Felietony > Felietony z pazurkiem

Rolnik czy showman?

Katarzyna RedmerskaW telewizji publicznej od kilku tygodni możemy śledzić z zapartym tchem, losy bohaterów show: „Rolnik szuka żony”. Program ten nie wzbudziłby mojej większej uwagi, gdyby nie fakt, że dwóch uczestników biorących w nim udział – to mężczyźni z Ziemi Kłodzkiej, którą zamieszkuję.

Podobny program miałam już „przyjemność” zobaczyć (choć to chyba zbyt dużo powiedziane), w TV niemieckiej. Zrobił na mnie mówiąc delikatnie: przytłaczające wrażenie. Polska wersja tego show – dobiła mnie kompletnie.

Zawsze byłam zdania, że wszelkie show, w którym uczestnicy są „narażani” na mówienie o swoich prywatnych, często bardzo intymnych sprawach jest swoistego rodzaju przyzwoleniem na publiczny ekshibicjonizm, a nawet, przepraszam za sformułowanie: pewną formą medialnego prostytuowania się.

Rzecz jasna nikt nie zmusza uczestników do brania udziału w takim programie, jak i nie zmusza potencjalnego widza do oglądania. Dlaczego w takim razie ludzie decydują się na uczestnictwo w takich show? Głównym powodem jest marzenie o byciu sławnym i rozpoznawalnym. Czasem również kieruje uczestnikiem głupota i bezmyślność. Chcąc się dobrze zabawić, nie bierze pod uwagę drugiej strony medalu tejże „dobrej zabawy” – faktu, że odtąd uczestnictwo w takim show, będzie się już za nim ciągnęło całe życie, jako „niechlubny” epizod. Coś w rodzaju młodzieńczego wybryku – zrobienia tatuażu w miejscu intymnym będąc w stanie wskazującym lub sztachnięcie się dla ciekawości jonitem.

Bądźmy szczerzy, mało kto może zrobić przez uczestnictwo w show taką karierę jak Bartosz Arłukowicz (zwycięzca „Agenta”), któremu udało się dochrapać ministerialnego stanowiska. Czy Janusz Dzięcioł (zwycięzca realisty show „Big Brother”), który już od dwóch kadencji zasiada w parlamencie.

Wracając jednak do programu „Rolnik szuka żony”. Wspomniane show jest, używając tu określeń rolniczych: wykarczowanym z wszelkiego dobrego smaku ścierniskiem.

Przysłuchując się panom – rolnikom i ich oczekiwaniom jakie mają względem potencjalnej kandydatki na żonę, aż mi się nie chce wierzyć, że nie jest to zwyczajnie wyreżyserowane, by wzbudzać emocje widzów, nakręcać i co za tym idzie, podnosić słupki oglądalności. Lubimy przecież siedzieć w życiu innych. Konkretnie zaglądać do czyichś garnków, portfela, a przede wszystkim sypialni.

Posługując się nadal za pozwoleniem Szanownych Czytelników, rolniczym żargonem – selekcja kandydatek przypomina mi pobyt na targach rolnych, na które to rolnik wybrał się po konkretny zakup. Jeden wróci do domu z wymarzonym cielakiem w biało-brązowe łatki, inny zaś z jałówką, która daje dużo mleka, a przy tym jest mało wymagająca. Jeszcze inny, który chciał kozę lub owcę, ale żadna z prezentowanych na targach nie przypadła mu do gustu, decyduje się wreszcie na zakup prosiaka. Wychodząc z założenia, że lepszy rydz, niż nic.

Na stronie internetowej sławetnego show możemy poczytać, czegoż to rolnik oczekuje od swojej „rolniczki” i czym ją chce zwabić.

Jeden chce przeciętną, inny zapewnia, że nie będzie szczędził swojej wybrance pieniędzy na ubrania i fryzjera. Jest i taki, który chce tylko posiedzieć i porozmawiać. Jest pewien „rodzynek”, który mówi jasno, że oczekuje, by go głaskać, bo jest wyjątkowym pieszczochem. Jeszcze inny ostrzega, że wybranka musi być spokojna, bo tego wymaga wyprowadzanie jego 115 krów (swoją drogą, co ma spokój do wyprowadzania krów? Czyżby chłopina obawiał się, że przyszła małżonka, posiadająca zbytni temperament, będzie na owych krowach jeździć na oklep?).

W grupie znajduje się także osobnik, który jest bardzo wyrozumiały, co do urody swojej przyszłej ukochanej – wąsy, lub posiadanie jednego zęba, to dla niego żaden problem.

Mówiąc o rolnikach, nie sposób pominąć tematu ich matek, które w programie wyrażają swoją opinię co do przyszłych synowych.

Utkwiła mi w pamięci zwłaszcza jedna pani, a konkretnie jej słowa: „jaką wybierze, taką będzie miał”. Gdy wypowiadała to zdanie, uśmiechała się tajemniczo pod nosem. Nie dawało mi spokoju, gdzie już podobny uśmiech widziałam. Olśniło mnie niedawno. W jednym z programów popularnonaukowych na Discovery, podobną minę miał rekin. Boże! O czym ja piszę?

Katarzyna Janina Redmerska

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.