Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – październik 2013

DyniaPaździernik to sezon na dynie. Małe, duże, jadalne, ozdobne, na stołach królują różne odmiany... ale kto by pomyślał, że dynia wkradła się także do literatury i to już kilka wieków temu. Ignacy Krasicki zauważył dynię i poświęcił jej nawet swój wiersz „Dąb i dynia”.

Dynia jest tak popularna, że wypiera ziemniaki. Smakołyk w kuchni, z którego można wyczarować wiele smacznych potraw. Dynia to też ważny element dekoracyjny w wystroju wnętrz. W tym miesiącu cieszy się wielkim zainteresowaniem i tworzy się z niej wiele niesamowitych rzeźb. Zabawa z dynią daje dzieciom i dorosłym duże pole do popisu. Podobnie jak robienie ludzików i zwierzątek z kasztanów i żołędzi.

Październik to także wykopki. Przysłowie mówi „październik stoi u dwora, wykop ziemniaki z pola!” Akcjom zbierania ziemniaków i zwożenia ich do piwnicy, towarzyszy palenie ognisk na polach i pieczenie kartofli. Smak gorących okraszonych dymem kartofli pozostaje na długo w pamięci. Dym z rozpalonych ognisk snuje się i dociera do naszego kącika poezji. Dzień staje się coraz krótszy i kurczy się jak gniazdo pszczele. Nadchodzi pora przestawienia czasu z letniego na zimowy.

Halina Herbszt

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

DĄB I DYNIA Kiedy czas przyzwoity do dojźrzenia nastał, Pytała dynia dęba, jak też długo wzrastał? „Sto lat". „Jam w sto dni zeszła taką, jak mnie widzisz" Rzekła dynia. Dąb na to: „Próżno ze mnie szydzisz; Pięknaś, prawda, na pozór, na pozór też słyniesz: Jakeś prędko urosła, tak też prędko zginiesz".Ignacy Krasicki

DRZEWKO NA NIEPEWNY ŻYWOT Drzewko, pięknie zielone, całe lato stoi, Nadobnie zakwitając wichru się wżdy boi. Przydzie jesień pochmurna, alić listki lecą, A chłop z oną siekierą dybie na nie kmiecą. Takżeć my też nędznicy nadobnie kwitniemy, Acz wichrów wszędy dosyć, których się boimy. Przydzie starość zaziębła, listki padną z rosą, A ona śmierć, jako chłop, dybie z tyłu z kosą.Mikołaj Rej

LUSTRO bądź moim lustrem którego się nie boję w nim gesty uśmiechnięte przed którym mogę być kobietą kokietą pełną pruderii skruszonej w uścisku rozsypanej w proch rozdmuchanej w ogień bądź moim lustrem którego się nie boję w nim krawędzie jak skoszone światłem w chwili rozpuszczania włosów już po opuszczeniu powiek bądź moim lustrem którego się nie boję odwstydzaj mnie do podnoszenia powiek Marta Grudnik

oceń / komentuj

JUŻ NIE MNIE BEZTROSKA już nie mnie beztroska nie mnie chałwa i oblizywanie palców ubranych w plastykowe pierścionki już nie mnie plastykowe pierścionki dla mnie teraz tęsknota i wypatrywanie oczu dla mnie rymy pokuszeń niedokładne swobodne aluzje pragnień już nie mnie czysta słodycz nie mnie słodka czystość dla mnie grzech pierworodny nie pierwszyzna Marta Grudnik

oceń / komentuj

PAŹDZIERNIKOWY WIATR Szumi wiatr w suchych liściach. Wpadając przelotem w mały sad, wygwizduje swoje opowieści. Szumi ciszej i głośniej, coś zwala z łoskotem, trzaska furtą i pląsa, zamiata, szeleści. Szumi wiatr w sennym lesie starą kołysankę, hen podrzuca jak dziecko wysuszone listki, potem wpada tanecznie na małą polankę i lata jak szalony, i huczy, i świszczy. Czasem urwie się z drzewa i nagle ucichnie, to wesoło zagwiżdże, to zawyje smutno, pojawi się gdzieś znikąd i w nicości zniknie. To ten sam czy już inny? Co wczoraj? Co jutro? Kto pozna? Kto rozróżni? Kto nazwie, spamięta? Szumi wiatr w suchych liściach. Znowu idą święta... Witold Wieszczek

oceń / komentuj

WYLICZANKA DLA WILKOŁAKÓW tak pragnę mięsa twojej krwi więc stoję nagi u twych drzwi mięśniami prężąc zwijam pięść i do drzwi pukam razy sześć raz tylko pytasz kto tam jest by bać się straszniej bać się mnie że w ciało głodne wtopie kły że pierś rozszarpię niby wilk i nie otwierasz nie chcesz wyjść po cichu liczysz raz dwa trzy i mięso kładziesz w równy sen na pościel białą czarny tren Witold Wieszczek

oceń / komentuj

PAŹDZIERNIK Świat przełamany wciśnięty między ciepło i chłód lato i zimę dzień i noc niebo zalane czystą szarością latarnie uliczne zapalone zamiast gwiazd idę wtulony w łagodną ciszę wieczór październikowy noc majaków pełną przez las w cieniu drzew przebranych jesiennie i wychodzę na zielono-brunatną łąkę całą zalaną słońcem a nad nią niebo czyste bez najmniejszej chmurki przeszyte wzdłuż i wszerz na ukos i na krzyż białymi smugami samolotów pędzących bezgłośnie wysoko przez jesień przełamaną wciśniętą między wspomnienia i nostalgię ciebie i mnie Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

JABŁKA-WIERSZE W zapomnianym ogrodzie z dala od zgiełku na drzewach rosną wiersze wysłużone sękate ramiona trzymają je dumnie przytulają do piersi pucułowate rozkrzyczane czerwono-złote buzie Zwolnij wędrowcze popatrz tu wyczytaj ile w nas soczystej mądrości o tobie i o nas i o strumyku górskim nucącym swoje melodie i o tych owcach obok prowadzonych na wypas i o lesie wystrojonym jesiennie i o tym maleńkim piórku zgubionym przez ptaka w locie leżącym samotnie wśród opadłych liści na twojej drodze Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

NOWA ANGLIA bostoński mąż ma angielski akcent i na barku tatuowaną Anglię na kredensie zostawia drobne cena za żonę telegrafy w Hartford, Concord, Providence toną we mgle mgła stuka po drucie w Montpelier i Auguście od brzegów Anglii bostońskiego męża dzieli Ocean Klaudia Mazur

oceń / komentuj

KILL FAMIL matki w Teksasie pchają wózki wypchane spluwami i dziećmi wszystkie przeszły testy już zostały wydane zgody na posiadanie Klaudia Mazur

oceń / komentuj

DO PORZUCONEJ Jakże z tobą mam wziąć ślub, Skoro wkoło dziewczyn w bród; Ile dziewcząt tyle pup! Choć nie starczy na to życia, Każda z nich jest do zdobycia. Jestem także niestrudzony, W obleganiu cudzej żony. Nim mnie starość złapie w kleszcze, Poswawolę sobie jeszcze! Wyznam, bom jest dziś pod gazem: - Nie możemy być wciąż razem; Pragnę wszystkie: brzydkie, ładne, A zupełnie, tak z osobna, Kochać mi jest niepodobna, żadnej. Zatem obetrzyj łzy z buzi smutnej, I niekoniecznie w pozie pokutnej, Noce wspominaj chuci absolutnej! Do mariażu szybko zdążaj, Póki niewidoczna ciąża. Czatuj mądrze na krezusa, (na takiego, co to w plusach) On szacunkiem cię obdarzy, Mimo że o innym marzysz; I uzyskasz wgląd do trzosa, Byś mogła zadzierać nosa. Jeździć będziesz wprost z „chałupy”, Mercedesem na zakupy! Prawda o mnie zaś jest taka, Żem ja birbant i hulaka, Co ugniata panny w krzakach. Takie ze mnie już ladaco, Że pogardzam stałą pracą, (przecież i tak słabo płacą). Bo jak rad być po wypłacie, Kiedy kierat czeka na cię?! A za latek dwieście, trzysta, Odczyta na mym grobie turysta: - Tu leży człek nietuzinkowy, Lew na damy, kuchty, wdowy; Wyrafinowany seksualny sadysta, Pijak wierutny, bankrut rezolutny, I antykomunista!!! January Witkowski

oceń / komentuj

„ŚWIETLANA” POSTAĆ KANDYDATA Wiec przedwyborczy darmochą kusi, I człek, chcąc nie chcąc, dziś pójść tam musi; Nawet i z dziadkiem i z małym dzieckiem. Bo kiedy kiszki grają nam marsze, Smakują (nowość!) pierogi szwedzkie, Z dwudziestopięcioletnim farszem, A już sam widok kiełbas z odzysku, Odsuwa na bok widmo wyzysku. Tu też staruszka w mig dokarmimy, Gdy oddał rentę w szpony rodziny. Więc przybywajcie zgłodniałe masy, Spożywać wespół pyszne frykasy! Kandydat, który jest dzisiaj z nami, Przybył tu po to, by nas omamić. O, właśnie zaczął krzykiem: - Kochani! Twierdzi, że wszystko na lepsze zmieni, I kraj nasz rychło w raj nam przemieni: Wstrząśnie niebem, poruszy ziemię! By w tłuszcz obrosło Lechitów plemię. A w dowód swej szczodrobliwości, Z gestem opróżnia róg obfitości, Pełny obietnic aż do nudności. Próżno byś szukał u niego buty, Godny, w garnitur modny zakuty, Na glans wyczyścił wyborcze buty. Potrafi własną partię zdradzić, I komu trzeba, jak trzeba, kadzić. Dużo przez lata zdążył nachapać, Przez to, że nigdy nie dał się złapać. A gdy w kryzysie truchleje tusza, Sumienie nie rusza tego parweniusza! Zawsze jest gotów rywala zdeptać, Byleby tylko nektar władzy chłeptać. Dużo przez lata zdążył nachapać, Przez to że nigdy nie dał się złapać. Mówią po cichu, iż ten sprytny drań Był utrzymankiem (bez żadnych starań) Nad wyraz szpetnych majętnych pań. Musiał się widać dobrze sprawować, Inaczej nie mógłby kandydować. Oto go macie i na plakacie: Tłuste oblicze w dużym formacie; A na tę gębę, japa przy japie, Jak krótkowidze gapią się gapie, Aż tłuszcz z afisza na ziemię kapie. Uśmiech promienny ma prawie szczery, (Przecież trenował go, do cholery!) Nie zrywaj zatem opasa z murów, Niech bierze udział w wyścigu szczurów. A kiedy pierwszy wpadnie na metę, Będzie się chełpił swym priorytetem, I wkrótce potem w sejmowej sali, Zapomnieć o tych, co go wybrali. Ciebie wyborco też będzie winił, Że przez twój wybór znów się ześwinił. Co z takim zrobić? – ktoś mnie zapyta. Nic, bo świnię zawsze ciągnie do koryta. Przeto pamiętaj, o czym wie każdy głodny, Iż kandydat z nadwagą jest niewiarygodny. January Witkowski

oceń / komentuj

ZMYSŁY Widziałam rzeczy Boskie i gorzkie Słyszałam milczenie Nadal mówię za dużo Wdychałam woń Życia i śmierci Kosztowałam świat Pełnymi łyżkami Podawałam dłoń Dzieciom i starcom Odchodziłam Od zmysłów Nie wiedziałam Że kochałam Całym sercem Regina Nachacz

oceń / komentuj

GWIAZDA Gwiazda telewizyjna Nieziemsko piękna Zawsze uśmiechnięta Swobodnie rozmawia Lekko się porusza Dobrze nas bawi, wzrusza Tryska zdrowym humorem Z wdziękiem waży problemy Jest mądra, dobra i czuła Pracuje do późnej nocy A po programie, nad ranem Zmęczona wraca do domu Nikt na nią nie czeka - Ani on, ani pies, ani kot Ona żyje samotnie Od wielu, wielu lat Ostatkiem sił Zmywa z siebie blask Ten gwiezdny pył... Regina Nachacz

oceń / komentuj

KASZTANOWE MYŚLI Kasztanowe myśli snują się po głowie w ten złocisty październikowy dzień. Z czaru lata pozostało puste sitowie, bezludna plaża, chłód i mglisty cień. Kasztanowe myśli naszych wspomnień ogrzewają serca jak letni piasek plaże. Jesienny wiatr goni liście w przestrzeń układając z nich czerwonozłote witraże. Halina Herbszt

oceń / komentuj

WIEJSKI BUDZIK Kogut pieje na dachu, kot ucieka ze strachu, pies szczeka na indyka, baran patrzy na byka. Hej kogucie, kogucie! Co to za uczucie budzić o świcie przez takie wycie. Kogut budzi źrebaki, podnoszą się cielaki, na dworze gdaczą kury, w oborze kwiczą knury, Hej kogucie, kogucie! Co to za uczucie budzić o świcie przez takie wycie. Kogut jest budzikiem, ze snu zrywa krzykiem. Tak jest w każdej wsi, gdy o świcie ktoś śpi. Halina Herbszt

oceń / komentuj

USTERKA Woda kapie -tik- nie -tak- sąsiad śpi na marginesie. Justyna Doroszczyk

oceń / komentuj

ZESTOPNIOWANI Schody każdy stopień impregnuje mnie na nowo Justyna Doroszczyk

oceń / komentuj

NA CAŁYM ŚWIECIE WOJNA A na całym świecie wojna Byle nasza wieś spokojna Jednak na wsi łzy dziś leję Patrząc co się w świecie dzieje Dzisiaj pakiet dziwnych racji Dotyczących demokracji Świat wspaniały wolnych ludzi Tym od dawna się wciąż trudzi By zapewnić ludziom prawa Choć by droga była krwawa Chociaż wielkie znów ofiary To wolności są sztandary Na początku piękne mowy Pomysł wcale nie jest nowy Propagandy to rodowód Zawsze będzie jakiś powód Najpierw jakaś prowokacja Najważniejsza nasza racja I to dowód jest mocniejszy Kto w rakietach jest silniejszy Wszak historia czasem kłamie Dobry przykład jest w Wietnamie A kto był za i kto anty Ciągle trują defolianty Afganistan tak na niby Skąd się wzięły tam Taliby I tu miejsca już nie starczy By określić kto z kim walczy A w Afryce co się dzieje Tam dopiero krew się leje Nie dajemy wszakże rady I tu nasze są też ślady I przy wspólnej mądrej radzie Budowaliśmy w Bagdadzie Autostrady piękne drogi Ale nadszedł wyrok srogi Przy poparciu świata racji Nadszedł okres demokracji I w Iraku tak się mają Że codzienne się strzelają No a w Libii co nowego Dawno nie ma Kadafiego Wszystko pozór tylko gest Komu dzisiaj dobrze tam jest Mubaraka obalono Od tyrana wyzwolono Demokracja jest wspaniała Lecz niedługo ona trwała Co tam będzie któż odgadnie Kiedy nowy rząd upadnie Po co komu te rozróby Tych złych napraw i złej próby Znów Damaszek bombardują Wszyscy wszystkich tam mordują Świat dziś w wielkiej jest utopi Syria cała w krwi się topi Dobry Boże wszystkich ludzi Czy Twój gniew się tu nie budzi Czy to Twoja wola taka By krzywdzono znów biedaka By w rozpaczy były matki Które martwe niosą dziadki I ojcowie wśród smutnych mów Grzebią swych zabitych synów Wszechmogący tam na Niebie Dzisiaj proszę mocno Ciebie Daj złym ludziom nawrócenie Daj refleksję oświecenie Słabym głosem w smutną cisze Woła papież nasz Franciszek Lecz jest znana prawda swojska Że On nie ma przecież wojska POSTSCRIPTUM Tu już kończę tekst w rozpaczy Niech czytelnik mi wybaczy Marne słowa te poety Nieznaczące nic niestety I nie będzie miłych nutek Czarna rozpacz ból i smutek Czarno widzę rzecz w Afryce I płynące krwią ulice EPILOG Wśród tragedii i męczeństwa Gdzie te resztki człowieczeństwa Gdzie są wyższe też wartości Miłosierdzia i miłości Mieczysław Góra

oceń / komentuj

DOŚĆ LEKCEWAŻENIA Ot znów płonne są życzenia Dziś w kwestii lekceważenia Władza własne ma problemy O czym dobrze wszyscy wiemy Dziś marsz gwieździsty cóż to da To już natenczas nie jest gra Wszak nikt tutaj nie przesadza Sobą się zajmuje władza Od dwudziestu lat czas płynie I już wszystko jest w ruinie Drodzy ludzie pieniądze skąd Weźmie biedny ten nasz rząd Po to „palmę” postawili By się ludzie nie dziwili Więc tu „palma” nam odbija Dzień za dniem bez sensu mija No a inne nowe dane Wszystko reszta już sprzedane Taka to jest nasza bieda Że już nic się sprzedać nie da Drogi panie Piotrze Duda Nikt nie wierzy przecież w cuda Jakie zaś porozumienie Praca w Polsce to marzenie Pracy nie ma i nie będzie Bieda że aż piszczy wszędzie Wszystko w Polsce jest w ruinie Bajki śnią się tylko w kinie Miły panie Janie Guz My to nie gospodarczy tuz Propaganda i bajery I kto z rządu jest dziś szczery Może choć wie już pan Chwałka Że to rządu wciąż przechwałka Gorzej jak za socjalizmu Troszkę więcej realizmu Że jest źle to nie przesada Moja tutaj mądra rada Więc na wszystkie ludu troski Takie mam tu oto wnioski Wszyscy razem i pospołu Siądźmy razem znów do stołu I ustalmy między nami Że zmieniamy się miejscami Niech rządzący popracują W noclegowni zanocują Niech doświadczą biedy krocie Niech poczują bezrobocie I wspomnijmy jak przed laty Że są stare postulaty O co ludziom zaś chodziło Aby lepiej tutaj było Aby Polska Polską była Bo legenda się skończyła Co głosili ważni Oni O Irlandii i Japonii Piękne słowa to dziś bzdury Dawno już runęły mury I runęły już nadzieje I rozpaczy wiatr dziś wieje Skoro w rządzie nie pojmują Czemu tłumy protestują Wysłać rząd na bezrobocie I jest sprawa po kłopocie Jak jest dobrze niech zobaczą Czemu ludzie w Polsce płaczą W kraju ludzie dziś głodują Czego w rządzie nie pojmują Nie pojmują lub nie wiedzą Problem tyka ich za miedzą Jak żyją na Białorusi Lub co NATO zrobić musi Brak nadziei i perspektyw Taki to ludzki obiektyw Żaden sen się już nie ziści Skoro rządzą egoiści POSTSCRIPTUM Jakie może być postscriptum Skoro takie mamy dictum Dziś już nie ma nic z radości I empatii I miłości EPILOG Dzisiaj wszyscy wyliczeni Proste chamy i uczeni Bieda będzie no i kwita Dalszy ciąg „Wolny najmita” Mieczysław Góra

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.