Powieści i opowiadania > W cytrynowym świecie

Anna

AnnaNa imię mam Anna. Choć kolor mojej skóry jest czekoladowy, czuję się stuprocentową Polką. Mój tata jest Nigeryjczykiem. Przyjechał kiedyś do Krakowa, aby tu studiować. Mama jest Polką, tak jak była nią jej babcia, prababcia i zapewne także wcześniejsze pokolenia. Zostałam wychowana na patriotkę. Rodzice byli idealistami, nigdy o Polsce źle się nie wyrażali. Nauczyli mnie szacunku do ojczyzny. Wielką wagę przywiązywali do mojej świadomości narodowej. Tak jak inni rodzice opowiadali swoim dzieciom bajki na dobranoc, moi z błyskiem w oku opowiadali o losach Polski. W podstawówce z wielkim skupieniem i powagą recytowałam wiersz Kto Ty jesteś? Polak mały!.

Czułam się jak inne dzieci. Nie czułam się inna. Do czasu, kiedy jeden z moich ówczesnych rówieśników zarzucił mi, że nie powinnam recytować wiersza w tej samej wersji co reszta klasy:

- Przecież nie jesteś Polką - zarzucił mi.

- Właśnie, że jestem! - kłóciłam się z kolegą.

Reszta klasy stanęła po jego stronie.

Od tamtej chwili, często spotykałam się z podobną reakcją otoczenia na mój widok. W liceum pierwsze pytanie zadane przez moją wychowawczynię, a wkrótce i przez każdą kolejną nauczycielkę, która mnie uczyła, brzmiało podobnie: 'Aniu, a ty z jakiego kraju pochodzisz?'. Nie lubiłam tego rodzaju pytań. Męczyły mnie ciągłe tłumaczenia i zapewnienia o mojej polskiej tożsamości. Może to przez te ciągłe pytania, niepewność innych co do mojego pochodzenia zostałam prymuską w każdej dziedzinie, która wiązała się z Polską. Byłam najlepsza z wiedzy o przeszłości mojego kraju. Nie było pytania z tego zakresu, na które nie znałabym odpowiedzi. Interesowała mnie historia i wiedza wsiąkała we mnie jak gąbka. Moim ulubionym przedmiotem był jednak język polski. W poezji dostrzegałam to, czego nie widzieli pozostali uczniowie: zmarszczki na czołach poetów, ich śmiech (choć czasem był to śmiech przez łzy). Moich przyjaciół nie zaskoczył mój wybór studiów. Poszłam na polonistykę. Na studiach, już standardowo, spotkałam się z pytaniami o moją narodowość. 'Nie jest ci trudno uczyć się w polskim języku?', 'Dlaczego wybrałaś kierunek, który dla ciebie chyba jest orientalny?'. Z zaciśniętą pięścią oraz z sympatycznym uśmiechem na twarzy odpowiadałam na idiotyczne pytania.

Kiedyś jednak czara się przelała. Moją szafkę ktoś popisał czarnym markerem: Wracaj skąd przybyłaś, Czarnuchu. Usiadłam załamana pod szafką i głośno się rozpłakałam. 'Przecież jestem jedną z was!' - miałam ochotę krzyknąć. Przyjaciółka pomogła mi zmyć napisy, jednak ślad po nich pozostał, nie tylko na szafce. To był zaledwie początek szykanowania mnie. Tydzień później podobny napis 'zdobił' moje drzwi do mieszkania. Trzeciego tygodnia pojawiły się groźby, oraz zdechła mysz na mojej wycieraczce. Byłam psychicznie wyczerpana. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie wyjechać do innego kraju. Chociaż tak ukochałam Polskę. Parę dni po ostatnim zdarzeniu poszłam na rozmowę kwalifikacyjną. Chciałam dorobić sobie parę groszy, aby wyjechać na wakacje. Pracy jednak nie dostałam. Matka małego dziecka otwarcie przyznała mi się, że wolałaby, aby jakaś Polka zajmowała się jej dzieckiem. 'Chyba pani rozumie? Lepiej jak swój zaopiekuje się dzieckiem' - zapytała. Nie, nie rozumiałam. Wprost gorącym obuchem w twarz uderzyła mnie smutna myśl: 'Nigdy nie będziesz Polką'. Wróciłam do domu i nerwowo pakowałam swoje rzeczy. Chciałam uciec od problemów. Gdzie? Obojętnie, byle jak najdalej od nich. Najchętniej za granicę. Jednak nie miałam tyle pieniędzy. 'Za tą kwotę to może pani do Częstochowy zajechać' - zostałam wkrótce poinformowana w kasie PKP. Nie byłam jeszcze nigdy w tym mieście. Częstochowa, wolna od jakichkolwiek wspomnień wydawała mi się kuszącą perspektywą. Kilka godzin później znajdowałam się już na Jasnej Górze otoczona pielgrzymami z różnych stron Polski. Udałam się do kościoła, by zapoznać się z Królową Polski, Matką Polaków, która dzięki swojemu wstawiennictwu u Boga uratowała niegdyś Jasną Górę przed wrogimi wojskami. Tysiące pielgrzymów, nie tylko z Polski, przebyło długą drogę by oddać Matce Boskiej pokłon. Latem ludzie przebywają setki kilometrów, czasem nawet pieszo przebywając tą drogę ponad tydzień. Wszystko po to, aby złożyć Jej swoje prośby, podziękowania, zwierzyć się Jej ze swoich problemów. Pielgrzymi wierzą, że ich wysłucha, pomoże.

Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż zobaczę Królową Polski. Pomału ukazywało się Jej oblicze. Gdy zobaczyłam już w pełni obraz Matki Boskiej z blizną na twarzy, zapłakałam. Twarz była czarna...

Olga Zabielska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.