Skutki Klimatu Tych to cykliczna impreza, na której można zobaczyć obok siebie zdjęcia, plakaty, wiszące wiersze, mimów, a do tego posłuchać muzyki. Organizatorem tego ciekawego przedsięwzięcia jest Kloster Pub.
Na początku zagrał zespół Nekuma, kontynuator tradycji nieistniejącego już Kaiser Walzer. W składzie wiele się nie zmieniło: na wokalu Johny (wcześniej śpiewał głównie Wojtek Uhma), na gitarze Łukasz Grabowski...
Na basie Piękny, czyli Wojtek Filipek (wcześniej grał Kuba Spodymek), na klawiszach Pepe, a na perkusji Młody.
Koncert bardzo przyjemny, zabrzmiało też kilka kawałków ze starego repertuaru. Ogólnie było bardzo fajnie, tylko strasznie piwo kradli i Sasza musiał się uciekać do bardzo radykalnych rozwiązań.
Wszystko odbywało się na światowym poziomie, a po Nekumie wyszedł nawet konferansjer (trochę zestresowany, ale zawsze) i zapowiedział kolejny punkt programu, czyli występ mimów Teatru Ruchu i Pantomimy.
Potem przyszedł czas na senSorry. Ostatnio słyszałem ich pół roku temu, zresztą też w Jazzowej, tym razem wypada mi ich przedstawić:
Sosna udziela się wokalnie, ale głównie gra na saksofonie.
<--- Sosna wygląda tak.
Oto Bizon, gra na basie, udziela się też wokalnie. --->
Perkusję obsługuje
<--- Poźniak.
A na basie gra Bubak. Czasem wygląda jak Eric Clapton, a czasem jak... No cóż, po prostu inaczej. --->
głodny słońca pod kocem szukam ciebie jak ci tam, jak ci tam jest pod niebem lepiej, pod drzewem, powiedz jak Ci tam, jak Ci czekamy, czekamy, czekamy, czekamy...
z autobusów chodnika oddech i z chaosów dzień dobry za prawdą, za magią, za chwilą, pod kocem za słońcem, za słońcem, za słońcem, za słońcem czekamy, czekamy, czekamy, czekamy...
W tym samym czasie przed Pubem można było zobaczyć pokaz zabawy ogniem w akompaniamencie bębnów, a na dolnej scenie śpiewała Czarna ze swoimi kolegami.
Chwilę później na górze koncert rozpoczęła gwiazda wieczoru, czyli zespół Dick4Dick. Zespół składa się z samych fiutów, ale nie wiem, który jest który, więc musicie mi wybaczyć, bo mogę tylko ich wymienić: Nygga Dick, Bobby Dick, Dick Dexter, no i Wet Dick Jr.
Co prawda muzycznie byli całkowicie nie w moim guście, ale trzeba im oddać, że ich show porwał ludzi do zabawy. Może był efekciarski i tani, ale momentami nawet śmieszny, no i najważniejsze, w pewnym momencie fiuty zaczęły się rozbierać, a wtedy żeńska część publiczności piszczała z zachwytu. Zresztą zobaczcie sami.
W międzyczasie Edit, której dobrego humoru nie zepsuła nawet przegrana w dupka, przy okazji zakupu piwa (nawiasem mówiąc, na imprezie o takiej nazwie nie powinno zabraknąć Tyskiego), rozśpiewała całą kolejkę, intonując swój nieśmiertelny przebój: STO LAT, STO LAT...
Koncert się skończył, ale dziewczyny tak się rozkręciły, że pomimo wszystkich atrakcji nadal było im mało! Cisza najwyraźniej im przeszkadzała. Edit znowu rozpoczęła od STO LAT, STO LAT... Potem była SZŁA DZIEWECZKA DO LASECZKA, a na koniec do zdjęcia grupowego HEJ SOKOŁY!
Na deser można było jeszcze potańczyć do muzyki, którą serwował dj d.End. Nie wiem, do której trwała impreza, ale my wyszliśmy w pełni wybawieni około trzeciej.