Felietony > Na wspak

Mediokratyzm w wersji „neo”

Kiedyś było inaczej. Może i lepiej, choć to kwestia indywidualnego gustu i horyzontów myślowych (ewentualnie ich braku).

Była paleotelewizja

Nie było:

a) reality shows (i bezwstydników kopulujących w jacuzzi),

b) teleturniejów (i Zygmunta Chajzera piorącego cudze brudy na wizji: dosłownie i w przenośni),

c) programów rozrywkowych (i gwiazdek seriali fałszujących na scenie, tudzież łamiących kończyny w tanecznych wygibasach).

Był PRL – była RSW [Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza] i GUKPiW [Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk]. Byli tajniacy czający się za węgłem mieszkania Herberta i Urban szczerzący się kłamliwie na ekranach telewizorów. Była reglamentacja papieru.

Źle było.

A teraz mamy „wolne” media zdominowane przez zagraniczne [czyt.: niemieckie] koncerny. Mamy prawo prasowe z 1984 r., w którym co kilka artykułów pojawia się zwrot: „Polska Rzeczpospolita Ludowa” [i to prawo obowiązuje, choć nikt go nie przestrzega, ba! – mało kto czytał]. Mamy ustawę o radiofonii i telewizji, której nowelizacji jakoś nie udaje się uchwalić. Mamy upolitycznioną KRRiT, która rzekomo upolityczniona nie jest.

Mamy Der Dziennik i Der Fakt. Prasę „żółtą” [cheap press] – mamy też. Widzom serwuje się ambitne reklamy [„No to sru!”]. W radiach komercyjnych puszczają nam utwory wygenerowane przez komputer na podstawie znanych z socjologicznych badań preferencji muzycznych masowego audytorium. Telewizja Polska łamie ustawę medialną, przerywając wątpliwej jakości program „Gwiazdy tańczą na lodzie” reklamami. Prezes tłumaczy: taneczne show podzielono na części – każdą z nich kończono napisami końcowymi i dopiero wtedy puszczano reklamy. Zatem były to różne audycje, a zarząd TVP niczego, broń Boże, nie złamał. Doprawdy.

W mediach roi się od arcyciekawych indywiduów. Zygmunt Solorz [właściciel Polsatu], będąc młodzieńcem przedsiębiorczym, sprzedawał niegdyś w Niemczech polskie lizaki i bawił się w kontrabandę – ponoć przeszmuglował do Polski 600 tys. paczek papierosów. Ojciec Dyrektor dwoi się i troi: bije dziennikarzy, lży najwyższe organy państwowe, posłów głosujących za prawem do aborcji określa mianem „prostytutek, którym golono głowy za kontakty z Niemcami”. Palikot brata się ze świńskim łbem, a prezenterka radia RMF komentuje walkę Kylie Minogue z rakiem piersi: „No – ja też walczę. Z grypą”.

Była paleotelewizja – jest neotelewizja. Jest widz aktywny: oceniający, komentujący, eliminujący sezonowych idolów z wprawą i precyzją terminatora. A wszystko to w mediach typu high-tech. Czyli wszystko pięknie, łącznie z samą nazwą – autorstwa nie byle kogo, bo U. Eco.

Że media odmóżdżają – wie każdy. Że serwują nam pseudo-intelektualną papkę – też wiadomo. A odmóżdżanie pseudo-intelektualną papką odbywa się legalnie i za pełnym przyzwoleniem rozwalonego na kanapach narodu.

Dobrodziejstwa telewizji współczesnej

1. Telewizja uczy i wpływa na proces socjalizacji jednostki – exemplum:

Oglądam z 5-letnią bratanicą bajkę o Ludwiczku. Ludwiczek pyta ojca, co kupił babci na Dzień Matki. Ojciec [z chytrym uśmieszkiem]: Używany kaftan bezpieczeństwa i kajdanki gratis.

2. Telewizja przekazuje prawdziwe emocje i zgłębia psychikę bohaterów – exemplum:

Oglądam program Magdy Mołek o celebrytach. W roli głównej – Iza Miko. Zwierza się prowadzącej z traumatycznego wydarzenia z dzieciństwa. W roli głównej – chomik, którego Iza niechcący podrzuciła do góry tak niefortunne, że biedak uderzył o zapaloną lampę i usmażył się na żarówce. Iza, głęboko wstrząśnięta, odłożyła martwego chomika z powrotem do klatki, w obawie przed reakcją rodziców. Po powrocie do domu mama Izy zastała nie tylko śpiącą w łóżku córkę, ale i martwego zwierza w klatce. Nie chcąc ranić psychiki dziecka, popędziła do sklepu zoologicznego. I teraz, co się dzieje: Iza, po przebudzeniu, idzie zlustrować klatkę i sprawdzić, czy chomik jest bardziej martwy niż kilka godzin wcześniej. Patrzy i oczom nie wierzy – żywy!

Magda Mołek (z nieodgadnionym wyrazem twarzy): I ty się śmiejesz…

Iza M. (zakrywając usta dłońmi): A bo mnie się zawsze takie dziwne rzeczy przytrafiają!

3. Telewizja pomaga poznać inne kultury – exemplum:

Oglądam film amerykański ze Szkotem w roli głównej. Tym słynnym, co to niegdyś był agentem jej Królewskiej Mości i pijał martini – wstrząśnięte, niemieszane. Podczas przyjęcia z udziałem japońskich dygnitarzy dochodzi do mordu: blondwłosa niewiasta zostaje uduszona na stole konferencyjnym, po uprzednim odbyciu stosunku (możliwe, iż z samym mordercą).

Dialog śledczych na miejscu zbrodni:

– Ej, chcesz sushi?

– Nie, dzięki. Jak będę chciał połknąć rtęć, to zjem termometr.

Panowie śledczy [w tym Szkot] oglądają kasetę z utrwalonym mordem. Sprawca odwrócony do kamery tyłem, widać tylko tył jego głowy.

Śledczy 1: Wygląda na Japońca.

Szkot: Albo na Polaka.

Koniec exemplów.

Prasy „kolorowej” tudzież „żółtej”, tudzież „taniej” nie cytuję, bo nie czytam.

Czerpmy zatem z dobrodziejstw neo-mediów dalej.

Telewizji paleo i neo przyglądała się Katarzyna Frukacz.
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.