Drugiego dnia pobytu w Batumi z samego rana pojechaliśmy maszrutką na granicę z Turcją do Sarpi. Chcieliśmy zobaczyć tamtejszy budynek przejścia granicznego, który wg przewodnika miał kształt wielkiego klucza. W zamyśle twórców miał on symbolizować swoisty pomost pomiędzy Azją i Europą.
Inną atrakcją Sarpi jest plaża, która podobnie jak w Batumi jest kamienista. Chcieliśmy chwilę na niej odpocząć i zrelaksować się w morzu, ale przejeżdżające tuż obok zastępy tirów, skutecznie psuły klimat. Dodatkowo pogoda wróciła do swojej Batumskiej normy. Nie padało, ale zrobiło się pochmurno. Po drugiej stronie granicy widać niewielki meczet, który wita wszystkich wjeżdżających do Turcji. Niejako dla równowagi po Gruzińskiej stronie stoi mała cerkiew. Zajrzeliśmy do środka – jest nijaka, strata czasu.
Po odwiedzeniu Sarpi pojechaliśmy autobusem (pierwszy zwykły autobus w Gruzji) do twierdzy Gonio (Apsaros).
Jest to rzymska forteca, która do naszych czasów zachowała się w bardzo dobrym stanie. Najstarsze zapiski odnoszące się do tego miejsca znajdują się u Pliniusza Sekundusa (pierwsze stulecie naszej ery). W II wieku było to dobrze umocnione rzymskie miasto w ówczesnej kolonii Kolchidzie. W 1547 roku forteca została zdobyta przez Turków Osmańskich. W 1878 roku Adżaria wraz z Gonio, na podstawie traktatu w San Stefano stała się częścią Rosji.
Na terenie twierdzy znajduje się grób świętego Macieja, jednego z dwunastu apostołów. Tuż obok można zajrzeć do niewielkiego muzeum archeologicznego prezentującego znaleziska z Gonio i okolic. Warto przespacerować się po murach obronnych, które dają pojęcie o rozmachu, z jakim zbudowano to starożytne miasto. Podobno jest to najlepiej zachowana rzymska forteca na świecie.
W samym środku twierdzy znajduje się mały ogród z pięknymi kwiatami i drzewami kiwi oraz Persymony. Próbowaliśmy obu owoców, ale kiwi było jeszcze niedojrzałe, a owoc kaki mi nie smakował.
Po tej wspaniałej dawce historii starożytnej wróciliśmy do Batumi. Maszrutka zawiozła nas pod wyciąg na jedno ze wzgórz otaczających miasto. Kolejka o nazwie ARGO dała nam możliwość zaobserwowania Batumi z innej perspektywy. Z wysokości najlepiej widać, że mimo dynamicznego rozwoju jeszcze dużo zostało do zrobienia. Na szczycie wzniesienia znajduje się restauracja i punkt widokowy.
Po powrocie do centrum poszliśmy do portu na rybkę. Podobno pochodziła z porannego połowu. Pozostałą część dnia przeznaczyliśmy na dokończenie spaceru po promenadzie, która od Sheratona ciągnęła się jeszcze kilka kilometrów na południe. Poza kolejnymi pomnikami można tam zobaczyć nowy, choć już niszczejący budynek imitujący grecki Partenon, restaurację z wieżą widokową, nowoczesne apartamentowce przypominające te w Tel Awiwie, hotel wzorowany na Koloseum i inne bardziej lub mniej wyszukane budynki. W niektórych miejscach wydaje się, że Gruzinów chyba jednak za bardzo poniosła fantazja. Miało być pięknie i oryginalnie, a tu i ówdzie wyszła cygańska wioska.
Na sam koniec dnia niebo się pięknie rozpogodziło i dane było nam oglądać zachód słońca na plaży.