Felietony > Do góry nogami

Dresiarze kontra dżentelmen w muszce

Lucky LuckPowiedzmy sobie szczerze: pewnie połowa wyborców chętnie spoliczkowałaby jakiegoś posła. Swoją drogą, gdybyśmy chcieli spoliczkować każdego, za każde kłamstwo albo niedotrzymaną wyborczą obietnicę, to pewnie należałoby przeznaczyć na to przynajmniej kilka posiedzeń parlamentu. Kiedy więc europoseł Janusz Korwin-Mikke spoliczkował europosła Michała Boniego, przyszła mi do głowy cała masa moralnych (i nie tylko) wątpliwości, np. dlaczego tylko jego? Dlaczego aż w Brukseli? No i dlaczego u diabła nie zaczął od premiera Tuska, który za niedotrzymane obietnice powinien trafić do Księgi rekordów Guinessa?

Aż z ciekawości poczytałem i dowiedziałem się, że p. Janusz jest po prostu bardzo pamiętliwy. Otóż w 1992 roku podczas debaty ws. ustawy lustracyjnej, p. Michał Boni wypierał się, że był agentem SB, wszelkie podejrzenia swojej osoby wyśmiewał, a pana Korwin-Mikkego wyzwał od idiotów i oszołomów, bo przecież jak w ogóle ktokolwiek śmie go podejrzewać. No ale po latach p. Boni się do agenturalnej przeszłości przyznał... bo akurat była okazja na stanowisko w rządzie i trzeba było sprawę załatwić. Twierdzi, że przeprosił wtedy również rzeczonego dżentelmena w muszce, ale nigdzie nie znalazłem niczego, co by ten fakt potwierdzało. Ów dżentelmen natomiast zapowiedział, że mu oszczerstwa płazem nie puści i przy okazji w pysk da (ponoć dał symbolicznie). Proste. Prawda? Stąd mamy teraz powiedzenie: że sprawa jest prosta, jak w pysk strzelił. Na marginesie dodam tylko, że ja też jestem prosty i lubię proste rozwiązania.

Szczerze mówiąc, mnie cała ta sytuacja bardzo rozbawiła, a tymczasem politycy zaczęli się prześcigać w słowach oburzenia, że podobno zachowanie lidera Nowej Prawicy było straszne, niedopuszczalne i skandaliczne. Chciałoby się rzec: afera policzkowa. Co ciekawe jednym z najbardziej oburzonych był minister Sikorski, który dopiero co zasłynął swoim nienagannym słownictwem i zachowaniem utrwalonym dla potomnych na taśmach. Teraz ten wzór moralności i kultury osobistej zapowiada, że nie wpuści bitnego europosła do „swojego” ministerstwa. Oj, od tych ośmiorniczek na koszt podatników, to się Wam panowie politycy w głowach poprzewracało.

Może i jestem prosty chop ze Śląska, ale chyba wolę, jak faceci się oficjalnie leją po mordach, niż jak się wyzywają za plecami w różnych dziwnych lokalach, takich jak choćby Sowa i przyjaciele. No co ja poradzę, razi mnie, że ministrowie polskiego rządu i inni wysokiej rangi urzędnicy klną jak pijani dresiarze z podwórkowej bandy. Razi mnie ich arogancja i poczucie bezkarności. Razi mnie znacznie bardziej niż wymowny, acz symboliczny przecież gest kontrowersyjnego polityka w muszce. No i sam najchętniej niejednemu politykowi dałbym w pysk. Choćby właśnie premierowi Donaldowi, na którego w przypływie młodzieńczej głupoty nawet raz w 2005 roku w wyborach prezydenckich oddałem głos (przepraszam i biję się w pierś). No dałbym, jak Boga kocham, dałbym w pysk. Ale niestety nie mam immunitetu! Zatem proszę i apeluję. Jeśli tylko pan Janusz Korwin-Mikke obieca spoliczkować również premiera Tuska, który tak bezczelnie zrobił mnie w konia, to obiecuję, że w najbliższych wyborach na niego zagłosuję!

Witold Wieszczek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.