Obudziłam się po kilku godzinach ze strasznym bólem głowy. Była 23.00. Wzięłam tabletkę i zrobiłam sobie ziołową herbatę, po czym wróciłam do łóżka. Tej nocy, pierwszej po pracy w lesie, nie mogłam zasnąć. Myślałam o wszystkim i o niczym zarazem. Skroń pulsowała, a ból nie ustawał. Byłam bardzo zmęczona, zrobiłam sobie gorącą, aromatyczną kąpiel z myślą, że może wtedy lepiej będzie mi się spało. Jednak nic to nie dało. Poddałam się. Chwyciłam za książkę, którą kiedyś pożyczyłam od brata, zaczęłam czytać… Rano obudziłam się na fotelu z książką na kolanach i, o dziwo, czułam się wyspana. W lodówce było pusto, więc musiałam udać się na poranne zakupy. Było bardzo ciepło, tym razem słońce oświetlało wszystko wokoło, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Postanowiłam pójść do Henkki porozmawiać z nim o badaniach i przy okazji zrobić zakupy. Założyłam moja ulubioną letnią sukienkę. Zawsze uważałam, że dobrze mi w zielonym. Wsunęłam stopy w klapki i wyszłam.
- Witaj! – odparłam, zamykając drzwi od gabinetu Henkki. Profesor przywitał mnie troskliwym spojrzeniem.
- Jak się czujesz? – zapytał.
- Całkiem dobrze. - odparłam, siadając na nieprzeciętnie wygodnym, skórzanym fotelu. Henkka uśmiechnął się serdecznie.
- Opowiadaj jak poszły badania. Czy oprócz zaskakującego znaleziska były jakieś niedogodności? – zachęcił, po czym dodał. – Może napijesz się kawy?
- Poproszę. – odparłam. – Badania owszem, zaskakujące, ale i owocne. Myślę, że zrobiliśmy wszystko, co zaplanowaliśmy. W grobie znaleźliśmy jeszcze jakiś materiał, kawałek metalu i włócznię, zapewne wspominał już o tym Tuomas.
- Tak, tak, pokazał mi je i zaniósł do pracowni. – odparł, zalewając wrzątkiem piękne porcelanowe filiżanki. Po całym gabinecie rozeszła się woń mocnej, dobrej kawy. Wzięłam głęboki oddech. Henkka podał mi filiżankę, podwinął szarmancko nogawkę od spodni i usiadł na biurku. Trochę mnie tym zdziwił, bo wcześniej wydawał mi się taki kulturalny, nawet powiedziałabym wyrachowany. Szybko sięgnęłam po kawę i wypiłam ją jednym ciurkiem.
- Ciekawe co powie policja… - powiedziałam po chwili jakby do siebie.
Henkka popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem po czym zszedł z biurka, podniósł filiżankę z kawą i podszedł do okna znajdującego się naprzeciwko biurka.
Długo o czymś myślał. Zrozumiałam, że ma jakieś obawy, nie śmiałam jednak zapytać jakie, jeszcze nie teraz. Pomału wstałam z fotela i westchnęłam, a wtedy Henkka się odwrócił.
- Pójdę już, boli mnie głowa, a i nie chciałabym przeszkadzać…
- Nie przeszkadzasz, zamyśliłem się, przepraszam. - Profesor spojrzał krzywo na moją spuchniętą skroń.
- Jutro rano postaram się już być.
- I tak pani Tarja musi zrobić najpierw analizę, potem można będzie zająć się resztą. – odparł, odprowadzając mnie do drzwi.
- A może spotkalibyśmy się kiedyś razem, na kawie? – rzucił po chwili jakby nabierając pewności siebie. Bardzo mnie tym zaskoczył, odwróciłam się w jego stronę i zobaczywszy jego oczy nie mogłam odmówić.
- Z przyjemnością. – rzuciłam.
Pożegnałam się z Henkką i nieco zmieszana wyszłam z gabinetu kierując się w stronę rynku.
Po drodze, ku mojemu zaskoczeniu, spotkałam Tuomasa. Uśmiechnął się szeroko na mój widok i pomachał mi z daleka.
- Właśnie chciałem Cię odwiedzić. Jak się czujesz? – rzekł, przytulając się do mnie.
Nigdy wcześniej nie był taki czuły. – pomyślałam, marszcząc czoło. Odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem.
- Dobrze, że się na siebie natknęliśmy, mogliśmy minąć się po drodze… - zauważyłam.
- Tak, dobrze…A co z Twoim dziadkiem?
- Już lepiej, miło, że pytasz. Miałam do niego pojechać… przez te ostatnie wydarzenia zupełnie o tym zapomniałam.
Tuomas pomógł mi zrobić zakupy i razem zjedliśmy późne śniadanie. Ciągle był zmartwiony tym, co się wczoraj wydarzyło, winił się, choć to nie on spowodował wypadek. Z żalem opowiedział mi też o stratach związanych z uszkodzeniem samochodu, jak na faceta przystało. Musiał wymienić całą boczą szybę i lusterko, co niemało kosztuje, do tego jeszcze zderzak.
- Muszę już iść, czekają na mnie nasze znaleziska.
- Też powinnam zabrać się do pracy. Ale dzisiaj jeszcze zostanę w domu, wciąż kreci mi się w głowie…
- Eveliina... Jak tylko poczujesz się lepiej to do nas dołączysz. Teraz odpocznij, wyśpij się.
- Może masz rację, Henkka też tak mówił, ale… jutro postaram się już być.
Tuomas westchnął, spojrzał się na mnie i rzekł z uśmiechem:
- Masz piękną sukienkę… mówiłem już kiedyś, że ładnie Ci w zielonym? - Uśmiechnął się jeszcze i wyszedł.
Podeszłam do lustra wiszącego w przedpokoju i zaczęłam się sobie przyglądać. Tuomas nigdy nikogo nie oceniał, nigdy też nie rzucał słów pochwały na wiatr. A już komplement z jego ust padał wyjątkowo rzadko i był to wówczas prawdziwy komplement.
- Może dlatego, że mam zielone oczy? – powiedziałam sama do siebie. Potem, spojrzawszy na siniak nad okiem odsunęłam się od lustra i uśmiech znikł z mojej twarzy. Zamknęłam drzwi i położyłam się na kanapie. Głowa bolała mnie coraz mocniej, trzęsłam się. Mimo, iż było mi gorąco, nakryłam się cienkim kocem i zasnęłam.
Nazajutrz obudziłam się dość późno. Zmartwiona zerwałam się z łóżka i omal nie upadłam. Co się ze mną dzieje? – pomyślałam. Usiadłam na brzegu kanapy i głęboko oddychałam. Nie opłacało mi się iść już do pracy, nie w takim stanie. Po chwili przestało mi się już kręcić w głowie i zadzwoniłam do Henkki, by przeprosić go za nieobecność i wziąć dzień wolnego. Zjadłam porządne śniadanie, łyknęłam lekarstwa i zaczęłam nabierać sił.
Wieczorem znów odwiedził mnie Tuomas.
- Hei! – rzucił w progu, po czym spojrzał się na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Hei…
Przez chwilę Tuomas milczał, wyglądał na smutnego, po czym powiedział.
- Tak mi przykro, że… że teraz przeze mnie cierpisz.
- Ależ Tuomas, to tylko przeziębienie, niedługo przejdzie.
Westchnęłam i przytuliłam się do niego. Nie chciałam, by z mojego powodu się obwiniał.
- Hm, wiesz, tak w ogóle to przyszedłem, bo… – zaczął już wyraźniej spokojniejszy. - Bo mam ciekawe wiadomości i nie mogłem zwlekać, by się nimi z Tobą podzielić. Wczoraj zająłem się włócznią.
- Tak?! – odparłam z zainteresowaniem.
- Słuchaj, tamta włócznia pochodzi z XIV wieku. Kształtem ostrza przypomina tamtejsze, ma też charakterystyczne drobne zdobienia i łaciński napis. To cenny zabytek.
- Niesamowite… tak też mi się wydawało, choć nie jestem specem od średniowiecznej broni. Powiedz mi w takim bądź razie, co taki zabytek robi na tych wyludnionych terenach, w gęstym lesie? Czyżby przetrwał prawie nienaruszony przez tak długi okres czasu? Wiem, że tamte tereny zamieszkiwane były niegdyś przez ludność wiejską i Szwedów, jednak było ich niewielu i pozostawili oni po sobie niedużo namacalnych dowodów swego istnienia.
- Ano właśnie, to stanowi niejako zagadkę. Włócznia jest w całkiem dobrym stanie jak na swój wiek.
Czyżby ta włócznia zachowała się od czasu legendarnej walki, o której opowiadał mi dziadek? Czyż nie jest potwierdzeniem prawdziwości tej historii? – przeszło mi przez myśl.
Zrobiłam kawę i posiedzieliśmy jeszcze chwilę rozmawiając na różne historyczne i mniej historyczne tematy.
- To było szlachetne z Twojej strony. Dzięki temu ulżyłeś mu w cierpieniu.
- Przestań, zrobiłem co powinienem. Ty też byłaś bardzo odważna, nie każdy podszedłby do niedźwiedzia, a tym bardziej opatrzył mu ranę.
- Chyba, że byłby to weterynarz.
Roześmiał się. Jego śmiech był taki szczery i zabawny, że i ja zaczęłam się teraz śmiać. Kiedy już się opanowaliśmy Tuomas ostrożnie się do mnie zbliżył i pomału zaczął nachylać się w moją stronę. Serce zaczęło mi szybciej bić. Nie wiedziałam co mam zrobić, czułam się tak dziwnie. Nasze usta otarły się lekko, po czym Tuomas ujął moją twarz w swoje dłonie i pocałował. Tak prawdziwie, namiętnie. Mimo, że był tylko moim znajomym - któremu co prawda bardzo ufałam - nie zaprotestowałam.
Nagle odsunął się od mnie.
- Przepraszam. – odparł szybko.
Staliśmy chwilę w bezruchu, nie odzywając się do siebie.
- Może chcesz jeszcze kawy? – zapytałam nagle.
- Nie, dziękuję. Pójdę już… Cześć. – rzucił i wyszedł, a ja nic mu nie odpowiedziałam. Zamknęłam drzwi i przez pewną chwilę dotykałam palcami ust. Nie mogłam pojąć tego, co się przed chwilą wydarzyło. Czyżby Tuomas…? Nie. Na pewno nie. Jest roztargniony, ciągle myśli o makabrycznym znalezisku i naszym wypadku. Zresztą jak my wszyscy, poza tym Laura by mnie wyśmiała…
Zaczęłam sprzątać, choć wcale nie było brudno, ale chciałam się czymś zająć, zapomnieć.
Szukając przeszłości:
Szukając przeszłości, rozdział ISzukając przeszłości, rozdział IISzukając przeszłości, rozdział IIISzukając przeszłości, rozdział IVSzukając przeszłości, rozdział VSzukając przeszłości, rozdział VISzukając przeszłości, rozdział VIISzukając przeszłości, rozdział VIIISzukając przeszłości, rozdział IXSzukając przeszłości, rozdział XSzukając przeszłości, rozdział XISzukając przeszłości, rozdział XIISzukając przeszłości, rozdział XIIISzukając przeszłości, rozdział XIVSzukając przeszłości, rozdział XVSzukając przeszłości, rozdział XVISzukając przeszłości, rozdział XVII