Felietony > Do góry nogami

Powrót z trzeciego świata

Kiedy mówiłem znajomym, że wybieramy się na wakacje do Albanii, prawie wszyscy otwierali szeroko oczy ze zdumienia. Do Albanii? Nie boisz się? Przecież tam kradną, strzelają na ulicach, bieda, trzeci świat, nic nie ma... i jeszcze z dziećmi? Oszalałeś?. No i pojechałem, zjechałem ją od Kruja po Butrint, bawiłem się świetnie, nikt mnie nie okradł ani nie zastrzelił i nawet udało mi się bezpiecznie dolecieć z powrotem na Okęcie. No, myślę sobie, teraz to już z górki, przecież jesteśmy u siebie...

Okęcie

Gdzie są nasze bagaże? Obchodzę wszystkie pasy transmisyjne, ale wszystkie są puste i nad żadnym nie ma słowa o locie z Monachium. Obok mnie podobnie zdezorientowani podróżni, jakaś Francuzka nerwowo mówi coś do koleżanki. Idę do obsługi bagażowej i pytam gdzie są bagaże z lotu z Monachium. Aaaa, to musi Pan iść tym korytarzem i potem w prawo. Że jak? A nie można było tutaj? Albo chociaż poinformować pasażerów, że trzeba iść gdzie indziej? Idę. Na monitorze rejs z Monachium, na pasie jedna walizka z Paryża - jeździ jakby była bardzo zadowolona z darmowej karuzeli. Czekamy. Czekamy. Piętnaście minut. Przecież za godzinę mamy pociąg do Katowic! Czekamy. Szlag by ich trafił. Pół godziny. Są.

Dworzec centralny w Warszawie

Pociąg nam uciekł. Jeszcze w życiu tak długo nie czekałem na bagaż. A teraz stoję i patrzę. Oto jest, Dworzec Centralny w Warszawie, w stolicy trzydziestoparo milionowego kraju. Niestety po drugiej stronie ulicy. Żeby się na niego dostać musimy z bagażami i z wózkiem pokonać dziesiątki schodów, a to nie koniec. Na dworcu schodów też nie brakuje, tu dwa, tam trzy, wyobraźnia architektów nie zna granic! W najlepszym wypadku są schody ruchome, ale widnieje na nich naklejka, że z wózkiem nie wolno, a wind przecież nie ma! Jeśli oni myślą, że ta głupia naklejka mnie powstrzyma to chyba już całkiem ich pogięło!

Mamy dość, musimy odpocząć i coś zjeść. Nie znoszę McDonalda, ale mają tam na pewno łazienkę to się przy okazji odświeżymy. Idziemy po tych cholernych schodach i nawet udaje nam się trafić na miejsce, pomimo że przejścia zaprojektowano tak, by nieznającego dworca turystę za wszelką cenę zgubić.

Znajdujemy stolik, zamawiamy, Maja idzie do łazienki. Tato, a gdzie jest ubikacja? Jezu, Maju... jestem zmęczony, nie możesz sama poszukać? Przecież to nic trudnego... Wystarczy się rozejrzeć... Zaraz... Przepraszam, gdzie jest ubikacja? Nie ma? Jak to nie ma!? W Warszawie w McDonaldzie, na Dworcu Centralnym, w miejscu gdzie sprzedaje się jedzenie i picie nie ma toalety! Nie ma! No to co, dziecko ma mi się teraz posikać? Pani okazała się bardzo miła i zaprowadziła dziecko do ubikacji dla personelu. Ja jadłem brudnymi rękami. W stolicy podobno cywilizowanego kraju.

Informacja

Na dworcu w Warszawie jak u BareiPokonujemy ten labirynt, kolejne schody i docieramy (nie bez trudu) na główną halę. Idziemy do Informacji. Pani w okienku właśnie odpowiada starszemu panu przede mną. Nagle pomiędzy nimi pojawia się sprzątaczka i w środku zdania, bez żadnej krępacji zaczyna myć szybę, a nawet wchodzi na blat, żeby dosięgnąć wyżej... Swoją pracę wykonuje bardzo starannie, starszy pan (nie mniej zdziwiony niż ja) mówi pod nosem, że już jest wystarczająco czysto, ale Pani usilnie próbuje pozbyć się jednej upartej plamki. Po chwili schodzi i podobna scena powtarza się w okienku obok. Czuję się jak w filmie Barei! Nie można było tego zrobić w przerwie, kiedy okienko jest zamknięte? Głupie pytanie. U nas się tak nie da.

Bilety

Dezinformacja kolejowaIdę kupić bilety. Podchodzę do kas i zastanawiam się przy której się ustawić. Popełniam przy tym zasadniczy błąd - czytam co jest napisane nad okienkiem. Informacja jest podświetlona, więc jak rozumiem aktualna:

Sprzedaż biletów z rezerwacją miejsc siedzących, sypialnych i do leżenia w dniu wyjazdu oraz przedsprzedaż na 60 dni przed wyjazdem.

No tak, ale ja chcę kupić bilet na zwykły pociąg, bez rezerwacji miejsc siedzących, sypialnych, że o miejscach do leżenia w dniu wyjazdu(sic!) nie wspomnę... Bilet który chcę kupić nie spełnia podanych warunków. Ponieważ miałem nieszczęście uczyć się logiki, więc wyciągam jedyny logiczny wniosek, że w tej kasie potrzebnego mi biletu nie kupię i czytam napis nad kolejnym okienkiem... i kolejnym... i kolejnym... Nad każdym jest to samo. Czyli co? Nigdzie nie można kupić biletu na zwykły cholerny pośpieszny? Pytam kogoś w kolejce gdzie kupię taki bilet... obojętnie? W każdej z tych kas? To po cholerę ten napis?!

160/100. Dobrze że nie piję kawy, bo bym chyba wykorkował. Stoję w kolejce. Długa jest. Już stoję 20 minut. Nudzi mi się to oglądam reklamę IC. Czyste szybkie pociągi, śliczne panie z obsługi, jedzenie podane do stołu... taa... W Polsce jeszcze takim pociągiem nie jechałem. Widać mam pecha i zawsze trafiam na te, które się do reklam nie zakwalifikowały.

Teraz ja. Bilet do Tychów, rodzinny, dwie osoby dorosłe, dziecko w wieku szkolnym i dziecko dwuletnie1, do Katowic pośpiesznym, z Katowic do Tychów osobowy. Pani przy terminalu zaczyna coś wystukiwać, ale niepokojąco często patrzy na koleżankę. No tak... dopiero się uczy. W końcu po pięciu minutach drukuje się bilet... i ląduje w koszu... źle... jeszcze raz... Gdzie to miało być? Katowice? Dwie dorosłe? A o której ma Pan pociąg z Katowic do Tychów? Nie mam pojęcia o której, jak przyjedzie to wsiądę. Ale ja muszę wiedzieć, bo muszę zaznaczyć to na bileciku. Na jakim bileciku? Przecież to ma format zeszytu! I jakie ma znaczenie o której jest pociąg? Boże... zaraz nie strzymom... Kiedyś kupowałem bilet i niczego nie trzeba było zaznaczać. Konduktor coś na nim przybijał i jakoś to wszystko działało! Nie wiem proszę Pani o której jest ten pociąg, a nie może Pani sprawdzić. Nie, bo my tu nie mamy rozkładu jazdy z Katowic. XXI wiek do tego okienka nie dotarł. Ja mogę sprawdzić w domu przez Internet, a tu pracownik firmy realizującej połączenia nie może. A nie może Pan kupić sobie tego biletu w Katowicach?. NIE MOGĘ! Bo stałbym pewnie w kasie kolejne pół godziny a w tym czasie uciekłyby mi ze dwa pociągi. Bo mam ciężkie torby i w ogóle nie mam zamiaru po katowickim dworcu spacerować do kas...

Tychy

Jedziemy osobowym z Katowic. Jeszcze tylko jedna przesiadka na autobus i jesteśmy w domu. Pociąg zatrzymuje się w Tychach. Zaczynamy wysiadać. Wysiada moja żona, podaję jej dziecko, podaję wózek, biorę walizkę, wysiadam, a tu pociąg zamyka drzwi przytrzaskując mi plecak... i odjeżdża! Z całej siły wyszarpuję się z krwiożerczego uścisku drzwi i w ostatniej chwili wyskakuję z odjeżdżającego pociągu przy okazji nadwyrężając kolano i doprowadzając do płaczu dziecko.

Epilog

Przez trzy tygodnie pobytu w Albanii nie mieliśmy tyle niemiłych przygód, co w ciągu jednego tylko dnia w Polsce! Na lotnisku czy dworcu w Tiranie był większy porządek niż w Warszawie, wszędzie gdzie jedliśmy były ubikacje, ludzie się do nas uśmiechali, a pociągi nie odjeżdżały gdy pasażerowie wysiadali. W porównaniu do Polski podróż po Albanii to bułka z masłem.

Witold Wieszczek
  1. Informacja dla wszystkich którzy nie mają jeszcze dzieci: w PKP na dzieci dwuletnie też trzeba mieć bilet. Bilet kosztuje 0 zł (słownie: zero złotych). Ale trzeba mieć. Jak nie masz - mandat. Więc w kasie trzeba kupić ten bilet... za zero złotych. Jeśli dziecko ma pięć lat, to ma oczywiście zniżkę. Ale do zniżki potrzebny jest papierek z przedszkola. To nic, że dziecko nijak nie wygląda na pełnoletnie, bo ma 5 lat (słownie: pięć lat) i widać to gołym okiem, ale i tak trzeba mieć zaświadczenie z przedszkola, jak nie - mandat.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.