Recenzje

„Czarni” – Paweł Reszka

„Czarni” – Paweł ReszkaZnany, poczytny, ceniony, wyróżniany i nagradzany dziennikarz, reportażysta Paweł Reszka w swojej najnowszej książce wszedł w świat duchownych Kościoła rzymskokatolickiego. Paweł Reszka w przeszłości pracował w różnych pismach w Polsce: w „Rzeczpospolitej” jako korespondent w Moskwie (2003-2006), w „Dzienniku” jako szef działu śledczego (2006-2009), w „Tygodniku Powszechnym” jako członek redakcji (2013-2017), czy też w „Newsweek Polska”. Od 2019 r. jest szefem działu krajowego tygodnika „Polityka”. Zdobyte doświadczenie pozwoliło mu umiejętnie wejść za kulisy poznawanych środowisk zawodowych jak np. w bestsellerowym cyklu „Mali bogowie” w świat polskiej służby zdrowia. Tak samo potraktował księży rzymskokatolickich. Kościół został przedstawiony jak zwykła instytucja ze swoimi świeckimi patologami jak np. pedofila (s. 144-156) czy też codziennymi problemami, jak jeden ze zwykłych zakładów pracy. Na potrzeby „reporterskiego eksperymentu” (s. 17) Autor nawet przebrał się w sutannę. Dzięki temu poznał na swoim przykładzie, jak napotkani ludzie reagują na strój duchownego w obecnej polskiej rzeczywistości. Jak się okazało: „Częściej twarze były wykrzywione, ostentacyjnie mówiono do mnie »proszę pana« albo odwracano wzrok. W sutannie bardzo łatwo poczuć samotność” (s. 17). Ta samotność duchownego przebija się przez całą opowieść (s. 81, 212-229). Szuka się ratunku na ten stan. „Wódka to jest reakcja na samotność. Coś trzeba robić. Dawnej grało się w karty na pieniądze. Teraz są komputery i pornografia. Ale alkohol pozostał jedną z głównych rozrywek stanu duchownego” (s. 260). Jednak założenie sutanny wiąże się z byciem „na cenzurowanym” (s. 24).

Książka składa się z siedmiu części (Część I: „Pycha”, Część II: „Chciwość”, Część III: „Nieczystość”, Cześć IV: „Zazdrość”, Część V: „Nieumiarkowanie w jedzeniu i picu”, Część VI: „Gniew”, Część VII: „Lenistwo”), prologu, epilogu i spisu treści. Niektóre tytuły rozdziałów wiele mówią o ich treści jak np. „Przedsiębiorstwo Kościół” (rozdział V), „Opętanie (rzecz o kobietach)” (rozdział VI), „Ukryty grzech” (rozdział VII) czy „Braciszkowe romanse” (rozdział VIII).

Książka jest zbiorem rozmów z klerem różnych szczebli w hierarchii Kościoła, przede wszystkimi z wikariuszami, proboszczami, naukowcami, wykładowcami seminaryjnymi, urzędnikami kurialnymi, a także z zakonnikami o różnym stażu, z różnych części Polski, od wsi i małych miejscowości do dużych miast. Zawiera również świadectwa księży-emerytów, zakonników-emerytów, byłych księży i byłych zakonników oraz przyjaciółek, znajomych, partnerek i kochanek księży i zakonników. Zwykle są to krótkie relacje. Jak napisał Autor: „Imiona bohaterów mojej książki, okoliczności rozmowy i szczegóły mogące ich zidentyfikować pozmieniałem” (s. 18). Bohaterowie, księża i zakonnicy, posługują się w codziennej komunikacji językiem wulgarnym i brutalnym. Nie odbiega on od języka przeciętnego Polaka czy Polki. Dostrzega się w nim brak oczytania czy obycia z wyższą kulturą („Nic mądrego nie robimy: gry, jakieś filmiki”, s. 215; „Nie ma kazań nasyconych lekturą, świeżością, niebanalną myślą”, s. 351), dlatego też: „Księża mówią banały” (s. 349), mimo to: „[…] uważamy, że jesteśmy jakimiś nośnikami wyższych wartości. […] Czytamy? Niestety nie. Ksiądz to jest człowiek, który raczej nie bywa w teatrze. Nie chodzi na koncerty. […] zatrzymaliśmy się na poziomie nastolatków” (s. 34). Publikacja jest uzupełniona fragmentami listów parafianek do księży (s. 122), anonimowymi listami księży do współksięży (s. 178) i anonimowymi listami księży do biskupów (s. 86), „Dzienniczka podrabianego księdza” (s. 118), jak i fragmentami pamiętnika autentycznego księdza (s. 236), oficjalnymi danymi statystycznymi z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, z których wyłania się stały, kurczący stan posiadania kadrowego polskiego Kościoła, który rozpoczął się od 2000 roku (s. 41), jak też fragmentami artykułów z prasy katolickiej (s. 159, 279) i mediów świeckich (s. 107), czy też z katolickich serwisów informacyjnych (s. 105), jak również fragmentami z Katechizmu Kościoła Katolickiego (s. 179), czy też informacji zaczerpniętych z Internetu. W jednym miejscu jest krótki fragment z książki prof. Józefa Baniaka o kryzysie tożsamości kapłańskiej (s. 29). Autor nie przeprowadził żadnego wywiadu z wysoko postawionymi hierarchami w polskim Kościele, jak biskupi czy kardynałowie. Nie podał też czy próbował z którymś z nich się skontaktować, czy też nie podjął się takich prób.

Publikacja wprowadza stopniowo w świat duchowieństwa katolickiego od seminarium („Nowicjat to odseparowanie od świata, od rodziny, od kontaktów na zewnątrz”, s. 54; miejsce, gdzie: „[…] białe kartki zostają zapaprane”, s. 59; z którego alumni: „[…] z seminarium wychodzą już zdemoralizowani”, s. 59; „[…] formacja zamienia się w deformację. Życie seminaryjne zaczyna przypominać zabawę w teatr”, s. 51; „Po skończeniu wyszedł z seminarium z przekonaniem, że brak onanizmu jest jedną z najważniejszych spraw dla przyszłego zakonnika”, s. 53; „[…] seminarium to powrót do dzieciństwa. Lata spędzone pod kloszem. Musiałeś się o każdą rzecz pytać”, s. 55; „[…] chcą za wszelką cenę cię złamać po to, żeby zacząć lepić jak glinę. Masz być uległy. Masz być pokorny. Masz słuchać i nie gadać”, s. 61; „[…] w seminarium nikt nikomu nie tłumaczy normalnego życia”, s. 61) po czasy emerytury.

Autor nie pomija również problemu odejść księży ze stanu duchownego („U nas w zakonie ładnie się to nazywa apostazją serca”, „Sutanny nie zrzuca się tak sobie. To jest trudne”, s. 331; wielu księży to hamuje przed taką decyzją: „[…] bo przecież nic innego nie potrafią robić poza odprawianiem Mszy świętej”, s. 337). Dzięki książce poznajemy poglądy na różne kwestie dotyczące współczesnego polskiego Kościoła. Rozmówcy bardzo różnią się w swoich opiniach. W tym miejscu warto przytoczyć parę wypowiedzi. Dowiadujemy się, że: „[…] że 90 proc. polskich księży nie myje własnych kibli” (s. 35), „Powołanie jest sprawą umowną” (s. 43), ale też: „Powołanie zostawia piętno” (s. 338). „Księża to jest towarzystwo nieprawdopodobnie rozplotkowane” (s. 60), że: „Idea posłuszeństwa jest zbudowana na koncepcie świętości Kościoła” (s. 77), że: „Interesanci, parafianie potrafią być agresywni. W zasadzie z roku na rok są bardziej agresywni. […] że religia stała się pusta. Że Bóg to tylko kwiatki, żłóbki, groby, procesje. Sztafaż, bez żadnej głębi” (s. 6), bo ksiądz stał się: „[…] w praktyce wykonawcą usług dla ludności” (s. 292), natomiast: „Na linii duchowni – świeccy pojawia się naturalny aspekt dominacji. Najważniejsza jest dominacja nad owieczkami” (s. 8), którą określa się jako „styl mandaryński” (s. 8), czy też, że: „Jezus już zbawił wszystkich, teraz mamy się miłować, mamy troszczyć się o ludzi, być miłosiernymi, czerpiąc moc z sakramentu, głównie Eucharystii, która normalnie powinna być raz w tygodniu. Tak było w pierwotnym chrześcijaństwie. Chrześcijanie się gromadzili raz w tygodniu na Eucharystii, potem zwyczajnie żyli, niczym nie wyróżniając się od innych poza miłością, szacunkiem, tolerancją, wzajemną pomocą. Niepotrzebne im były te nasze rytuały” (s. 98), niektórzy narzekają, że: „Zawód nasz się spauperyzował. Księżom w latach osiemdziesiątych, czyli za komuny, i w latach dziewięćdziesiątych, za wczesnej wolnej Polski, było dużo lepiej niż teraz. Poziom życia przeciętnego duchownego wówczas był dwa razy wyższy od poziomu życia przeciętnego Kowalskiego” (s. 92), że: „[…] w latach osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych mieliśmy boom powołaniowy” (s. 82), nic też dziwnego, że: „W branży mówi się, że dobra taca ma szeleścić! Żadnego pobrzękiwania!” (s. 105), a: „[…] koperta z ofiarą dla biskupa powinna stać” (s. 279). Z jednej strony: „Jesteśmy zakładnikami. Mamy te pieprzone zabytki, gotyckie kościoły. […] Musielibyśmy uznać świeckich za partnerów. Tymczasem oni żadnymi partnerami nie są i nigdy nie byli. Od Watykanu, przez Episkopat, po nasz zakon o wszystkim decydują księża” (s. 110-111), bo: „Kuria, cały Kościół to folwark” (s. 134). Jednak: „Wbrew pozorom Kościół w sensie administracyjnym i organizacyjnym jest mocno zdecentralizowany. […] każda diecezja jest odrębną prawną rzeczywistością. Każdy biskup podlega bezpośrednio pod papieża” (s. 309). Panuje: „klerosfera” (s. 261), gdzie: „O wszystkim decyduje biskup” (s. 277), gdzie: „Droga awansów wiąże się często z działalnością lawendowego lobby, czyli nieformalnej struktury księży homoseksualistów” (s. 280). To lobby nazywa się również „tęczowym” (s. 282). Nie dziwi więc to, że: „[…] samo duchowieństwo traktuje samo siebie mocno ulgowo” (s. 296). W takim świecie: „Kobieta jest grzechem, złem, zgorszeniem i jeszcze może urodzić dziecko! Fuj!” (s. 129), „Są takie kobiety, które się zawsze w księdzu podkochują. Taki szczególny typ parafianek” (s. 127). Jeden z księży wspomina, że: „U mnie w seminarium był nawet taki termin: klerwa, czyli kurwa kleryka. Taka kobieta, która leci na kleryków i jej zadaniem jest wyrwać kleryka z seminarium” (s. 123). Sama: „Seksualność w Kościele jest objęta tabu. Mamy nauczać o tym, ale nie przeżywać jej. […] Seksualność jest zepchnięta do jakieś czarnej dziury” (s. 139), dlatego też: „Onaniści przychodzą codziennie. Myślą, że popełnili grzech śmiertelny i nie mogą przystąpić do komunii. […] zostaliśmy nauczeni, że komunia to nagroda. Więc biegamy ze wszystkim do spowiedzi” (s. 195-196), natomiast: „[…] celibat, wbrew pozorom, nie oznacza życia w totalnej czystości. Celibat to jest synonim słowa »bezżenność«. Nie mogę mieć żony i kropka” (s. 250), bo też: „Celibat to nie jest czystość, tylko bezżeństwo. Proste?” (s. 135). Odgrywa on ważną rolę, ponieważ: „Gdy nie ma celibatu, Kościół hierarchiczny traci swoje bardzo silne oddziaływanie na człowieka. […] Zniesienie celibatu w pewnym sensie zachwiałoby hierarchicznym Kościołem” (s. 257). Duchowni są świadomi problemów polskiego Kościoła, jak np. jego mieszania się do polityki („To co się dzieje, wygląda na koniec Kościoła. Oczywiście żadnego końca Kościoła nie będzie [...]”, s. 325) czy też jego bogactwa, czy też osoby o. Tadeusza Rydzyka („Ojciec Rydzyk i jego pozycja jest absolutnie niepojęta. To wygodne żerowanie na prostym katolicyzmie”, s. 326). Na koniec dzielą się znaną i ciekawą refleksją, że: „Wiara wyklucza pewność. O Bogu więcej nie wiemy, niż wiemy” (s. 301).

Niestety, ale książka nie zawiera żadnych refleksji Autora. Nie wiemy, jaki jest jego stosunek do Kościoła i bohaterów, z którymi przeprowadza rozmowy. Czytelnik musi sam sobie wyrobić zdanie. Mimo iż tytuł książki zawiera słowo „czarni”, które w sposób pejoratywny odnosi do księży rzymskokatolickich, to z jej lektury nie można wyczytać, by książka była napisana w złych intencjach, jako paszkwil na kler katolicki. Co prawda ukazuje ona różne grzechy Kościoła, jednakże można się z niej dowiedzieć, że spora część duchownych zdaje sobie z nich sprawę. Nie zmienia to jednak faktu, że po jej lekturze możne dojść do zgorszenia instytucją Kościoła. Książka ukazuje księży i zakonników jako zwykłych, często dwulicowych, samotnych mężczyzn, nierzadko z problemami zbliżonymi to ludzi świeckich. Jest kolejną pozycją książkową, która odziera Kościół z nimbu świętości. Opisuje patologiczny system, w którym to duchowieństwo jest w pierwszej kolejności jego ofiarami. Po lekturze tej książki może się pojawić uczucie współczucia wobec księży, którzy uczestniczą w tym niezdrowym systemie. Książkę bardzo dobrze się czyta. Jest świetnie napisana. Warta jest przeczytania.

Mateusz Ihnatowicz
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.