Historia > Polscy herosi - zwycięscy wodzowie

Bez pardonu. Druga wojna Bolesława Chrobrego z Henrykiem II (1007-1013)

Pierwsza wojna polsko-niemiecka zakończona zostaje w 1005 roku zawarciem pokoju w Poznaniu. Obie strony jednak traktują to jako rozejm, gdyż naprędce określone warunki nie zadowalają nikogo. Bolesław Chrobry rozpoczyna układy z czeskim księciem Jaromirem oraz z podlegającymi niemieckiej władzy słowiańskimi Wieletami. Jego wysiłki dyplomatyczne spełzają na niczym. Zarówno Czesi, jak i Wieleci przysyłają poselstwa do niemieckiego króla, informując go o zabiegach polskiego księcia. Dołącza do nich poselstwo z Wolina, z żądaniem kontynuacji wojny z Polską. Henryk II pomimo naglących spraw w Italii postanawia jednocześnie unormować sprawy na wschodnim pograniczu. Do Gniezna przybywa niemiecki poseł. Przedstawione przez niego warunki są nie do przyjęcia, a niewypełnienie ich jest równoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Chrobry postanawia uderzyć pierwszy.

Ofiarami gniewu polskiego władcy padły leżące nad środkową Łabą tereny słowiańskiego plemienia Morzyczan. W maju 1007 roku wojska Chrobrego dokonały rajdu w głąb państwa niemieckiego, paląc i niszcząc wszystko po drodze oraz uprowadzając tłumy ludzi w niewolę. Napaść na Morzyczan była zemstą za ich odmowę współpracy z Polanami, a jednocześnie demonstracją siły wymierzoną w Niemców. Bolesław osiągnął obydwa cele: osłabił podlegające Henrykowi plemię i wyznaczył swoim atakiem granice niemieckich wpływów na Słowiańszczyźnie. W pościg za oddziałami Chrobrego wyruszyła wkrótce zebrana naprędce armia pod dowództwem arcybiskupa magdeburskiego, Taginona. Ten jednakże nie wykazał zbytniej chęci do spotkania z hufcami polskiego księcia.

Słabość Rzeszy Niemieckiej, wywołana wewnętrznymi walkami, została bez litości wykorzystana przez Bolesława Chrobrego. Jego następne uderzenie spadło na Łużyce i Milsko, odebrane mu przez Henryka II w poprzedniej wojnie. Dłuższy opór stawiła jedynie załoga Budziszyna, lecz w obliczu braku najmniejszych nawet perspektyw na odsiecz zmuszona była się poddać. Polski władca dobitnie pokazał Niemcom, że stosowane przez nich nagminnie prawo silniejszego to miecz obosieczny. Tym razem silniejsza była Polska. Henryk II nie był w stanie zareagować nawet po tym ciosie — w jego państwie właściwie wrzała wojna domowa. Bolesław jednakże nie mógł dłużej prowadzić batalii na zachodzie, gdyż i on zmuszony był przerzucić swe siły w inne regiony (na Pomorze Gdańskie oraz na wschód). Wojna polsko-niemiecka ucichła samoistnie na dwa następne lata, podczas których obaj władcy robili porządki w swoich krajach i zbierali siły do kolejnej batalii.

Bolesław pierwszy uporał się ze swymi problemami i w 1009 roku znów zwrócił oczy ku zachodowi. Tam bowiem, na samym pograniczu polsko-niemieckim, rozgorzała lokalna wojna pomiędzy saskimi komesami. Chrobry postanowił wykorzystać nadarzającą się okazję i zaatakować Miśnię. Spodziewano się zapewne łatwej zdobyczy, licząc na zamęt spowodowany wewnętrznymi zamieszkami. Tym razem jednak polskie oddziały zastały gród przygotowany doskonale do obrony i wycofały się bez walki. Henryk II zdołał bowiem w samą porę przyjść z interwencją, zaprowadzając spokój na saskim pograniczu i zabezpieczając Miśnię przed polskim atakiem. Tym samym wyczerpała się cierpliwość niemieckiego króla. Panoszenie się Polan na wschodnich rubieżach Rzeszy godziło nie tylko w jej bezpieczeństwo, ale stwarzało poważne przeszkody w staraniach Henryka o cesarski diadem. Bolesław w oczach niemieckiego władcy był po prostu zbuntowanym wasalem, którego samowoli należało jak najszybciej położyć kres. Termin nowej wyprawy został wyznaczony na Wielkanoc 1010 roku. Wcześniej jednak do Chrobrego przybyło poselstwo niemieckie z żądaniem podporządkowania się władzy króla Niemiec. Polski władca miał nieco inne wizje dotyczące miejsca swego kraju w Europie. Poselstwo powróciło więc z niczym.

Bolesław Chrobry, autor: Aleksander LesserNa wiosnę zaczęły zbierać się wojska, lecz tym razem niezbyt liczne hufce saskie zdane były jedynie na pomoc Czechów. Całkowicie nie dopisali Wieleci, a na dokładkę Henryk II „rozchorował się” i w trybie pilnym zawrócił w głąb Rzeszy wraz z częścią swojej armii, przekazując dowództwo pozostałym margrabiom, biskupom i czeskiemu księciu Jaromirowi. Właściwie ekspedycja wymierzona przeciw Polsce skurczyła się do zwykłej łupieżczej wyprawy na Śląsk, podczas której Czesi po prostu zawrócili do domu pod eskortą Sasów. Chrobry zamknął się w Głogowie i nie interweniował pomimo próśb swych rycerzy. Pozwolono Sasom i Czechom przejść swobodnie przez Śląsk. Bolesław, wiedząc, że ta kampania zakończy się niewielkim splądrowaniem części kraju, nie zdecydował się na walną rozprawę. Przede wszystkim nie chciał rozlewu krwi między Polakami a Niemcami. Dotychczas jego miecz skierowany był głównie przeciw podlegającym niemieckiej władzy Słowianom. Chrobry nie chciał narażać na szwank swoich wpływów u niektórych margrabiów saskich i ta polityka już wkrótce wydała owoce.

Przez kolejne dwa lata na granicy panował względny spokój. Niemcy pomimo ustawicznych sporów wewnętrznych wykorzystali ten okres na obsadzenie załogą opuszczonego Lubusza i uczynienia zeń granicznego grodu. Polski książę w tym czasie przeprowadził wiele rozmów za pośrednictwem posłów... Nadszedł rok 1012 i Henryk II podjął kolejną próbę rozprawienia się z polskim żywiołem. Pamiętając bezkarne spustoszenie Śląska, wyszedł z założenia, że jego obecność podczas wyprawy nie jest niezbędna. Powierzył więc dowództwo nowemu arcybiskupowi magdeburskiemu, Walterdowi. Była to bardzo dziwna kampania: wyprawa złożona tym razem z samych tylko wojsk saskich doszła do polskiej granicy; następnie Walterd z niewielkim pocztem udał się w odwiedziny do polskiego władcy, by na koniec, po powrocie, rozpuścić wojsko do domów. Oficjalnie wyprawa wypełniła swą misję: zabezpieczyła granicę i obsadziła grody, a dalszy marsz uniemożliwiły obfite powodzie. Może tak, może nie... W krótkim czasie po tym incydencie Walterd źle się poczuł i umarł. Chrobry jak gdyby na to czekał.

Atak na obsadzony niemiecką załogą Lubusz był całkowitym zaskoczeniem. Bolesław wiedział, że warowni broni tysiąc wojowników. Wiedział też, że do skutecznej obrony tak potężnego grodu potrzeba ich co najmniej trzy razy tyle. Polanie po huraganowym ataku wdarli się do środka niemal z marszu. Załoga została doszczętnie wycięta; nieliczni dostali się do niewoli.

Henrykowi cierpliwość wyczerpała się już dawno. Teraz pragnął tylko polskiej krwi. Tymczasem... od władcy Polski przybyło poselstwo z propozycją pokoju. Bolesław doszedł do wniosku, że osiągnął na razie dosyć, a dalsze rozdrażnianie potężnego, choć rozbitego wewnętrznie wroga może okazać się niezdrowe. Ponadto do wyjścia z taką inicjatywą popchnęła go zaogniona znów sytuacja na wschodzie kraju. A właściwie w tej części Rusi, którą zaczął już traktować jak swą własność. Musiał więc zakończyć jak najkorzystniej wojnę z Niemcami. Niemiecki król najchętniej rozszarpałby osobiście polskich posłów, ale... sam tego pokoju potrzebował. Dalsze prowadzenie wojny z Polską nie sprzyjało jego planom, w których priorytetem było zdobycie tytułu cesarza rzymskiego.

Pokój zawarto w 1013 roku w Merseburgu. Z wielką pompą i uroczystymi przysięgami wzajemnej miłości po wsze czasy. W przysięgi i tak nikt nie wierzył. Zważywszy na okoliczności, kolejny pokój znów bardziej przypominał rozejm.

Walter Bez Mienia
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.