Masz dosyć ciągłego słuchania o wszechobecnym bezrobociu? Pragniesz zrobić coś, co rozświetli Twoje CV? Chcesz stać się bezkonkurencyjna/-y na rynku pracy? Marzysz o wielkiej przygodzie? Postaw wszystko na jedną kartę i skorzystaj z wymiany studenckiej Erasmus.
O swojej przygodzie z Erasmusem opowiada Natalia – studentka V roku pedagogiki na Uniwersytecie Łódzkim.
- Agnieszka Marcinkowska: Dlaczego zdecydowałaś się na skorzystanie z programu wymiany studenckiej? Czy ktoś Cię do tego namówił, czy była to Twoja decyzja?
- Natalia: O samym programie wymiany studenckiej dowiedziałam się od znajomych i tzw. "znajomych znajomych"... To ich opowieści zachęciły mnie do zajrzenia na stronę internetową programu oraz zebranie informacji na własnym wydziale. O pomyśle wyjazdu powiedziałam koleżance. Okazało się, że także o tym myślała... Można powiedzieć, że przekonałyśmy się nawzajem, bo gdy sama w pewnym momencie zaczęłam się wahać, ona nie pozwoliła mi zrezygnować. I dobrze.
- A. M.: Na pewno miałaś jakieś obawy związane z wyjazdem. Czego najbardziej się bałaś?
- Natalia: Bardzo długo zastanawiałam się, czy aby na pewno sobie poradzę.
- A. M.: Powszechnie wiadomo, że wielu młodych ludzi stroni od wyjazdów do krajów sąsiadujących, bo, jak się zwykło słyszeć „im dalej, tym lepiej”. Dlaczego zatem Słowacja, a nie inny kraj?
- Natalia: Chciałam wybrać któryś z mniej popularnych krajów. Myślałam o południowych lub wschodnich sąsiadach Polski... Ostatecznie zdecydowałam się na Czechy i Słowację. Ponieważ w obu przypadkach było tylko po jednym miejscu, wybór kandydatów odbył się w drodze plebiscytu. Tym oto sposobem dostałam się na Słowację.
- A. M.: Z jakimi trudnościami spotkałaś się zaraz po przyjeździe? I jak zostałaś przyjęta przez Słowaków?
- Natalia: Pierwsza trudność spotkała mnie już pierwszego dnia, gdy okazało się, że żaden akademik nie był poinformowany o moim przyjeździe... W ciągu godziny sprawa się wyjaśniła, ale stało się jak najbardziej jasne, że niezwykła passa drobnych problemów będzie trwać nadal... drobne problemy z zalegalizowaniem pobytu, przyznaniem właściwego pokoju i brakiem Internetu trwały kilka dni. A przez Słowaków zostałam przyjęta bardzo ciepło. Byli dla mnie niezwykle życzliwi, choć wydali mi się bardzo nieśmiali. Nie spotkała mnie jednak ani razu sytuacja, gdy, prosząc o pomoc, nikt mi jej nie udzielił. Od pierwszych dni grupa, z którą miałam zajęcia, otoczyła mnie opieką i pomocą, dzięki czemu czułam się wśród nich swobodnie, choć przyznam, że przezwyciężanie nieśmiałości w mówieniu po słowacku zajęło mi trochę czasu.
- A. M.: Czy przedmioty na uczelni są takie same jak na UŁ? Mówi się, że zagranicą kładzie się większy nacisk na praktykę. Czy to prawda?
- Natalia: Przedmioty są tym bliższe, im bliższe są sobie kierunki, między którymi została podpisana umowa. W większości przypadków przedmioty są jednak sobie zbliżone, więc nawet jeśli ich nazwa nie jest identyczna z nazwą przedmiotu na uczelni macierzystej, zakresy tematyczne są zbliżone. Tak jak w Polsce zajęcia przybierały formę wykładów, ćwiczeń, konwersatoriów, seminariów oraz praktyk. Program studiów kładł duży nacisk na praktykę. Zajęcia praktyczne były prowadzone w każdym semestrze.
- A. M.: Czy było coś, co Cię zaskoczyło, czego się nie spodziewałaś nie tylko na uczelni, ale również poza nią, w życiu akademickim?
- Natalia: Bardzo mile zaskoczyła mnie celebracja życia studenckiego i takie małe uczelniane tradycje. Ostatnie roczniki zakończenie studiów obchodzą huczną galą, która odbywa się uroczyście w teatrze. Tam też przyznawane są studentom dyplomy, nagrody oraz wyróżnienia. Ponadto kończące studia roczniki malują na placu przed uczelnią swoje podpisy.
- A. M.: Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że studia to nie tylko uczelnia, ale również (dla wielu – przede wszystkim) akademik. Z tego co wiem, dla Ciebie mieszkanie w nim było czymś zupełnie nowym. Jak wspominasz tę przygodę?
- Natalia: Cały pobyt na Erasmusie wspominam bardzo miło, a życie w akademiku było nieodłączną jego częścią. W jednym akademiku mieszkali zarówno Erasmusi, jak i Słowacy, dzięki czemu wszyscy mieliśmy doskonałą okazję by dobrze się poznać. Chociaż w tym roku liczba przyjezdnych Polaków była wysoka jak nigdy wcześniej, na Erasmusie byli też studenci z Bułgarii, Turcji, Danii, Norwegii, Rumunii, Portugalii oraz, przebywające na Słowacji w ramach innego programu, Ukrainki.
- A. M.: Zatem domyślam się, że życie towarzyskie kwitło. Jak spędzaliście wolny czas? Czy różniło się to w pewnym stopniu od tego, do czego przywykłaś w Polsce?