Recenzje

„Ja, inny. Kronika przemiany” – Imre Kertész

Ja, inny. Kronika przemianyKertész znowu wspomina. Tym razem Europę bardzo niedaleką, bo z pierwszych lat po upadku komunizmu. Kronika rozpoczyna się słowami Rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty pierwszy, jesień nad chłodnym Dunajem1 i czytelnik ma wrażenia, że jest to dalszy ciąg Dziennika galernika.

Według mnie to książka łatwiejsza niż Dziennik, bliższa czytelnikom. Może dlatego, że Kertész opisuje świat nam nieodległy, coś, co jest za oknem mieszkania, na spacerze, w kawiarni, taksówce. Na pozór błahe zdarzenia pokazują Europę, która jest skomplikowana historycznie, narodowościowo, pełną tragedii osobistych. Tygiel pamięci narodów i poszczególnych ludzi.

Kertész pracuje twórczo. Pracuje literacko, przekłada. W ten sposób daje się poznawać. Czerpie szeroko ze światowej literatury i filozofii. Pozostaje bez dyskusji, że jest głęboko zakorzeniony w kulturze europejskiej, że jest intelektualistą.

Spacerujemy wraz z nim po Wiedniu (cmentarz w Hietzingu), Budapeszcie, Frankfurcie, Monachium, Kolonii (gdzie prawie rezygnuje ze zwiedzania katedry ze strachu przed prowadzącym nabożeństwo), Hamburgu, Lipsku, Linzu, Weimarze, Weronie, Bazylei, Amsterdamie, Awinionie, Cannes, widzimy ośnieżone szczyty Alp.

W podróżach po Europie, w twórczości, w rozmyślaniach ciągle towarzyszy autorowi Ludwig Wittgenstein. Kertész dyskutuje z filozofem, podpiera się nim, dzięki niemu zadaje pytania, cytuje go. Z kolei w rozważaniach o węgierskich Żydach pojawia się, tak jak w Dzienniku galernika, Sandor Márai.

Całe życie, całe postępowanie pisarza obarczone jest tym, że Kertész czuje się Żydem. Mam wrażenie, że nie jest z tego dumny. To pozbawienie dumy z własnych korzeni wynika wprost z traumy Auschwitz. Teraz pozostaje Kertészowi tylko cynizm, ironia i smutek. Może trochę gorzkiego humoru, gdy jedzie taksówką we Frankfurcie, a kierowcą jest prawdopodobnie Egipcjanin. Kertész daje mu duży napiwek i konkluduje: a on nie ma pojęcia, że dostaje go od Żyda 2. Nie tylko w tym zdarzeniu, ale w wielu sytuacjach, kontaktach z ludźmi, szczególnie europejskich narodowości, pisarz odczuwa wręcz paranoiczny strach, a może "tylko" ma problem. Ciągle pojawia się jego "jestem Żydem".

Z kart książki wyziera nieodparte poczucie samotności, strachu przed nią. Przykładem są dwie humorystyczne, ale i tragiczne sytuacje, gdy Kertész nie może trafić w Lipsku z powrotem do miejsca, gdzie nocuje, chociaż taksówka przywozi go prawie pod sam dom. Inne to zdarzenie, gdy Kertész z przerażeniem zamyka się w gościnnym pokoju na klucz, bo wydaje mu się, że krzyczący na korytarzu mężczyzna mu zagraża.

Autor mówi o sobie, że żyje jak uchodźca. Nie sądzę, żeby miał na myśli swoje twórcze europejskie podróże. To raczej poczucie wygnania, pozbawienia własnej narodowości, korzeni, bycie Żydem. A może bycie Węgrem? Pisarz da temu wyraz podczas krótko opisanej podróży do Izraela.

Chyba dopełnieniem tej mentalnej, emocjonalnej podróży jest tragiczne poszukiwanie miejsca na granicy węgiersko-austriackiej, gdzie w 1945 r. zginął ojciec Imre Kertésza. Poszukiwanie jakiegoś znaku, pamiątki po rozstrzelanych Żydach, którzy nie mieli siły, żeby iść dalej - drogą zakończoną obozem koncentracyjnym.

Kronikę przemiany kończą dwa wydarzenia. Jedno to wyprawa do Tel Awiwu, Jerozolimy, ruin Masady. Pisarz ze zdziwieniem i chyba smutkiem konstatuje: uczucie, że »wróciłem do domu«, jednak nie przychodzi 3. To powód do zadawania starych pytań. Czyżby nie był Żydem? Kim więc jest? Jakże bolesne to pytania dla wielu Europejczyków, którzy odwiedzili Izrael. Jakże bolesne dla tych, którzy nigdy tam nie byli. Iluż ludzi żyje z pamięcią po przodkach Żydach, ilu pragnie zachować tę pamięć, ilu nie dano możliwości zachowania jej? Choćby tylko w tym fragmencie książki widać ogrom tragedii związanej z historią Europy, z traumą II wojny światowej i Holocaustu.

Drugim, równie znaczącym, ale o wiele bardzie osobistym zdarzeniem jest choroba i śmierć żony Kertésza. Na kilku ostatnich stronach wspomnień pisarz zastanawia się nad własną śmiercią, własną przemianą po tragediach, które go dotknęły.

Jerzy Lengauer
  1. Imre Kertész, Ja, inny. Kronika przemiany, przeł. Anna Górecka, wyd. W.A.B. 2004, str. 7.

  2. Tamże, str. 35.

  3. Tamże, str. 119.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.