Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – październik 2016

Jerzy Liebert urodził się 24.07.1904 roku w Częstochowie w rodzinie inżyniera. Zamieszkiwał w Ostrowcu, w Warszawie, a następnie przeniósł się z rodziną do Moskwy ze względu na pracę ojca. Jerzy Liebert uczęszczał do warszawskiego gimnazjum imienia Mikołaja Reja, a także prywatnego gimnazjum imienia W. Giżyckiego. W roku 1925 podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim.

Poeta zadebiutował w roku 1921, publikując swój wiersz w magazynie chrześcijańskim „Czyn”. Jego utwory były zamieszczane w „Kurierze Polskim”, „Skamandrze”, w „Wiadomościach Literackich”, „Pamiętniku Warszawskim”, a także „Drodze”. Jerzy Liebert napisał wiele wierszy, w których nawiązywał chętnie do tematyki religijnej i filozoficznej.

Jerzy LiebertW 1925 roku został wydany pierwszy tomik poetycki „Druga ojczyzna”, w roku 1930 tomik „Gusła”, a w roku 1932 „Kołysanka jodłowa”.

Jerzy Liebert zmarł z powodu choroby, mając 27 lat, 19.06.1931 roku w Warszawie. W październikowym kąciku poetyckim przypominamy dwa wiersze poety „Pejzaż” i „Przed domem jarzębina”.

Halina Herbszt

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

PEJZAŻ Chaty nad wodę zbiegły. Woda widna i cicha. Plebania na fali w lipach Przybiera kolory cegły. Stóg siana poprzez zagrodę Rzuca się w rzekę rudy. Tulą w nim mordy krowy. Rogi kładąc na wodę. Drogą błądzi Demeter. Pełna trwogi i smutku: Tylko ślady zostały – Białe astry w ogródku... Jerzy Liebert

PRZED DOMEM JARZĘBINA Przed domem jarzębina Ku ziemi się ugina. Widzisz, coraz to śmielej Jesień sobie poczyna Już z pożółkłych połonin Hucuł swe stada goni Weź pierwsze z brzegu ziele, Rozetrzesz je na dłoni, W garsteczce tego prochu, W trembity ruskiej szlochu, W obłokach, ach, we wszystkim Jesieni jest po trochu. Zapisz tę porę, zapisz, Bo zaraz ją utracisz. Pozbieraj ją, pozbieraj, Jak umiesz, jak potrafisz. Jerzy Liebert

NOCE I DNIE Przyśniły się w nocy pszeniczne Twe kosy, jak snopek w kuc spięte, tańczące na wietrze... I stopy Twe bose się skrzące od rosy, gdy biegłaś przez łąkę radośnie po szczęście. Przyśniły się w nocy jak dwie gwiazdy – oczy – mrugały wciąż do mnie z otchłani kosmosu! I dałem bez słowa się im zauroczyć, tym oczom wesołym jak sam uśmiech losu. Owoce – nie słodkie! Nie dość owocowe, gdy w nocy wyśniłem Twojej wargi słodycz! Twój uśmiech jak młodość, jak życie, jak zdrowie, a w dzień, gdy Cię nie mam, cała reszta po nic! Ach, niechby tak noce i dnie pozamieniać! I mieć Cię na jawie! Kochać bez wytchnienia! Witold Wieszczek

oceń / komentuj

XXIX (ZDRADA) Na rozstaju drogi zawsze jest tym ciszej, im mocniej wyglądasz jakiejś podpowiedzi... Ścieżki biegną w lasu niewidzialną głuszę, gdzie przyroda dzika i dzikie niedźwiedzie... Obie, jak dwie krople podobne do siebie, drwią i tak zazdrośnie swych sekretów strzegą, a ty, przeciw zmowie, samiuteńki – jeden, że nikt cię przed twoją nie ustrzeże biedą... Może pytać niebian, a może wróżbiarzy, może słuchać głowy, co żartuje z bogów, może ciepłe serce najlepiej doradzi, a może nie dane ci wrócić do domu? Ech, niedobry świecie, co się śmiałeś ze mną, teraz w ciemność rzucasz wilkom moje ścierwo. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

UWIELBIENIE Maro moja, słodka maro – nienadziejo i niewiaro! Tyś mi dzisiaj najmilejsza, tyś mi w życiu najznośniejsza. Kiedy ciebie mam przy sobie, to nie straszne żadne srogie Myśli wichry, zawieruchy, krzyki, wrzaski i pieluchy. Maro moja, jakaś piękna! Jakaś cudna i zbawienna! Gdy pozwalasz mi nie wierzyć, jakże łatwo wtedy przeżyć. Jakże łatwo egzystować, gdy nie trzeba się zachować, Gdy nie trzeba oczekiwać, wiarą oczu wypłakiwać. Maro, maro, jesteś boska. W ciebie wsiąka każda troska. Kiedyś byłam pełna wiary, teraz wolę takie mary! Kiedyś miałam i nadzieję, teraz co chce – to się dzieje! Maro, maro, słodka maro – nienadziejo i niewiaro! Kiedyś ciebie nie lubiłam, kiedyś w Niebo aż mierzyłam! Teraz nie chcę, już nie trzeba. Króluj maro! Boga nie ma! Joanna Burgiełł

oceń / komentuj

WYZWANIE WIARY Wierzę w jeden panujący pieniądz wszechmogący Każde drzwi otwierający, dusze druzgoczący Sumienie zagłuszający i z litości drwiący Umysły omamiający a zmysły kuszący Wierzę w jeden bezlitosny pieniądz niemiłosny On mi daje czas radosny, on odsuwa troski On pozwala zmysłom szaleć w ich bezmyślny balet On zadowolenie daje, trwa bezwstydny taniec! Wierzę w Ciebie jedynego, władcę prawdziwego Stworzyciela nowej ery, żarcia i kariery Tobie tylko pragnę służyć, życia z Tobą użyć Wierzę w Ciebie bez umiaru, Ty mi siebie daruj Wierzę w Ciebie w każdej dobie, zdechnę – a zarobię! Ja dla Ciebie oddam duszę, panuj władco! Służę! Joanna Burgiełł

oceń / komentuj

MILKNIESZ już coraz ciszej mi do Ciebie, gorzknieją usta bez Twojego imienia, a skóra nie pachnie Twoimi słowami... i tylko myśli przepełniają po sufit (nie)pokoje bez kluczy Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

* * * naucz mnie spokój nawlekać na palce, gdy w sobie mam trzęsienie ziemi Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

HAIKU SPŁYWOWE Małe królestwo śmigającej przestrzeni - żaba w kajaku Asia Skowronek

oceń / komentuj

HAIKU PRAWIE LETNIE Rześki poranek - znad dalekiego morza muśnięcie wiatru Asia Skowronek

oceń / komentuj

PRZEJAZDEM PRZEZ GÓRSKIE UZDROWISKO Ulica Grażyńskiego, kawiarenka „Chopin“. Czy to pan, pochylony nad stolika blatem, mignął mi zza błękitu szyb olbrzymich okien? Jasnym pewnie niejasne, że strzelają gafę. Zamiast dbać o przytulność, należną dyskrecję, bez pardonu nasycą do ostatniej kostki jeden i drugi chodnik, pulsującą jezdnię. W sezonie nie brakuje szerszej publiczności. Horyzont rozfalował się zielonościami; pośród nich kwiaty, ptaki – ostrokątne szyki: „Kos”, „Róża”, „Malwa”, „Złocień”, „Magnolia” i „Narcyz” bez względu na pogodę walczą o profity. Chcę zawrócić, lecz nie mam wpływu na kierowcę. Pojazd płynie asfaltem, obok pną się: deptak, drzew wilgotne westchnienia – kuracji manowce, drżące baśnią spętaną jak bieguny w śniegach. Morskie światło na zebrze. Proszę przejść, na moment, byśmy jeszcze zdążyli prócz serc zmierzyć dłonie. Barbara Baldys

oceń / komentuj

PIOSENKA O WOLNOŚCI Jeśli ból ci posyłam i jeśli masz mnie dość, a wspólnota cię męczy, zamów urlop od myśli, od miejsca. Nie, nie planuj przypadkiem odejścia. Wędkę kup, popatrz – wiosna nadchodzi. Ryba weźmie, gdy haczyk posłodzisz i na brzegu przycupniesz lub stojąc rzucisz w wodę. Chlup – tylko tam biorą; Złowisz srebrną, za chwilę odhaczysz. Niechże pływa w spokoju sandaczek. ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Tu muzyki spod piersi dźwięk cichy, wiatr od morza i fala otuchy. Dłoń dotyka kieszonki pod sercem. Pod palcami wyczuwasz muszelkę. Barbara Baldys

oceń / komentuj

TASZKENT Włodzimierzowi Łupiszowi pamiętam go przez opar majstrował mosiężne kinkiety i rowery czasem kozikiem dłubał łódki z lipy na wygnaniu jak książę romanow mój taszkent inny od taszkentów innych wnuczek nijaki a zawsze nieobcy przez pamięć o nim tkwiącej we mnie jak rdzeń mógłby zaskoczyć pięknem kara-kum i duchotą bezwodnego stepu zasiedlonego raptem przez uzbekistańskie kojoty chcę zalepić luki w mojej jaskółczej pamięci wiarą że miał gołębi wzrok i zręczne palce sztukmistrza do manualnych prac w dodatku na karku biały błam bez brylantyny kiedy łodyżki na płowej główce i moje dziecięce strachy od radości rozdzielał prawym kciukiem odkąd przeniósł przez tunel i zżółkły perz mirrę nitrogliceryny w mokrym od przerażenia żołnierskim podkoszulku nad ogniową kulą nigdy nie chciał zwiedzać fatimy lub lourdes bowiem za cudotwórcze uznał swój warsztat i balkon z blaszanką trójbarwnych bratków szczebiot mysikrólików oraz rozbrykane szympansiątka na stalowej lufie czołgu dzielące się na ucho małpimi sekretami czy będzie na obiad bretońska fasolka może magdalena w czepku da piątaka na kino Olga Katarzyna Lachowska

oceń / komentuj

EPILEPTYCZKA "trzeba mieć ciało by odnaleźć duszę" mogę spakować swój cień zanim zasnę na tour w jedną stronę do krainy zmiętych jak chusteczka cieni nie wiem czyimi ubraniami jest ta sterta oddana molom na pożarcie i czyja ta kawalerka z widokowym kalendarzem na palmową aleję w miami lubię czerwonoczarny deseń w heksagramy stroju po przyrodniej siostrze która odeszła z ostatnim pyłkiem lata zawsze czuję się w tej czerwieni i czerni bezpieczna jak w szafie ale szafy nie zabiorę z sobą nie mogę wyjść z nią na lotnisko nie mam pojęcia czemu widzę przez zamknięte oczy niejadalne gałązki i kameę w kanapce czemu wdrapuję się na konar boso lewą nogą po ciemku zakładając tył na przód paskowane spodnie przez głowę w litym srebrze czemu porażona błyskawicą tarzam się z pianą na języku wokół przylądka horn mój drgający odwłok o oczach zeszklonych na śmierć spadł z gwoździa bez pomocy moli kluczę nad swoim truchłem równie bezbronnym jak przetrącony na gapę ptak skoro zleciałam na przedpiekle nie wiem czy opłaca się wejść w nie z powrotem na co od nowa siadać na ostrokole podgryzać paznokcie jak migdały obrywać z bandaży śnieżne stokrotki odczuwać pieczenie w głowie gdy chce się wyrwać na zewnątrz pełnej rybich łusek odmawiać sobie zaszczytu istnienia naprawdę Olga Katarzyna Lachowska

oceń / komentuj

KAKOFONIA Zgiełk. Mnie. Goni. Jestem. W mieście kakofonii. Biegnę. Na chodniku dysharmonii. Telefon. Dzwoni. Odbieram. Po. Nie w czasie. W dysonansie. Na pasie. Przejściu. Dla pieszych. Spieszy. Mi się. Zegarek. Światło. Czerwone. Stop. Upadek. Joanna Szustopol

oceń / komentuj

PSALM 6, KLUCZĘ SIĘ Kluczę się – nocą – kłócę – z tobą – duszę – chcę mieć – otworzoną – przekręć – mnie – czerwonym serca kluczem – w zamku twej chwały – bądź wywyższany – pochwalany – wpuść mnie – przez drzwi – bramy – naciśnij klamkę – mej małej wiary. Joanna Szustopol

oceń / komentuj

TĘSKNOTA CZY SEN leżysz w moich ramionach tak cicho że słyszę twój sen słyszę jak idziesz rano boso po łące i śpiewasz donośnie do kwiatów i drzew i śmieją się twoje oczy i usta i włosy tańczą na wietrze rozkładasz na bok ramiona jak skrzydła ptaka anioła wznosisz się wysoko wysoko aby siąść na obłoku i zawołać do mnie obudź mnie bo stęskniłam się za tobą ogromnie ja też ja też Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

JAK OBŁOK pozwól że będę cie kochał skrycie zejdę ci z drogi nic głośno nie powiem zachowam dla siebie słowa myśli tęsknotę nic ci nie prześlę ukryję wiersze głęboko w sobie przed ciekawskich wzrokiem twoją irytacją i gniewem nic głośno nie powiem zniknę niepostrzeżenie rozpłynę się z wiatrem na niebie jak obłok samotny jak obłok Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

(NIE)BYŁA Ona była zmienna i  intrygująca, lśniła jak meteor zbyt jaskrawym smutkiem; bursztynami oczu, trwożnymi stop - klatką zamkniętą w kamieniu zamarłym w materii,  zimnym, obojętnym, odległym jak księżyc. Ona była inna lecz taka jak wszystkie. Uwielbiała głaskać korę starych drzew.  Zaklęty szept wiatru, który ją dotykał, słyszała w piosenkach o smutnej miłości. Bosymi stopami wygładzała piasek,  a on kpił z jej pieszczot jak słodki Adonis, który nie chciał spędzać czasu z Persefoną,  choć to czas nas spycha do królestwa zmarłych... Ona nie umiała żyć w świecie iluzji, a i śmierć i życie to fantazje nikłe. W jej kontaktach z Ziemią snuła się nostalgia za tym, czego nigdy nie widać zmysłami. Ona była dziwna. Istniała, zniknęła. Przebiegła przez życie jak kot przez mieszkanie. Przemija się łatwo i odchodzi szybko, w świecie, w którym rysa po nas nie zostanie. JoAnna Idzikowska-Kęsik

oceń / komentuj

* * * wrzesień. drzemią jeszcze złe jesienne demony. poranny chłód wypełnia przestrzenie naszych zdeptanych serc. bociany opuszczają łąki. maki przekwitły, zstąpiły do piekieł. granice lata bledną, zacierają się. granice miłości wydłużają się jak cień późnym popołudniem. tej drogi nie przejdziemy na skróty. możemy zabłądzić w jej pokrętnych, zawiłych labiryntach, zanim dojdziemy  do celu, jakim jest bezpieczeństwo tak trudne do osiągnięcia w jesieniach  coraz krótszych relacji.  niebezpieczne związki wciąż kuszą podwyższonym poziomem endorfin.  ale czy warto wpadać w nie w chwili, gdy drzewa zrzucają przyschnięte liście? może lepiej pomilczeć dopóty dopóki nie zleci ostatni? może milczeniem powiemy najwięcej zanim słowa dojrzeją; nabiorą barw, wypełnią się słodyczą mocy by od nowa opowiedzieć historię prawdziwego uczucia. miłość wrześniowa, jesienna, dojrzała spadnie na nas jak kropla ożywczego deszczu. przytuli, doda  siły, energii, otuchy, nim zły komornik - listopad z trzaskiem zamknie powieki  nazbyt szczęśliwych dni. będę do ciebie milczeć znacznie dłużej, niż sobie życzy bóg. JoAnna Idzikowska-Kęsik

oceń / komentuj

BIAŁA KAPLICZKA Przy znajomych domach ogrody różane Na drewnianych gankach dziedzictwo spisane W ugorach, dolinach, nad rzeką, za mostem Wśród pól umajonych piosenki radosne Refren: Kapliczka w Nowej Wsi biała i malutka Ufne pacierze śni, pociesza nas w smutkach Kapliczka w Nowej Wsi z sercem Jezusowym Spokojnie dusza śpi, pokrzepiona słowem Lasy jagodowe żywicą pachnące Łąki szmaragdowe, zachodzące słońce W ugorach, dolinach, nad rzeką, za mostem Wśród pól umajonych piosenki radosne Refren: Kapliczka w Nowej Wsi cicho na rozstaju Szepcze Różaniec i rozśpiewana w maju Kapliczka w Nowej Wsi z sercem Jezusowym Spokojnie dusza śpi, pokrzepiona słowem Regina Nachacz

oceń / komentuj

WIGILIJNA OPOWIASTKA Wigilijna opowiastka - Za oknami księżyc świeci Do Martynki mruga gwiazdka I szczęśliwych, grzecznych dzieci Jak cudownie prószy śnieżek Wyśpiewują aniołkowie W Narodzenie szczerze wierzę Każde dziecko ci to powie Mama Aga smaży rybę Tato Paweł kroi ciasta A Martynka patrzy w szybę Na świąteczne światła miasta Refren: Dziś w nocy Panna Matyja Powije Bożą Dziecinę! Przy stole czuwa rodzina Przeżywa najświętsze chwile! Regina Nachacz

oceń / komentuj

MODLITWA O DOBRY SEN Aniele Boży, Stróżu mojego syna, wiem, czasem jest łobuzem - lecz to nie jego wina! Tyle jest piękny rzeczy dokoła! Wszystkiego złapać przecież nie zdoła! Patrz na niego czujnym okiem! Nie odstępuj go na krok, by nie porwał mi go mrok! Rano - kiedy oczka swe otwiera rumiane lica pociera buzia zaraz się uśmiecha nowych przygód czeka! Przez dzień- gdy w pośpiechu gubi kapcie i gazetę chowa tacie pomaluje świat farbami na rowerze jeździ z nami! Patrz na niego czujnym okiem! Idź tak blisko raźnym krokiem! Wieczorem- już zmęczony głośno ziewa i przymknięte oczka miewa główkę tuli do poduszki zbiera dnia obrazy - niczym okruszki. Ześlij mu sen spokojny Niczym płatek kryształowy, Mieniący się kolorami tęczy… A pęk róż niech go zwieńczy! Gabriela Molesztak

oceń / komentuj

KAROL I MATKA Wznoszę się na skrzydłach mej pamięci, by odnaleźć Ciebie… Najmilsza! Czy jeszcze obraz Twój zdołam odszukać? Jesteś, a jakby Cię nie było… Nie ma Cię, lecz w głębi serca wiem, Że nie opuściłaś mnie, dziecka Twego! Ból mój w sercu cierniem, Widząc wtulone ciałko w ramionach matki belką się staje… Jak zrozumieć wielką tajemnicę życia i śmierci, Kiedy biała dama zabiera dzieciom matki, Matkom synów, córkom dzieci… Przypłyń do mnie Najmilsza! W każdym śnie, w każdej jawy czuwaniu! Ukołysz mego serca kołatanie, Wskaż cel mej wędrówki, ukaż sens w cierpieniu! Jesteś, a jakby Cię nie było, Nie ma Cię, lecz wciąż słyszę za sobą Twoje kroki… Gabriela Molesztak

oceń / komentuj

OGRODY JESIENIĄ Ogrody zielone pustoszeją powoli. Jesienią nacieszymy się do woli. Rozkołysał wicher w parku drzewa. Wiatr jesienną piosenkę śpiewa. Liście lecą i tańczą dla zabawy. Złocą się pokryte liśćmi trawy. Jesienny walc wiruje na parkiecie. Pejzaż złocisty wędruje po świecie. Halina Herbszt

oceń / komentuj

JESIENNY OBRAZ Lato przemieniło się nagle w jesień. Odeszło kiedy nadszedł wrzesień. Polną trawę pokryła srebrna mgła. Ścieżką oddaliła się miłość ma. Jesienny obraz wymalowały akwarele. Chłód przyodział szarości i biele. Przepędził piękne błękitne chmury. Ptaki ucichły. Świat stał się ponury. Halina Herbszt

oceń / komentuj

SĄD POD SĄD Jak już wszyscy dzisiaj wiecie Sądy teraz na tapecie W PiS-ie teraz tak planują Że też sędziów wnet zlustrują Czytam w prasie w Internecie A tu wszystko piszą przecie I tak się tu teraz kroi Że niejeden już się boi… Kongres sędziów obradował Nad tematem dywagował I tak uznał temat dobrze By się nie dać ograć Ziobrze Prezes sądu krzyknął basta My jesteśmy lepsza kasta My was wszystkich osądzimy My się Ziobry nie boimy… Każdy wie i tak pomyśli Że sędziowie niezawiśli I tu wcale nie przesadzę Zamach to na trzecią władzę Takie wątki były różne I dyskusje czasem próżne I konkluzje dywagacje I prawnicze wzniosłe racje By pokazać swoją władzę A przykładem nie przesadzę Sąd niejawnie ma się zebrać Szóstkę dzieci chce odebrać Głośno płaczą wszystkie dziatki Chcą być z Tatą choć bez matki Że już dosyć jest przykrości Że chcą Taty i miłości… Pan Minister sąd pogonił I te dzieci znów obronił Wziąć i gonić sąd zaś taki Brawo Ziobro! Brawo Jaki! Mówi o tym teraz wielu Że od czasów PRL-u Nic tu w sądach nie zrobiono I niewiele naprawiono… A wręcz powiem tu dobitnie Że korupcja w sądach kwitnie Takie w prawie są relacje Kto ma układ ten ma racje… By się odnieść tu prawdziwie W sądach nie jest sprawiedliwie Bieda nie ma co tu szukać Biedę wciąż się da oszukać… Różne sztuczki i uniki Wilcze doły oraz wnyki W sądach takie gierki mamy Że majątek wnet przegramy… Smutne puenty pisze życie Sąd zaś ma się znakomicie Sąd osądzi i sąd skarze I zapłacić sobie każe… POSTSCRIPTUM Jakie czynić tu aluzje Jakie wnioski i konkluzje Od lat wszak nam wyrasta Sądownicza lepsza kasta… EPILOG Ja tam byłem to widziałem I tu wszystko opisałem Sprawiedliwości uroki Że jej nie ma są wyroki… Mieczysław Góra

oceń / komentuj

REPRYWATYZACJA Jest Układ Warszawski nowy Nowe działki pod budowy Nowe place nowe skwery Dla cwaniaków to bajery… Mafia! Gromko wielu krzyczy A tych głosów nikt nie zliczy Śpiewak tylko radę daje I w działaniu nie ustaje… „Miasto Jest Nasze” i będzie Mówią o tym teraz wszędzie Będzie pięknie sprawiedliwie I daj Boże by uczciwie… Już wiadomo wszystko prawie O aferze tej w Warszawie O tym jakie prawo mamy I jak kraj nasz okradamy… Hanna G. Ta z myślnikiem Finał władzy ma z wynikiem Pozytywnym powiem raczej Bo jak nazwać to inaczej… Szmalcownicy już zadbali By przekrętów się nie bali By w stołecznym to ratuszu Były mapki bez retuszu… I nie zgadnie tutaj który Przekręt sięga aż pod chmury Dziś PO-owcy chociaż w formie Wkrótce będzie po Platformie... To jest baśń wręcz bajka prawie Kasa.. Kasa.. Tkwi tam w trawie Życie pisze różne baśnie Chmielna 70 właśnie… Wszędzie leżą tam pieniądze Które mamią ludzkie żądze I w mieszkaniach i w piwnicy Na chodniku na ulicy… Ile tkwi więc w nas radości Z odzyskanej tej wolności Ile dóbr można zdobywać I nie trzeba nic ukrywać… Testamenty fajne kwity I interes znakomity Można tutaj czynić cuda I wiadomo że się uda… Polak wiadomo potrafi By zadziałać w jakiejś mafii Trzeba bystrych mieć prawników I już czekać trza wyników… Dziś wspominam ze łzą w oku Jak nasz Papież w jednym roku Ducha Świętego wymienił Który wszystko tu odmienił… Coś nie poszło tak jak trzeba Kiepski ogląd był hen z nieba Biednym zabrał dał bogatym No i kończę tu już na tym… Dodam jeszcze od niechcenia Nadszedł ten dzień oczyszczenia Czyściciele więc przybyli I wnet biedę wyrzucili… POSTSCRIPTUM Pani Prezydent Warszawy Działa dalej bez obawy Swych zastępców pozwalniała Ot historia taka cała Mieczysław Góra

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.