Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – październik 2012 – Mandalaj Kiplinga

Joseph Rudyard KiplingRok temu o tej porze leciałem daleko, daleko na wschód. Co prawda nie aż do Mandalaj, tylko do Katmandu w Nepalu, ale właściwie to przecież prawie po sąsiedzku. Może dlatego na wspomnienie o egzotycznych stupach, zatłoczonych ulicach nepalskiej stolicy i wznoszących się wysoko w niebo himalajskich szczytach, przypomniał mi się właśnie ten wiersz, jakże stęskniony za dalekim wschodem...

Joseph Rudyard Kipling urodził się 30 grudnia 1865 w należącym do imperium brytyjskiego Bombaju. Ciekawostką jest, że imię Rudyard nadali mu rodzice aby upamiętnić angielskie jezioro nad którym spędzali przyjemnie czas jeszcze zanim się pobrali. Szczęśliwe dzieciństwo w Indiach zakończyło się, gdy mając 6 lat wraz z młodszą siostrą został wysłany do zamglonej Anglii, na domiar złego pod opiekę obcej rodziny. Jedynym wytchnieniem od tortur znienawidzonej pani Holloway był miesiąc rocznie spędzany u ciotki w posiadłości pod Londynem.

Po skończeniu koledżu, 20 września 1882 roku wyruszył w drogę powrotną do Indii. Jakże inaczej się kiedyś podróżowało! Do Bombaju Kipling dotarł dopiero 18 października. Wróciły znajome kolory, zapachy i dźwięki, odżyły wspomnienia... Pracując w lokalnej gazecie zaczął publikować swoje pierwsze opowiadania i wiersze.

Po kilku latach spędzonych w Indiach, na początku 1889 roku, Joseph Rudyard Kipling wybrał się w długą podróż przez Japonię, Singapur i Stany Zjednoczone do Londynu – do politycznej i kulturalnej stolicy Imperium, aby stać się jednym najpopularniejszych angielskich pisarzy, a potem jeszcze wiele razy zmieniać miejsce zamieszkania i podróżować. O tym jednak nie będziemy się rozpisywać, zostaniemy przy wierszu, który napisał w roku 1890 – Mandalaj1.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

MANDALAJ Przed pagodą starą w Moulmein,tam gdzie morza senny brzeg, Birmańska siedzi dziewczyna i wiem,że wspomina mnie; Bo świątynny dzwon przyzywa, gdy wiatr w palm korony dmie: "Wróć tu, wróć żołnierzu z Anglii,wróć tu,wróć do Mandalay!" Wróć tu, wróć do Mandalay,gdzie flotylli dawnej cień: Czy nie słyszysz szmeru wioseł od Rangoon po Mandalay? Na szlaku do Mandalay latająca ryba mknie, A świt wybucha jak burza sponad Chin i niebo tnie! Jej spódnica była żółta i zielony czepek jej, Imię miała Supi-jo-lat jak królowa Tihibei. Pierwszy raz ją zobaczyłem,gdy kurzyła faję białą Chrześcijańskie pocałunki marnując na bożka ciało: Plugawe,gliniane cudo zwane wielkim bogiem Buddą. Dużo dbała o te bogi,gdy całowałem jej nogi! Na szlaku do Mandalay latajaca ryba mknie, A świt wybucha jak burza sponad Chin i niebo tnie! Gdy mgła wstała z pól ryżowych,a słońce wschodziło wolno, Wyjmowała swoje banjo i śpiewała "Kulla-lo-lo!" Z policzkiem na mym policzku i ręką na mym ramieniu Spoglądała na parowce i hathis z pniami w strumieniu. Słonie ciągną pnie na złoże w śliskim,szlamistym bajorze, Gdzie cisza wisi tak ciężko,że człowiek mówić nie może. Na szlaku do Mandalay latająca ryba mknie, A świt wybucha jak burza sponad Chin i niebo tnie! Ale to już odpłynęło,dawno minął już ten dzień; Nie kursują autobusy z banku aż do Mandalay. Tu w Londynie wiem, co znaczy tam przesłużyć dziesięć lat: "Kiedy raz cię Wschód zawoła,na nic później cały świat" Na nic później cały świat: czosnek pachnie tam jak kwiat, Jest słońce,palmy, a w górze głos świątynnych dzwonów. Na szlaku do Mandalay latająca ryba mknie, A świt wybucha jak burza sponad Chin i niebo tnie! Chory jestem od zdzierania zelówek o twardy bruk, A przeklęta słota Anglii budzi febrę,zwala z nóg. Choć od Chelsea aż do Strandu, kucht tuziny za mną gnają I gadają o miłości,ale o czym to gadają? Sine,krowie pyski mają.Boże, o czym to gadają? Mam smuklejszą,słodszą pannę w piękniejszym,zieleńszym kraju! Na szlaku do Mandalay latająca ryba mknie, A świt wybucha jak burza sponad Chin i niebo tnie! Płynąć chcę na wschód,za Suez, gdzie jest dobrem każde zło, Gdzie przykazań brak dziesięciu i pić można, aż po dno. Bo świątynny dzwon przyzywa i tam tylko być już chcę - Przed pagodą starą w Moulmein, tam gdzie morza senny brzeg. Na szlaku do Mandalay, gdzie flotylli dawnej cień; Nasi chorzy tam leżeli, gdyśmy szli na Mandalay! Na szlaku do Mandalay latająca ryba mknie, A świt wybucha jak burza sponad Chin i niebo tnie !Joseph Rudyard Kipling

MANDALAY By the old Moulmein Pagoda, lookin' lazy at the sea, There's a Burma girl a-settin', and I know she thinks o' me; For the wind is in the palm-trees, and the temple-bells they say: "Come you back, you British soldier; come you back to Mandalay!" Come you back to Mandalay, Where the old Flotilla lay: Can't you 'ear their paddles chunkin' from Rangoon to Mandalay? On the road to Mandalay, Where the flyin'-fishes play, An' the dawn comes up like thunder outer China 'crost the Bay! 'Er petticoat was yaller an' 'er little cap was green, An' 'er name was Supi-yaw-lat — jes' the same as Theebaw's Queen, An' I seed her first a-smokin' of a whackin' white cheroot, An' a-wastin' Christian kisses on an 'eathen idol's foot: Bloomin' idol made o'mud — Wot they called the Great Gawd Budd — Plucky lot she cared for idols when I kissed 'er where she stud! On the road to Mandalay... When the mist was on the rice-fields an' the sun was droppin' slow, She'd git 'er little banjo an' she'd sing "~Kulla-lo-lo!~" With 'er arm upon my shoulder an' 'er cheek agin' my cheek We useter watch the steamers an' the ~hathis~ pilin' teak. Elephints a-pilin' teak In the sludgy, squdgy creek, Where the silence 'ung that 'eavy you was 'arf afraid to speak! On the road to Mandalay . . . But that's all shove be'ind me — long ago an' fur away, An' there ain't no 'busses runnin' from the Bank to Mandalay; An' I'm learnin' 'ere in London what the ten-year soldier tells: "If you've 'eard the East a-callin', you won't never 'eed naught else." No! you won't 'eed nothin' else But them spicy garlic smells, An' the sunshine an' the palm-trees an' the tinkly temple-bells; On the road to Mandalay... I am sick o' wastin' leather on these gritty pavin'-stones, An' the blasted Henglish drizzle wakes the fever in my bones; Tho' I walks with fifty 'ousemaids outer Chelsea to the Strand, An' they talks a lot o' lovin', but wot do they understand? Beefy face an' grubby 'and — Law! wot do they understand? I've a neater, sweeter maiden in a cleaner, greener land! On the road to Mandalay . . . Ship me somewheres east of Suez, where the best is like the worst, Where there aren't no Ten Commandments an' a man can raise a thirst; For the temple-bells are callin', an' it's there that I would be — By the old Moulmein Pagoda, looking lazy at the sea; On the road to Mandalay, Where the old Flotilla lay, With our sick beneath the awnings when we went to Mandalay! On the road to Mandalay, Where the flyin'-fishes play, An' the dawn comes up like thunder outer China 'crost the Bay!Joseph Rudyard Kipling

Jeżeli Jeżeli spokój zachowasz, choćby go stracili Ubodzy duchem, ciebie oskarżając; Jeżeli wierzysz w siebie, gdy inni zwątpili, Na ich niepewność jednak pozwalając. Jeżeli czekać zdołasz, nie czując zmęczenia, Samemu nie kłamiesz, chociaż fałsz panuje, Lub nienawiścią otoczon, nie dasz jej wstąpienia, Lecz mędrca świętego pozy nie przyjmujesz. Jeżeli masz marzenia, nie czyniąc ich panem, Jeżeli myśląc, celem nie czynisz myślenia, Jeżeli triumf i porażkę w życiu napotkane Jednako przyjmujesz oba te złudzenia. Jeżeli zniesiesz, aby z twoich ust Dla głupców pułapkę łotrzy tworzyli, Lub gmach swego życia, co runął w nów, Bez słowa skargi wznieść będziesz miał siły. Jeżeli zbierzesz, coś w życiu swym zdobył, I na jedną kartę wszystko to postawisz, I przegrasz, i zaczniesz wieść żywot nowy, A żal po tej stracie nie będzie cię trawić. Jeżeli zmusisz, choć ich już nie stanie, Serce, hart ducha, aby ci służyły, A gdy się wypalisz, Wola twa zostanie I Wola ta powie ci: "Wstań! Zbierz siły!" Jeżeli pokory zniszczyć nie zdoła tłumu obecność, Pychy nie czujesz, z królem rozmawiając, Jeżeli nie zrani cię wrogów ni przyjaciół niecność, I ludzi cenisz, żadnego nie wyróżniając. Jeżeli zdołasz każdą chwilę istnienia Wypełnić życiem, jakby była wiekiem, Twoja jest ziemia i wszystkie jej stworzenia I - mój synu - będziesz prawdziwym człowiekiem!Joseph Rudyard Kipling

IF If you can keep your head when all about you Are losing theirs and blaming it on you, If you can trust yourself when all men doubt you, But make allowance for their doubting too; If you can wait and not be tired by waiting, Or being lied about, don't deal in lies, Or being hated, don't give way to hating, And yet don't look too good, nor talk too wise: If you can dream - and not make dreams your master; If you can think - and not make thoughts your aim; If you can meet with Triumph and Disaster And treat those two impostors just the same; If you can bear to hear the truth you've spoken Twisted by knaves to make a trap for fools, Or watch the things you gave your life to, broken, And stood and build' em up with worn-out tools: If you can make one heap of all your winnings And risk it on one turn of pitch-and-toss, And lose, and start at your beginnings And never breathe a word about your loss; If you can force your heart and nerve and sinew To serve your turn long after they are gone, And so hold on when there is nothing in you Except the Will which says to them: 'Hold on!' If you can talk with crowds and keep your virtue, Or walk with Kings - nor lose the common touch, If neither foes nor loving friends can hurt you, If all men count with you, but none too much; If you can fill the unforgiving minute With sixty seconds' worth of distance run, Yours is the Earth and everything that's in it, And - which is more - you'll be a Man, my son!Joseph Rudyard Kipling

MINIATURA 2 Przyszłam spytać, czy oglądałeś wczoraj ten film. Powiedziałeś, że stokrotki wcale nie są takie niewinne. Prosiłam, żebyś pożyczył mi ołówek. Wykrzyczałeś, że ty nie piszesz listów. Byłam ciekawa, jak ci poszedł egzamin. Śmiałeś się, mówiąc, że nie wszyscy potrafią latać. Nie podejrzewałam stokrotek o niewinność. Nie chciałam pisać do ciebie listu. Nie miałam pretensji o stanie twardo na ziemi. Chciałam ci dać możliwość wyszeptania, że się boisz. Chciałam ci dać możliwość skłamania, że tego nie powiedziałeś. Marta Grudnik

oceń / komentuj

NIE PÓJDĘ PANA OGLĄDAĆ nie pójdę pana oglądać pan pewnie taki biały i chłodny jak śnieg wokoło pana może ma pan jeszcze oczy otwarte leżąc na wznak wpatruje się pan w swoje niebo może się pan lekko uśmiecha chcę myśleć że pan się uśmiecha przez śmierć jak przez sen nie pójdę pana oglądać Marta Grudnik

oceń / komentuj

BASIA Z POWSTANIA najpierw zburzymy mur co dzieli pokoje na wojny dolinę na kształt wanny zalejemy wodą i krwią wyjdą na jaw metalowe rury dostarczą amunicji twoje rozebrane ciało na industrialnym tle dymiących kominów twoje jasne piersi w dźwiękach kapiącej wody i fajerwerków w żeliwnej wannie na wyciągnięcie uzbrojonych rąk pod dziurawym sufitem będzie dużo miejsca do boju! twoje zgrabne nogi w erotycznych pozach jak podpory cekaemu twoje otwarte ramiona z drutu kolczastego spragniony krwi skapituluję wtulony w małe piersi pomacham białą flagą żeby całować i wąchać i pić pójdę na rzeź i nikt się nie dowie Witold Wieszczek

oceń / komentuj

CZASEM czas tak banalnie ucieka ten czas którego nie mamy widzenia w wieczność odwleka gdzieś gna gdy się spotykamy czasem czas w miejscu przystaje i nikt z nas nie wie dlaczego to do myślenia nam daje lecz nic wychodzi z tego Witold Wieszczek

oceń / komentuj

* * * Delikatna Ewa z Kętrzyna na zakupach w Paryżu bywa a że pantofli co nie miara zwozi mąż ją ciągle prosi: Kochanie, miejsca ubywa Jerzy Lengauer

oceń / komentuj

* * * Nauczyciel historii z Nieborowa kryminał popełnił, że Mankell się chowa to wcale nie potężna cegła i przed Tyrmandem nie klęka wróżą, że W.A.B. się przekona Jerzy Lengauer

oceń / komentuj

EROTYK Wieczór grzyw i róż płonących Pobudka głowy – świątyni bólu Ktoś obok niego Oby kobieta Zerka O Boże! Marta Tarasiuk

oceń / komentuj
Dom ktory zbudowal tom

POMOC UE Pod Caritasem Ciche towarzystwo Oczekuje na dary Dają chleb, mleko Masło, mąkę i serek Dzisiaj przyszła Skromna parafianka Z emeryturą 542.18 Krępowała się Ale złożyła wniosek W każdą środę coś do jedzenia A w sobotę chleb i bułeczki Regina Nachacz

oceń / komentuj

POD CARITASEM Dzisiaj był dżem Masło, mleko, ryż Groszek z marchewką Kapuśniaczki i pączki Przebierano w ciuszkach Swetrach, czapkach i szalikach Bo kończy się wrzesień Rozmowy smakowite O knedlach z węgierkami O łazankach ze słodką kapustą I jesiennych przetworach Minęło lato A życie dalej się toczy Na zwyczajnym osiedlu Regina Nachacz

oceń / komentuj

CIERPLIWIE chwytam zeszyt i czekam aż coś skapnie aż mózg z narzędziem dłoni wyznaczy strefę zrzutu głodne pory do których wpełzną znaki tego zawsze jest po brzegi mnie jest we mnie do sufitu uwieramy się od zawsze znając trwałość tkanki manewrując powierzchniami iście po mistrzowsku sztuka w tym by nie uronić by nie zmieniać konsystencji chodzi o to by utrwalić jak najwięcej słodkich kąsków Aleksander Pietraszunas

oceń / komentuj

MAMUT czar przedmiotów z miasta dziecka ich potencjał i konstrukcja moc uśpiona ampułeczka z szafek możesz ją wyłuskać mega drive jak relikt w kurzu pójdę w słońcu bitów szukam luzu co odświeżę to rozjaśnia twarz bez kitu ściąga lekkość i osładza mi czas blefu wkładam dłonie w kłąb dżojpadów nie każdego tak wpuszczają ząb jadowy mnie nie rusza mogę działać bez pośpiechu Aleksander Pietraszunas

oceń / komentuj

GDY CZASEM... STRACH Czasami jest daleko bardzo A czasami nie przychodzi Dniami Tygodniami Miesiącami Czasami... Czasami... Nagle zjawia się Bez zapowiedzi jak gość nieproszony Wieczorami wieczorami... Zagląda mi w oczy Swymi wielkimi patrzy na mnie oczami Zadaje niewygodne pytania O jutro, o przyszłości godziny, o życie I gdy nie dostaje odpowiedzi Z moimi bije się myślami Czasami czasami... Szybko nie odchodzi Mówi, że się nie śpieszy wcale Wbija w zadumę, w troskę, w żale I gdy zmęczy się okropnie Znajduje siłę na pożegnanie wtedy stoję przy oknie Patrzę jak odchodzi Przegnany dobrymi wspomnieniami Idzie, idzie...za horyzontem ginie Bez śladu Czasami... Monika Porzucek

oceń / komentuj

W ZAWIESZENIU Tkwię Zawieszona w przestrzeni Bez swego miejsca na ziemi Nie chciały mnie Ni łąki Ni pola Ni góry... ni jeziora Tkwię więc w przestrzeni Poniżej ziemia Powyżej chmury Wielka nieskończona pustynia Przestrzeń Bez drzwi Bez okna Bez ściany Utknęłam w niej Mimowolnie Cicho I spokojnie Samotnie Monika Porzucek

oceń / komentuj

ZAPROSZENIE Tutaj leży Krasnystaw. U nas dobrze się zabaw. Zajrzyj do baru. Spróbuj wywaru. Napoje z chmielu staw. Halina Herbszt

oceń / komentuj

CHMIELAKOWY LUBCZYK Byli w Krasnymstawie w hotelu. Popijali piwo jasne z chmielu. Nie było lepszego lubczyka. Potem urodziła chłopczyka. Cała wieś bawiła się na weselu. Halina Herbszt

oceń / komentuj
  1. Wszystkich zainteresowanych wierszem odsyłam na stronę: http://www.kipling.org.uk/rg_mandalay1.htm

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.