ISSN: 1689-6688
niedziela, 05 listopada 2006
ISSN: 1689-6688
niedziela, 05 listopada 2006
W niedzielę Teatr Mały opanowały kobiety. Czułem się prawie jak w filmie Felliniego! Przyszedłem zresztą w towarzystwie kobiet i to aż chyba czterech kobiet. Po prostu rozpusta!
Zanim zdążyłem nacieszyć się moimi czterema, na scenie pojawiło się nagle kolejnych pięć, czyli zespół The Dolls. Nawet w Los Trabantos, do tej pory najbardziej kobiecym znanym mi zespole na perkusji ostał się facet, w The Dolls nie, same baby! (Tak na marginesie, Los Trabantos niestety już nie istnieje.)
A w Laleczkach na basie szyła Kasia Hudzik. Nie wiem co powiedzieć, bo to kolejna, już trzecia basistka w ciągu ostatniego półrocza, którą najchętniej porwałbym ze sceny, gdyby nie to, że było na widowni zbyt wielu świadków. Nie wiem, co te gitary basowe mają w sobie takiego, że tracę dla ich właścicielek głowę!
Kasia Hudzik wygląda tak: -->
Na instrumentach klawiszowych grała sobie kolejna urocza blondyneczka – Justyna Mądrzak. Zza perkusji było widać zaledwie czoło, więc o jej właścicielce kompletnie nic nie potrafię powiedzieć, a szkoda, bo chętnie bym poznał dziewczynę, która ma dość siły, żeby grzmocić po garach. W każdym razie ta tajemnicza ukryta istota zwie się Żaneta Seweryn.
Do tego na gitarze grała Ula Stosio, a na wokalu mogliśmy usłyszeć jedyną przedstawicielkę Tychów w tym krakowskim zespole, czyli Joasię Skorek.
stoję sobie za taką jedną z grubych bab pępek schować mam tak jak każda z grubych dam chowam żeby się zamknęło babsko co z zazdrością patrzy chowam żeby się zamknęło babsko co z zazdrością patrzy
Jesteś tak daleko stąd jesteś myślą mą jesteś ciszą obok mnie nie ma Cię wszystkie kamienie śpią A ja przeżywam wciąż ten sam sen
Po dziewczętach z The Dolls wystąpiła gwiazda wieczoru, czyli Renata Przemyk ze swoim zespołem. Jeszcze nigdy nie słyszałem jej na żywo, więc byłem bardzo ciekaw atmosfery tego koncertu.
W wersji „na żywo” jest jeszcze piękniejsza niż w telewizji. Pierwsze skojarzenie, jakie miałem, to z Edytą Geppert, a to z racji czarnego stroju, może tylko w trochę bardziej niespokojnym stylu. Czarna bluzka przechodziła płynnie w długą czarną spódnicę zakończoną ciężkimi czarnymi butami. Czasem wychodziły na światło reflektorów łydki przewiązane długimi czarnymi sznurówkami. A ja bardzo lubię czarny kolor...
Piosenki były nowsze i starsze, czasem zaśpiewane ostrzej, czasem bardziej na smutno, czasem jazzowo, wszystkie z dużą energią i przekonaniem, wszystkie bardzo osobiście, szczerze, albo mówiąc krócej: PODOBAŁO MI SIĘ! BARDZO!
Oddałam rękę z tym co chciałeś Bez reszty cała wydam się Epikur znowu będzie wino pił Sokrates strzeli sobie z bardzo bliska w siwy łeb Na łóżku tańczę jak na stole Lautrec z Bachusem cieszą się Wiedzą że jeśli co pozwolę znów Z nadmiaru szczęścia zechcesz strzelić sobie w młody łeb
Rośnie jabłko na samotnym drzewie lecz Zerwać trzeba żeby poznać co to grzech Żeby wybrać lepszą z polnych dróg Choćby miał gniewać się Na nas dobry Bóg
W duszy bałagan robi duża mysz Wciąż goni kota Co w mojej głowie śpi A poza tym... Mam złe skłonności w karty z nimi gram Król bije damę króla biję ja A poza tym... nie
Mam tylko kilka próśb nim przekroczysz próg Nie przynoś ładnych słów Bo jeśli tak ma być to wolę żebyś nie przychodził tu Czuję żę w takich słowach anioły śpią Lecz ciągle nie ma w nich mnie Niepotrzebna wcale mi Taka miłość do krwi Wyje duszy każdy kant Wśród czterech ścian Nic nie powiem domyśl się Czemu mi z tobą źle W łóżku pomięty płaszcz w popielniczce kurz Przed drzwiami leży głaz Bo jeśli tak ma być to wolę żębyś nie przychodził już Żaden wróg nigdy więcej nie powie mi Co warto znosić dla chwil
Dosyć mam facetów sztywnych jak bon ton Żadna to podnieta salonowy chłop Jakaś anomalia jest potrzebna mi Kochaj mnie jak wariat kochaj mnie jak świr
Wpadaj do mnie często jakbyś wpadał w szał Kaftan bezpieczeństwa zdejmuj szybko w drzwiach Na twej głowie palma w mojej głowie świr Kochaj mnie jak wariat Kochaj mnie jak świr
Było tak wesoło zwłaszcza w tamtą noc Sąsiad pukał w czoło ty krzyczałeś wchodź Cały komisariat nie dał rady ci Kochaj mnie jak wariat kochaj mnie jak świr
Jutro tam pojadę oddziałową znam Wstęga prześcieradeł poprowadzi nas Potem Australia egzotyczny świt Kochaj mnie jak wariat kochaj mnie jak świr
Dotykam twoich ust Oddycham tylko tobą już Otula nasze ciała sen Pomieszał w zmysłach noc i dzień
Zmysł powonienia Mój jedyny kontakt z niebem Zmysł powonienia Mój jedyny obraz ciebie
Babę zesłał Bóg Raz mu wyszedł taki cud Babę zesłał Bóg Coś innego przecież mógł Żeby dobrze zrobić wam Żeby dobrze zrobić wam Babę zesłał Pan
Bóg też chłopem jest Świadczy o tym jego gest Bóg też chłopem jest Tak jak swing i blues i jazz Żeby z baby ciągle drwić Żeby z baby ciągle drwić Trzeba chłopem być
Bóg ci zesłał mnie Byś miał kogoś w noc i dzień Bóg ci zesłał mnie I sie z tego tylko ciesz Z woli nieba jestem tu Z woli nieba jestem tu Więc się do mnie módl
Po koncercie poszliśmy ochłonąć. Nie było to proste nawet przy użyciu zimnego piwa. Takich koncertów się nie zapomina.
