Wartości nasze i wasze? – czyli konkwista ateistyczna

Justyna DoroszczykNie zabijam, nie kradnę, nie wierzę, oraz osobiście myślę, że Polska przez chwilę pochyli łeb w zadumie. Przesłanie tego hasła nie może być prostsze i bardziej oczywiste niż jest w rzeczywistości. Pod przykrywką trzech zaprzeczeń, kryje się pewna alternatywa wobec potężnie bezkrytycznej postawy społeczeństwa. W okresie ukazywania się ateistycznych billboardów na terenie całej Polski, polską opinią publiczną zawładnęło mrożące krew w żyłach przekonanie, iż oto jesteśmy świadkami odrodzenia ateistycznej hydry, która, co raz śmielej łypie krytycznie na Polskę Wielkich Wartości Patriotycznych, a tym samym wysoce chrześcijańskich, w myśl tezy, iż nie byłbyś tym kim jesteś gdyby nie powszechna konwencja, to czym Cię socjalizowano.

To co jeszcze wczoraj było jedynie obawą, dziś zmaterializowało się w postaci stanowczych, racjonalnych postulatów, nowego rodzaju rozumności, a może właściwie starego, a zapomnianego pod wpływem rozszalałego irracjonalizmu. Odważna promocja niewiary w jednego i słusznego Boga wystarczyła, aby wywołać natychmiastową reakcję środowisk szczycących się nieposzlakowaną opinią, ukrywających się pod szyldem konserwatywnych, tudzież chrześcijańskich zgromadzeń, de facto wyważających otwarte już drzwi. Nie sposób jest nie dostrzec pośród matni, i zamieszania jakie niewątpliwie wywołała kampania bilboardowa, problematu moralności chrześcijańskiej, jedynej słusznej, uzurpującej sobie prawo do organizowania rzeczywistości w myśl jej zasad. Czy więc „wiara w katolicyzm” stanowi wyróżnik wszelkich wartości, a brak wiary jednoznacznie oznacza demoralizację? Niekoniecznie jest tak, jak głosi powszechne przekonanie. Próby racjonalizacji wierzeń zdecydowanie narażone są na fiasko. Najmniej skomplikowane podręczniki logiki stwierdzają jednogłośnie, iż podleganie czynnikowi emocjonalnemu, a przez to „mnożenie bytów ponad potrzebę” nie prowadzi do jakiejkolwiek konstruktywnej dyskusji, która opierałaby się na niezwykle solidnym i uprawomocnionym fundamencie. Natomiast rzecz się ma zgoła odmiennie w kwestii krytycznego stosunku jednostki względem zjawisk.

Wielokrotnie ateistom o racjonalistycznym światopoglądzie zadaje się pytanie : „Zjawiska cudów istnieją, w jaki sposób wytłumaczysz to rozumowo ?” Takie pytanie niewątpliwie potrafi zdezorientować, a wręcz brutalnie zakończyć każdą dyskusję, gdyż zakorzenione jest w ścisłym i konserwatywnym zbiorze aksjomatów. Pytanie „jak to wytłumaczysz?” uświadamia najistotniejszą kwestię, a mianowicie, osoba wypowiadająca je żywi wątpliwość co do zasadności istnienia zjawisk nadprzyrodzonych, a więc cudownych. Ze względu na szacunek do rozumu, którego możliwości poznawcze stanowią treść rozlicznych dyskursów, pozwolę sobie na sugestię i odpowiem: Rozum tego JESZCZE nie poznał, jednakże poznanie podlega ewolucji. Przytoczona wiara w nadprzyrodzony charakter zjawisk jest nie mniej bezzasadna, niż zawierzanie w prawdziwość bajki O Królewnie Śnieżce i Siedmiu Krasnoludkach (bez obrazy dla disneyowskiej animacji). Wiara do bólu gardząca jakimkolwiek argumentem, w myśl powszechnie akceptowalnych wartości, które swoją uniwersalnością heurystyki sądzenia czynią podstawą wyrażania wszelkich poglądów – to fundament współczesnego irracjonalizmu. Natomiast historia moralności chrześcijańskiej ukazuje, iż pojęcie dobra i zła obarczone jest relatywizmem oraz subiektywizmem w zależności od podmiotu, i okoliczności towarzyszących. Etyczna uzurpacja moralności przez naukę chrześcijańską opierająca się na bezkrytyczności mas dyskwalifikuje tą część społeczeństwa, która optuje za zracjonalizowaniem mechanizmów działania otaczającej rzeczywistości publicznej, która de facto reprezentuje wartość pokory schizofrenicznej. Tak, schizofrenicznej do potęgi n-tej. Dlaczego? Śpieszę z wyjaśnieniem. Tkwimy w polskim uniwersum, w którym zarówno coś jest, i jednocześnie nie jest. Pokora wobec wartości chrześcijańskich, to niewątpliwie oznaka wielkiej wiary, miłości bliźniego, oraz wszelkiego altruizmu - jednym słowem dobra. I to tyle w kwestii podniosłego charakteru wartości. Druga strona ciekawsza dla gawiedzi, to agresywna, wręcz hucpiarska ekspansja jedynej RELIGII i jej moralności. Powstaje pytanie: Czy wobec tego mamy szanse wyjednania obszaru pomiędzy? Obszaru wolnego od zabobonu, zracjonalizowanego, umożliwiającego odrzucenie złudność aksjologii chrześcijańskiej? Możliwości jest co najmniej kilka, jedną z nich jest billboardowa kampania ateistyczna prowadzona przy zaangażowaniu Fundacji Wolności od Religii jak również Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Akcja w sposób widoczny demistyfikuje wszechobecne aksjomaty chrześcijańskie, ukazując jednocześnie, iż jednostka, która nie daje im wiary ma prawo być tym kim jest, i ma prawo odczuwać z tego powodu zadowolenie i dumę. Należy pamiętać, iż billboardy to tylko początek, ale jakże inspirujący do zastanowienia się nad sensem wyznawanych wartości.

Wielu może stwierdzić, iż to „heretycka inwazja, agresja”, a ja sądzę, że to zwykłe oburzenie upaństwowionych wyznawców jedynej słusznej religii, bo a nuż ktokolwiek zacznie rozumieć, kwestionować, wyciągać zgoła odmienne od dotychczasowych wnioski. Zmierzając do zakończenia w duchu nietzscheanizmu, stwierdzam: oto burzyciele starych tablic. Natomiast subtelna konkluzja brzmi: nie kradnijmy, nie zabijajmy, nie wierzmy, ale zastanawiajmy się, przez szacunek do rozumu, i rozumności.

Justyna Doroszczyk
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.