To już siódmy Koncert Świąteczny w Chorzowskiej Leśniczówce, tym razem dwudniowy! Pierwszego dnia, czyli w piątek, na zaproszenie Janka Gałacha zagrali: Fox Trio, Ścigani i Around The Blues. A w sobotę pierwszy zaczął grać zespół Stereotype w składzie:
Zespół grał dość krótko, bo tylko około 40 minut, ale dobrze ten czas wykorzystał, by przyjemnie wprowadzić publiczność w koncertowy nastrój. Niedługo później na scenie pojawiła się bardzo energiczna kobieta – Karolina Cygonek, a wraz z nią muzycy, których stałym bywalcom Leśniczówki na pewno przedstawiać nie trzeba, ale żeby tradycji stało się zadość...
Na instrumentach mocno szarpanych:
<-- Jan Gałach – skrzypce,
Paweł „Muzzy” Mikosz – gitara basowa. -->
Na instrumentach klawiszowych:
<-- Robert „Rupert” Pyrek – pianino po lewej,
i Jacek „Dżako” Zając – czyli Hammond po prawej. -->
Co mogę powiedzieć, Karolina Cygonek wywarła na mnie ogromne wrażenie i to nie tylko swoim mocnym głosem. Słuchanie jej na żywo to prawdziwa przyjemność. A jeśli towarzyszą jej tacy muzycy, to sukces murowany! Jednym słowem – rewelacyjny koncert.
Po krótkiej przerwie na scenę wyszedł gospodarz koncertu i zapowiedział specjalne wykonanie Let It Be spółki Mccartney/Lennon. Kiedy zapytałem Janka, skąd pomysł odpowiedział tak: Kiedyś usłyszałem takie nagranie z chórem gospel i zamarzyło mi się to wykonać, a potem zacząłem drążyć i biegać po ludziach, żeby złożyć chórek... Napisałem do Karoliny, że musi to zaśpiewać i w końcu do tego doprowadziłem
.
Następnie na scenie pojawił się Mirek Rzepa i zrobiło się trochę bardziej jazzowo. Zabrzmiało Resolution Mahavishnu Orchestra, jak słusznie zauważył kolega Kuba, z którym na bieżąco komentowaliśmy rozwój wypadków. Była to bardzo interesująca część wieczoru, niestety znowu krótka, zbyt krótka, by zaspokoić nasze apetyty.
Z przyjemnością słuchałem i patrzyłem na grę Maxa. Miałem dobrą widoczność, więc obserwowałem każdy jego gest, każdy grymas twarzy. Max nie tylko świetnie grał, przede wszystkim grał z wielką pasją i radością, i to było widać, słychać i czuć, jak śpiewał pewien znany lekarz. Zresztą wszyscy muzycy wyraźnie cieszyli się swoim muzykowaniem i byli przy tym świetnie zgrani. Krótko mówiąc, to był kawał dobrej żywej muzyki!
Po tym już czwartym punkcie programu nastąpiła dłuższa przerwa techniczna, którą fanki wykorzystywały między innymi do tego, by zrobić sobie zdjęcie za perkusją, za którą wcześniej siedział nie kto inny, jak sam Max Ziobro! Mniej więcej po godzinie na scenie pojawił się zespół Osły, za granicą robiący karierę jako The Donkeys, a w Londynie jako Ciule. Repertuar trochę inny, muzycy częściowo Ci sami, częściowo nowi:
<-- Mariusz Korczyński – wokal.
Niezmordowany, grający na skrzypcach już właściwie trzeci koncert tego dnia – Janek Gałach. -->
<-- Marek Gorlitz – gitara.
W lutym wcześniejszego basistę (Patryka Graczyka) zastąpił Muzzy, czyli Paweł Mikosz. -->
To był już ostatni punkt programu, było mocno po północy, na dworze mróz, śnieg, a w Leśniczówce GORĄCO! Publiczność szaleje w ekstazie, rozbiera się, skacze po stołach, śpiewa razem z zespołem! Ochrona nawet nie próbuje reagować, tłum jest całkowicie poza kontrolą czynników pozamuzycznych. Osły grają żywiołowo, z wielką parą, nie oszczędzając instrumentów, nawet kiedy na chwilę robi się akustycznie za sprawą Walk This Way z repertuaru Aerosmith.
Na koniec na scenie zrobiło się bardzo tłoczno, śpiewali wszyscy, Karolina, Asia, Mariusz, Wojt, Janek, Muzzy... Wszyscy, cała Leśniczówka śpiewała, głośno, na całe gardło all right now, baby, it's all right now!
Jest już około godziny trzeciej, ale i tak mam niedosyt, a następny Leśniczówkowy Koncert Świąteczny dopiero za rok! Dziękuje bardzo wszystkim muzykom odpowiedzialnym za to muzyczne święto i pozdrawiam serdecznie wszystkich współświętujących. Wesołych Świąt i wszystkiego muzycznego w nowym roku.