Recenzje

Lewiatan

LewiatanW trakcie oglądaniu filmu towarzyszy widzowi nieodparte uczucie i pytanie o odwagę reżysera oraz to, jakim sposobem „Lewiatan”, piętnujący rosyjską władzę, wywodzącą się od samodzierżawia, autokratyzmu i dyktatu począwszy od twardych, groźnych i zabójczych carskich rządów, przez radzieckie szaleństwo, aż do ledwo maskowanego obecnego terroru, mógł w tym kraju powstać, zobaczyć światło dziennie, wyjść za granicę, zdobyć hollywoodzki Złoty Glob, otrzymać Złotą Palmę w Cannes i od Polskiej Akademii Filmowej Orła, wygrać Camerimage, by przegrać Oscara z polską „Idą”.

Przesłanie jest jasne, czytelne i nad wyraz proste. Władza jest skorumpowana. Niszczy przeciwników. Zagarnia wszystko, na co ma ochotę. Stosuje wszelkie środki. Głównie takie, które innym są niedostępne. To przesłanie powoduje, że odbiorca aż marszczy czoło, mruży oczy, krzywi twarz z bólu. Film nie wymaga w zasadzie żadnej pracy intelektualnej przy jego rozumieniu. Jednak to byłoby zbyt krzywdzące, bo umysł zaczyna pracować, gdy uświadamiamy sobie, jak brutalnie, gniewnie, agresywnie, nienawistnie i bezkompromisowo działa rosyjska machina władzy. Bez względu na to, czy swoje brudne dłonie wyciąga tuż za mury Kremla, czy nurza je w małomiasteczkowych społecznościach gdzieś na odległych granicach imperium.

Oczywiście sam tytuł ma potęgować świadomość nieuchronnej, ciągłej straszliwości. Lewiatan – nienasycony, pożerający wszystko wokół, obrazujący szatańskość, brak moralności i jakiegokolwiek współczucia dla ludzi, bo jest połączeniem diabelskiego cynizmu i krwiożerczej zwierzęcości. Mimo że u Zwiagincewa na brzegu morza leży jego szkielet, to przecież jedynie Starotestamentowy Bóg potwora mógł zabić, gdyż świat nie wytrzymałby ich rozmnożenia.

„Lewiatan” opowiada o potworze władzy gdziekolwiek mieszkającym. O ohydztwie pewności siebie, wynikającej ze skorumpowania, umiejętności picia wódki z odpowiednimi ludźmi, o cienkiej granicy między prowincjonalną polityką a gangsterskimi skłonnościami ją uprawiającymi. O zależnościach urzędników, policjantów i przedstawicieli cerkwi. O ich zjednoczonej na obiadach i we wspólnych interesach sile. Tej złej mocy powstałej, żeby powalić na kolana pracującego, przywiązanego do swojego domu mężczyznę, próbującego ułożyć swoje życie. Żeby zabić w nastolatku chęć do życia, napiętnować go traumą i zniewolić. Żeby w końcu zabić kobietę… W końcu, najsmutniejsze, o tłumaczeniu swoich poczynań religią, swoistej dewocji, czy raczej poczuciu, że ta straszliwie podła władza jest namaszczona przez Boga.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.