Państwo, polityka, społeczeństwo... > Contemplata aliis tradere

Chciałbym być sobą...

Umiejętność stawiania pytań jest, jakby nie patrzeć, cechą tylko i wyłącznie ludzką. Jakoś trudno mi wyobrazić sobie kotka, który mrucząc pyta swojego właściciela, jaka jest zasada Wszechświata. Z podobną trudnością wyobrażam sobie psa patrzącego głęboko w oczy swojego pana, a po westchnięciu stawiającego ni stąd ni zowąd pytanie: „Stary, skąd tyle zła na świecie?”. No właśnie, umiejętność stawiania pytań wyróżnia człowieka ze świata innych stworzeń, a umiejętność stawiania pytań fundamentalnych, abstrahujących od własnej osoby, wyróżnia człowieka w sposób szczególny. Tylko człowiek może zapytać dlaczego warto żyć, czy śmierć jest ostatecznością, czym jest wiara, honor, dobro, miłość lub prawda. A co najdziwniejsze: ten sam człowiek potrafi znaleźć na te pytania odpowiedź.

Z pytaniami o sens życia możemy się spotkać nie tylko na zjazdach filozofów czy na kościelnej ambonie. Nierzadko przeniosły się one stamtąd na grunt bardziej przyjazny, gdzie nie są maglowane i wyginane według własnego widzimisię. Przeniosły się już dawno na teren poezji, gdzie poczciwi ludzie potrafią je docenić i szlachetnym sercem podjąć. Opuściły też ostatnio teren współczesnej kultury i sztuki, a zauważam, że niespodziewanie zostały przygarnięte przez tych, którzy idąc za głosem swojego serca nie zgadzają się na banalność życia i sprzedawanie go za grosze. A chodzi mi tutaj nie o kogo innego, a o niektórych twórców i słuchaczy hip-hopu (z polskiego podwórka niech wymienię tylko „klasyków”, czyli K44, PFK, Grammatik, Pezet, OSTR).

Być może dla niektórych te pytania wydają się abstrakcyjne i całkiem nieźle żyje się im bez męczenia swojej głowy filozoficznymi zagadkami. Jest to bolączka naszych czasów, bo często sami nie mamy siły, motywacji, pasji oraz po prostu czasu i możliwości by zastanowić się nad tym, co najważniejsze. Jest to także wynik „kociego” podejścia typu: „co z tego będę miał”, czyli czystego w swej maści utylitaryzmu, który karze nam angażować się tylko i wyłącznie w to, co może przynieść nam jakąś wymierną korzyść.

Kiedyś jednym z głównych powodów podejmowania studiów była pasja naukowa, chęć poznawania, jakaś nieskrępowana ciekawość, która od małego jest zaszczepiona w człowieku. Dziś jest to często motyw poboczny, a na czoło wysuwają się w perspektywie konkretne korzyści płynące z ukończenia studiów, typu pieniądze, prestiż, możliwość znalezienia pracy w zawodzie. Być może zostanę wzięty tu za odrealnionego od twardej rzeczywistości romantyka, niech i tak będzie. Rzecz w tym, że ludzi szczęśliwych w pokoleniu nie-romantyków jak na lekarstwo.

Istnieje jednak pytanie, które niczym nieuchronność śmierci jest skierowane do wszystkich, bez wyjątku. Pytanie, przed którym nie sposób się obronić, można je jedynie pieczołowicie schować pod poduszkę nerwowo wodząc wzrokiem czy przypadkiem nie wyskoczy. A jest to pytanie o tożsamość, pytanie proste jak drut, a przez to niezrozumiałe dla nas jak Wszechświat: „Kim jestem?”.

To pytanie nas ogałaca, ośmieliłbym się napisać, że osamotnia. Można próbować je oswoić odpowiadając, że jestem studentem, matką, bratem, mężczyzną, człowiekiem wierzącym lub punkiem. Zauważmy jednak, że taka odpowiedź umiejscawia nas w określonym kontekście. Odnosi się ona do jakiegoś środowiska, społeczeństwa, próbujemy określić siebie w relacjach międzyludzkich lub w roli, jaką odgrywamy w wielkim teatrze świata. Intuicyjnie wyczuwamy, że to nie wystarczy. Jest gdzieś w nas pragnienie nieskończoności, niezależności, wolności przekraczającej zdrowy rozsądek. Bezsilnie szukamy pomocy, po czym składamy broń. Jednak to pytanie niczym bomba zegarowa tyka, tylko nie wiemy kiedy kolejny raz przyjdzie nam przyjąć ten cały impet z jakim ono wybuchnie. A przyjdzie. Bo okaże się, że nagle kończę studia - i co potem(?), zdarzy się śmierć bliskiej osoby, będzie kryzys wiary i chwieje się nam w jednej chwili postument, na którym postanowiliśmy twardo się usadowić. Człowieku, kim jesteś? Kim jesteś!?

Już sam wysiłek odpowiedzi na to pytanie mówi nam coś o nas samych. Nikt nie jest samotną wyspą. To poszukiwanie kontekstu dla własnej tożsamości ukazuje, że jesteśmy stworzeni jako istoty relacyjne. Kiedy przerazi nas otchłań tego pytania mamy głęboką potrzebę podzielenia się nim z innymi. Ale komu zadać to pytanie? Szukamy po omacku. Kiedyś wystarczył psycholog, dziś z kolei jak grzyby po deszczu mnożą się poradnie filozoficzne. Szukamy mądrych ludzi, którzy choć troszkę mogliby oświetlić nam drogę. Czytamy mądre książki, by dowiedzieć się czegoś o sobie. Podejmujemy nowe inicjatywy, aby coś sobie udowodnić. Można być i niewierzącym, ale intuicyjnie szukamy odpowiedzi gdzieś wyżej. Wprawdzie ludzie mogą nam pomóc odkryć jakąś część prawdy o sobie (zwłaszcza jeśli komuś zalazło się za skórę), ale zawsze to będzie ogląd częściowy. Potrzebujemy wglądu całościowego, który nie będzie skorumpowany schematami w jakie próbuje wcisnąć nas świat. Kto może sprostać takiemu zadaniu?

Okazuje się, że jedynym właściwym partnerem do podjęcia tej kwestii jest Bóg. Być może wydać się to dla niektórych ogromną zuchwałością - bo po co mieszać Boga w coś, co Jego zupełnie nie interesuje?

I tu niespodzianka! Zanim w ogóle pomyślałem o Bogu, zostałem zaskoczony Jego relacją do Mnie. Dla chrześcijan, wierzących, że w każdym z nas jest odblask Bożej Iskry, nie jest to żadna nowość. Bo w Trójcy żadna z Osób nie jest określana przez samą siebie, nie istnieje ani „w sobie”, ani „dla siebie”1, trudno więc, by człowiek stworzony przez Boga potrafił określić sam siebie. Naturalne zatem było, że to do tego Boga od wieków przeciętny zjadacz chleba kierował pytanie o swoją tożsamość i bynajmniej nie czynił tego bez nutki zachwytu: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, kim syn człowieczy, że Ty o nim myślisz2, oraz A kim jest człowiek, abyś go cenił i zwracał ku niemu swe serce?3. Chcesz wiedzieć kim jesteś? To przypatrz się kim jesteś dla Boga.

Jednak czy nie jest to zamach na naszą wolność? Czy świadomość, że nie mogę poznać siebie bez poznania Boga nie wtłacza mnie w kolejne schematy? Owszem, bywa i tak, zwłaszcza jeśli Boga, o którym mówimy, sami zamknęliśmy w skostniałej idei. Wówczas, bądźmy szczerzy, trudno uznać za uzasadnione, że chcemy być sobą, jednocześnie nie pozwalając Bogu być Bogiem. Podobnie jest z zakochaniem. Mogę oczywiście w swojej wolności na tę miłość nie odpowiadać, ale wymaganie, by mnie nie kochać, nie jest obroną mojej wolności i mojego ja, lecz zamachem na wolność osoby we mnie zakochanej.

Warto zatem oczyścić naszą mentalność od naleciałości, jakoby Kościół zabraniał „być sobą”. Jeśli bowiem komukolwiek na tym świecie zależy, bym odkrywał kim jestem i był sobą, to z pewnością nie jest to firma produkująca napoje orzeźwiające, ale jest to niewątpliwie Kościół. I czyni to od początku swego istnienia w imieniu Boga nawołując do świętości („Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty”4).

Świętość w teologii chrześcijańskiej oznacza tak naprawdę odwagę bycia sobą, bycia tym, kim się jest w rzeczywistości. Możemy być sobą lub nie, jak sobie chcemy. Jesteśmy wolni, by być rzeczywistymi lub nierzeczywistymi. Możemy być prawdziwi lub fałszywi, wybór należy do nas. (...) Ale nie możemy dokonywać tych wyborów bezkarnie. Każda przyczyna wywołuje skutek i jeśli okłamujemy siebie samych i innych, to nie możemy się spodziewać, że znajdziemy prawdę i rzeczywistość jeśli się okaże, że akurat przyszła nam na to ochota5.

Nie oszukujmy się, pełna i wystarczająca odpowiedź na pytanie o tożsamość nie jest możliwa za życia. Jeśli ktoś już jednak zacznie kopać tę studnię, niech się nie zniechęca, bo jest to praca nader ważna i orzeźwiająca jak źródło, które ze studni bije. Owocuje ono tym przedziwnym wewnętrznym pokojem z jakim możemy się spotkać u starusieńkiego szewca, który jest w pełni pogodzony ze sobą i z otaczającym go światem. Ja sam miałem to szczęście wiele razy rozmawiać z człowiekiem wielkiej mądrości i prostoty, a był nim ostatnio zmarły mój zakonny współbrat o. Joachim Badeni OP. Jego pogoda ducha była nieopisywalna, a swoją radość czerpał z wiary, że Bóg zna go lepiej niż on sam.

Na koniec chciałbym zostawić fragment Psalmu 139. Można go przeczytać, przeanalizować, przestudiować, albo się nim po prostu pomodlić. Przyznaję, że mnie on niesamowicie porusza. Bo niby mówi o człowieku, a przecież mówi o Bogu. O Bogu Prawdziwym, dla którego nikt nie jest stracony. O Bogu, dla którego nikt nie jest zapomniany. O Bogu, który pozwala być sobą. O Bogu, który jest obok mnie i we mnie, a za którym tęsknię.

Ps 139A (1-18.23-24) Przenikasz i znasz mnie, Panie, * Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję. Z daleka spostrzegasz moje myśli, † przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, * i znasz wszystkie moje drogi. Zanim słowo się znajdzie na moim języku, * Ty, Panie, już znasz je w całości. Ty ze wszystkich stron mnie ogarniasz * i kładziesz na mnie swą rękę. Zbyt przedziwna jest dla mnie Twoja wiedza, * tak wzniosła, że pojąć jej nie mogę. Gdzie ucieknę przed duchem Twoim? * Gdzie oddalę się od Twego oblicza? Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś, * jesteś przy mnie, gdy położę się w Otchłani. Gdybym wziął skrzydła jutrzenki, * gdybym zamieszkał na krańcach morza, Tam również będzie mnie wiodła Twa ręka * i podtrzyma mnie Twoja prawica. Jeśli powiem: "Niech więc mnie ciemność zasłoni * i noc mnie otoczy jak światło", To nawet mrok nie będzie dla Ciebie ciemny, † a noc jak dzień będzie jasna, * bo mrok jest dla Ciebie jak światło.

P.S. Drodzy czytelnicy Libertasa. 22 maja tego roku o godz. 10:00 mam przyjąć w Krakowie święcenia kapłańskie. Wszystkich proszę o modlitwę/trzymanie kciuków/myśl dobrą, a Krakusów zapraszam tego dnia do bazyliki oo. Dominikanów. Dzięki, pa!

o. Adam Wyszyński OP
  1. por. Jean Corbon, Liturgia – źródło wody życia, s. 30.

  2. Ps 8,5.

  3. Hi 7,17.

  4. Kpł 11,44.

  5. Thomas Merton, Nowy posiew kontemplacji, s. 45-46.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.