Rok temu kusiłam Was wyjściem z dziecięcej krainy, gdzie truskawki lądują w misce ze śmietaną i cukrem i proponowałam Wam nieco pieprzne gazpacho. Być może część z Was się skusiła i ma ochotę na dalsze eksperymenty. Taką przynajmniej mam nadzieję, serwując dzisiejsze kanapki. Być może część z Was pomyśli, że oszalałam — serwuję kanapki z serem i truskawkami polane syropem. Syropem z wódki. I tak z rana? — zapytacie. Spokojnie, procenty wyparowują, zostaje tylko ziołowy posmak. W połączeniu ze słonym i specyficznie pachnącym serem kozim na razowym domowym chlebie truskawki zyskują dla mnie nowy wymiar. I bez obaw — można jeść i prowadzić samochód.
W małym rondelku umieścić wszystkie składniki i zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować do momentu, aż syrop zredukuje się o połowę. Zdjąć z gazu i pozostawić do ostygnięcia. Syrop świetnie nadaje się też do gofrów, naleśników lub sałatek owocowych.
Dziś lekko, letnio i niezobowiązująco — bez proporcji! Do zrobienia kanapek potrzeba:
Truskawki pociąć na plasterki, miętę posiekać z grubsza. Kromki posmarować twarożkiem, ułożyć na nich truskawki, bardzo delikatnie je posolić (spokojnie — sól wydobędzie słodycz truskawek) i zmielić nieco pieprzu. Posypać miętą i polać syropem. Jeść ze smakiem albo psioczyć, co ta Karolina znowu wymyśliła, a naczelny jej to dopuścił do publikacji.