Państwo, polityka, społeczeństwo... > Teksty w dyskusji na temat roli państwa

Dyskusja a dysgrafia

Nigdy nie mów wszystkiego co wiesz, ale wiedz zawsze co mówisz.George Bernard Shaw

Lucky LuckMiesiąc temu kolega Piotr w swoim tekście przypisał mi kilka poglądów, których nie wyraziłem, wypada mi się więc chyba do tego odnieść. Żeby nie przedłużać – ograniczę cytaty do minimum, ale zachowam układ z tamtego tekstu, by czytelnik łatwo mógł odnaleźć fragmenty do których nawiązuję.

Już w pierwszym zdaniu Piotr pisze, że chciałbym by państwo miało wszystkich (więc również mnie) w tyle i sobie pojechało. Chyba nie dość dokładnie przeczytał mój tekst, ponieważ nigdzie nie pisałem, że chcę by państwo się na mnie wypinało, wręcz przeciwnie, bardzo precyzyjnie wyznaczyłem państwu rolę i pomimo iż jest węższa niż chciałby tego Piotr, to jednak jest to rola bardzo ważna! I oczywiście chciałbym by państwo wywiązywało się z niej jak najlepiej (z ilością dzisiejszych zadań najwyraźniej nasze państwo sobie nie radzi)!

Następnie przypisuje mi założenie, że nie jesteśmy zgrają egoistycznych, egocentrycznych, leniwych, niepotrafiących wyjrzeć poza czubek swojego nosa skurczybyków. Niczego takiego nie twierdziłem, z niczego co napisałem takie zdanie nie wynika, a także nic co napisałem takiego cichego założenia nie wymaga! Mało tego, gdyby z przeczenia tego zdania czynić argument, to byłby to raczej, jak sądzę, argument przeciwko socjalizmowi.

Poza tymi dwoma błędami w pierwszym akapicie jest tylko jeden argument, Piotr przywołuje przykład dzieci, które nie mają rodziców, albo mają rodziców nieodpowiedzialnych i twierdzi, że w tej sytuacji potrzebne jest państwo, które się nimi zajmie. Piotr oczywiście jest w błędzie, ponieważ po pierwsze, do tego nie trzeba żadnego państwa, po drugie z różnych możliwych rozwiązań akurat instytucje państwowe najmniej się do tego nadają! Sieroty1 istniały jeszcze zanim ktoś wymyślił państwo, zajmowali się nimi członkowie danej społeczności, najbliższa rodzina, plemię. Dawali dziecku nie tylko dach nad głową, ale także miłość, akceptacje, wychowanie, czy poczucie przynależności. Do dziś widać to doskonale na przykładzie plemion indiańskich. Ergo, da się to załatwić bez udziału państwa. Dziecko może zaadoptować najbliższa rodzina, sąsiedzi, w ostateczności mogą się nim zająć organizacje kościelne, które zresztą kiedyś robiły to o wiele lepiej niż dzisiaj domy dziecka.

I jeszcze jedno, w społeczeństwie odpowiedzialnym prawdopodobnie mówilibyśmy tylko o dzieciach, które straciły rodziców w wyniku jakiegoś nieszczęśliwego wypadku! W dzisiejszej socjalistycznej Polsce, czyli takiej, którą kolega Piotr zaprasza, odpowiedzialność nie jest w cenie, więc większość "sierot", to po prostu dzieci z rodzin patologicznych! W dzisiejszej Polsce na porządku dziennym mamy doniesienia, że ktoś wyrzucił dziecko przez okno bo za głośno krzyczało! Może należałoby się zastanowić, dlaczego tak się dzieje? Reasumując, problem jest w dużej mierze generowany przez postulowane państwo socjalne, a jednocześnie źle przez nie rozwiązywany!

Gdybym chciał być złośliwy, to dodałbym jeszcze, że z egocentryzmu i prozaicznej odległości między nami nie wynika wprost, że nie zajmiemy się wszystkimi dziećmi tego świata, pomiędzy tymi zdaniami nie ma zależności logicznej, w szczególności wynikania. Właściwie gdy się mu przyjrzeć, to jest ono pozbawione sensu!

Zadowolony z siebie Piotr pisze, że po podaniu tego jednego (błędnego) argumentu, mógłby już polemikę zakończyć, ale tego nie robi, tylko nadal przypisuje mi poglądy których nie wyrażałem, więc po kolei:

1. Nigdzie nie napisałem, że z nieskutecznych zakazów należy rezygnować! Jestem np. zwolennikiem zakazu zabijania bliźniego, zakazu, który oczywiście również jest nieskuteczny! Ale w odróżnieniu od zakazu sprzedaży syropu, ten chroni moją wolność (do życia), ograniczając mi wolność rozporządzania życiem cudzym! Takie ograniczenie swojej wolności uważam za jak najbardziej uzasadnione. W swoim tekście pisałem tylko, że zakazy nie są metodą poprawiania rzeczywistości. Zakazywanie każdej głupoty spowoduje tylko bezsensowny rozrost kodeksu karnego!

2. Nigdzie nie pisałem, że każdy jest na tyle rozumny, żeby wiedzieć co dla niego dobre a co złe, ale w przeciwieństwie do kolegi Piotra, chciałbym by proporcje tych rozumnych do tych nierozumnych były w naszym społeczeństwie na korzyść tych pierwszych. Zdejmując z ludzi odpowiedzialność za swoje czyny powodujemy odwrócenie tych proporcji, co w przyszłości musi mieć negatywne skutki. Pamiętajcie, że w demokracji rządzi większość! Jeśli większość ludzi jest nieodpowiedzialna i bezrozumna, jeśli nie potrafią przewidzieć konsekwencji swoich decyzji, to jaka czeka nasz przyszłość?

Nigdzie też nie pisałem, że rodzice nie powinni ograniczać wolności swoim dzieciom i że dzieci nauczą się wszystkiego same! Sugerowałem, że rodzice powinni dać im możliwość uczenia się na błędach, samodzielnego podejmowania decyzji, oczywiście w tym stopniu, w jakim mogą je podejmować na danym etapie rozwoju. Nie wymagam od trzymiesięcznego dziecka by gotowało obiady, ale nie zamykam go w miękkim kojcu, by czasem nie nabiło sobie guza poznając ogromny świat (duży pokój). Kolega Piotr nie zauważył, ale była to analogia nadopiekuńczych rodziców, do nadopiekuńczego państwa.

3. W "po trzecie" pojawia się drugi argument: bez sanepidu za każdym razem musimy dokonywać badania spożywanej żywności, a do apteki chodzić z ekspertem. Cóż, pomiędzy chaosem gastronomicznym, a biurokracją sanepidu jest jeszcze duża przestrzeń rozwiązań pozostawiających człowiekowi ostateczny wybór... Wyobraźmy sobie miasto gdzie tego sanepidu nie ma. Pan X otwiera knajpę i ma w niej fatalne warunki sanitarne, w rezultacie goście masowo zielenieją po spożyciu posiłku. Większość klientów już tam nie wróci, więc dni baru są policzone, ale jeśli komuś to nie wystarczy, to idzie do sądu, sąd zarządza odszkodowanie, knajpa pada, a pan X idzie z torbami. Nie ma łapówek, biurokracji, drogiego urzędu z naszych podatków i głupich regulacji. Jest odpowiedzialność. Pan X odpowiada za swój bar i jeśli chce z niego żyć, musi o niego dbać, w swoim własnym interesie! Z apteką sprawa jest analogiczna. I co, da się bez sanepidu? Oczywiście, że tak!

4. że gumka od majtek równie groźna co nóż, i że ktoś komuś zakazuje myślenia! Nigdzie nie pisałem, że gumka jest równie groźna co nóż! Jak można tak nieuważnie czytać?! Napisałem, że załóżmy na chwilę, iż wymienione przedmioty (gumka,nóż itp.) same w sobie są złe. Doprawdy nie wiem skąd wnioskowanie, że uważam, że są równie groźne? Nawet jeśli przyjąć fałszywą tożsamość groźne=złe (słowo "groźne" nigdzie w moim tekście nie pada!), to nie można na podstawie listy pojęć oddzielonych przecinkiem wnioskować, że twierdzę iż są równie groźne/złe, cokolwiek taka równość miałaby oznaczać. I najważniejsze, Piotr najwyraźniej nie dostrzega subtelnej różnicy między wyrażeniami twierdzę, a przyjmijmy na chwilę bardzo ryzykowną tezę, a użyłem właśnie tego drugiego!

5. Jak już pisałem, nie jestem przeciwnikiem jakichkolwiek zakazów, tylko bezsensownych zakazów. Miękkie lądowanie zapewnia mi np. poczucie że nikt nie zamorduje mnie na ulicy. Pisząc o miękkim lądowaniu nie mam na myśli by państwo zakazywało mi kupna syropu. Jak już pisałem, państwo ma zabezpieczyć moją wolność. Przy okazji chciałbym jeszcze koledze zwrócić uwagę, że zdanie: normy bez sankcji są nieprzestrzegane aż prosi się o jakieś rozwinięcie. Czy kolega miał na myśli, że normy obwarowane sankcjami przestrzegane są? Jeśli tak, to oczywiście jest w błędzie, jeśli nie, to powyższe zdanie niczego nie wnosi.

6. Patrzę za okno, widzę radiowóz - państwo działa! Wniosek: zdanie od X 2007 ustały działania państwa jest fałszywe na podstawie naocznej obserwacji. Ale domyślam się, że kolega po raz kolejny bardzo nieprecyzyjnie się wyraził, albo po prostu sobie żartował, no bo chyba nie twierdził poważnie, że naprawdę państwo Polskie przestało działać rok temu. Ponieważ mam dobrą wolę zakładam, że miał na myśli działania legislacyjne. Ale czy tak rozumiane działania państwa nie mają wpływu na obywateli po zakończeniu procesu legislacji? Oczywiście że mają, bo chyba nawet taki jest ich cel, prawda? Powiem więcej, na kształt dzisiejszego społeczeństwa mają wpływ działania legislacyjne podejmowane dużo wcześniej, w tym rozwiązania, które już dawno z porządku prawnego zniknęły! Nie bez powodu chyba Wałęsa zauważył, że zanim w Polsce będzie normalnie, musi wymrzeć jedno pokolenie (dla nie znających Biblii analogia do Mojżesza i ziemi obiecanej). Zresztą myślę, że mówiąc tylko o jednym pokoleniu wykazał bardzo daleko idący optymizm.

7. Nie pisałem, że bez państwa byłoby lepiej. No i nie dowiedziałem się, dlaczego bez zakazów byłoby nudno? Rozumiem, że marzeniem kolegi byłoby żyć w np. stalinizmie. System może i "rozrywkowy", ale chyba nie w moim guście. Zresztą, o gustach się nie dyskutuje.

No i na koniec zdanie które wyrwało mnie z butów: A jak jeszcze do tego [państwo] za darmo mnie wyleczy, wyedukuje i dojdę czasami sprawiedliwości, to już coraz ciężej zrozumieć argumenty przeciwne. Jeśli ktoś twierdzi, że państwo leczy/edukuje/dochodzi sprawiedliwości za darmo, to albo celowo wprowadza innych w błąd, albo nie ma pojęcia o czym pisze. Problem właśnie w tym, że państwo niczego nie robi za darmo, wszystko za pieniądze, które wcześniej nam zabierze! Po drodze, zanim moimi własnymi pieniędzmi, z łaski zapłaci za kiepskiej jakości usługę (np. leczenie), bardzo duża część MOICH/TWOICH pieniędzy zostaje zmarnowana i rozkradziona! W Polsce przez budzet państwa przechodzi aż 42% PKB, z których ogromna część idzie w błoto! Gdyby jeszcze to państwo naprawdę mnie leczyło, ale przypominam, że za te ukradzione mi niemałe pieniądze, państwo oferuje mi kilkumiesięczne kolejki, niski poziom usług i cyrk w sejmie na bardzo niskim poziomie artystycznym!

Reasumując, argumentów było niewiele - dwa, i to niezbyt szczęśliwe, bo oba nietrafne. Reszta to głównie nadinterpretacje, błędne wnioski i zdania pozbawione sensu. Jednym słowem niewiele tu miejsca na dyskusję. Ale autor tekstu Zapraszamy państwo zdaje się prezentować jasny punkt widzenia. Jest zwolennikiem państwa (nad)opiekuńczego, które zrobi wszystko za niego na nasz wspólny koszt, kiedy on spokojnie będzie sobie łowił ryby. Niestety w naszym kraju to głos przeważający, choć często nieprzemyślany, nie poparty argumentami... mający w demokracji tę przewagę, że głośniejszy. No ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

Witold Wieszczek
  1. Dla uproszczenia przyjmuję definicję, że są to wszystkie dzieci, które nie mogą liczyć na wsparcie ze strony rodziców.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.