Wielkie Żarcie > Zmysły w kuchni

Rzecz o angielskim śniadaniu, czyli jak nie narzekać na tutejszą kuchnię

Śniadanie angielskieAch, jaka jestem zmęczona! Ogólnie, gdyż nie śpię od piętnastu miesięcy, ale także marudzeniem tutejszej Polonii i narzekaniami na tę straszną angielską kuchnię. A że tłusto, a że kiełbaski smakują jak papier, a że jak można fasolkę na śniadanie, a już w ogóle kaszankę (i to tę ich suchą!) i tak dalej. A im bardziej drążę temat, tym bardziej wychodzi na jaw, że ci narzekający kupują produkty słabej jakości albo stołują się w sieciówkach przy autostradach. To chętnie posłuchałabym opinii cudzoziemców na temat tej strasznej polskiej kuchni, gdyby zaserwowano im serdela z geesu z chlebem z margaryną. Pretensje można mieć do siebie za zły wybór produktów lub/i za ich złe przygotowanie. Nie twierdzę, że wszystko jest cacy, nie twierdzę, że angielskie śniadanie jemy 5 razy w tygodniu, ale w niedzielny poranek na lekkim kacu, który zdarzył nam się w domu pierwszy raz od ponad roku (prawdziwa historia!), to chyba było najlepsze rozwiązanie. Dobrej jakości tradycyjnym śniadaniem dogadzamy sobie zresztą co parę tygodni, kac nie jest obowiązkowy.

Bekon

Tutaj tzw. back bacon, z kawałkiem tłuszczu po boku. Kupowany u lokalnego rzeźnika, który wyroby wieprzowe ma z farmy oddalonej o kilkanaście mil. Na tej farmie świnie chodzą sobie wolno na powietrzu. Cena około 6–7 funtów za kilogram.

Nie smażę. Po pierwsze nie trzeba mu tłuszczu, po drugie przy smażeniu lubi wypuścić mało apetyczny płyn. Na blaszkę, do piekarnika na 180º C i do zarumienienia.

Kiełbaski

Na zdjęciu kiełbaska wieprzowa bez dodatków, produkowana 45 mil od nas. Harrogate Sausages zawierają 97% mięsa, reszta to przyprawy. Tutaj akurat chlust sosu Worcestershire. Kiełbaski te są dostępne w dobrych supermarketach i kosztują około 3 funtów za 6 sztuk. O kiełbaski produkowane lokalnie warto też pytać okolicznych rzeźników. I nigdy nie kupować nic, co ma mniej niż 80–85% mięsa. Albo mieć pretensje do siebie, że się nie czyta etykiet i je się coś, co smakuje jak papier.

Obsmażam szybko na małej ilości neutralnego oleju na patelni, potem na blaszkę i dopiekam kilka minut w 180º C.

Kaszanka (Black Pudding)

Czyli kaszanka. Kupuję produkowaną tuż za granicą Yorkshire, kilkadziesiąt mil od nas, w sąsiednim hrabstwie – Cumbrii, w cenie około 1,50 funta za 4 plastry. Wybierając kaszankę, patrzę, aby miała kawałeczki tłuszczu (dzięki temu jest mniej sucha), możliwie miała świeżą krew, a nie tylko suszoną. Kwestia smaku kaszanki zależy głównie od przypraw, jedne są mniej, inne bardziej pieprzne, imbirowe, z nutą gałki muszkatołowej itd. Trzeba kupować różne i trafić w końcu na swój typ. I tak – angielska kaszanka jest bardziej zbita i sucha niż polska. Ale jest świetna! Jak w poprzednich akapitach – sprawdźcie lokalnych rzeźników: moi produkują sami black pudding, ale dla mnie jest zbyt tłusty.

Kaszankę obsmażam z obu stron na neutralnym oleju, aż będzie lekko zarumieniona.

Jajka

Od kur z wolnego wybiegu (free range). Ja zawsze kupuję na targu z farmy oddalonej o około 30–40 mil od nas. Lokalne, etyczne, smaczne. Nie ma to, tamto. Cena 1 funt za 6 sztuk.

Pisać, że po prostu smażę na neutralnym oleju? Chyba nie trzeba.

Fasolka w sosie pomidorowym (Baked Beans)

Nie ma tu filozofii. Kupuję te dostępne w supermarketach, skaczę po markach, patrzę tylko, aby nie było w składzie syropu glukozowego. Gdy nie byłam jeszcze mocno zajętą matką, to robiłam sobie domową, o taką jaką pokazywałam w tym wpisie. Ceny, w zależności od marki, wahają się między 60 pensami a około funtem za puszkę.

Inne dodatki

U nas pieczone pomidorki koktajlowe (tradycyjnie połówki pomidorów grillowane), a także sezonowy akcent – pieczone szparagi, lokalne a jakże! Z sąsiedniego hrabstwa Lancashire, kupione na targu w piątek rano, są idealne na weekendowe śniadanie. Te, które lecą z drugiej półkuli, nigdy nie będą takie smaczne.

Z innych dodatków, na które nie mamy zwykle w domu ciśnienia (ale dostajemy w knajpach i hotelach na wyjazdach), a można spotkać w angielskim śniadaniu to np. smażone pieczarki, hash brown (coś w rodzaju placka z ziemniaków smażonego na głębokim tłuszczu), w Cumbrii podają potato scone (rodzaj wypieku), a np. w Szkocji możecie zjeść nadziewane baranie żołądki, czyli haggisnota bene potrafią być zaskakująco pyszne!

Na zdjęciu nie widać brązowego sosu (brown sauce) – jest to dość wyrazisty, kwaśny sos z lekką słodką nutą. Tu znowu się wszystko rozbija o cenę. Najlepszy i niemal taki sam jak domowej roboty sos produkuje moim zdaniem firma TipTree, cena około 2 funtów.

Tradycyjnie podaje się też do śniadania tosty, ale te u nas w domu raczej nie bywają, więc i tym razem nie było.

I co? Jedlibyście?

Karolina Grochalska

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.