Historia > Polscy herosi - zwycięscy wodzowie

Uważaj, komu grozisz! Najazd niemiecki w czasach panowania Bolesława III Krzywoustego (1109)

Bolesław III Krzywousty, autor: Jan Matejko.W roku 1079 król Polski Bolesław II Szczodry skazuje biskupa krakowskiego Stanisława na śmierć w męczarniach. Czyn ten pociąga za sobą bunt możnowładców i w efekcie Szczodry zostaje zmuszony do opuszczenia kraju. Do końca życia (1081 lub 1082) pozostaje już na Węgrzech. Władzę przejmuje jego brat, Władysław I Herman, będący niemiecko-czeską marionetką. Polska zostaje sprowadzona do roli wasala drugiej kategorii — zostaje podporządkowana wiernym Cesarstwu Czechom. Herman umiera w roku 1102. Pozostawia po sobie dwóch synów: starszego Zbigniewa i młodszego Bolesława. Kraj na krótko rozpada się na dwa odrębne księstwa. W tym czasie Bolesław prowadzi hazardową politykę, nawiązując i zrywając sojusze oraz dokonując interwencji, najazdów i akcji zaczepnych na Pomorzu, w Czechach i na Węgrzech. W roku 1106 między braćmi wybucha otwarta wojna, którą wygrywa Bolesław III Krzywousty, stając się księciem zjednoczonej na powrót Polski. Rok później wraz z węgierskim królem Kolomanem przeprowadza interwencję w Czechach, a następnie rozprawia się definitywnie ze Zbigniewem, przepędzając go z kraju. W 1108 roku Zbigniew ściąga na Polskę najazd czeski. Krzywousty odpiera atak i błyskawicznie przerzuca wojsko na północ, by odeprzeć agresję Pomorzan. Wówczas do rozgrywki przystępuje król niemiecki (późniejszy cesarz) Henryk V, przysyłając polskiemu księciu ultimatum wzywające do przyjęcia upokarzających warunków i oddania połowy kraju Zbigniewowi. Bolesław odpowiada (wg Galla Anonima): „Bacz zatem, komu grozisz, jeśli chcesz wojować — znajdziesz wojnę!”.

Bolesław Krzywousty był całkowitym przeciwieństwem swojego gnuśnego ojca. Nie uznał narzuconego przez Cesarstwo czeskiego zwierzchnictwa. Nie uznał również osłabiającego kraj rozbicia dzielnicowego. Co prawda w tej drugiej kwestii nie zachował żelaznej konsekwencji do końca, gdyż w swym testamencie zapoczątkował najdłuższe w naszej historii rozdrobnienie kraju, trwające niemal dwa stulecia. Niemniej w roku 1109 Krzywousty mógł się jawić wielu współczesnym mu ludziom jako mała, wściekła bestia, zdolna do pokąsania wielokroć silniejszego przeciwnika. Odparcie czeskiego najazdu i błyskawiczny przerzut wszystkich sił na pogranicze z Księstwem Pomorskim świadczą o tym, że dla młodego polskiego księcia nie istniało pojęcie „niemożliwe”. Dodatkową wymowę ma fakt, że odpowiedź na cesarskie ultimatum Krzywousty pisał podczas prowadzenia wojny z Pomorzanami. Cytowane słowa są autorstwa Galla Anonima i najprawdopodobniej brzmiały w rzeczywistości nieco inaczej. Kto wie, czy nie bardziej dosadnie…

Jeżeli Henryk V liczył na to, że porazi zbuntowanego wasala samym swym majestatem, to z pewnością po cichu i bez przekonania. Uderzenie na Polskę nastąpiło bowiem błyskawicznie, gdy Bolesław zajęty był jeszcze zaciętymi walkami na Pomorzu. Tym samym przygotowania musiały trwać jeszcze w trakcie „rozmów dyplomatycznych”. Jeśli natomiast Henryk liczył, że szybkim atakiem zaskoczy Bolesława, to przeliczył się całkowicie. Krzywousty nie witał osobiście gości nad granicą, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że atak Pomorzan jest częścią inwazji. Dlatego postanowił wyeliminować najpierw jednego wroga, by móc skutecznie uderzyć na drugiego. Biorąc pod uwagę stosunek sił — plan dość ryzykowny i wszystko wskazuje na to, że jeśli komukolwiek mógł się powieść, to chyba jedynie Krzywoustemu. Kraj zresztą był do wojny przygotowany, a wejścia do Polski strzegły potężne twierdze w Bytomiu Odrzańskim i Głogowie. Taki stan rzeczy musiał z kolei rozwiać jeszcze inne nadzieje niemieckiego króla: jeśli łudził się, że Zbigniew posiada na tyle liczną frakcję zwolenników, by mogło to wpłynąć korzystnie na przebieg kampanii, to zamknięte bramy twierdz z pewnością go z tego wyleczyły.

Dwa fronty istniały bardzo krótko. Bolesław rozbił Pomorzan pod Nakłem, eliminując ich z gry. W tym czasie armia niemiecka stanęła pod Bytomiem. Nawet szaleniec nie ryzykowałby wówczas ataku na ziemno-drewniane wały tego grodu, będące po prostu, niczym ufortyfikowana góra, potężniejszymi od wielu kamiennych fortec. Pewien oddział niemiecki zdołał jednak przeprawić się na podgrodzie i wyzwał Polaków „na harce”. Obrońcy zgodzili się dość chętnie i wkrótce doszło do pierwszych potyczek, które niebawem przeistoczyły się niemal w bitwę. Nie musiały te zawody przebiegać po myśli Henryka, gdyż po jakimś czasie pomaszerował dalej, nie zdoławszy wyrządzić twierdzy żadnej szkody. Zanim dotarł do Głogowa, zdołały go uprzedzić pierwsze oddziały Krzywoustego, które ten zdołał podesłać do wzmocnienia załogi twierdzy. Tu trzeba wyrazić ogromny szacunek dla tych wojowników, gdyż byli to ci sami, którzy jeszcze dwa tygodnie wcześniej brali udział w działaniach na Pomorzu i w ogóle przez ostatnie dwa lata niemal nie zsiadali z konia. Być może jednak w tym momencie nastąpił już kryzys ich wytrzymałości, gdyż Niemcom udało się wstępnym bojem zająć podgrodzie i w ten sposób uzyskać dogodną pozycję do oblężenia warowni. Załoga Głogowa, by zyskać na czasie i dać w ten sposób szansę polskiemu władcy na przyjście z odsieczą, symulowała układy. Niemcy zażądali zakładników, którymi stały się mieszczańskie dzieci. Można Henrykowi wybaczyć fakt, że nie zgodził się oddać zakładników w sytuacji, gdy twierdza w końcu oświadczyła, że będzie się bronić. Jednakże decyzja o przywiązaniu głogowskich dzieci do machin oblężniczych stała się już na zawsze symbolem niemieckiego okrucieństwa.

Kilkutygodniowe oblężenie nie przyniosło żadnego efektu i Henryk na wieść o zbliżających się wojskach Bolesława pozostawił pod twierdzą część armii i ruszył z głównymi siłami na Wrocław. W tym czasie dołączył do niego czeski książę Świętopełk z dość spóźnionymi posiłkami. Dołączył również jeszcze ktoś z wojskiem nieco mniej licznym, lecz dobrze ukrytym w okolicznych lasach. Był to oczywiście Krzywousty. Od tego momentu rozpoczęła się tradycyjna już wojna podjazdowa, jaką Polacy stosowali niemal od zawsze wobec silniejszego przeciwnika. Armia niemiecko-czeska, idąc na Wrocław, szła niejako w okrążeniu i topniała niczym majowy śnieg, szarpana nieustannie przez niewidzialnego wroga. Pod Wrocławiem najprawdopodobniej dotarło wreszcie do niemieckiego władcy, że oto właśnie podzielił los swego imiennika, który niegdyś dokonywał bezskutecznych najazdów na państwo Bolesława Chrobrego. Wysłał więc polskiemu księciu propozycję zawarcia pokoju na warunkach dających choć nikły pozór zwycięstwa. Grożąc jednocześnie, że w wyniku odmowy ruszy niezwłocznie na Kraków. Krzywousty, czując się już panem sytuacji, nie wykazał zainteresowania podjęciem rokowań. Henryk w tej sytuacji zarządził pozorację marszu na stolicę państwa polskiego. Kręcąca się jednak bez sensu wokół Wrocławia armia była tym samym jeszcze łatwiejszym obiektem Bolesławowych „podchodów”. Wówczas też musiało dojść do jakiejś potyczki na Psim Polu, którą Wincenty Kadłubek w następnym stuleciu wyniósł do rangi walnej bitwy. Oczywiście bez względu na to, jak wielka była ta bitwa (a najprawdopodobniej chodziło o atak na zbyt oddaloną od sił głównych przednią lub tylną straż), nie przesądziło to jeszcze o niczym. Znając charakter Bolesława, można być absolutnie pewnym, że mając Niemców na widelcu, rzuciłby się im do gardeł, nie wypuszczając choćby jednego świadka pogromu. Tymczasem marsz Henryka trwał.

Dla ścisłości trzeba jednak dodać, że był to już marsz powrotny. Według słów Galla Anonima jedynym „trybutem” wywalczonym przez Henryka były wywożone z Polski stosy ciał poległych rycerzy. W armii najeźdźców doszło też wówczas do niecodziennego wydarzenia. Śmierć poniósł bowiem władca Czech, Świętopełk, lecz z rąk nie polskich, tylko czeskiego zamachowca. Wydarzenie to mogło być jedną z przyczyn, dla których pozwolono armii niemieckiej na względnie spokojny powrót, ponieważ wakujący tron czeski otwierał nowe perspektywy. Nadarzyła się okazja dokonania interwencji mogących osłabić cesarskiego lennika. Jeszcze tego samego roku Bolesław udzielił wsparcia militarnego jednemu z pretendentów, księciu Borzywojowi. W Czechach wybuchła regularna wojna domowa, którą polski władca umiejętnie podsycał.

Najazd niemiecki w 1109 roku zakończył się zapewne jakimś traktatem pokojowym, lecz konkretnych jego postanowień nie znamy. Była w nim mowa o jakichś zobowiązaniach trybutarnych Polski względem Cesarstwa. Bolesław Krzywousty nie mógł i nie chciał, wobec panujących wówczas zasad o cesarskiej władzy nad światem, dokonywać absolutnego wypowiedzenia posłuszeństwa. O ile jednak Władysław Herman regularnie wysyłał na dwory czeski i niemiecki wozy wypełnione srebrem, to nic bliżej nie wiadomo, by w czasie panowania Krzywoustego została zrealizowana bodaj jedna taka rata trybutarna. Bolesław należał bowiem do ludzi, którym nie należało wchodzić w drogę ani tym bardziej czegokolwiek od nich żądać.

Walter Bez Mienia
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.