Kuchnia śląska jest bardzo zróżnicowana i to nie tylko ze względu na uwarunkowania historyczne, choć trzeba przyznać, że one też w pewnym sensie ją ukształtowały. Różnice istniały i istnieją nawet w obrębie bliskich miejscowości. Oczywiście można też wskazać wiele cech wspólnych... Ja staram się przedstawiać moją kuchnię śląską, taką, jaką zapamiętałam z dzieciństwa oraz z przekazu mojej babci i mamy.
Nie wiem, dlaczego przyjęło się określenie, że kuchnia śląska jest tłusta i kaloryczna. Ja nigdy nie mogłam tego powiedzieć o kuchni w moim domu, którą prowadziła mama i babcia. Myślę, że było to doskonałe międzypokoleniowe połączenie.
Sięgając do kontekstu kulturowego, starych obyczajów i książek, należy wręcz stwierdzić, że na Śląsku jadano raczej ubogo, ale zdrowo. Nawet pokuszę się o stwierdzenie, że dawniej, choć było monotonnie, to na pewno zdrowo, w większości bowiem żywiono się produktami roślinnymi i nabiałem.
Wychowałam się na wsi, więc pamiętam dużą grządkę koło domu z wszystkimi warzywami, kury, kaczki i gęsi. Pole z zasiewami było oddalone od domu. Mięso gościło na stołach w niedzielę i 1–2 razy w tygodniu. Było to mięso własnego chowu, najczęściej drób i króliki, bo świniobicie urządzano najczęściej raz do roku...
No ale do rzeczy. Tym razem chciałabym mój malowniczy region przybliżyć wizualnie-kulinarnie, a wybór padł na śląską babkę, którą się piekło w każdym śląskim domu. Napisałam „mój malowniczy region”, bo chociaż w tle zawsze widziałam kopalnie, szyby kopalniane i hałdy, to jednak obok tego zawsze było dużo zieleni, pagórków, lasów, mniejszych i większych zagajników czy kwiatów, które musiały być obok każdego domu. Baby śląskie występują w różnych wersjach, ale skoro ma być kulinarnie-wizualnie, to moja słodka babka nawiązuje do malowniczości miejsca, w którym się urodziłam i wychowałam. Patrząc na to ciasto, widzę zieleń lasów, pola złocistych zbóż, w tle kopalnie i rysy, które one robiły na śląskich budynkach i śląskiej ziemi. Mam wrażenie, patrząc na to ciasto, że jest to mapa fizyczna mojego regionu, a że praca tu była zawsze ciężka i w pocie czoła, to trochę słodyczy się przyda.
Utrzyj masło z cukrem na puszystą masę, powoli dodając jajka. Następnie dodawaj na przemian mąkę, mleko, proszek do pieczenia i sól. Otrzymaną masę podziel na dwie części, a następnie do jednej z nich dodaj dodaj barwnik lub sok ze szpinaku i wymieszaj.
Formę do ciasta wysmaruj masłem i wysyp bułka tartą, a następnie wlej do niej połowę z jasnego ciasto i posyp prze sitko kakaem. Potem dolej zielonej masy i na górę resztę masy jasnej.
Włóż ciasto do nagrzanego piekarnika (180°C) i piecz przez około 50–60 minut. Wyciągnij babkę z formy, a kiedy lekko przestygnie, nasącz ją pomarańczowym syropem. Ta wersja babki powinna być wilgotna, z posmakiem pomarańczy i aromatycznego anyżu.
Umieść w garnku wszystkie składniki i zagotuj, po czym zmniejsz płomień i gotuj przez około 15–20 minut na wolnym ogniu. Możesz użyć syropu, gdy tylko przestygnie.