nieważne, że będzie to głupie i szkodliwe dla kraju rozwiązanie, bo przecież z tego zda sobie sprawę 5% wyborców, a trzeba przekonać właśnie tę większość, która długoterminowych konsekwencji decyzji nie widzi, bo wyobraźnia im na to nie pozwala. Potem ta wybrana demokratycznie władza rządzi. Rządzi nieudolnie, nawet jeśli coś rozumie, to i tak ma związane ręce, bo nie może narazić się swoim wyborcom! Przez cztery lata może nawet czegoś o rządzeniu nowa władza się nauczy, ale co z tego, skoro w następnych wyborach i tak do koryta dorwie się kolejna zmiana, nowa tzw. - pożal się Boże - elita polityczna, bez doświadczenia i powtarzająca świadomie lub nie błędy poprzedników!

A teraz proszę sobie wyobrazić, że w ten sam sposób dowodzony jest samolot albo armia? Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby przewidzieć jak skończy dowodzony demokratycznie samolot! A przecież państwo jest czymś daleko bardziej skomplikowanym i jako takie potrzebuje sprawnego pilota, a nie demokratycznie wybranej kukiełki, zmienianej po każdym lądowaniu, aż do kraksy.

Ostatnio rozbawiła mnie wypowiedź koleżanki, która stwierdziła, że jeśli w wyborach nie wygra jej kandydat, to ona się na politykę obrazi, przestanie ją śledzić i przestanie uczestniczyć w głosowaniu. Jednocześnie najwyraźniej nie ma ona nic przeciwko demokracji, oczywiście dopóki lud wybiera „tych co trzeba”. No ale wóz albo przewóz. Jeśli uznajemy, że wybory dokonywane demokratycznie są najlepszym rozwiązaniem to powinniśmy chyba uznać również ich wyniki, jakie by one nie były! Każdy demokrata powinien się pogodzić z myślą, że może zostać przegłosowany, mało tego musi się liczyć z tym, że bierze odpowiedzialność za czyny kandydata który wygra, niezależnie od tego czy na niego głosował! Nie mamy tego luksusu, że się obrazimy i cześć, bo tak czy siak będziemy ponosić konsekwencje decyzji, które bardzo często są dla nas niekorzystne! Za zaniedbania, rosnącą biurokracje, bałagan, za nieopanowaną powódź głupoty, do której się tak przyzwyczailiśmy, że nie wyobrażamy sobie już życia bez niej. Owszem, narzekamy na nią codziennie, ale brakuje nam konsekwencji by z tego co widzimy wyciągnąć wnioski i tę powódź głupoty zatamować! Czasem co najwyżej próbujemy zwalczać skutki, ale nie potrafimy usunąć przyczyny, bo większość nie jest w stanie jej nawet dostrzec.

Witold Wieszczek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.