Powieści i opowiadania > Nestor - Powieść minionych lat

Nestor - Powieść minionych lat (rozdz. 43-49)

43. Praktyki religijne Włodzimierza

Roku 6504 [996]. Włodzimierz, widząc cerkiew skończoną, wszedł do niej i pomodlił się do Boga, mówiąc: Panie Boże! Wejrzyj z niebios, i zobacz, i nawiedź winnicę swoją. I zachowaj, co posadziła prawica Twoja, niech ci nowi ludzie, których serca nakłoniłeś do rozumu, poznają Ciebie, Boga prawdziwego. I wejrzyj na cerkiew Twoją tę, którą zbudowałem, niegodny sługa Twój, imienia Matki, co Cię zrodziła, zawsze Dziewicy, Bogarodzicy. Jeśli kto pomodli się w cerkwi tej, wysłuchaj modlitwy jego przez modlitwę Najczystszej Bogarodzicy. I pomodliwszy się, rzekł tak: Daję cerkwi tej Świętej Bogarodzicy z mienia mojego i z grodów moich dziesiątą część. I napisawszy położył klątwę w cerkwi tej, mówiąc: Jeśli ktoś to naruszy, niech będzie przeklęty. I dał dziesięcinę Anastazemu Korsunianinowi. I wyprawił święto wielkie w ten dzień bojarom swoim i starcom grodzkim, i ubogim rozdał wiele mienia.

Potem zaś przyszli Pieczyngowie pod Wasylew i Włodzimierz małą drużyną wyszedł naprzeciw. I gdy się spotkali, nie mógł sprostać im, uciekł i stanął pod mostem, ledwo że się ukrył przed wrogiem. I wtedy ślubował Włodzimierz postawić cerkiew w Wasylewie Przemienienia Świętego, było bowiem w ten dzień Przemienienie Pańskie, gdy zaszła ta bitwa. Ocalawszy tedy, Włodzimierz postawił cerkiew i wyprawił święto wielkie, warząc trzysta miar miodu. I zwołał bojarów swoich, i posadników, starszyznę ze wszystkich grodów, i ludzi mnóstwo, i rozdał ubogim trzysta grzywien. Świętował kniaź dni osiem i powrócił do Kijowa na Zaśnięcie Świętej Bogarodzicy, i tu znowu wyprawił święto wielkie, zwołując niezliczone mnóstwo narodu. Widząc zaś, że ludzie jego są chrześcijanami, radował się duszą i ciałem. I tak czynił co roku. Miłował też słowa Pisma, usłyszał bowiem pewnego razu Ewangelię czytaną: Błogosławieni miłosierni, albowiem ci miłosierdzia dostąpią; i jeszcze: Sprzedajcie majętności wasze i dajcie biednym; i jeszcze: Nie zbierajcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je rdza psuje i złodzieje podkopują, ale zbierajcie sobie skarby w niebiesiech, gdzie ani rdza nie psuje, ani złodzieje nie kradną; i Dawida mówiącego: Błogosławion mąż, który lituje się i daje; Sałomona zaś słyszał mówiącego: Dający ubogiemu Bogu pożycza. To słysząc, kazał każdemu biednemu i ubogiemu przychodzić na dwór kniaziowski i brać wszystko, co potrzeba, picie i jedzenie, i ze skarbu kunami [pieniędzmi].

Urządził zaś i to: mówiąc, że słabi i chorzy nie mogą dojść do dworu mojego, kazał przyrządzić wozy, i nakładłszy chleba, mięsa, ryb, owoców różnych, miodu w beczułkach, a w innych kwasu, wozić po grodzie, wypytując, gdzie są chorzy i biedni, nie mogący chodzić. Tym rozdawali wedle potrzeby. Nadto czynił ludziom swoim tak: ustanowił, by każdej niedzieli na dworze w świetlicy ucztę wyprawiać, i kazał przychodzić bojarom i dworzanom, i setnikom, i dziesiętnikom, i znakomitym mężom — przy kniaziu i bez kniazia. Bywało tu mnóstwo mięsa, bydlęcego i zwierzyny, było pod dostatkiem wszystkiego. Gdy zaś podpili, zaczynali szemrać na kniazia, mówiąc: Źle nam się dzieje, dają nam jeść drewnianymi łyżkami, a nie srebrnymi. To słysząc, Włodzimierz kazał wykuć łyżki srebrne do jedzenia drużynie, mówiąc tak: Srebrem i złotem nie znajdę drużyny, a drużyną znajdę srebro i złoto, jako dziad mój i ojciec mój znaleźli drużyną złoto i srebro. Bowiem Włodzimierz kochał drużynę, z nią naradzał się o urządzeniu kraju, i o wojnach, i o prawach krajowych. I żył z kniaziami sąsiednimi w pokoju — z Bolesławem [Chrobrym] łąckim i ze Stefanem węgierskim i z Andrzychem czeskim. I był mir między nimi i przyjaźń. Żył zaś Włodzimierz w bojaźni Bożej. I namnożyło się rozbojów, i rzekli biskupi do Włodzimierza: Oto namnożyli się rozbójnicy; czemu nie karzesz ich? On zaś rzekł do nich: Boję się grzechu. Oni zaś rzekli do niego: Tyś postawień od Boga na karanie złych, a na łaskę dla dobrych. Powinieneś karać rozbójników, jeno ze śledztwem. Włodzimierz tedy, odwoławszy wiry [kary pieniężne za zabójstwo człowieka], począł karać rozbójników [śmiercią]. I [później] rzekli biskupi i starcy: Wojny są mnogie; gdyby była wira, to na oręż i na konie niech będzie. I rzekł Włodzimierz: Tak też będzie. I żył Włodzimierz wedle ustanowienia ojcowego i dziadowego (s. 298—300).

44. Oblężenie Białogrodu i fortel z kisielem

Roku 6505 [997]. Gdy Włodzimierz poszedł do Nowogrodu po północne wojska na Pieczyngów — trwała bowiem wojna wielka bez ustanku — w tym czasie dowiedzieli się Pieczyngowie, że kniazia nie ma, i przyszli, i stanęli około Białogrodu. I nie dawali wyjść z grodu, i był głód wielki w grodzie, i nie mógł Włodzimierz pomóc, nie miał bowiem wojska. Pieczyngów zaś było mnóstwo wielkie. I przedłużało się oblężenie grodu, i był głód wielki. I uczynili wiec w grodzie, i rzekli: Oto mamy pomrzeć z głodu, a od kniazia pomocy nie ma. Czyż lepiej, byśmy umarli? Poddajmy się Pieczyngom, jednych zostawią przy życiu, innych uśmiercą; już umieramy z głodu. I tak postanowili na radzie. Był zaś pewien starzec, który nie był na wiecu tym, i zapytał: Po co był wiec? I ludzie powiedzieli mu, że jutro chcą sią ludzie poddać Pieczyngom. To usłyszawszy, posłał po starszyznę grodzką i rzekł im: Słyszałem, że chcecie się poddać Pieczyngom. Oni zaś rzekli: Nie ścierpią ludzie głodu. I rzekł im: Posłuchajcie mnie, nie poddawajcie się przez trzy dni, a co ja wam każę, uczyńcie. Oni zaś, radzi, obiecali posłuchać. I rzekł do nich: Zbierzcie chociaż po garści owsa lub pszenicy, albo otrębów. Oni zaś poszli z chęcią i zebrali. I kazał niewiastom zgotować rozczyn, z którego warzą kisiel, i kazał wykopać studnię, i wstawić tam kadź i nalać rozczynu w kadź. I kazał drugą studnię wykopać, i wstawić tam kadź, i kazał poszukać miodu. Oni zaś poszedłszy, wzięli miodu antałek, który był schowany w kniaziowej miodnicy. I kazał rozsycić bardzo i wlać do kadzi w drugiej studni. Nazajutrz zaś kazał posłać po Pieczyngów.

I grodzianie rzekli, przyszedłszy do Pieczyngów: Weźcie sobie naszych zakładników, a wy wejdźcie, do dziesięciu mężów, do grodu, i zobaczycie, co się dzieje w grodzie naszym. Pieczyngowie zaś byli radzi, mniemając, że poddać się chcą, wzięli od nich zakładników, a sami wybrali zacniejszych mężów w rodach swoich i posłali do grodu, aby oglądnęli, co się w grodzie dzieje. I przyszli do grodu, i rzekli im ludzie: Po co gubicie siebie? Kiedyż możecie przetrzymać nas? Jeśli postoicie nawet przez dziesięć lat, co możecie uczynić nam? Mamy bowiem żywność z ziemi. Jeśli nie wierzycie, to zobaczcie swoimi oczyma. I przywiedli ich ku studni, w której był rozczyn, i zaczerpnęli wiadrem, i nalali w garnki. I gdy zwarzyli kisiel, wzięli go i przyszli z nimi do drugiej studni, i zaczerpnęli syty, i poczęli jeść sami najpierw, potem zaś Pieczyngowie. I zdziwili się, i rzekli: Nie dadzą wiary nasi kniaziowie, jeśli nie zjedzą sami. Ludzie zaś nalali stągiew rozczynu i syty ze studni i dali Pieczyngom. Oni zaś przyszedłszy opowiedzieli wszystko, co było. I nawarzywszy jedli kniaziowie pieczyńscy, i dziwili się. I wziąwszy zakładników swoich, a tamtych puściwszy, odstąpili od grodu i poszli do domu (s. 300—301).

45. Śmierć Włodzimierza

Roku 6522 [1014], Gdy Jarosław [syn Włodzimierza] był w Nowogrodzie, płacił dań Kijowowi dwa tysiące grzywien od roku do roku, a tysiąc w Nowogrodzie dworzanom rozdawał. I tak dawali wszyscy posadnicy nowogrodzcy, a Jarosław tego [ostatnio] nie dawał do Kijowa ojcu swojemu. I rzekł Włodzimierz: Trzebcie drogi i mośćcie mosty, chciał bowiem iść na Jarosława, na syna swojego, lecz zaniemógł.

Roku 6523 [1015]. Gdy chciał Włodzimierz iść na Jarosława, Jarosław, posławszy za morze, przywiódł Waregów, bojąc się ojca swojego; lecz Bóg nie dał diabłu radości. Gdy zaś Włodzimierz zaniemógł w tym czasie był u niego Borys. Przeciw Pieczyngom idącym na Ruś posłał więc Borysa, sam bowiem chorzał bardzo i w tej chorobie zmarł miesiąca lipca 15 dnia. Zmarł zaś w Berestowie, i zatajono to, był bowiem Światopełk w Kijowie. Nocą zaś między dwoma budynkami rozebrawszy pomost, zawinęli go w kobierzec i spuścili na sznurach na ziemię; położywszy go na sanie1, zawieźli i złożyli go w cerkwi Świętej Bogarodzicy, którą był zbudował sam. Gdy o tym dowiedzieli się ludzie, bez liku zeszli się i opłakiwali go — bojarzy jako obrońcę kraju, ubodzy jako ich obrońcę i karmiciela. I włożywszy go w trumnę marmurową, pochowali ciało jego z płaczem, błogosławionego kniazia.

On jest nowy Konstantyn wielkiego Rzymu, który ochrzcił się sam i ludzi swych ochrzcił. Tak i ten uczynił podobnie do niego. Chociaż bowiem pierwej obrzydliwą chucią pałał, jednak później nakłonił się do skruchy, jako i apostoł powiada: Gdzie rozmnożył się grzech, tam obfituje też łaska. Aż dziw, ile dobra uczynił ruskiej ziemi, ochrzciwszy ją. My zaś, chrześcijanami będąc, nie oddajemy czci należnej za ów dar otrzymany2. Jeśliby nie ochrzcił nas, bylibyśmy dziś w sidłach diabelskich, w których prarodzice nasi poginęli. Gdybyśmy mieli staranie i modlitwy zanosili do Boga zań w dzień śmierci jego, to Bóg widząc staranie nasze o niego, wsławiłby go; nam zaś przystoi modlić się zań do Boga, ponieważ przezeń Boga poznaliśmy. Owóż niech Ci Pan da wedle serca Twojego, i wszystkie prośby Twoje niech spełni — o królestwie niebieskim, któregoś pragnął. Niech Ci Pan da koronę ze sprawiedliwymi, w uczcie rajskiej wesele i triumf z Abrahamem i z innymi patriarchami; jako Salomon rzekł: Gdy umrze mąż sprawiedliwy, nie zaginie nadzieja.

Jego więc w pamięci mają ludzie ruscy, wspominając chrzest święty, i wysławiają Boga w modlitwach i w pieśniach, i w psalmach, śpiewając Panu, nowi ludzie, oświeceni Duchem Świętym, mając nadzieję w wielkim Bogu i Zbawicielu naszym Jezusie Chrystusie, że każdemu wedle uczynków niewysłowioną radość zgotuje, którą otrzymają wszyscy chrześcijanie (s. 302—304).

46. Zabójstwo Borysa i Gleba przez Światopełka

Światopełk tedy siadł w Kijowie po ojcu swoim, i wezwał Kijowian, i począł dawać im mienie. Oni zaś przyjmowali, lecz nie mieli serca doń, jako że bracia ich byli z Borysem. Gdy zaś Borys wracał z wojskiem, nie znalazłszy Pieczyngów, wieść przyszła do niego: Ojciec ci umarł. I płakał po ojcu bardzo, miłowany bowiem był przez ojca swojego nade wszystkich [synów], i przyszedłszy stanął nad Altą. Rzekła zaś do niego drużyna ojcowa: Oto masz drużynę ojcową i wojsko. Pójdź, siądź w Kijowie na stolcu ojcowym. On zaś rzekł: Nie podniosę ręki na brata swojego starszego; jeśli ojciec mi umarł, on mi będzie zamiast ojca. I to słysząc wojsko rozeszło się od niego. Borys zaś stał z pachołkami swoimi. Światopełk zaś, przepełniony nieprawością, Kainowy zamysł powziął i posłał do Borysa, mówiąc: Z tobą chcę przyjaźń mieć, i do ojcowizny dodam ci, lecz knuł podstęp, jak by go zgubić. Światopełk tedy przyszedł nocą do Wyszogrodu, potajemnie wezwał Putszę i wyszogrodzkich bojarów, i rzekł do nich: Czy sprzyjacie mi całym sercem? Rzekł zaś Putsza z Wyszogrodzianami: Możemy głowy swoje położyć za ciebie. On zaś rzekł do nich: Nie powiadając nikomu, idźcie zabijcie brata mojego Borysa. Oni zaś obiecali mu prędko to uczynić. O takowych bowiem Salomon rzekł: Skorzy są na przelanie krwi w nieprawości. Oni przez udział w przelewie krwi zbierają sobie zło, takie są drogi tych, co popełniają nieprawości, w bezbożności bowiem swoją duszę pogrążają.

Posłańcy zaś przyszli nad Altę nocą i podstąpili bliżej, i usłyszeli błogosławionego Borysa śpiewającego jutrznię, doszła bowiem już go wieść, że chcą go zgubić. I wstawszy począł śpiewać, mówiąc: Panie, przecz rozmnożyli się trapiący mnie? Wielu powstaje na mnie. I jeszcze: Oto strzały twoje utkwiły we mnie, oto ja na rany gotówem i boleść moja przede mną jest. I jeszcze mówił: Panie! Usłysz modlitwę moją, i nie wchodź w sąd ze sługą swoim, bowiem nie usprawiedliwi się przed Tobą żaden żyjący, albowiem prześladował wróg duszę moją. I skończywszy sześciopsalm, a ujrzawszy posłańców mających zabić go, począł śpiewać psałterz, mówiąc: Otoczyli mię cielcy tuczni, i gromada złoczyńców obiegła mię; Panie Boże mój, w Tobie ufałem, zbaw mię, i od wszystkich prześladujących mię wybaw mnie. Potem zaś począł kanon śpiewać; później, skończywszy jutrznię, pomodlił się, patrząc na ikonę — na wizerunek Pański, mówiąc tak: Panie Jezu Chryste, który w tej postaci zjawiłeś się na ziemi dla zbawienia naszego, pozwoliwszy z własnej woli przygwoździć na krzyżu ręce swoje i przyjąłeś mękę za grzechy nasze, takoż i mnie uczyń godnym ponieść mękę. Oto przyjmuję ją nie od wrogów, jeno od brata swojego, i nie poczytuj mu, Panie, tego za grzech. I gdy pomodlił się, legł na łożu swoim.

I oto napadli jak dzikie zwierzęta wokół namiotu, i nastawiwszy nań kopie, przebodli Borysa wraz ze sługą jego, który padł na niego. Ten bowiem był ulubieńcem Borysa. Był ten pachołek rodem Węgrzyn, imieniem Jerzy, a Borys bardzo go lubił, zawiesił był mu grzywnę złotą wielką, z nią stawał przed nim. Zabili też i innych Borysowych pachołków mnogich. Jerzemu zaś temu nie mogąc zdjąć grzywny z szyi, odrąbali głowę jego, i tak zdjęli grzywnę, a głowę odrzucili precz, dlatego później nie znaleziono ciała jego między trupami. Borysa zaś zabiwszy, przeklęci, zawinęli w namiot, włożyli na wóz i powieźli go, jeszcze dyszącego. Gdy się dowiedział przeklęty Światopełk, że jeszcze dyszy, posłał dwóch Waregów dobić go. Oni zaś przyszli i widząc, że jeszcze żyw jest, jeden z nich wydobył miecz i pchnął go pod serce. I tak zginął błogosławiony Borys, wieniec przyjmując od Chrystusa Boga, ze sprawiedliwymi złączył się, z prorokami i apostołami, w zastępie męczenników umieszczony, na łonie Abrahamowym spoczywając, widząc niewysłowioną radość, śpiewając z aniołami i weseląc się z zastępami świętych.

I położyli ciało jego, przyniósłszy potajemnie do Wyszogrodu, w cerkwi Świętego Wasyla. Przeklęci zaś ci zabójcy przyszli do Światopełka, jakby chwałą okryci, bezbożnicy. Imiona zaś tych zbrodniarzy są: Putsza i Talec, Jełowit, Laszko, ojciec zaś ich szatan. Takimi bowiem sługami biesy bywają, biesy bowiem na złe posyłani są, a aniołowie na dobre. Aniołowie bowiem człowiekowi zła nie czynią, jeno zawsze myślą o jego dobru, zwłaszcza zaś chrześcijanom pomagają i zasłaniają od przeciwnika — diabła; a biesy na złe zawsze łowią, zazdroszcząc mu, ponieważ widzą człowieka uczczonym przez Boga i zazdroszcząc mu, skorzy są, gdy się je posyła na złe. Zły zaś człowiek, lgnący ku złemu, gorszy jest od biesa; biesy bowiem Boga się boją, a zły człowiek ani Boga się nie boi, ni ludzi się wstydzi; biesy bowiem krzyża się boją Pańskiego, a człowiek zły i krzyża się nie boi.

Światopełk zaś przeklęty, pomyślawszy w sobie, rzekł: Oto zabiłem Borysa; jakby zabić Gleba? i powziął zamysł Kainowy, podstępnie posłał do Gleba, mówiąc tak: Pójdź co prędzej, ojciec cię wzywa, chory jest bardzo. Gleb zaś prędko wsiadł na koń z małą drużyną i ruszył, był bowiem posłuszny ojcu. I gdy przyszedł nad Wołgę, na polu potknął się koń w rowie i uszkodził mu nieco nogę. I przyszedł do Smoleńska, i odszedł niedaleko, i stanął na Sniadyniu w korabiu. W tym czasie przyszła była wieść do Jarosława od Predsławy o ojcowej śmierci, i posłał Jarosław do Gleba, mówiąc: Nie idź, ojciec ci umarł, a brat twój zabity jest przez Światopełka. To słysząc, Gleb zawodził bardzo ze łzami, płacząc po ojcu, a więcej jeszcze po bracie, i począł modlić się ze łzami mówiąc: Biada mi, Panie! Lepiej by mi umrzeć z bratem, niżeli żyć na świecie tym. O gdybym był, bracie mój, widział lice twoje anielskie, umarłbym z tobą; teraz zaś po cóż zostałem sam jeden? Gdzie są słowa twoje, które mówiłeś do mnie, bracie mój kochany? Teraz już nie usłyszę łagodnego twojego napominania. Jeżeli masz zasługi u Boga, módl się za mnie, abym i ja tęże mękę przyjął. Lepiej by mi było z tobą umrzeć, niżeli na świecie tym obłudnym żyć.

I gdy tak modlił się ze łzami, oto nagle przyszli posłani od Światopełka dla zabicia. Gleba. I tu natychmiast posłani zajęli korab Glebowy i obnażyli oręż. Pachołcy Glebowi struchleli. Przeklęty zaś nasłaniec Goriasier kazał czym prędzej zarzezać Gleba. Kucharz zaś Glebowy, imieniem Torczyn, wyjąwszy nóż, zarzezał Gleba. Jako jagnię niewinne, złożył siebie [Gleb] na ofiarę Bogu, zamiast wonnego kadzidła ofiarę rozumną, i przyjąwszy brata swojego wieniec, wszedł w anielskie przybytki, i ujrzał upragnionego brata swojego, i radował się z nim niewysłowioną radością, którą osiągnęli przez miłość braterską. O, jak dobrze i pięknie, gdy bracia żyją społem! Przeklęci zaś [zabójcy] wrócili nazad, jako rzekł Dawid: Niech wrócą grzesznicy do piekła. Gdy zaś przyszli, powiedzieli Światopełkowi: Spełniliśmy polecenie twoje. On zaś, to słysząc, uniósł się w sercu pychą, nie wiedząc co Dawid mówił: „Przecz się chwalisz złością, mocarzu? Nieprawość cały dzień zamyśla język twój". Gleb tedy zabity został i rzucony na brzegu między dwiema kłodami3. Potem zaś, wziąwszy, powieźli go i położyli go obok brata jego Borysa, w cerkwi Świętego Wasyla.

I złączeni ciałami, a bardziej jeszcze duszami, u Władcy, Cara wszystkich, przebywając w radości nieskończonej, w światłości niewysłowionej, zsyłacie ziemi ruskiej dary uzdrawiające, dajecie uzdrowienie przybywającym z wiarą z innych krajów4, a więc chromym chód, ślepym wzrok, chorym uleczenie, zakutym rozkucie, ciemnicom otwarcie, smutnym pociechę, napastowanym ocalenie. I jesteście orędownikami ziemi ruskiej, i świecznikami jaśniejącymi i modlącymi się nieustannie do Władcy za swoich ludzi. Przeto i my winniśmy godnie chwalić męczenników Chrystusowych, modląc się do nich gorliwie, mówiąc: Radujcie się, Męczennicy Chrystusowi, orędownicy ziemi ruskiej, którzy wybawienie zsyłacie przychodzącym do was z wiarą i miłością. Radujcie się, Mieszkańcy nieba, co już w ciele aniołami byliście, jednomyślni słudzy [Boga], rówieśnicy jednokształtni, ze świętymi jednoduszni; przeto wszystkim cierpiącym uzdrowienie zsyłacie. Radujcie się, Borysie i Glebie, mądrości Bożej pełni, toczycie jakby potoki ze źródła życiodajnej wody uzdrowienia, spływają one wiernym ludziom na uzdrowienie. Radujcie się, którzyście złego smoka podeptali, którzy zjawiliście się jako promienie jaśniejące, jako pochodnie oświecające wszystką ziemię ruską, zawsze ciemność rozpędzające, zjawiające się w wierze niezachwianej. Radujcie się, którzy zasłużyliście na oko niezasypiające, którzy dusze na spełnienie Bożych przykazań skłoniliście w sercach swoich, błogosławieni. Radujcie się, Bracia, społem w miejscach promienistych, w osiedlach niebieskich, w sławie niewiędnącej, której wedle zasług dostąpiliście. Radujcie się, Bożą światłością jawnie opromienieni, wszystek świat obchodźcie, biesów odganiając, niemoce lecząc, Świeczniki przedobre, Orędownicy gorący, z Bogiem przebywający, Bożymi promieńmi zawsze jaśniejący, dzielni męczennicy, oświecający dusze wiernym ludziom. Wywyższyła Was światłodajna miłość niebieska, przez nią odziedziczyliście wszystkie piękności w życiu niebieskim: sławę i pokarm rajski, i światło rozumu — piękne radości. Radujcie się jako napawający wszystkie serca, gorycze i choroby odpędzający, męczarnie okrutne kojący, kroplami krwi świętej ubarwieni na purpurze, którą ozdobieni, sławni, z Chrystusem zawsze królujecie, modląc się za nowych ludzi chrześcijańskich a rodaków swoich. Ziemia bowiem ruska pobłogosławiona została krwią Waszą i relikwiami spoczywającymi w cerkwi; duchem Bożym ją oświecacie i wraz z męczennikami jako męczennicy za ludzi swoich modlicie się. Radujcie się, światłe Gwiazdy, rankiem wschodzące. Owóż Chrystusa miłujący Męczennicy i Orędownicy nasi, poddajcie pogan pod nogi kniaziom naszym, modląc się do Władyki Boga naszego, aby oni [kniaziowie] w pokoju, jedności i zdrowiu przebywali, chrońcie ich od wojen domowych i od chytrości diabła; udzielcie i nam tegoż, śpiewającym Wam i czczącym Wasz święty triumf po wszystkie wieki do końca świata (s. 304—309).

47. Walka Jarosława ze Światopełkiem

Światopełk zaś, ten przeklęty i zły, zabił [brata] Swiatosława, posławszy [zabójców] ku Górze Węgierskiej, gdy ten uciekał do Węgier. I powziął zamysł: Pozabijam wszystkich braci swoich, i posiędę włość ruską sam jeden. Zamyślił tak w zadufaniu swoim, nie wiedząc, że Bóg daje władzę komu chce, ustanawia bowiem cesarza i kniazia Najwyższy; komu chce, daje. Jeśli tedy jaki kraj ukorzy się przed Bogiem, ustanawia mu cesarza albo kniazia sprawiedliwego, miłującego sad i prawdę, i pana ustanawia, i sędziego, sprawującego sąd. Jeśli bowiem kniaziowie sprawiedliwi bywają w kraju, to wiele się przebacza grzechów krajowi temu; jeśli zaś źli i fałszywi bywają, to jeszcze większe zło naprowadza Bóg na ten kraj, ponieważ kniaź jest głową kraju. Tak bowiem rzekł Izajasz: Zgrzeszyli od głowy i do nóg, to jest od cesarza do prostych ludzi, biada bowiem grodowi temu, w którym kniaź jest młody, lubiący wino pić przy gęślach, z młodymi doradcami. Takowych bowiem Bóg daje za grzechy, a starych i mądrych odbiera, jak Izajasz mówi: Odejmie Pan od Jerozolimy mocnego olbrzyma, i człowieka chrobrego, i sędziego, i proroka, i pokornego starca, i wybornego rajcę, i mądrego mistrza, i człowieka rozumnego, posłusznego prawu. Postawię młodzieńca kniaziem nad nimi, co władając urągać im będzie.

Światopełk zaś przeklęty począł władać w Kijowie. Zwoławszy ludzi, począł obdarowywać owych płaszczami, a innych kunami, i rozdał mnóstwo. Gdy Jarosław jeszcze nie wiedział o ojcowej śmierci, było przy nim mnóstwo Waregów, i gwałty czynili Nowogrodzianom i ich niewiastom. Powstawszy, Nowogrodzianie pobili Waregów we dworze Poroniona. I rozgniewał się Jarosław, i poszedłszy do Rokoma, siadł w dworze i posławszy do Nowogrodzian, rzekł: Już tamtych nie wskrzeszę. I wezwał do siebie znakomitych mężów, którzy byli wycięli Waregów, i oszukawszy ich, wyciął. Tejże nocy przyszła doń wieść z Kijowa od siostry jego Predsławy, taka: Ojciec twój umarł, a Światopełk siedzi w Kijowie, zabiwszy Borysa, a na Gleba posłał [zabójców]; strzeż się go bardzo. To słysząc, smutny był z powodu ojca i braci, i drużyny. Nazajutrz zaś zebrawszy resztę Nowogrodzian, Jarosław rzekł: „O, luba moja drużyno, którą wczoraj wybiłem, a dziś mi jest potrzebna!" Otarł łzy i rzekł do nich na wiecu: Ojciec mój umarł, a Światopełk siedzi w Kijowie, zabijając braci swoich.

I rzekli Nowogrodzianie: Chociaż, kniaziu, bracia nasi ubici — możemy za ciebie walczyć. I zebrał Jarosław Waregów tysiąc, a innego wojska czterdzieści tysięcy [prawdopodobniej 4000], i poszedł na Światopełka; przywoławszy Boga [na świadka] rzekł: Nie jam począł zabijać braci, jeno on; niech będzie Bóg mścicielem krwi braci moich, bowiem niewinnie przelał krew sprawiedliwą Borysa i Gleba. Chyba i ze mną tak uczyni? Osądź mnie, Panie, wedle sprawiedliwości, niech skończy się złoczyństwo grzesznika". I poszedł na Światopełka. Gdy zaś usłyszał Światopełk o idącym Jarosławie, uszykował niezliczone wojsko, Rusi i Pieczyngów, i wyszedł naprzeciw do Lubecza z tamtej strony Dniepru, a Jarosław z tej.

Roku 6524 [1016]. Przyszedł Jarosław na Światopełka, i stanęli naprzeciw po obu stronach Dniepru, i nie śmieli wystąpić ni ci przeciw owym, ni owi przeciw tym, i stali trzy miesiące naprzeciw siebie. I począł wojewoda Światopełkowy, jeżdżąc wzdłuż brzegu, szydzić z Nowogrodzian, mówiąc: Przeczżeście przyszli z tym chromym? Wszak cieśle jesteście? Postawimy was domy nasze budować! To usłyszawszy Nowogrodzianie rzekli do Jarosława: Jutro przeprawimy się do nich; jeśli kto nie pójdzie z nami, sami porąbiemy go". Były już przymrozki. Światopełk stał między dwoma jeziorami i całą noc pił z drużyną swoją. Jarosław zaś, nazajutrz uszykowawszy drużynę swoją, ze świtem przeprawił się. I wysiadłszy na brzeg, odtrącili łodzie od brzegu, i natarli, i zeszli się natychmiast. Była walka zacięta, i niepodobna było Pieczyngom pomagać przez jezioro; i przycisnęli Światopełka z drużyną do jeziora, i wstąpili na lód, i załamał się z nimi lód, i zwyciężać począł Jarosław. Widząc to Swiatopełk zbiegł, i zwyciężył Jarosław. Światopełk zaś uciekł do Lachów. Jarosław zaś osiadł w Kijowie na stolcu ojcowskim i dziadowym (s. 309—311).

48. Wyprawa Bolesława Chrobrego na Kijów

Roku 6526 [1018]. Przyszedł Bolesław ze Światopełkiem na Jarosława, z Lachami5. Jarosław zaś zebrawszy Ruś i Waregów, i Słowien, poszedł przeciw Bolesławowi i Światopełkowi, i przyszedł ku Wołyniowi [gród], i stali po obu stronach rzeki Bugu. I miał Jarosław piastuna i wojewodę imieniem Budy, i począł on lżyć Bolesława, mówiąc: Oto ci przebodziem oszczepem brzuch twój tłusty. Był bowiem Bolesław wielki i ciężki, że i na koniu ledwo mógł siedzieć, lecz był roztropny. I rzekł Bolesław do drużyny swojej: Jeśli was ta obelga nie obraża, to ja polegnę sam. Wsiadłszy na koń wjechał do rzeki, a za nim wojsko jego. Jarosław zaś nie zdążył uszykować się, i zwyciężył Bolesław Jarosława. Jarosław zaś zbiegł z czterema mężami do Nowogrodu. Bolesław zaś wszedł do Kijowa ze Światopełkiem.

I rzekł Bolesław: Rozprowadźcie drużynę moją po grodach na leże; i było tak. Jarosław zaś, przybiegłszy do Nowogrodu, chciał uciekać za morze, lecz posadnik Konstantyn, syn Dobryni, porąbał z Nowogrodzianami łodzie Jarosławowe, mówiąc: Chcemy się jeszcze bić z Bolesławem i ze Światopełkiem. Poczęli pieniądze zbierać, od męża po cztery kuny, a od starostów po dziesięć grzywien, a od bojarów po osiemnaście grzywien. I przywiedli Waregów, i dali im pieniądze, i zebrał Jarosław wojsko mnogie. Gdy zaś Bolesław siedział w Kijowie, przeklęty Światopełk rzekł: Ile tylko Lachów jest po grodach, zabijajcie ich. I pobili Lachów. Bolesław zaś uciekł z Kijowa6, zabrawszy skarby i bojarów Jarosławowych, i siostry jego, a Anastazego z Dziesięcinnej cerkwi przystawił do skarbów, bowiem [ten] pochlebstwem pozyskał jego zaufanie. I ludzi mnóstwo uprowadził ze sobą, i grody czerwieńskie zajął dla siebie, i przyszedł do swego kraju Światopełk zaś począł władać w Kijowie. I poszedł Jarosław na Światopełka, i zbiegł Światopełk do Pieczyngów (s. 312—313).

49. Śmierć Światopełka

Roku 6527 [1019]. Przyszedł Światopełk z Pieczyngami w sile potężnej, a Jarosław zebrał mnóstwo wojów i wyszedł przeciw niemu nad Altę. Jarosław stanął na miejscu, gdzie zabili Borysa, i wzniósłszy ręce ku niebu, rzekł: Krew brata mojego woła do Ciebie, Panie! Pomścij krew tego sprawiedliwego, jakoś pomścił krew Abla, zesławszy na Kaina jęki i drżenie; tak ześlij i na tego. Pomodlił się i rzekł: Bracia moi! Chociaż ciałem odeszliście, lecz modlitwą pomóżcie mi przeciw wrogowi temu, zabójcy i pyszałkowi. I gdy to rzekł, poszli przeciw sobie, i pokryli pole nad Altą mnóstwem obojga wojsk. Był zaś piątek wtedy, o wschodzie słońca. I spotkali się obaj; była walka okrutna, jakiej nie było na Rusi, i za ręce chwytając się, rąbali się, i zwarli się po trzykroć, aż po wądołach krew ciekła. Pod wieczór zaś zwyciężył Jarosław, a Światopełk zbiegł. I gdy uciekał, napadł nań bies, i osłabły kości jego, nie mógł siedzieć na koniu, i niesiono go na noszach. Uciekający z nim przynieśli go do Brześcia. On zaś mówił: Uciekajcie ze mną, gonią za nami. Pachołkowie zaś jego posyłali zobaczyć: Czy kto goni za nami? I nie było nikogo, co by za nimi gonił, i uciekali z nim. On zaś w niemocy leżał, i zerwawszy się, mówił: Oto gonią, o, gonią, uciekajcie! Nie mógł wytrwać na jednym miejscu, i przebiegł przez ziemię łącką, ścigany Bożym gniewem; i przybiegłszy w pustynię między Lachami i Czechami, zakończył marnie żywot swój w tym miejscu.

Sprawiedliwy tedy sąd spadł nań, na niesprawiedliwego; po odejściu z tego świata spotkały go męki, przeklętego; wskazuje na to jawnie zesłana nań zgubna kara, która o śmierć nielitościwie go przyprawiła, i po śmierci związany jest wieczną męką.

Jest zaś mogiła jego w pustyni do dziś dnia; wychodzi z niej smród okrutny. To zaś Bóg okazał na przestrogę kniaziom ruskim, aby jeśli ci [znowu] tak uczynią, słyszawszy o tym, to takąż karę otrzymają, i jeszcze większą od tej, ponieważ, wiedząc, co się stało, popełnią takież okrutne bratobójstwo. Siedem bowiem zemst przyjął Kain, zabiwszy Abla, a Lamech — siedemdziesiąt, ponieważ Kain nie wiedział był, że przyjmie karę od Boga, a Lamech, wiedząc o karze, która spadła na prarodzica jego, popełnił zabójstwo. Rzekł bowiem Lamech do swoich żon: Męża zabiłem na szkodę moją, a młodzieńca — na biedę moją, dlatego — rzekł — siedemdziesiąt zemst wypada na mnie, ponieważ wiedząc uczyniłem to. Lamech zabił dwóch braci Enochowych, i pojął sobie żony ich; ten zaś Światopełk — nowy Abimelech, który się był urodził z cudzołóstwa, który zabił braci swoich, synów Gedeonowych; tak i z tym było. Jarosław zaś siadł w Kijowie i otarł pot z drużyną swoją, odniósłszy zwycięstwo w trudzie wielkim (s. 313—315).

Nestor 
  1. Zwłoki przewożono zawsze na saniach, bez względu na porę roku. Światopełk, o którym tu mowa, był najstarszym synem Włodzimierza; żonaty z nie znaną z imienia córką Bolesława Chrobrego.

  2. Tymi słowy kronikarz domaga się kanonizacji Włodzimierza, która nastąpiła dopiero na przełomie XII i XIII w.

  3. Znane są archeologom sposoby grzebania umarłych na Rusi między dwiema kłodami, z których każda jest wydrążona i złożone razem tworzą trumnę.

  4. Mowa tu o pielgrzymujących do grobów Borysa i Gleba. Są ślady kultu tych świętych w Grecji, Armenii i w Czechach. Kanonizowani zostali w 1072 r.

  5. Celem wyprawy Bolesława Chrobrego była restytucja jego zięcia Światopełka, jako najstarszego z synów Włodzimierza, na tronie kijowskim.

  6. Relacja ta jest sprzeczna z przekazem kronikarza niemieckiego Thietmara, który zapisał, że Bolesław wrócił z wyprawy „wesoły". Przypuszcza się, iż zapis kroniki ruskiej o wybijaniu załóg polskich i ucieczce Bolesława należy odnieść do późniejszej wyprawy Bolesława Śmiałego (1069; również nasz Gall pomieszał szczegóły obu tych wypraw).

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.