Felietony > Do góry nogami

Nadzieja umiera ostatnia, czyli wybory 2011

Lucky LuckGłosowanie w wyborach jest jak grzebanie w szambie, obojetnie jak głęboko bedziemy grzebać i tak wybierzemy gówno.

W październiku wybory - odbywające się mniej więcej raz na cztery lata święto demokracji. W tym wypadku mówiłbym raczej o żałobie, bo dzień, w którym do urn idzie kilkanaście milionów ubezwłasnowolnionych ludzi, by stwarzać pozory, że mają coś do powiedzenia, jest raczej powodem do smutku niż do świętowania. Ale chociaż jest to czynność prawie całkiem pozbawiona znaczenia, powiem przewrotnie: trzeba iść! Bo nadzieja umiera ostatnia, bo zawsze jest szansa, że tym razem się uda, że ludzi chcących zmian będzie na tyle dużo, że ich głosu nie będzie dało się zagłuszyć.

Nie mam zamiaru agitować i sugerować komukolwiek na kogo konkretnie powinien głosować. Od robienia ludziom wody z mózgu są media głównego nurtu, one na pewno Wam powiedzą, co należy zrobić. Ja chciałbym raczej sprawić, że ktoś, kto to przeczyta, zastanowi się trzy razy zanim odda swój głos.

A sprawa nie jest wcale taka trudna. Wystarczy odpowiedzieć sobie na jedno, bardzo proste pytanie: „Czy podoba Ci się to, jak funkcjonuje nasze państwo?”. Przyjrzyj się naszym drogom, naszej armii, policji, służbie zdrowia. Przyjrzyj się stanowi finansów publicznych, cenom benzyny, gazu czy wody. Podoba Ci się to, co widzisz? Bardzo wielu osobom jeszcze się podoba, choć podejrzewam, że z roku na rok prawdziwy obraz coraz trudniej będzie politykom ukryć. Ci z Was, którzy odpowiadają na powyższe pytanie twierdząco, mogą bez zastanowienia głosować na jedną z czterech głównych partii: PO, PiS, SLD lub PSL. I oczywiście nie ma żadnej istotnej różnicy pomiędzy tymi partiami, a co za tym idzie, nie ma znaczenia na kogo konkretnie zagłosujecie, bo przecież Ci ludzie i tak zmieniają poglądy jak rękawiczki, przechodzą z partii do partii i robią mniej więcej to samo, niezależnie od swoich przedwyborczych deklaracji. To Ci ludzie decydowali o Polsce w ciągu ostatnich lat. To dzięki nim mamy zawrotną ilość autostrad i horrendalnie wysokie ceny benzyny, ledwie zipiący system opieki zdrowotnej i bałagan w sądach. Oczywiście można popatrzeć na to od tej strony, że autostrad mamy więcej, niż 22 lata temu (chyba mniej by się nie dało), w szpitalach sprzęt jest nowocześniejszy, a wojsko ma nawet kilka amerykańskich F-16. Mnie to jednak nie wystarczy.

Jak mówi Pismo: „po owocach ich poznacie”. Owoce ostatnich lat smaczne nie są. Długi mamy większe niż tak często przywoływane długi pozostawione nam przez towarzysza Gierka, a to, co się buduje, napotyka na niesłychany opór i często sypie się już w trakcie realizacji, nie mówiąc już o tym, że czasem nie ma kompletnie żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Czyli, mówiąc kolokwialnie, podobnie jak za czasów towarzysza Gierka, pieniądze idą po prostu w błoto. Tyle, że są to znacznie większe pieniądze, które kiedyś będziemy musieli oddać!

Niestety, każda inna proponowana koncepcja jest wyśmiewana i traktowana jako coś niemożliwego, nierealnego i zwariowanego, wręcz wyzywana od szalonych eksperymentów. A przecież zdrowy rozsądek podpowiada, że jeśli przez 20 lat nie udało się zbudować sprawnego państwa jakąś metodą, to może należy użyć metody stojącej w opozycji? Zwłaszcza jeśli te metody już kilka razy świetnie się sprawdziły w innych częściach świata.

Jak już pisałem: nie chcę podawać Wam na tacy gotowej odpowiedzi, dlatego w tym miejscu swój wywód przerywam, licząc na Waszą dociekliwość i na to, że zanim wrzucicie do urny kartę do głosowania, zastanowicie się, co chcecie swoim głosem osiągnąć, że zajrzycie w programy wyborcze i zastanowicie się nad konsekwencjami postulatów, które owszem, często bardzo ładnie wyglądają na papierze, tyle że są po prostu szkodliwe i głupie.

Weźmy pierwszy z brzegu przykład. Wczoraj w telewizji pewien kandydat na posła postulował podniesienie płacy minimalnej. Postulat oczywiście słuszny - przecież każdy chciałby zarabiać więcej, prawda? Tylko skoro słuszny, to dlaczego podnieść ją tylko o 100 zł, a nie od razu o 1000 zł? Oczywiście od przegłosowania tego poronionego pomysłu pieniędzy nie przybędzie. Jeśli prowadzę małą firmę i płacę np. studentowi pensję minimalną, bo na więcej po prostu mnie nie stać, to dzięki podniesieniu płacy minimalnej wcale funduszów na płace mi nie przybędzie. Czyli będę musiał pracownika zwolnić i zatrudnić go na czarno, a może nawet całkiem zamknąć firmę. Paradoksalnie: płaca minimalna może uderzać w najbiedniejszych, których według pomysłodawców miałaby bronić. Inna sprawa, że idące za nią skutki zwiększonego bezrobocia czy inflacji odczujemy oczywiście wszyscy. Problem w tym, że większość głosujących nie ma podstawowej wiedzy na temat ekonomii i przegłosują największą głupotę, o ile tylko jest opakowana w świecący papierek.

Na koniec muszę się jeszcze rozprawić z argumentem, którego w ostateczności chwyta się nasza grupa od lat trzymająca władzę (PO, PiS, SLD i PSL), gdy wyborcy mają już dość. Największe partię kajają się wtedy, obiecują poprawę i delikatnie sugerują, że przecież i tak nie mamy wyjścia, bo głosowanie na mniejsze partie to głos stracony. Ale co to znaczy, że głos jest stracony? To, że partia na którą głosowałeś lub głosowałaś nie wejdzie do sejmu? Nie, wtedy stracone będą kolejne cztery lata, w czasie których politycy na pewno nie dokonają żadnych istotnych reform. Twój głos będzie stracony wtedy, gdy zagłosujesz na partię, która wygra, a po wyborach podniesie podatki, będzie nadal nieodpowiedzialnie nas i nasze dzieci zadłużać, będzie więcej uwagi poświęcała rzeczom marginalnym lub tematom zastępczym niż gruntownej reformie państwa, która jest nam tak potrzebna!

Witold Wieszczek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.