Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – październik 2010

Urodził się 6 marca Roku Pańskiego 1475 w Caprese - małej wiosce w słonecznej Italii, w ojczyźnie Danta i Petrarki. Gdy miał trzynaście lat trafił do pracowni uznanego malarza - Domenica Ghirlandaia, gdzie uczył się między innym malowania fresków. Rok później rozpoczął naukę rzeźbiarstwa u Bertolda di Giovanni, dzięki któremu poznał Lorenza de' Medici, władcę Florencji i wielkiego mecenasa, który opiekował się między innymi Leonardem da Vinci.

Pewnie już wiecie o kogo chodzi: Michał Anioł, syn Lodovica z rodziny Buonarroti Simoni, geniusz włoskiego renesansu, autor fresków w Kaplicy Sykstyńskiej, malarz, rzeźbiarz, architekt... ale czy wiecie, że również poeta? Wiersze pisał już w młodości, z tego okresu pochodzi np. pierwszy z sonetów jakie wybrałem: Złotemu wieńcu, o jakżeż wesoło. Sonet piękny, ale jakże różny od tych późniejszych, dojrzałych, których natchnieniem stała się Wiktoria Kolonna (tak na marginesie: kuzynka Bony Sforza, koronowanej w 1518 roku na Królową Polski).

Poznali się w Rzymie w 1537 roku, Michał Anioł miał wtedy już 62 lata. Wiktoria liczyła sobie ich 45, była poetką, skromną wdową, od śmierci męża mieszkającą w klasztorze i odrzucającą propozycje wielu kandydatów do jej ręki. Nie przeszkadzało jej to jednak często bywać w towarzystwie artystów, a była w tamtych czasach osobą bardzo znaną i szanowaną.

Michał AniołNie mogło być inaczej, poznali się i pokochali, ogromną, dojrzałą miłością dwojga już niemłodych przecież ludzi... miłością pełną namiętności, miłością odwzajemnioną, choć - co trudno nam sobie w dzisiejszych czasach wyobrazić - miłością platoniczną. Cała ta ich miłość i namiętność, która niewątpliwie nimi targała, musiała znaleźć swoje ujście w wymienianej korespondencji, w rozmowach, w sonetach...

Wiktoria zmarła w 1547 roku, ale Michał Anioł nie przestał jej kochać, nie przestał z nią rozmawiać, a ona nie przestała być dla niego inspiracją! Przepięknie, XIX-wieczną polszczyzną wyraził to w swoim wstępie do własnego tłumaczenia Lucjan Siemieński: On bo rzeczywiście nie kobietę, lecz jej duszę miłował, w jakiejkolwiek zjawiłaby się powłoce. Piękność ciała była dlań tylko symbolem, obrazkiem, którym jeżeli się zachwycał, to dlatego, że nieumiał robić różnicy między tem, co pan Bóg tak cudownie zespolił. Ciało było mu widomą duszą, dusza widomem ciała.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

XVIII Sovra quel biondo crin, di fior contesta Come sembra gioir l'aurea ghirlanda? Ma quel che più superbo innanzi manda, Gode esser primo di baciar la testa. Stassi tuto il di lieta quella vesta Che'l petto serra, e poi vien che si spanda E'l bell' oro, non men che d'ogni banda Le guance e'l collo di toccar non resta. Ma vie più lieto il nastro par ehe goda. Che con si dolci e si soavi tempre Tocca e preme il bel petto ch'egli allaccia; E la schietta cintura, onde s'annoda Il fianco, dice: Qui vo'stringer sempre. Or che farebber dunque l'altrui braccia? Michelangelo di Lodovico Buonarroti Simoni

XVIII Złotemu wieńcu, o jakżeż wesoło Nurzać się w jasnych splotach twych warkoczy, I z jakąż dumą, pierwszy co wyskoczy Z szeregu kwiatek, całuje twe czoło! A taż sukienka, cały dzień miłośnie Lgnąca fałdami? A jasneż pierścienie. Muskając szyję i lica pieszczenie. Czyliż nie patrzą na siebie zazdrośnie? Lecz ze wszystkiego najszczęśliwsza pono Opasująca przepaska twą postać. Bo w swem objęciu tuli cudne łono. Jeżeli wstędze tej nie chce się rozstać Z twoją kibicią — cóżby się nie działo. Gdyby ją dwoje ramion opasało! tłum. Lucjan Siemieński

IV Molto diletta al gusto intero e sano L'opra della prima arte, che n'assembra I volti e gli atti, e con sue vive membra Di cera o terra o pietra un corpo umano. Se poi 'l tempo ingiurioso, aspro e villano Lo rompe o storce o del tutto dismembra La beltà, che prim'era, si rimembra Dentro 'l pensier che ma l'accolse invano. Similemente Ia tua gran beltade, Ch'esempio è di quel ben che'l ciel fa adomo, Mostraci in terra dall' artista eterno Venendo men col tempo e con l'etade. Tanto avrà più nel mio desir soggiorno. Pensando al bel ch'età non cangia o verno. Michelangelo di Lodovico Buonarroti Simoni

IV Rozkosz to patrzeć dla znawcy jedyna Na pierwszorzędnej sztuki płód misterny. Jak ludzkich członków, rysów, odwzór wierny Z życiem oddaje wosk, marmur, lub glina. I chociaż kiedy dziki wiek przypadnie Co twory dłuta zdepce i pokruszy, Pamięć ich piękna nie zaginie w duszy. Bo się nie darmo w niej odbiły na dnie. Podobnie wdzięki twoje niezrównane Przez przedwiecznego mistrza są nam dane, Jako odbicie nieba w ziemskim pyle; A choć je starość swym mrozem owionie. Obraz pierwotnej krasy tkwi w mem łonie I nie ulega pór niszczącej sile. tłum. Lucjan Siemieński

PRZYTULNY WIETRZYK Ciepły wietrzyk niczym dreszczyk przebiegł nagle mi po karku, szyję wietrzny szal spowija szuka dalszych zakamarków. Plecy wsparł puszysty podmuch jakby dłonią zatrzymane, wokół kostek nóg zatańczył, dalej iść mu nie wskazane. Wyciągnęłam doń ramiona, on mi posłał swoje tchnienie i tak tańcząc z nim na plaży wpadłam w błogie zapomnienie. Beata Gradowska

oceń / komentuj

LISTKA CZAR Listek płynął wiatru nurtem wprost do dzbanka z małym uszkiem, ktoś spragniony go przechylił i zawartość wypił duszkiem. Listka moc sprawiła potem, nie mógł przestać wzdychać czule, sam nie wiedział zaś do kogo, zanim poznał pannę Ulę. Piękna była, słów brakuje aby oddać jej urodę, toteż lubczyk niepotrzebnie zmącił dzbanka czystą wodę. Beata Gradowska

oceń / komentuj

KORESPONDENCJA Z INNEGO ŚWIATA pytasz dlaczego znowu udaję siłaczkę przecież oboje wiemy że nie potrafię nawet unieść ciężaru własnych myśli nie umiem już tak po prostu z tobą rozmawiać chyba za bardzo boję się że będziesz lisem który mnie zagryzie zamiast dać się oswoić Oliwia Betcher

oceń / komentuj

GRYZONIE ZNAJĄ RACJONALNE POWODY SWOICH KLĘSK Wiem, że jestem twoim ulubionym chomikiem - małym kłębkiem kłaczków i chęci do biegu nawet jeśli meta jest tylko w wyobraźni. Codzienne podchodzisz do klatki i sprawdzasz, czy jeszcze oddycham. Chłodnymi dłońmi badasz miękkość futra. Poisz efedryną, bo dzięki temu halucynacje można nazwać naukowo skutkami ubocznymi, a euforię na twój widok uzależnieniem od leków. Oliwia Betcher

oceń / komentuj

* * * mglisty poranek - na łące siadają białe opary Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * nad brzegiem stawu - wypatruje śniadania czapla nieruchoma Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

GOŁĘBIE Z DWORCA ŚLĄSK w worku mam jeszcze bułkę i prawie dwie talie kart w ręku wciąż wierna mruczy gitara pociąg gdzieś zbłądził więc siedzę tu i gram towarzysząc sam sobie chyba aż do rana nagle jakby znikąd przyfrunął szary ptak na przekór zamieciom listopadowym wykręcił nade mną piruet a może dwa przysiadając na zepsutym zegarze dworcowym w spodniach moich dostrzegł niezdarnie zacerowaną dziurę zdarte buty jakbym przeszedł pół świata zacząłem więc dla niego lekką pieśnią snuć opowieść o długich samotnie przebytych szlakach nastroszył wtedy pióra trzepotem skrzydeł wzbił się górę jakbym przypomniał mu o starych dobrych latach wykręcił wraz z wiatrem kolejny szalony piruet zwołując swoich kumpli z poddasza i już nie jestem sam ze sobą z sobą sam na sam dzięki wam za to moje miłe bułczanych okruchów pełną trzymajcie garść ja z głodu chyba jeszcze nie zginę wokół już szaro pociąg przyjechał dobrze zmęczony muszę wsiadać i ruszać gdziekolwiek stąd może jeszcze kiedyś odwiedzę wasze rodzinne strony wiwat wam Gołębie z Dworca Śląsk Przełojcan

oceń / komentuj

OPIEKUJ SIĘ NIĄ czekam z tobą na przystanku no ty tuż obok a ja na przenigdy o poranku wieczorem kiedy cisza kiedy mgła i nie mówisz do mnie nic też nie mówię nic a w głowie tyle pytań się kołacze i nie mówisz do mnie nic nie mówię nic jakbyśmy czekali aż któryś w końcu zacznie czy spotkaliśmy się już może pod kościołem tym ogromnym co go widać prawie tu może przechodziłem a ty tuż pod nim kupowałeś swojej małej bukiet róż nie powiesz do mnie nic nie usłyszę nic twojej twarzy też nie zobaczę bo tu cisza wieczór i ty przystanek mgła i ty dwa kije na krzyż Przełojcan

oceń / komentuj

ZŁE NOCE W nocnej ciszy wszystko powoli ciemnieje. Tajne ścieżki nasze – iskry rozbiegane... Rozpędzone, wystrzelone gdzieś w nieznane, jeszcze dadzą pożegnalne przedstawienie... Naszych twarzy już nie widać. Tylko cienie w chwiejnym świetle od niechcenia rysowane, suną dalej w sennym rytmie kołysanek, na sześć ósmych przytulają się do siebie. Lecz co w nocy czarnej jednym jest pragnieniem, co być musi, co nie może być wstrzymane, trzeba uśpić zanim słońce rano wstanie i ukarze swoim światłem jak płomieniem. Więc zostaje tylko niewidzialne brzemię, nieporęczne i niezręcznie ukrywane... Witold Wieszczek

oceń / komentuj

...CZYLI OCZEKIWANIE Chyba lepiej nie pytać, do końca nie wiedzieć, przeczuwać, nasłuchiwać, niecierpliwie czekać, lecz słowem nie nazywać, głośno nie powiedzieć, co się zdarzy milcząco wyglądać z daleka. Chyba lepiej nie pytać, czekać aż się stanie, w napięciu, w niepewności, w nieładzie, w zwątpieniu... Całą duszę zamienić w nieśpieszne czuwanie, a ciało jak ofiarę złożyć na kamieniu. Swej krwi nie żałować, nie pilnować głowy, oczy zamknąć, zawiązać, wydłubać gdy trzeba, co przeszkadza już wcześniej gdzieś na bok odłożyć i tylko uszy duszy nastawić do nieba. Nie pytać! Nie wiedzieć! Nie widzieć! I nie żyć! Tylko bywać. Gdzieś obok, w ciszy Ona siedzi. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.