-Jedz marchewkę, bo inaczej nie urośniesz, żaden chłopak cię nie zechce, zostaniesz starą panną i będziesz bardzo nieszczęśliwa.
-A dlaczego nieszczęśliwa?
-Jak ktoś zadaje za dużo pytań, to jest nieszczęśliwy, jedz marchewkę.
-Ale mi nie smakuje.
-Ale jest zdrowa, jedz.
-Ja wolę surową.
-Ale jest gotowana, jedz.
-Mamusiu?
-No co?
-A kiedy będę szczęśliwa?
-Jak będziesz słuchała, co ci mówią dorośli, bo są mądrzejsi i wiedzą, co dla ciebie dobre. Marchewka ma być cała zjedzona, bo nie odejdziesz od stołu.
/dziewczynka zjada marchewkę/
Panie, jaka wolność, co pan chrzanisz? Tutaj? Wolność? A po co mnie to? Panie, jak ja do roboty pójdę to i żreć mnie dadzą, ubezpieczą, a i rozrywka się z raz jaka trafi, bo to mało potańcówek nam tu urządzają, panie? Skoki są i wygibasy, i z babami, i wszystko, i się jedzie, panie, jaka tu wolność ma być? I po co? Żebym to ja co miał? Myśleć, się użerać, ciułać grosz do grosza, potem płacić, za lekarza, za żarcie, za czynsze, Bóg-wi-co? Panie, weź pan spokój mnie daj, komu to potrzebne tu jest, powiedz mnie pan, komu, na co? Męka tylko Pańska z tą waszą wolnością, a ptfu! Żeby mnie to, Panie zlituj, nigdy w życiu nie spotkało. To i człowiek nie wie kiedy to go kto zaciuka, taki wolny jesteś, ot co.
A tutaj spokój jest, co kto podskoczy, to się go za wszarz wyrówna i spokój jest, panie, i dobrze, bo to nam potrzeba wywrotowców! Lepiej by się taki jeden z drugim do roboty wzięli, a nie to tak tylko patrzą, gdzie by tu porządnemu człowiekowi nóż w gardło wbić i zaszkodzić najlepij. Ta ich wolność, psia mać. A jeden z drugim się najdalej za tydzień obwieszać będą, o! Wieszać się, panie, o tyle to z tego będzie, o! Albo se żyły otworzą, jak to se jeden już u nas otwierał to go ratowali, też chuj wie po co jak chciał zdychać; czy z okna skoczą, panie, rady ni ma, skakać będą jak te pchlice! Tako to i oni wolność w tych łbach mają, wywrotowcy, żeby mnie to, Panie zlituj, nigdy w życiu nie spotkało...
Miałam sen, mamusiu. Był bardzo ładny i kolorowy, to musiało być nad ranem. Śniło mi się, że jestem w innym świecie, w takim, w którym tatuś się uśmiecha i jest miły, nikt nie choruje, nie ma pieniążków i gotowanej marchewki. I mogłam latać! Latałam bardzo wysoko i daleko przez cały dzień! To był bardzo ładny i kolorowy sen.
A jak się obudziłam, mamusiu, to płakałam. Zaspałam do pracy przez ten sen i byłam na siebie bardzo zła. I z tej złości płakałam. Lepiej byłoby, żeby mi się w ogóle takie sny nie śniły! W pracy dostałam burę i obcięli mi pensję za ten miesiąc, teraz będziemy trochę głodować i nie będzie nowego telewizora, nawet na raty nie damy rady. A ten stary już taki fatalny, dźwięk siada, kineskop nawala, jakieś paski latają po ekranie, czasem prawie nic nie widać. Bardzo jestem zła na siebie za ten sen.
I co mam robić mamusiu? Co robić? Powiedz mi, co teraz zrobić, żebym była szczęśliwa?
„Mamusiu? A gdybym ja tej marchewki nie zjadła?”
-Mamusiu, ja tej marchewki nie zjem. Będę siedzieć przy stole aż umrę, a nie zjem. Bo mi nie smakuje. Wolę surową.
(Nie)życiowy groch z kapustą:
Życie jest do d***Ludzkie durnoty cz. 1Ludzkie durnoty cz. 2Nie ma zgodyGdzie jest wiosna, kiedy śpi?Psi los KleofasaPoprawnośćDzień Dziecka, czyli ludzkie durnoty cz. 3Pierwsza pomoc, czyli ludzkie durnoty cz. 4Skala kosmiczna Jesień (życia)Wigilijny bluesPozornie szczerzy? Szczerze pozorni...Czy kobiety boją się pająków?Wszystko płynieWolność? Po co wam wolność? Macie przecież telewizory...ŻądzaUtopia Autostopowa