Kącik poezji > Znani i nieznani – klasycy poezji na świecie

Edna St. Vincent Millay (1892–1950 r.)

Edna St. Vincent MillayEdna St. Vincent Millay (1892–1950) – jedna z najbardziej oryginalnych i uznanych poetek amerykańskich pierwszej połowy XX wieku. Pisała też prozę, pod pseudonimem Nancy Boyd i utwory dramatyczne. W latach 1913–1917 studiowała na Vassar College w Poughkeepsie w Stanie Nowy Jork – prywatnej uczelni o profilu humanistycznym, kształcącej na poziomie BA (Bachelor of Arts – odpowiednik licencjatu). Po studiach zamieszkała w Nowym Jorku, gdzie z grupą przyjaciół założyła Cherry Lane Theater – eksperymentalny teatr, dla którego pisała swoje awangardowe sztuki. Debiutowała w 1917 roku tomikiem wierszy „Renascence and Other Pomes”, po którym w krótkim czasie wydała następne: „A Few Figs from Thistles” (1920), „Second April” (1921), „The Harp-Weaverand Other Poems” (1922) i „Poemes” (1923). W 1923 roku za osiągnięcia w dziedzinie twórczości poetyckiej otrzymała prestiżową w Stanach Zjednoczonych nagrodę Pulitzera.

Życie osobiste poetki było dość skomplikowane, m.in. z powodu jej biseksualizmu. Mimo że cieszyła się wśród mężczyzn dużym powodzeniem i miała kilka poważnych ofert matrymonialnych, dopiero w 1923 roku wyszła za mąż za sporo starszego od siebie prawnika i korespondenta wojennego Eugena Jana Boissevaina, pochodzącego ze starego szlacheckiego rodu w Holandii. Małżeństwo nie było jednak ani dla niej, ani dla jej męża, żadną przeszkodą w utrzymywaniu przez całe 26 lat ich małżeństwa intymnych kontaktów biseksualnych. Edna St. Vincent Millay zapisała się na trwałe nie tylko na kartach historii literatury, ale też ruchu feministycznego i pacyfistycznego, co znalazło wyraz zwłaszcza w jej późniejszych dziełach literackich. W 1943 roku jako szósta osoba, a druga kobieta, została wyróżniona Medalem Roberta Frosta za wybitny wkład do poezji amerykańskiej.

Zmarła w wieku 58 lat, w wyniku ataku serca i upadku ze schodów w swoim wiejskim domu w Austerlitz, koło Nowego Jorku, gdzie mieszkała z mężem od 1925 roku. Pozostawiła po sobie kilkanaście zbiorów wierszy, poruszających odważnie trudne i do dzisiaj często omijane w publicznym dialogu tematy, jak: emancypacja kobiet, homo- i biseksualizm, pacyfizm czy nierówności społeczne. Z tomów poetyckich na uwagę zasługują: „The Buck in the Snow, and Other Poems” (1928), „Fatal Interview” (1931), „Wine from these Grapes” (1934), „Conversation at Midnight”, (1934), „Huntsman, What Quarry?” (1939), „Make Bright the Arrows: 1940 Notebook” (1940), „The Murder of Lidice” (1942) i „Mine the Harvest. A Collection of New Poem” (1954 – wydanie pośmiertne pod redakcją Normy Millay – siostry poetki). Była mistrzynią poetyckiej formy, zwłaszcza sonetu, o których Richard Wilbur – nestor poezji amerykańskiej powiedział, że były to najlepsze sonety XX stulecia.

W Polsce jej twórczość poetycka jest prawie nieznana. Kilka przekładów jej wierszy, autorstwa Stanisława Barańczaka opublikowano w niskonakładowych i trudno dostępnych pismach literackich. Prezentowane przekłady pochodzą z przygotowywanego do druku, dwujęzycznego, polsko-angielskiego tomu: Edna St. Vincent Millay: Sonety i inne wiersze/Sonnets and Other Poems. Wybrał, z angielskiego przełożył i opracował Ryszard Mierzejewski, który ma się ukazać w serii wydawniczej „Biblioteka Przekładów Poetyckich pod redakcją Ryszarda Mierzejewskiego”, nakładem tłumacza.

Ryszard Mierzejewski

Afternoon on a Hill I will be the gladdest thing Under the sun! I will touch a hundred flowers And not pick one. I will look at cliffs and clouds With quiet eyes, Watch the wind bow down the grass, And the grass rise. And when lights begin to show Up from the town, I will mark which must be mine, And then start down! Edna St. Vincent Millay

Popołudnie na wzgórzu Będę najszczęśliwszą istotą Pod słońcem! Będę dotykać setki kwiatów I żadnego z nich nie zerwę. Będę się patrzeć na skały i obłoki Spokojnymi oczyma, Przyglądać się, jak trawa rośnie, A wiatr ją w podmuchach wygina. A kiedy światła pokażą się Nad miastem, Zaznaczę, kiedy muszą być moje I zacznę schodzić w dół potem!tłum. Ryszard Mierzejewski

Sorrow Sorrow like a ceaseless rain Beats upon my heart. People twist and scream in pain, -- Dawn will find them still again; This has neither wax nor wane, Neither stop nor start. People dress and go to town; I sit in my chair. All my thoughts are slow and brown: Standing up or sitting down Little matters, or what gown Or what shoes I wear. Edna St. Vincent Millay

Smutek Smutek jak deszcz padający nieprzerwanie W moje serce uderza. Ludzie, skręcając się i krzycząc, znoszą cierpienie - Potem świt ich odszuka ponownie; To ani nie przybywa, ani nie słabnie, Ani nie przestaje, ani się nie zaczyna. Ludzie ubierają się i do miasta wychodzą; Ja na krześle siedzę. Moje myśli w ciemnych barwach się wloką, To wstają, to znów siadają, Są drobną sprawą lub przeszłą, Lub dotyczą butów, które noszę.tłum. Ryszard Mierzejewski

The Dream Love, if I weep it will not matter, And if you laugh I shall not care; Foolish am I to think about it, But it is good to feel you there. Love, in my sleep I dreamed of waking, - White and awful the moonlight reached Over the floor, and somewhere, somewhere, There was a shutter loose, - it screeched! Swung in the wind, - and no wind blowing! - I was afraid, and turned to you, Put out my hand to you for comfort, - And you were gone! Cold, cold as dew, Under my hand the moonlight lay! Love, if you laugh I shall not care, But if I weep it will not matter, - Ah, it is good to feel you there!Edna St. Vincent Millay

Sen Miłość, jeśli płaczę, to będzie bez znaczenia, A jeśli się śmieję, nie będę się przejmować; Głupia jestem, gdy o tym rozmyślam, Ale dobrze jest tam coś odczuwać. Miłość, w moim śnie śniłam, że się budzę - Biały i straszny księżyc panował Nad podłogą i gdzieś, gdzieś Jakiś nabój wystrzelony - zaświstał! Skręcił na wietrze, choć żaden wiatr nie wiał! - Przestraszyłam się i dla uspokojenia Obróciłam się do ciebie i wyciągnęłam rękę, Ale ty odszedłeś! Zimny, zimny jak rosa, Księżyc ułożył się pod moją ręką, Jeśli się śmieję, nie będę się przejmować, Ale jeśli płaczę, to będzie bez znaczenia - Ach, jak dobrze jest tam coś odczuwać!tłum. Ryszard Mierzejewski

Indifference I said, - for Love was laggard, O, Love was slow to come, - I'll hear his step and know his step when I am warm in bed; But I'll never leave my pillow, though there be some As would let him in - and take him in with tears! I said. I lay, - for Love was laggard, O, he came not until dawn, - I lay and listened for his step and could not get to sleep; And he found me at my window with my big cloak on, All sorry with the tears some folks might weep!Edna St. Vincent Millay

Obojętność Powiedziałam - za miłość opieszałą. Miłości, by przyjść, byłaś zbyt wolna - Usłyszałam jego kroki i wiedziałam, że to jego, gdy w łóżku ciepło poczułam; Ale nigdy nie zostwiłam mojej poduszki, chociaż nie jestem tego pewna, Jak pozwoliłam mu na... i zabrałać go w swoich łzach! Tak powiedziałam. Leżałam – za miłość opieszałą. On nie przyszedł aż do świtu - Leżałam i nadsłuchiwałam jego kroków, i nie mogłam spać. A on znalazł mnie przy oknie w wielkim płaczu. Cały swój żal ze łzami niektórzy ludzie mogą wypłakać!tłum. Ryszard Mierzejewski

Four Sonnets I Love, though for this you riddle me with darts, And drag me at your chariot till I die,– Oh, heavy prince! O, panderer of hearts!– Yet hear me tell how in their throats they lie Who shout you mighty: thick about my hair, Day in, day out, your ominous arrows purr, Who still am free, unto no querulous care A fool, and in no temple worshiper! I, that have bared me to your quiver's fire, Lifted my face into its puny rain, Do wreathe you Impotent to Evoke Desire As you are Powerless to Elicit Pain! (Now will the god, for blasphemy so brave, Punish me, surely, with the shaft I crave!) II I think I should have loved you presently, And given in earnest words I flung in jest; And lifted honest eyes for you to see, And caught your hand against my cheek and breast; And all my pretty follies flung aside That won you to me, and beneath your gaze, Naked of reticence and shorn of pride, Spread like a chart my little wicked ways. I, that had been to you, had you remained But one more waking from a recurrent dream, Cherish no less the certain stakes I gained, And walk your memory's halls, austere, supreme, A ghost in marble of a girl you knew Who would have loved you in a day or two. III Oh, think not I am faithful to a vow! Faithless am I save to love's self alone. Were you not lovely I would leave you now; After the feet of beauty fly my own. Were you not still my hunger's rarest food, And water ever to my wildest thirst, I would desert you - think not but I would!- And seek another as I sought you first. But you are mobile as the veering air, And all your charms more changeful than the tide, Wherefore to be inconstant is no care: I have but to continue at your side. So wanton, light and false, my love, are you, I am most faithless when I most am true. IV I shall forget you presently, my dear, So make the most of this, your little day, Your little month, your little half a year, Ere I forget, or die, or move away, And we are done forever; by and by I shall forget you, as I said, but now, If you entreat me with your loveliest lie I will protest you with my favorite vow. I would indeed that love were longer-lived, And oaths were not so brittle as they are, But so it is, and nature has contrived To struggle on without a break thus far,- Whether or not we find what we are seeking Is idle, biologically speaking.Edna St. Vincent Millay

Cztery sonety I Miłości, mimo że mnie swymi strzałami ranisz I wleczesz, póki nie umrę, za swym rydwanem - O, książę niebiański, który w sercach stręczysz! Wysłuchaj mnie jeszcze, że jest wielkim kłamstwem To, co do ciebie grubiańsko o mych włosach krzyczą. Dzień po dniu świszczy twa złowieszcza strzała, Nie narzekam, że jestem wolna i nieotoczona opieką. Głuptas ze mnie, nie żadna tam świątyni adoratorka! Ja, obnażona do twego drżącego ognia, Uniosłam twarz do przelotnego deszczu, By splatać twą Niemoc do Wywołanego Pożądania, Ponieważ jesteś Bezsilny wobec Jawnego Bólu! (Teraz chcę boga, na bluźnierstwa odpornego, Ukarz mnie, jak tego gorąco pragnę, na pewno!) II Myślę, że powinnam cię kochać obecnie, Z uwagi na wcześniejsze słowa, obróciłam w żarty I uniosłam oczy, aby uczciwe sporzeć na ciebie, Chwytając twoją rękę na mojej piersi i twarzy. I odrzuciłam na bok wszystkie szaleństwa pychy, Potem zdobyłam ciebie i w moim interesie, Naga z powściągliwości i pozbawiona dumy, Rozłożyłam moje nikczemne drogi jak na wykresie. Gdybyś pozostał, dla ciebie tylko byłam, Ale jeszcze jedno przebudzenie ze snu, co powraca, Żywić, a na pewno nie tracić, nadzieje, jakie dostałam I iść przez salę pamięci, która jest prosta i doskonała. A duch został w marmurze z dziewczyną, którą mogłeś znać I którą przez dzień lub dwa mógłbyś szczerze kochać. III Ach, pomyśl, że nie jestem wierna ślubowaniu! Niewierność dla kochania samej siebie zachowuję. Gdybyś nie był uroczy, myślałabym już o rozstaniu, Aby po koniuszki palców latać na własną rękę. Nie byłeś zawsze mego głodu pożywieniem jedynym Ani wodą, która by zaspokajała najdziksze pragnienie. Chciałabym cię opuścić, ale nie chcę myśleć o tym, Ani szukać innego, skoro wcześniej szukałam ciebie. Ale ty jesteś ruchliwy niczym zmienne wiatry I cały twój urok jest niestały, jak woda przypływu, Dlatego ktoś niestały, oznacza opieki pozbawiony, Chciałabym ją roztoczyć, ale tylko u twego boku. Moja miłość do ciebie jest rozwiązła, lekka i obłudna, A ja najbardziej niewierna, kiedy najbardziej prawdziwa. IV Teraz będę zapominać o tobie, mój kochanku, To będzie najlepszy ten twój mały dzień, Twój mały miesiąc, twoje małe pół roku, Zapomnę, albo umrę, albo odejdę sobie w cień, Choć jesteśmy na zawsze stworzeni dla siebie. Zapomnę cię, jak powiedziałam, ale kiedy Najpiękniejszymi kłamstwami będziesz mnie Zwodził, unieważnię moje ukochane śluby. Chciałabym, naprawdę, aby ta miłość długo żyła I śluby nie były tak kruche, aby je łatwo łamać. Ale tak już jest w życiu i tak to natura urządziła, Aby wciąż, bez przerwy, z życiem się zmagać I szukać tego, lub nie, bez względu na wyniki, Co jest bezpłodne, mówiąc językiem biologii.tłum. Ryszard Mierzejewski

City Trees The trees along this city street Save for the traffic and the trains, Would make a sound as thin and sweet As trees in country lanes. And people standing in their shade Out of a shower, undoubtedly Would hear such music as is made Upon a country tree. Oh, little leaves that are so dumb Against the shrieking city air, I watch you when the wind has come, - I know what sound is there.Edna St. Vincent Millay

Miejskie drzewa Drzewa wzdłuż tej miejskiej ulicy Niech szumią w jej gwarze i pociągach, Tak delikatnie i słodko jak mogłyby Szumieć przy wiejskich drogach. A ludzie w ich cieniu przystając, Poza deszczem niewątpliwie, Muzyki takiej słuchając, Mogą czuć się jak na wsi na drzewie. Och, listki małe, które tak nieme jesteście, Na przeciw wrzeszczącej atmosfery miasta, Patrzę na was, kiedy wiatr głośno wieje - I wiem, co ten dźwięk tam oznacza.tłum. Ryszard Mierzejewski

Assault I I had forgotten how the frogs must sound After a year of silence, else I think I should not so have ventured forth alone At dusk upon this unfrequented road. II I am waylaid by Beauty. Who will walk Between me and the crying of the frogs? Oh, savage Beauty, suffer me to pass, That am a timid woman, on her way From one house to another!Edna St. Vincent Millay

Napaść I Zapomniałam, jakie dźwięki muszą wydawać żaby Po roku swego milczenia, myślę jeszcze, Że nie powinnam ryzykować, wychodząc samotnie O zmierzchu na tę rzadko uczęszczaną drogę. II Zostałam napadnięta przez Piękno. Kto przejdzie Między mną a płaczliwym zawodzeniem żab? Ach, dzika Piękności, przekaż mi swe cierpienie, Tej bojaźliwej kobiecie na jej drodzetłum. Ryszard Mierzejewski

Ebb I know what my heart is like Since your love died: It is like a hollow ledge Holding a little pool Left there by the tide, A little tepid pool, Drying inward from the edge. Edna St. Vincent Millay

Odpływ Wiem, co moje serce przypomina, Odkąd twoja miłość umarła: Ono jest jak pusta półka wodna, Którą podtrzymuje mała sadzawka, Przez przypływ tam pozostawiona, Mała ciepława sadzawka, Od krawędzi do wewnątrz wydrążona.tłum. Ryszard Mierzejewski

Wild Swans I looked in my heart while the wild swans went over. And what did I see I had not seen before? Only a question less or a question more; Nothing to match the flight of wild birds flying. Tiresome heart, forever living and dying, House without air, I leave you and lock your door. Wild swans, come over the town, come over The town again, trailing your legs and crying!Edna St. Vincent Millay

Dzikie łabędzie Patrzyłam w głąb mego serca, kiedy dzikie łabędzie podeszły. I czy to, co zobaczyłam, nie widziałam nigdy wcześniej? Tylko pytanie, jedno mniej lub jedno więcej. Nic nie można porównać z dzikich ptaków lotem. Nieznośne serce, wiecznie zajęte życiem i zgonem. Dom bez powietrza. Zostawiam was i zamykam wasze drzwi. Dzikie łabędzie, podeszły do miasta, podeszły Do miasta ponownie, za śladami twoich stóp i płaczem!tłum. Ryszard Mierzejewski

The Wood Road If I were to walk this way Hand in hand with Grief, I should mark that maple-spray Coming into leaf. I should note how the old burrs Rot upon the ground. Yes, though Grief should know me hers While the world goes round, It could not if truth be said This was lost on me: A rock-maple showing red, Burrs beneath a tree.Edna St. Vincent Millay

Leśna droga Gdybym miała tą właśnie drogą chodzić, Ręka w rękę ze Smutkiem, Powinnam ten rozrośnięty klon oznaczyć, Który okrywa się młodym liściem. Powinnam też zauważyć, jak stare blizny Gniją wolno w ziemi. Tak, mimo że Smutek jest mi znajomy, Podczas gdy świat się kręci, To nie byłyby prawdy powiedziane , Zagubione z roztargnieniem, Gdy klon rozkołysany pokazuje czerwone Blizny pod drzewem.tłum. Ryszard Mierzejewski

Feast I drank at every vine. The last was like the first. I came upon no wine So wonderful as thirst. I gnawed at every root. I ate of every plant. I came upon no fruit So wonderful as want. Feed the grape and bean To the vintner and monger: I will lie down lean With my thirst and my hunger.Edna St. Vincent Millay

Biesiada Przy każdym pędzie winorośli piłam, Takie pierwsze wrażenie, jak i ostatnie. Na takie wino nigdy nie natrafiłam, Tak wspaniałe jak moje pragnienie. Przy każdym korzeniu się wgryzałam, Zjadałam każdą roślinę, Na takie owoce nigdy nie natrafiłam, Tak cudowne jak moje żądze. Dostarcz fasolę i winogrona, Handlując z winiarzem i kupcem. A ja będę leżeć skulona Z moim pragnieniem i głodem.tłum. Ryszard Mierzejewski

I know I am ... I know I am but summer to your heart, And not the full four seasons of the year; And you must welcome from another part Such noble moods as are not mine, my dear. No gracious weight of golden fruits to sell Have I, nor any wise and wintry thing; And I have loved you all too long and well To carry still the high sweet breast of Spring. Wherefore I say: O love, as summer goes, I must be gone, steal forth with silent drums, That you may hail anew the bird and rose When I come back to you, as summer comes. Else will you seek, at some not distant time, Even your summer in another clime.Edna St. Vincent Millay

Wiem, że jestem... Wiem, że jestem, ale tylko latem w twoim sercu, A nie czterema porami roku pełnymi I musisz znosić osobliwości mojego humoru Inaczej, mój drogi, gdyż one nie są moimi. Żadnej łaskawej wagi złotych owoców do sprzedania Nie mam, ani jakiejkolwiek rozsądnej na zimę rzeczy, A kochałam was wszystkich tak długo, bez wahania, Aby nieść wysoko w milczeniu słodką pierś wiosny. Dlatego mówię: O, miłości, kiedy jest lato, ja muszę Odejść ze skradzionymi wpierw milczącymi werblami, A ty możesz przywołać na nowo ptaka i różę, Kiedy wrócę do ciebie wraz z letnimi dniami. Jeszcze będziesz szukał w jakimś nieodległym czasie, Nawet swojego lata w innym zupełnie klimacie.tłum. Ryszard Mierzejewski

What lips my lips have kissed... What lips my lips have kissed, and where, and why, I have forgotten, and what arms have lain Under my head till morning; but the rain Is full of ghosts tonight, that tap and sigh Upon the glass and listen for reply, And in my heart there stirs a quiet pain For unremembered lads that not again Will turn to me at midnight with a cry. Thus in the winter stands the lonely tree, Nor knows what birds have vanished one by one, Yet knows its boughs more silent than before: I cannot say what loves have come and gone, I only know that summer sang in me A little while, that in me sings no more.Edna St. Vincent Millay

Co usta, moje usta, całowały... Co usta, moje usta, całowały i gdzie, i dlaczego, Nie pamiętam i tego, co leżało w ramionach Pod moją głową do rana, a w deszczu strugach Było pełno duchów, coś pukało i wzdychało Do okna, odpowiedzi nasłuchując, A w moim sercu wzbudzało milczące cierpienie Z powodu zapomnianych chłopców, którzy już nie Wrócą do mnie w nocy, wesoło wykrzykując. Tak też samotne, bezlistne drzewo stoi w zimie I nie wie, dlaczego jeden po drugim znikają ptaki, Wie, że jego gałęzie są bardziej spokojne, niż kiedyś. Nie mogę powiedzieć, co jest kochane i odchodzi, Wiem tylko, że lato śpiewało kiedyś we mnie, Tylko chwilę i że nie śpiewa już we mnie dziś.tłum. Ryszard Mierzejewski

This beast... This beast that rends me in the sight of all, This love, this longing, this oblivious thing, That has me under as the last leaves fall, Will glut, will sicken, will be gone by spring. The wound will heal, the fever will abate, The knotted hurt will slacken in the breast; I shall forget before the flickers mate Your look that is today my east and west. Unscathed, however, from a claw so deep Though I should love again I shall not go: Along my body, waking while I sleep, Sharp to the kiss, cold to the hand as snow, The scar of this encounter like a sword Will lie between me and my troubled lord.Edna St. Vincent Millay

Ta bestia... Ta bestia, która na oczach wszystkich mnie rozdziera, Ta miłość, ta tęsknota, będąca rzeczą niepomną, Jak ostatnie liście, które opadają, mnie wypełnia, Będzie się sycić, przyprawiać o mdłości, odejdzie wiosną. Rana będzie się goić, gorączka zacznie spadać, Ucisk w piersi ustanie wraz z rozluźnieniem. Zapomnę, ukochany, zanim zacznę migotać, Twój wzrok, będący moim wschodem i zachodem. Bez okaleczeń, jednakże z pazurem tak głębokim, Mimo że znów powinnam kochać, nie przesuwaj mi Wzdłuż mego ciała, kiedy jestem w śnie słodkim, Piekącego pocałunku, ani zimnej jak śnieg ręki. Blizna po tym spotkaniu będzie ostrym mieczem, Leżącym między mną a dręczącym mnie panem.tłum. Ryszard Mierzejewski

Love me no more... Love me no more, now let the god depart, If love be grown so bitter to your tongue! Here is my hand; I bid you from my heart Fare well, fare very well, be always young. As for myself, mine was a deeper drouth: I drank and thirsted still; but I surmise My kisses now are sand against your mouth, Teeth in your palm and pennies in your eyes. Speak but one cruel word, to shame my tears; Go, but in going, stiffen up my back To meet the yelping of the mustering years - Dim, trotting shapes that seldom will attack Two with a light who match their steps and sing: To one alone and lost, another thing.Edna St. Vincent Millay

Kochaj mnie, nic więcej... Kochaj mnie, nic więcej, teraz niech bóg nie wraca, Jeśli miłość wyrosła tak gorzka na twoim języku! To jest moja dłoń, daję ci ją od serca, Życzę ci dobrze, bardzo dobrze, zawsze mój, młodziku. Jeśli o mnie chodzi, byłam do głębi spragniona, Piłam, czując się wciąż niezaspokojona, ale w myślach Znów jak piasek sypałam pocałunki na twoje usta, Które były zębami w twojej dłoni, groszami w oczach. Powiedz, jedno okrutne słowo, aby zawstydzić moje łzy. Idź, ale idąc, wzmacniaj mój kręgosłup, bo mu sił brakuje, A napotkasz moje skamlenie nagromadzone przed laty - Blade, truchtające z fasonem, które rzadko kiedy atakuje Dwoje ze światłem, dobranym do ich kroków i śpiewu, lecz Jedno samotne i porzucone, tak, ale to już inna rzecz.tłum. Ryszard Mierzejewski

Wine from these Grapes Wine from these grapes I shall be treading surely Morning and noon and night until I die. Stained with these grapes I shall lie down to die. If you would speak with me on any matter, At any time, come where these grapes are grown; And you will find me treading them to must. Lean then above me sagely, lest I spatter Drops of the wine I tread from grapes and dust. Stained with these grapes I shall lie down to die. Three women come to wash me clean Shall not erase this stain. Nor leave me lying purely, Awaiting the black lover. Death, fumbling to uncover My body in his bed, Shall know There has been one Before him.Edna St. Vincent Millay

Wino z tych winogron Wino z tych winogron będę tłoczyć na pewno Rano i w południe, i nocy, póki nie przyjdzie mi umrzeć. Poplamiona tymi winogronami, położę się, aby umrzeć. Jeśli chciałbyś w każdej sprawie ze mną rozmawiać, O każdej porze, kiedy te winogrona dojrzewają, To mnie znajdziesz, tłoczącą je z obowiązku. Pochyl się mądrze nade mną, aby nie pryskać Kroplami wina, które tłoczę z winogron i kurzu. Poplamiona tymi winogronami, położę się, aby umrzeć. Trzy kobiety przyjdą, aby umyć mnie do czysta. Nie zetrę tej plamy. Nie zostawiaj mnie leżącej niewinnie, Czekam na czarnego kochanka, Śmierć się ociąga, Aby odkryć moje ciało w jego łóżku, Będzie wiedzieć, Że był tam jeden Przed nim.tłum. Ryszard Mierzejewski

As men have loved their lovers... As men have loved their lovers in times past And sung their wit, their virtue and their graces, So we have loved sweet Justice to the last, That now lies here in an unseemly place. The child will quit the cradle and grow wise And stare on beauty till his senses drown; Yet shall be seen no more by mortal eyes Such beauty as here walked and here went down. Like birds that hear the winter crying plain Her courtiers leave to seek the clement south; Many have praised her, we alone remain To break a fist against the lying mouth Of any man who says this was not so: Though she be dead now, as indeed we know. Edna St. Vincent Millay

Jak mężczyźni, którzy kochali swoje kochanki Jak mężczyźni, którzy kochali swoje kochanki w przeszłości I śpiewali o swym poczuciu humoru, cnotach i wdzięku, Tak my kochaliśmy do końca słodkie oznaki Sprawiedliwości, Leżące teraz tutaj w nieprzyzwoitym miejscu. Dziecko opuści swoją kołyskę i będzie rosnąć mądrze, I topić swoje zmysły, patrząc na otaczające piękno, Jednak nie będzie widziane więcej przez oczy śmiertelne, Tak piękne jak to, co tu chodziło i na dół zeszło. Jak ptaki, które w zimie słyszą płaczące ziemie równiny, Które dworzanie opuszczają, aby szukać południa łagodnego, Co wielu tak zachwalało. Samotni więc pozostajemy, Aby łamać uderzeniem pięścią szczęki leżącego Jakiegokolwiek mężczyzny, który mówi, że było nie tak, Mimo, że teraz ona nie żyje, o czym wiemy, to fakt.tłum. Ryszard Mierzejewski

Oh, she was beautiful!... Oh, she was beautiful in every part! - The auburn hair that bound the subtle brain; The lovely mouth cut clear by wit and pain, Uttering oaths and nonsense, uttering art In casual speech and curving at the smart On startled ears of excellence too plain. - For early morning! - Obit. Death from strain; The soaring mind outstripped the tethered heart. Yet here was one who had no need to die To be remembered. Every word she said, The lively malice of the hazel eye Scanning the thumb-nail close - oh, dazzling dead, How like a comet through the darkening sky You raced!... would your return were heralded. Edna St. Vincent Millay

Ach, jaka była piękna!... Ach, jaka była piękna w każdej części swego ciała! - Jej kasztanowe włosy graniczyły z subtelnym mózgiem, Śliczne usta cięły czystym dowcipem i cierpieniem, Wypowiadając przysięgi i nonsensy, i czym jest sztuka, W wolnych wypowiedziach, piekących do bólu o świcie, Do wystraszonych uszu zbyt gładkiej doskonałości. - Pogrzeb. Śmierć po utracie wytrzymałości, Kiedy rosnący umysł rozłożył uwięzione serce. Jednak tutaj była taka jedna, która igrała ze śmiercią, Aby być zapamiętana. Każde wypowiadane przez nią słowo, Było zawsze jej piwnych oczu żywą złośliwością. Patrzyła się na paznokieć kciuka. Ach, jak lśniący martwo, Niczym kometa mknąca po mrocznym niebie, A za nią ty!... pragnąca, aby powróciła jak twe zwiastowanie.tłum. Ryszard Mierzejewski

Those hours... Those hours when happy hours were my estate, - Entailed, as proper, for the next in line, Yet mine the harvest, and the title mine - Those acres, fertile, and the furrows straight, From which the lark would rise - all of my late Enchantments, still, in brilliant colours, shine, But striped with black, the tulip, lawn and vine, Like gardens looked at through an iron gate. Yet not as one who never sojourned there I view the lovely segment of a past I lived with all my senses, well aware That this was perfect, and it would not last: I smell the flower, though vacuum-still the air; I feel its texture, though the gate is fast.Edna St. Vincent Millay

Te godziny... Te godziny, co były moim majątkiem, szczęśliwe - Pociągnęły właściwie za sobą dalsze okoliczności, Jeszcze moje żniwa i mój tytuł własności - Te moje pola, żyzne i równo zaorane, Że skowronek mógłby z nich wzlatać – całe moje późne Oczarowanie, jeszcze jaskrawymi kolorami i tym, co lśni Od czarnych pasów, tulipanów, łąk i winorośli, Jak z ogrodów oglądanych przez żelazną bramę. Jednak nie jak osoba, która nigdy tam nie była, Bo piękny fragment przeszłości widziałam, Ze świadomością tej, co wszystkimi zmysłami żyła. Doskonałe to było i nie ostatnie, o czym wiedziałam. Czuję zapach kwiatu, mimo jeszcze próżni – powietrza, Czuję jego budowę, mimo że brama jest zamknięta.tłum. Ryszard Mierzejewski

Not, to me, less lavish... Not, to me, less lavish - though my dreams have been splendid - Than dreams, have been the hours of the actual day: Never, awaking, did I awake to say: Nothing could be like that, when a dream was ended. Colours, in dream; ecstasy, in dream extended Beyond the edge of sleep - these, in their way, Approach, come even close, yet pause, yet stay, In the high presence of request by its answer attended. Music, and painting, poetry, love, and grief, Had they been more intense, I could not have been born, - Yet, not, I think, through stout endurance lacked; Rather, because the budding and the falling leaf Were one, and wonderful, - not to be torn Apart: I ask of dream: seem like the fact.Edna St. Vincent Millay

Nie dla mnie, mniej hojnej... Nie dla mnie, mniej hojnej – mimo że moje sny wspaniałe były - Nie takie, jak te, które w godzinach obecnego dnia śniłam, Nigdy, budząc się i potem po przebudzeniu, nie mówiłam: Tak być nie mogło, kiedy moje sny już się kończyły. Kolory, we śnie, siódmym niebie, we śnie rozszerzonym, Poza granice spania – te, na swej ścieżce, Zbliż się, podejdź nawet blisko, stań, nie ruszaj się jeszcze, W obrazie prośby poprzez jego odpowiedzi uczestniczącym. Muzyka i malarstwo, poezja, smutek oraz miłość, Gdyby były bardziej intensywne, nie mogłabym się urodzić - Jednak nie, myślę, że silnej wytrzymałości było brak, Raczej, ponieważ rodzący się i opadający liść Był jednym i cudownym, i niedającym się zranić, W odosobnieniu: pytam sen, wydaje się, że to fakt.tłum. Ryszard Mierzejewski

And if I die... And if I die, because that part of me Which part alone of me had chance to live, Chose to be honour's threshing floor, a sieve Where right through wrong might make its way, and be; If from all taint of indignation, free Must be my art, and thereby fugitive From all that threatens it - why - let me give To moles my dubious immortality. For, should I cancel by one passionate screed All that in chaste reflection I have writ, So that again not ever in bright need A man shall want my verse and reach for it, I and my verses will be dead indeed, - That which we died to champion, hurt no whit.Edna St. Vincent Millay

A jeśli umrę... A jeśli umrę, ponieważ jest to część mnie, Która jako sama część mnie, miała szansę żyć, Postanawiając sitem i honorowym klepiskiem być, Gdzie wprost przez zło szuka się sposobu na życie. Jeśli od wszelkiego śladu oburzenia, wolność Musi być moją sztuką, która przez to odchodzi Od wszystkich zagrożeń – dlaczego – pozwala mi Dawać kretom moją wątpliwą nieśmiertelność. Czy powinnam odwołać to w jednej tyradzie namiętnej I czystej refleksji, do czego mam powołanie, Jeszcze raz, nie kiedykolwiek w potrzebie wyraźnej, Kiedy człowiek zapragnie i po moje wiersze sięgnie. A moje wiersze nie będą żywe, bynajmniej - Te, w których umarłam dla mistrza, w bólu odrobinie.tłum. Ryszard Mierzejewski

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.