Kultura

Sarpsborg Olavsfestivalen – czyli o polskich wikingach w delegacji

Sarpsborg OlavsfestivalenW poprzednim numerze miesięcznika Libertas zamieściliśmy naszą relacja z marketu wikińskiego w Borre. Wspominaliśmy tam, że impreza była bardzo ciekawa i klimatyczna a zabrakło w niej tak naprawdę tylko kilku elementów. To, czego brakowało w Borre, znalazłem na Olavsfestivalen w norweskiej miejscowości Sarpsborg. Impreza została zorganizowana z okazji tysiąclecia istnienia miasta. Miała ona również upamiętnić postać św. Olafa (nor. Olav), który wpisał się chwalebnie w historię regionu.

Market w Sarpsborgu, w odróżnieniu od tego w Borre, przygotowywany był pod szersze grono odbiorców – głównie rodziny z dziećmi. Tutaj nie dbano tak bardzo o zgodność historyczną. Na straganach zakupić można było wysokiej jakości rękodzieło, ale również produkty jakościowo gorsze. Do tego sprzedawano też zabawki, gadżety czy okolicznościowe koszulki – coś, co na poprzedniej imprezie było nie do pomyślenia. Z jednej strony psuło to nieco efekt, z drugiej jednak przyciągnęło więcej odwiedzających. Co do sprzedających i odwiedzających, to wielu z nich znałem już z poprzednich imprez – okazuje się, że wikingowie lubią przebywać wśród swoich i gdy tylko mają okazję na spotkanie się z towarzyszami, robią to.

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Na Olavsfestivalen pojawiło się w końcu to, czego zabrakło na wcześniejszych imprezach, a mianowicie zwierzęta. Były one co prawda pozamykane w klatkach, ale mimo to dzieciaki miały radość ze straszenia kur i kaczek, czy też przekarmiania królika. Do tego były też koniki, do których odważniejsze dzieci mogły podejść, czy nawet się na nich przejechać.

Ciekawostką była też inscenizacja ślubu wikińskiego. Pan młody wraz ze świtą przypłynął łodzią żaglową, natomiast orszak panny młodej przybył lądem. Młodzi zostali powitani przez kapłana. Potem zasiedli wspólnie na przyozdobionej kwiatami ławce, podczas gdy mistrz ceremonii wymawiał modlitwy czy zaklęcia. Później wznosił róg napełniony miodem w cztery strony świata, za każdym razem wykrzykując imię jednego z nordyckich bogów – Odyna, Tora, Frei oraz Lokiego. Kulminacyjnym momentem zawarcia związku było picie miodu z jednego rogu, który kapłan podawał młodym przez żelazną obręcz. Potem była pora na gratulacje i wręczanie podarków. Na uwagę zasługuje to, że mistrzem ceremonii był Harald Juul, a asystowała mu Maria Franz obydwoje z duńskiego zespołu EUZEN. W „chórkach” znaleźli się zaś członkowie norweskiej grupy Folket Bortafor Nordavinden (znanej z poprzedniego marketu).

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Inną ciekawostką tej imprezy były zawody na najlepszego wikinga. Kandydaci do tego miana mieli dwa zadania. Pierwszym było podniesienia pieńka lub jednego z trzech sporych kamieni i okrążenie z nim jak najwięcej razy prostokątnego placu wydzielonego liną. Drugim zadaniem było przechodzenie ponad trzymanym w rękach długim kijem. Problem polegał na tym, że kija nie można było puścić, a przeciskać się nad nim należało według określonej choreografii. Zawodnicy i zawodniczki podzieleni ze względu na płeć, wiek i gabaryty dość sprawnie poradzili sobie z tym zadaniem, mimo iż wiele uczestniczek nosiło długie suknie, które utrudniały im tę gimnastykę.

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Co do zadania z dźwiganiem, to różnie to bywało. Najmłodsi uczestnicy rzucali się zazwyczaj na zbyt ciężkie kamienie, z którymi nie mogli sobie poradzić i musieli zaczynać z lżejszymi. Starsze dzieci zachowywały się różnie i np. chłopcy szli po linii najmniejszego oporu i podnosili ciężary, przy których nie musieli się nawet wysilać i pomimo zachęty ze strony publiczności, nie mieli ochoty brać się za większe. Natomiast inaczej sprawa wyglądała z dziewczynkami, które podnosiły ciężary przeznaczone dla dorosłych kobiet i pomimo że nogi się pod nimi uginały, a pot lał się strumieniami po czerwonych z wysiłku twarzach, one nie odpuszczały, walcząc o każdy kolejny krok.

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen
Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Śmieszna sytuacja nastąpiła podczas próby jednej z pań, która miała zabandażowaną dłoń. Uparła się ona podnieść największy ciężar – przygotowany z myślą o mężczyznach. Ze względu na kontuzję nie mogła poprawnie chwycić kamienia, dlatego spytała organizatorów, ile waży ten głaz (ponoć jakieś 90 kg) i czy może użyć innego kamienia o podobnej wadze, który łatwiej będzie jej ująć. Organizatorzy zgodzili się. Wtedy pani krzyknęła „Stein!”, a z publiczności wyszedł brodaty mężczyzna, którego uczestniczka przerzuciła sobie przez ramię i przemaszerowała z nim kilka ładnych okrążeń. „Stein” w języku norweskim oznacza kamień, ale jest też dość popularnym imieniem męskim. Dlatego dzięki tej grze słów udało się uczestniczce wyjść z twarzą z zabawy, a do tego rozweselić widownię. Powstał precedens przez co „Stein – ludzki kamień” był używany później jeszcze dwukrotnie przez nastoletnich zawodników. Ciekawostką jest to, że wielu uczestników, a zwłaszcza uczestniczek, podnosiło ciężary nie używając obuwia, a mimo to nie odnotowano żadnej kontuzji.

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Na koniec zostawiłem sprawę najważniejszą – obecność Polaków. Na tej imprezie, podobnie jak na poprzednich sporo było polskich sprzedawców (ponoć 11 czy 12 namiotów), oprócz tego wśród odwiedzających dość często słyszało się język polski. Na szczególną uwagę zasługują jednak polscy wojowie. Jak pisałem na początku, imprezę zorganizowano, aby uczcić tysiąclecie Sarpsborga. Dlatego władze miasta nie szczędziły pieniędzy na promocję. Igora Górewicza z Drużyny Grodu Trzygława poproszono o wystawienie stu wojowników. Zadanie zostało wykonane pomyślnie. Wśród wikińskich wojów biorących udział w walkach zbiorowych, Polacy stanowili ponad połowę składu, wspierani dodatkowo przez Niemców i Francuzów.

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Co do samych bitew, to nie były to tylko zwykłe „nawalanki” do ostatniego żywego, ale wyreżyserowane inscenizacje, które miały przybliżyć oglądającym żywot św. Olafa, jego dążenie do władzy, wyprawy, chrzest we Francji oraz powrót do Norwegii z nową wiarą. Oczywiście cała narracja miała za zadanie przeprowadzić widzów od jednej bitwy do drugiej. A było na co patrzeć. W swoich kolczugach, hełmach, z pełnym rynsztunkiem bojowym, nasi prezentowali się świetnie. Widzowie byli zadowoleni z widowiska. Mnie również się to podobało, a momentami nawet bawiło. No bo jak tu się nie uśmiechnąć patrząc na nordyckich wojów, którzy na skandynawskiej ziemi nacierają na siebie i wykrzykują swojsko brzmiące komendy typu: „Wojtek Trzymaj!”, „Dajesz! Kurwa, dajesz!” czy „Napierdaaaaalaaaaj!”.

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Podczas jednej z inscenizacji, gdy na polu zostało już niewielu walczących, przez co uwaga widzów była na nich bardziej skupiona, okazało się, że jeden z wojowników pomimo tego, że został już trafiony trzykrotnie, wciąż stał na nogach i walczył. Wtedy ktoś krzyknął do niego: „no ile razy możesz dostać, chłopaku!”, na co obwołany po prostu osunął się na ziemię i padł, mimo że akurat wtedy ugodzony nie został, wzbudzając tym gromki śmiech widowni. Wśród rzeszy wikińskich wojów wypatrzyłem Norwega, z którym rozmawiałem w Borre (na zdjęciach jako jedyny z nagim torsem). Był zaskoczony, że mówię do niego po norwesku, bo żalił się, że od rana chcą rozmawiać z nim po angielsku, polsku czy niemiecku, a on był tam jedynym przedstawicielem Norwegii...

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen

Olavsfestivalen był imprezą odmienną od Borrekaupangen. Ta druga była bardziej klimatyczna, w pierwszej natomiast więcej się działo. Wydarzenia poniekąd się uzupełniały. Gdyby wojów, zwierzęta i łodzie z Sarpsborga przerzucić do Borre, powstałoby zapewne coś wspaniałego. Mimo to obydwie imprezy warto było zobaczyć. Na koniec chciałbym podziękować Magdzie Błażejowskiej, Igorowi Górewiczowi, a zwłaszcza Grzegorzowi Pilarczykowi za udzielenie mi szczegółowych informacji na temat współczesnych polskich wikingów i ich aktywności w Skandynawii.

Sarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg OlavsfestivalenSarpsborg Olavsfestivalen
Łukasz Solawa
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.