Państwo, polityka, społeczeństwo...

Przedsiębiorstwo Holokaust

Jak większość mitemów, tak i ten obił mi się ledwie o uszy. Zmuszony do choć pobieżnego poznania w czym rzecz, wydrukowałem tekst o haśle „Przedsiębiorstwo Holokaust” z Wikipedii. Bo i skąd indziej? Wprawdzie na półkach wśród judaików stoją książki, gdzie pewnie jakieś wzmianki o tym mitemie znalazłbym, to szukanie fragmentów, zdań byłoby pracą żmudną i mało przynoszącą korzyści. Kiedy jeszcze nie zerknąłem do tekstu z Wikipedii, przyszła mi do głowy, przypomniała się powieść Littella „Łaskawe”. Cóż innego mogą oznaczać słowa „przedsiębiorstwo Holokaust” jak nie ogromną fabrykę śmierci? Fabrykę, która obejmowała całą Europę. Fabrykę, w której pracowały rzesze robotników. Gdzie pracowało się, głodowało, żyło i umierało. Fabrykę, którą stworzono w politycznych gabinetach. Której działalność rozpisano według wszelkich ekonomicznych, menedżerskich reguł. Fabrykę, która od podstaw była drobiazgowo skonstruowanym mechanizmem z blue-collar i white-collar workers, budynkami administracyjnymi, mieszkaniami, stołówkami, pociągami, ciężarówkami, szpitalami, całą przerażającą logistyką. O tym wszystkim pisze Littell. Jednakże tak rozumiany termin „przedsiębiorstwo Holokaust” to nie mitem. Wstrząsająca, przeraźliwie smutna, koszmarna, ale historia, z którą świat może się nie uporał, ale przynajmniej próbuje.

Jakże ohydne, jakże wstrętne, jakże uwłaczające humanitaryzmowi jest łączenie tych dwóch słów: przedsiębiorstwo i Holokaust. W pośpiechu, gorączkowo przerzucam kartki pewuenowskich słowników, najpierw idiomów polskich, potem frazeologicznego. Uff, ulga… Nie ma tych haseł. Ani przedsiębiorstwa, ani Holokaustu. Nie mówiąc o ich związkach. Zatem świat jeszcze do końca nie oszalał. Choć czarna legenda ma już swoje miejsce w sieci, to owa frazeologia nie otrzymała dotąd naukowego przyzwolenia.

Na półkach stoją dwie książki, które mają w tytule Holokaust. Czytam spisy treści. „Holokaust: Prawdziwe historie ocalonych” Lyn Smith odstawiam z powrotem. Za to z „Holokaustu” Guido Knoppa, ze strony 20, przepisuję oto taki fragment: „Holos oznacza cały a kaustos – spalony. W setkach tekstów od czasu Ksenofonta i jego Anabazy znajdujemy słowo holokaustos w różnych znaczeniach – najczęściej ofiary całopalnej, przeważnie całkowitej. Ponieważ łacina nie ma litery k, czyli greckiej kappy, pojęcie to około 400 roku po Chrystusie pojawiło się w formie holocaustum. Około 1250 roku w jednym z angielskich przekładów Biblii znajdujemy je w formie holocaust. Od tamtej pory stopniowo traciło religijne znaczenie ofiary całopalnej i było używane także w świeckim sensie. W 1933 roku słownik Oxford English Dictionary podaje liczne przykłady użycia słowa holocaust także w znaczeniu przenośnym: pożoga, rzeź, krwawa łaźnia, masakra, zwłaszcza w czasie wojen”.

Dlaczego więc „przedsiębiorstwo Holokaust”? Tak bolesne słowo „Holokaust” razem z zimnym, twardym, mechanicznym „przedsiębiorstwem”? Może dla wzmocnienia, wyolbrzymienia, podkreślenia wagi tragedii? Hiperbola? Czy to jednak uchodzi tak literacko?

HolokaustW pierwszych dwóch akapitach w artykule z Wikipedii przewija się imię i nazwisko Normana Finkelsteina. Mało powiedziane, że się dziwię! Nie dość, że to naukowiec, to na dodatek pochodzenia żydowskiego. Urodzony w latach pięćdziesiątych, pewnie potomek Żydów aszkenazyjskich, pokalał swoje gniazdo, zbrukał pamięć ofiar Shoah. Jak to możliwe? Nie mogę uwierzyć, że Finkelstein mówi o Holokauście jako o interesie, czymś w rodzaju żydowskiego „należy się”, zarzucając potomkom ofiar dochodowy biznes na całopalnym stosie. Tak chyba jednak nie jest. Przecież byłoby jakąś ironią, kpiną, gdyby Żyd przydawał argumentów zwolennikom teorii światowego żydowskiego spisku, malarzom obrazu parszywego, chciwego Żyda, trzymającego centową bądź groszową monetę na wielu sklepowych witrynach od Stanów Zjednoczonych po Europę Wschodnią. Waham się w ocenach. Próbuję znaleźć jakieś inne wytłumaczenie. A może Finkelstein nie atakuje tylko broni? Rozdziela tragedię i pieniądz? Rozdziela życie i śmierć? Na swój sposób wyznacza granicę między sacrum i profanum? Mówi, żeby się powstrzymać, ponieważ w ten sposób dorzuca się kolejnych szczap do płonącego od wieków ognia antysemityzmu? Ale jak nie żądać? Jak nie płakać? Jak się nie dopominać? Jeżeli każda śmierć bliskich, także naturalna, jest opłacana odszkodowaniem prawnie sankcjonowanym? Co mówić zatem o śmierci sześciu milionów bliskich?

Do diabła, jaki interes, jaki biznes?! To tylko jedyne właściwe światopoglądowe radio i telewizja głosem pełnym religijnej troski i miłości bliźniego mogłyby zarzucać robienie interesów Pawłowi Śpiewakowi, Dariuszowi Libionce, Piotrowi Weiserowi, Piotrowi Pazińskiemu, opisać Żydowski Instytut Historyczny, Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Midrasz, Cwiszn jako oddziały „Przedsiębiorstwa Holokaust”. Potem przyszłaby kolej na zarzuty wobec Jeana Amery’ego, Irit Amiel, Janiny Bauman, Mary Berg, Adiny Blady-Szwajger, Krystyny Chiger, Marka Edelmana, Jakuba Gelberta, Chaima Goldsteina, Henryka Grynberga, Janiny Katz, Imre Kersztesza, Anny Langfus, Primo Leviego, Romy Ligockiej, Marii Orwid, Henryka Schönkera, Edyty Klein, Elie Wiesela, Władysława Szpilmana, Haliny Zawadzkiej.

Cóż, Leon Poliakov mógłby zacząć już redagować kolejny tom „Historii antysemityzmu”.

Jerzy Lengauer
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.