Powieści i opowiadania > Szukając przeszłości

Szukając przeszłości, rozdział XI

Kiedy wszyscy się już rozeszli, pożegnałam się z Tuomasem i Tarją, a potem udałam się do gabinetu profesora. Zapukałam ostrożnie, ale nikt się nie odezwał. Wiedziałam, że ktoś musi być w środku, bo dochodziły mnie odgłosy rozmowy. Zapukałam jeszcze raz, głośniej. Po chwili otworzył mi Henkka.

- O, Eveliina, wejdź proszę.

Już zza uchylonych drzwi dostrzegłam dwóch stojących nieopodal biurka mężczyzn w służbowych strojach. Byli to Ci sami policjanci, którzy przyjechali wówczas nad badany przez nas grób.

- Dzień dobry. – odrzekłam zmieszana.

- Dzień dobry. – odpowiedzieli mi chórem dwaj mężczyźni.

Na biurku pośród stosu teczek i starych książek stały dwie butelki z wodą mineralną. Przez chwilę się im przypatrywałam, przestępując z jednej nogi na drugą. Henkka, widząc moje zmieszanie rzekł.

- Poprosiłem Cię tutaj, bo…

- Bo udało nam się zidentyfikować ofiarę. – dokończył szybko wyższy mężczyzna o niezwykle chudej twarzy.

- Jako, że dowodziłaś badaniami, jesteś w to w pewien sposób zaangażowana. – odparł profesor, głęboko patrząc mi w oczy.

Zabrzmiało to tak, jakby chciał powiedzieć, że niejako jestem jedną z podejrzanych w tej sprawie, a nie tylko feralnym świadkiem.

- Rozumiem. – odpowiedziałam z lekką ekscytacją w głosie, której nie potrafiłam ukryć.

Byłam niezmiernie ciekawa rozwiązania tej sprawy. Brudnej sprawy.

- To, co państwo znaleźli, okazało się być niezwykle znaczące i zagadkowe jednocześnie – zaczął tajemniczo jeden z policjantów. – Ta głowa należy do jednego z archeologów, którzy przed dziesięcioma laty prowadzili badania przy tym samym grobie.

Otworzyłam szeroko usta. To pierwszy dowód z ówczesnej tajemniczej zbrodni. Zresztą to, że ludzie zniknęli nie oznaczało jeszcze, że zostali zamordowani. Ale teraz… Przerażał mnie jeszcze jeden fakt. Przebywaliśmy nieopodal grobu kilka dni, gdyby tak któryś z nas zaginął? Na szczęście nic takiego się nie stało. I co z resztą ciała? Henkka wyraźnie rozmawiał już z nimi wcześniej, bo nie wydawał się być tą informacją zadziwiony. Bynajmniej nie tak jak ja.

- Zrobiliśmy odpowiednie badania oraz obraz antropologiczny. Kiedy zidentyfikowaliśmy ofiarę wezwaliśmy spokrewnionych z nią ludzi, by potwierdzić nasze podejrzenia i nie mieć żadnych wątpliwości, a w razie czego zweryfikować postawioną tezę. – w tym momencie stojący obok policjant, starszy wiekiem, szturchnął go, tym samym dając mu do zrozumienia, by się tak nie rozwlekał. – I rzeczywiście nasza teza się potwierdziła, gdyż wezwani rozpoznali w nim członka swojej rodziny.

- Ale kto to był? Kim była ofiara? – zapytałam.

- To Toni Laine. – odparł policjant.

- Toni…- powtórzył Henkka. - Znałem go, był wspaniałym, ciekawym świata człowiekiem. – powiedział jakby do siebie. – Ale stanowczo za młodym, stanowczo…

- Ów człowiek został brutalnie zamordowany, ktoś odciął mu głowę, ówcześnie dusząc, o czym świadczą ślady na szyi i podbródku. Przed śmiercią najprawdopodobniej został pobity bądź też upadł, bo ma złamaną kość potyliczną. – oświadczył wyższy policjant. Wzdrygnęłam się. Nigdy bym nie pomyślała, że przyczynię się do odkrycia takiej zbrodni. Z zapałem i zamiłowaniem do archeologii chciałam po prostu zbadać znany mi z legendy grób… - Reszty ciała nie udało się nam odnaleźć, nawet po kilku wyczerpujących dniach przeszukiwania terenu.

- Te odkrycie pozwala na potwierdzenie naszej wcześniejszej tezy, iż pracujący przy grobie zostali zabici. – dodał drugi.

Zapadła cisza.

- Sprawa zostaje zamknięta. – oświadczył nagle, przerywając ciszę.

- Zamknięta, ale…- powiedziałam cicho.

- Żegnamy państwa.

- Dziękuję bardzo. – odparł szybko Henkka, ściskając dłonie każdemu z policjantów.

Dwaj mężczyźni wyszli pospiesznym wojskowym krokiem.

- Henkka…- zapytałam nieśmiało. – powinniśmy powiedzieć reszcie. Oni też się martwią.

- Tak. – odparł nieco zamyślony.

Czekałam co dalej powie, ale profesor tylko odwrócił się i zaczął przeglądać jakieś papiery porozrzucane po biurku. Rozejrzałam się wokoło. W jego gabinecie panował straszny bałagan.

- Henkka?!

Jego zachowanie wzbudziło we mnie mieszane uczucia: podejrzliwość, zdziwienie i zaniepokojenie. Poczułam się tak, jakby czegoś niedopowiedziano, coś pominięto. Zdecydowanie za szybko zamknięto tę sprawę, zdecydowanie - pomyślałam. Zaczęłam powątpiewać w prawdziwość tej makabrycznej historii. Profesor nawet nie odwrócił się w moją stronę, stał, nadal przerzucając pliki papierów.

- Zastanawia mnie, dlaczego policja od razu zamknęła całą sprawę… Przecież nasze znalezisko może przyczynić się do rozwiązania zagadkowej zbrodni sprzed dziesięciu lat!

Henkka nic nie odpowiedział.

- Coś się stało? O czymś powinnam wiedzieć, prawda?

Wciąż milczał.

- Henkka!? Czy chodzi o Stowarzyszenie? Miałeś jakieś przykrości z ich strony?

Moje pytania wciąż pozostawały bez odpowiedzi.

- Co Ci się stało? Byłeś pełen entuzjazmu kiedy zaczynaliśmy badania, bardzo mi pomogłeś w przygotowaniach, załatwiłeś cały sprzęt, dobrze się dogadywaliśmy, a teraz?

Zaczęłam się zastanawiać. Skoro nie chce mi wszystkiego wyjaśnić musi to być zaiste bardzo poważna sprawa. Zresztą, mimo zaufania jakim mnie (i ja jego) obdarzył, zawsze zachowywał się tajemniczo i ostrożnie. Nie było to prawdziwe zaufanie, takie jakim darzyłam się z Tuomasem. Zastanawiało mnie jednak najbardziej to, dlaczego w ogóle zgodził się na przeprowadzenie tych badań, skoro są dla niego takie krępujące i mimo dawnych, przykrych doświadczeń.

- Nie masz zamiaru ze mną rozmawiać, tak? Wiedz jednak, że tak tego nie zostawię, widzę przecież co się dzieje.

Chciałam już wyjść, ale w tym czasie Henkka odwrócił się i złapał mnie za rękę.

- Zaczekaj! – rzekł nagle. - Przepraszam, źle się zachowałem. Nie byłem do końca z Tobą szczery. O czym dobrze wiesz, bo…jesteś inteligentną kobietą.

Zaczęła się gra.

- To wszystko jest bardzo skomplikowane. Cała sprawa wygląda zupełnie inaczej niż może się wydawać. – ciągnął Henkka.

- Inaczej?! – wykrzyknęłam zaskoczona tym, co mówi. – Jak to inaczej? – zapytałam zdziwionym tonem.

- Nie chciałem i nie chcę, by ktokolwiek znał prawdziwe okoliczności związane z tym grobem i poprzednimi badaniami. – odpowiedział zdenerwowany moim zachowaniem z wyraźną pretensją w głosie. Umilkłam i nieco ochłonęłam. Stałam przez chwilę milcząc, profesor wydawał się być zły na siebie, jakby zupełnie niepotrzebnie wymknęło mu się to z ust.

- Ale zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że prędzej czy później i tak się wszystko wyjaśni, wiele osób zajęło się badaniami…

- Nie chciałem też, by te badania były wznowione - odparł, przerywając mi. Jego mina posmutniała.

Teraz mnie naprawdę zaskoczył.

- Jak to? Przecież kiedy z Tobą po raz pierwszy rozmawiałam powiedziałeś, że rada jednomyślnie zgodziła się na badania i że nie ma żadnych realnych przeszkód.

Henkka spuścił głowę.

- To wszystko wyglądało inaczej, jak już powiedziałem.

- Kłamałeś… ale przecież uzyskaliśmy pozwolenie, nie zrobiliśmy nic wbrew prawu. Wszystko było wspaniale zorganizowane… naprawdę nie rozumiem w czym tkwi problem. Profesor westchnął. Widać było, że nie chce powiedzieć mi wszystkiego, a jednak coś wewnątrz go uwierało. Poczułam się trochę niezręcznie, cała ta sytuacja wyglądała jak spowiedź, a nie chciałam by tak było. Pragnęłam tylko wyjaśnić to w czym świadomie czy też nieświadomie uczestniczyłam. Skoro dowodziłam badaniami pod jego kierownictwem miałam prawo znać prawdę. I skoro mimo niechęci profesora do ich przeprowadzenia jednak się odbyły, to tym bardziej powinnam była wiedzieć dlaczego.

- Czasami lepiej jest nie znać prawdy i żyć w nieświadomości. – powiedział po chwili profesor.

- A czasami lepiej jest wyznać całą prawdę niżeli dusić ją w sobie i pozostawić by niszczyła nas od wewnątrz. – odparłam równie moralizatorsko jak on.

Henkka nic nie odpowiedział.

- Policja nie wszystko wie, prawda?

Milczał. Zrozumiałam, że nic mi już więcej nie powie.

Zarzuciłam torebkę na ramię i wyszłam. Padał deszcz. Kiedy oddaliłam się nieco od budynku Izby zadzwoniłam do Tarji i poprosiłam o spotkanie. Bardzo się zdziwiła, ale jak tylko powiedziałam jej o co chodzi odparła, że zaraz zawiadomi Eikkę i przyjadą do mnie jak najszybciej. Nie zważając na deszcz udałam się prosto do Tuomasa.

- Rany, Eveliina! – powitał mnie okrzykiem. – wejdź, jesteś cała mokra. Nie masz parasolki?

- Nie, nie mam, ale mniejsza o to.

- Zrobię Ci gorącej herbaty, jeszcze się przeziębisz.

- Właściwie to przyszłam na chwilę, Tarja i Eikka zaraz mają u mnie być.

Tuomas spojrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Rozmawiałam z policją, wiem już do kogo należała tamta głowa. Ubieraj się i jedziemy do mnie. Wszystko opowiem Ci w domu.

- Spokojnie. Chodź, dam Ci suszarkę i ręcznik, wysusz sobie włosy.

- Dzięki.

Kiedy przyjechaliśmy do mnie nie było jeszcze Tarji ani Eikki. Zaparzyłam kawę i czekaliśmy na nich oglądając wiadomości.

- Cześć Eveliina, aleś mnie zaskoczyła… - odparła w samym progu Tarja.

Uśmiechnęłam się krzywo.

- Zrobiłam kawy.

- Nie, dziękujemy, my na chwilę. – powiedziała szybko Tarja, ledwo łapiąc powietrze. – Opowiadaj, jak to się wszystko wyjaśniło.

Powiedziałam im niemal dokładnie to, co usłyszałam od policjantów.

- Niesamowite… - rzekła Tarja potrząsając głową na boki. - Ktoś chciał się go pozbyć… musiał jeszcze poszukać odpowiedniego miejsca na „pochówek”… Takiego, gdzie nikt by nie szukał, a jednocześnie bardzo niepozornego, bo przecież wiadomo, gdzie chowa się zmarłych.

- Jednak nieczęsto jest taka potrzeba, by niszczyć grób i odgrzebywać zwłoki… - zauważył Eikka.

- No właśnie. – potwierdził Tuomas.

Eikka spojrzał na zegarek.

- Musimy się już zbierać. – odparł, patrząc na Tarję.

- Tak, tak. Dzięki, że nas zaprosiłaś i o wszystkim poinformowałaś. Wiesz, tak strasznie się martwiłam, że możemy mieć jakieś problemy…- dodała, zwracając się do mnie.

Przytuliłam ją na pożegnanie i po chwili wraz z Eikką zniknęli za drzwiami. Westchnęłam. Spojrzałam na Tuomasa, a on na mnie. Chyba widział, że coś mnie gryzie, bo podszedł bliżej. Musiałam opowiedzieć mu o obrocie tej sprawy. Tylko z nim mogłam podzielić się swoją burzą myśli w głowie.

- Rozmawiałam z profesorem Henkką. – zaczęłam. - Wiesz, kiedy zaczynaliśmy badania był bardzo miły, a teraz jest strasznie tajemniczy.

- Tak…

- On coś ukrywa, coś bardzo ważnego… myślę, że ma to związek z naszymi poprzednikami.

- Mówisz o tych, co zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach?

- Dokładnie. Myślę, że tą właśnie sprawę ukrywa. Zna prawdę.

- Ale przecież, opowiedział Ci o nich, poza tym policja zamknęła śledztwo.

- I to właśnie mnie martwi…

- Nie myślisz chyba, że...

- Sprawca może wciąż jest wśród nas, a oni zamykają sprawę. Próbowałam przekonać go by wyznał mi prawdę… A wiesz co jest najbardziej zadziwiające? Przyjaciel spojrzał na mnie bacznym wzrokiem. - To, że nie próbował mnie zatrzymać, objaśniać, nie tłumaczył się nawet zbytnio, nie prosił bym nie dzwoniła na policję, nikomu nic nie mówiła, nie zajmowała się dalej tą sprawą. Nie wzbraniał mnie od tego…

Tuomas stał oparty o kuchenny stolik, milczał, poprawiał tylko swe niezwykle długie włosy.

- Po prostu wyszłam, a Henkka nawet się nie odezwał. – ciągnęłam. – Był taki, taki inny. Powiedział mi, że wcale nie chciał by badania się odbyły.

- Dziwne… - odparł Tuomas. - Musi być coś na rzeczy, bo normalnie by się tak nie zachował. A bynajmniej ja, będąc na jego miejscu, postąpiłbym inaczej.

Siedziałam nieruchomo, wpatrując się przez chwilę w okno.

- Zobacz już się przejaśnia, może pójdziemy na spacer? Nie możesz się wszystkim przejmować. Tak będzie najlepiej.

Uśmiechnęłam się tylko.

Rzeczywiście deszcz ustał i zza chmur zaczęło wyglądać bladoróżowe słońce. Jeszcze wilgotne włosy spięłam w kok i byłam prawie gotowa do wyjścia, kiedy spojrzałam na moją katankę, była mokra tak, że woda kapała z niej na podłogę, pozostawiając plamę. Zaraz jednak przyszedł Tuomas i jakby czytając w moich myślach narzucił mi na plecy swój polar.

- Wiem. – westchnęłam. - Zachowałam się nieodpowiedzialnie, ale naprawdę się zdenerwowałam. Czuję, że on coś ukrywa…

- Przestań, Eveliina. To gdzie idziemy? Może do parku? – płynnie zmienił temat.

Rzeczywiście tego właśnie mi było potrzeba. Rześkie powietrze tuż po deszczu dobrze mi zrobiło. Szliśmy milcząc, słońce świeciło nieśmiało i było dość chłodno. W pewnym momencie Tuomas delikatnie, tak jakby się krępował położył mi rękę na ramieniu. Zdziwił mnie ten krok, ale od razu zrobiło mi się cieplej i przyjemniej. Usłyszałam nagle cichy, miarowy dźwięk. Przez chwilę idąc spokojnie mu się przysłuchiwałam. Nie ustępował, a w miarę jak szliśmy stawał się wyraźniejszy. Zatrzymałam się gwałtownie.

- Coś się stało? – zapytał zaskoczony.

Nic nie odpowiedziałam, tylko nasłuchiwałam uważnie. Dźwięk narastał. Rozejrzałam się po parku, nic jednak nie dostrzegłam.

- Nic… możemy iść.- odparłam.

Ruszyliśmy pomału w stronę wzgórza Puijo. Kiedy szłam wciąż mi się wydawało, że słyszę za sobą ten dziwny dźwięk, jakby stukot końskich kopyt. Nagle zza grubego, starego drzewa wyłonił się on. Ten sam koń, ten sam strój… Stanęłam jak wryta. Mężczyzna spokojnie skierował się w moją stronę i zajechał nam drogę. Uśmiechnął się, szarmancko ukłonił i zagaił.

- Czego szukasz? Zastanów się…

Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Stałam nieruchomo i patrzyłam się gdzieś w dal. O co mu mogło chodzić? Spojrzałam na Tuomasa, a ten patrzył na mnie zdziwionym i zarazem zmartwionym wzrokiem.

- Może chcesz już wracać? - zapytał nieśmiało.

- Nie... Widziałeś go? Jakiś szaleniec…

- Go? – zapytał zupełnie zdezorientowany.

- Nie ważne… chodźmy.

Nie poszliśmy w końcu na Puijo, ulubione miejsce mieszkańców Kuopio, pełne uroczych kawiarenek i restauracji. Całą powrotną drogę Tuomas się już do mnie nie odezwał. Na rozstaju dróg zatrzymałam się i zapytałam.

- Zobaczymy się jeszcze w najbliższym czasie? Mam pewien pomysł…

- Oczywiście, jeśli chcesz to...

- Może jutro? – przerwałam mu szybko. – Tu, przy wejściu do parku.

Tuomas wyglądał na zdziwionego z tej propozycji, ale po chwili przytaknął. Pożegnaliśmy się i popędziłam do mieszkania, bo umierałam z głodu.

Paulina Drozdek
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.