Felietony > Felietony z pazurkiem

Sprzątającym mężczyznom mówimy – nie!

Katarzyna RedmerskaPewien arcybiskup stwierdził, że za sprzątanie nie powinni brać się chłopcy… to rola dziewczynek. Rozgorzała z tego powodu ogólnokrajowa dyskusja. Arcybiskupowi zarzucono dyskryminację. Jestem tym oburzona. Pod słowami arcybiskupa podpisuję się obiema rękami. Uważam, że każdy, kto przyłoży się do dopuszczenia płci brzydkiej nie tylko do sprzątania, ale przede wszystkim panoszenia się w kuchni, powinien ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną, i należy nałożyć na niego ekskomunikę.

Już widzę zdziwione miny co poniektórych Czytelników. Nie ma co się dziwić, Szanowni Państwo – prawda jest taka, że: mężczyzna + prace domowe = niebezpieczeństwo!

Myślę, że po przeczytaniu tego felietonu (zwłaszcza panie), będziecie tego samego zdania co ja, ba, wiele z Was zakrzyknie: „toż to moja historia!”. A więc, do rzeczy – wszystko zaczyna się od tzw. andropauzy, czyli męskiej wersji menopauzy. Panowie ten „trudny” czas przechodzą na kilka sposobów. Pierwszy objawia się wymianą swojej „starej” żony na nowszy (czyt. zdecydowanie młodszy) model. Drugi objawia się brakiem objawów (szczęściary z tych kobiet, którym uda się taki egzemplarz męski mieć u swojego boku). Trzeci to nagłe zainteresowanie sprawami domowymi, takimi jak: porządki, gotowanie, pranie. Przypadek trzeci charakteryzuje się tym, że pojawia się wraz z przejściem mężczyzny na emeryturę i poprzedza go tzw.: etap przygnębienia.

Opowiem o przypadku ojca mojej koleżanki, którego dopadła andropauza typu trzeciego. Pan Edmund z utęsknieniem wyczekiwał upragnionej emerytury. Od urodzenia marzył, by wreszcie móc przejść na zasłużony wypoczynek. Swojej małżonce – przesympatycznej pani Elżbiecie, obiecywał, co to nie będą razem robić, gdy już przestanie zawodowo pracować. Jak to miło będą spędzać czas podróżując, oddając się swoim pasjom etc. W dniu, w którym pan Edmund oficjalnie zasilił krąg emerytów, nic nie wskazywało, że nadchodzą dla pani Elżbiety, mówiąc kolokwialnie: ciężkie czasy.

Pierwsze dwa tygodnie emerytury, pan Edmund spędził w ramionach Morfeusza, odsypiając czasy ciężkiej zawodowej harówki. Gdy już się wyspał, zamienił łóżko na wygodną kanapę i oddał się oglądaniu całe dnie telewizji, to zachowanie wzbudziło w pani Elżbiecie lekki niepokój. Postanowiła wyszukać małżonkowi jakieś zajęcia. Niestety pan Edmund stawiał opór, tłumacząc, że chyba mu się należy trochę rozrywki. Ową rozrywkę „uprawiał” kolejne dwa tygodnie. Następnie ni stąd, ni zowąd popadł w stan przygnębienia. To już panią Elżbietę poważnie zaniepokoiło. Taktownie pytając męża, czym ten jego stan jest spowodowany, usłyszała słowa skargi:

– To już koniec, Elu. Wiesz, gdzie się teraz znalazłem?

– Gdzie? – żona spytała ze zdziwieniem.

– Jestem w poczekalni, z której jest tylko jedno wyjście – zawiesił głos. – Wyjście na cmentarz – rzucił oskarżycielsko.

– Zwariowałeś?! – nie wytrzymała i wybuchnęła. – Wiesz, stary, zajmij się czymś produktywnym, to ci głupoty wyparują z głowy.

– Nie chciałem cię martwić, ale źle się czuję – odezwał się złowrogo.

– Boże! Co ci jest? – zaniepokoiła się.

– Nie wiem – wzruszył ramionami. – Postanowiłem się dokładnie przebadać.

No i tak też zrobił. Zbadał i prześwietlił wszystko. Badania rzecz jasna były robione prywatnie, poszły na to wszystkie pieniądze z odprawy, które przeznaczone miały być na wymarzoną podróż na Cypr. Oczywiście nic nie znaleziono. Werdykt lekarski brzmiał: zdrowy jak koń.

Pana Edmunda to nie satysfakcjonowało. Stwierdził, że z tymi konowałami nigdy nic nie wiadomo. Mało to się słyszy, że człowiek poszedł do szpitala o własnych siłach, a wyszedł nogami do przodu? W totalnej depresji powrócił na swoje miejsce, na kanapie i oddał się pracy ręcznej – przerzucaniu pilotem kanałów w TV. Pani Ela postanowiła dać mu spokój i zajęła się swoimi sprawami.

Pewnego dnia, pan Edmund wkroczył do kuchni, oznajmiając zdumionej małżonce, że od dziś zacznie gotować. Obserwuje ją bowiem od pewnego czasu i nie jest zadowolony. Jego zdaniem gotuje zbyt tłusto. On to zmieni. Szalał w kuchni przez dwa tygodnie, gotując wedle porad telewizyjnych kucharzy. Potrawy kosztowały krocie i były niezjadliwe. Pani Ela znosiła to ze stoickim spokojem, tłumacząc sobie, że chociaż małżonek nie siedzi z nosem w ekranie TV.

Następnie, pan Edmund będąc pod wrażeniem „Perfekcyjnej Pani Domu”, znudzony gotowaniem (spalił wszystkie garnki), przerzucił się na sprzątanie. Mył okna o drugiej w nocy (ta pora wydawała się mu najodpowiedniejsza), przestawiał meble, wtrącał się również w prasowanie. Tego już było dla pani Elżbiety za wiele. Gdy pewnego razu pan Edmund przyodziany w fartuszek kolejny raz sprzątał w szufladach, krzyknęła:

– Dość! Ściągaj tren fartuch i jazda mi stąd!

– Chciałem tylko pomóc – wymaszerował z pokoju.

Katarzyna Janina Redmerska

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.