Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – sierpień 2017

Jan Andrzej MorsztynJan Andrzej Morsztyn – poeta, tłumacz, polityk. Urodził się 24 czerwca 1621 roku w okolicach Krakowa w rodzinie zamożnego ziemianina. Rodzina osiadła w Polsce w XIV wieku, wywodziła się z niemieckiego rodu mieszczańskiego, otrzymała tytuł szlachecki herbu Leliwa.

Jan Andrzej studiował na holenderskim uniwersytecie w Lejdzie. Wraz z bratem podróżował do Włoch i Francji. Po powrocie do kraju mając dobre kontakty z dworem królewskim oraz protekcje wojewody krakowskiego, Stanisława Lubomirskiego, zrobił karierę jako sekretarz królewski, referendarz koronny, starosta, podskarbi wielki koronny. Morsztyn był również posłem na sejm i ambasadorem Rzeczypospolitej w Królestwie Francji.

W 1659 roku poślubił Katarzynę, córkę pułkownika Henryka Gordona, damę dworu Marii Ludwiki Gonzagi w następstwie czego przeszedł z kalwinizmu na katolicyzm.

Jako polityk reprezentował stanowisko profrancuskie i był za kandydaturą francuskiego księcia do polskiej korony. Gdy został oskarżony o zdradę stanu, spisek detronizacyjny i nadużycia finansowe, zbiegł do Francji. Tam został sekretarzem Ludwika XIV i przyjął poddaństwo francuskie.

Morsztyn jest nazywany poetą dworskim. Jego wiersze cieszyły się dużą popularnością, chociaż nie wydawał ich drukiem. Poeta pisał o miłości, współczesnych wydarzeniach (jak w wierszach „Pospolite ruszenie” i „Pieśń w obozie pod Żwańcem”), poruszał tematykę religijną („Pokuta w kwartanie”). Jego utwory zostały zebrane w tomikach „Kanikuła albo Psia Gwiazda” i „Lutnia”. Poeta bawił się słowem, wprowadzał epitety, nowatorskie metafory. Z jego tłumaczeń na język polski można wymienić: sielankę Torquata Tassa „Amintas”, czwartą pieśń poematu „Adone” Mariniego pod tytułem „Psyche” oraz Piotra Corneille’a „Cyd”.

Jan Andrzej Morsztyn zmarł 8 stycznia 1693 roku w Paryżu.

Dwa wiersze poety „Przechadzka” i „Lato” zamieszczamy w kąciku poetyckim.

Halina Herbszt

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

PRZECHADZKA Czy z mej namowy, czy-li z dobrej woli Chciała Kasieńka na folwark do roli Albo na łąki kwitnące do siana I do dobytku przechodzić się z rana, Żeby jej czas zbiegł i w ciepłe południe Blisko siedziała gęstwiny i studnie, I mówi: "Pójdźmy kwiatki rwać rozliczne I z wymion krowich pożytki brać mleczne". Jam rzekł: "Nie chodźmy, bo ja z kwiatków szydzę Oprócz tych, które na twych wargach widzę, I na mleko mię darmo insze prosisz, Prócz tego. które na płci swojej nosisz". Jakoż gdy na pstrej murawie usiadła I kwiatków krwawych za uszy nakładła. Zgasł przy rumianej szkarłat ich jagodzie, Polna zniknęła przy ludzkiej urodzie; Jak zaś odkrywszy ręce po ramiona, Wyciskać w skopce poczęła wymiona, Nie znać rąk było przy mlecznym promyku, Tylko się zdały białe mleko w mleku. I tak mam, Kasiu, gdy cię z sobą biorę, I łąkę z kwieciem, i z mlekiem oborę. Jan Andrzej Morsztyn

LATO W kłosianym wieńcu, upalona latem, Wywija sierpem Cerera szczerbatem I kosą wsparta, pokrzykuje dumnie, Widząc, że wszytko w stertach albo gumnie; Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy Żeniec, okryte podcinając niwy I snopy znosząc w liczne kopy sporze, W czas ma nadzieję o gdańskim fryjorze. Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie, Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie; Teraz czas, letnie nawiedzając wody, Składać brud z znojem i szukać ochłody. Ale-ć mnie możesz ochłodzić na suszy, Jeśli cię prośba moja dawna ruszy; Siądź tylko ze mną na bujnym trawniku A uważ sobie, że i w niewolniku Kto sobie życzy zysku i posługi, Zatnie raz jeden, a pogłaszcze drugi. Ty-ć mnie już dawno palisz na potasze: Palić a pałać to są działy nasze, A jeszcze znoje przyszyły się letnie, Skąd, jeśli z ogniów tych co nie odetnie Łaskawa twoja baczność, w oka mgnieniu Stopię się jak wosk przy hojnym płomieniu; Ale jeśli mię przyjaźń twa ochłodzi Niech kanikuła jako chce dowodzi. Mam-li też zginąć gwałtem w ogniu, proszę, Niechaj swą zgubę z oczu twych ponoszę I niech się lato słońcem swym nie chlubi, Że nad twą wolą sługi twoje gubi. Tyś jest me lato i dla ciebie cierpnie Serce, czując twe pełne ognia sierpnie; Oczy są słońca, przyczyna mej skargi, Czerwiec jagody, lipiec mają wargi. Jan Andrzej Morsztyn

MONOMACHIJA Słońce wychyla głowę nad horyzont zdarzeń, stoimy sobie przeciw pod chmurami czasu, w bezruchu, przedistnienia przyciśnięci głazem, wznosząc oczy zgniewane jak ostrza pałaszów. Żaden pierwszy nie natrze, chociaż złość w nas kipi, żaden ręki na zgodę pierwszy nie wyciągnie, żaden więcej niż swoich myśli nie usłyszy i nie stanie się więcej niż własnym posągiem. Jeden biały jak anioł, jak dobro bez reszty, który przaje wszystkiemu, tylko nie drugiemu! Drugi czarny jak ciemność, co wszystko pomieści, który wszystkich uwolni, tylko nie onego! Jam jeden w dwóch osobach, co nigdy nie zgodzą się: czarne jest li białe? Jakże mi być sobą? Witold Wieszczek

oceń / komentuj

PRZY DRZWIACH Niemożliwie trudno być dobrym człowiekiem. Nie każdy dwie ręce, dwie nogi i serce ma, gdzie Bóg przewidział, a nie mieć jest grzechem, niezręcznością najmniej! Już prędzej zwierzęciem... Niemożliwie trudno być dobrym. Choć tyle! Gdy człowiekiem nie wyszło – trzeba brać, co dają. Być smacznym i zdrowym, tę króciutką chwilę, niech wiedzą i głośno „dobrym” mnie wołają! Niemożliwie trudno być. Gdzież pragnąć więcej?! Kiedy małe bycie ponad siły chyba... W lepkim łóżku strachu aż z bólu się wiercę i wyjść w bycie nie umiem, i nic stąd nie widać. Niemożliwie trudno. Łatwości zazdroszczę lub siły. Szczęśliwy! Nie myśl o mnie źle. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

NATCHNIENIE konwencja zaangażowana Coś mnie natycha i jestem natchnięta; ledwo oddycham i pocę się, stękam; dla natchnienia bez wytchnienia (w)zdycham. Joanna Burgiełł

oceń / komentuj

DZIEŃ SŁONECZNY konwencja przyrodnicza W dzień słoneczny letni i piękny powyłazi robactwo! Atak stawonogów z żuwaczkami na kwiatki w dzień słoneczny letni i piękny. Warkot brzęczydeł, nalot dywanowy w dzień słoneczny letni i piękny. Bąk pokumać chce się z osą – ladacznicą. Ona mówi: „dziś nie bzykam w dzień słoneczny letni i piękny” – i faktycznie – cisza. Na kwiatku motyl ssie nektar w dzień słoneczny, letni i piękny. Joanna Burgiełł

oceń / komentuj

* * * dziś deszczem jestem cała w rękawie Twojej koszuli bez papierowych parasoli Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

* * * mił ością utknąłeś mi w sercu… Magdalena Wojciechowska

oceń / komentuj

* * * W pośpiechu piszę, paplam, pędzlem wychodzę za linię. Przekomarzam się z sąsiadką, z deszczem z chrabąszczem z polną koniczyną. Narzekam na ciastka z kremem i na sok pomarańczowy że pomarańczowy... I na deszcz, że nie o 17 tej I na sobotę co nie niedzielą, I na Bóg wie co jeszcze bo głowa płodna i szalona. I biegnę po łodygach dni i godzin ledwie dotykając chwili. Palcami bosej stopy smakuję życia, które mijam w pośpiechu, w tym biegu wariata choć nikt przecież nie goni. Dorota Górczyńska-Bacik

oceń / komentuj

DZIŚ Gramolę się w objęciach euforii by w zapachu kawy przywitać świt. Moja cisza jeszcze daleko, kalendarz Boga otwarty na innej karcie. Życie co pulsuje w nabrzmiałych wargach osiada słodyczą na filiżance. Oczy lekko przymknięte, uczą się światła na nowo. Podpisuję pośpiesznie kartę obecności i podrywam zaspane gołębie, co jeszcze przed poranną toaletą, niezbyt zadowolone, że tak wcześnie jakaś wariatka z kawą zagląda im w oczy. Dorota Górczyńska-Bacik

oceń / komentuj

* * * Cisza przykrywa czas gdy się zbliżasz będąc z tobą odkrywam początek Brygida Błażewicz

oceń / komentuj

TĘSKNOTA powiewa jak nitki pająka dzień leniwie płynie odmierzając kolejną wietrzność wiatr niesie pamięć głosu las zerka kolorem znajomych oczu i żal że nie może być inaczej Brygida Błażewicz

oceń / komentuj

DLA CÓRKI Nadać rozpędu i sensu głębokiego w wierszu rymowanym, datowania starego. Dziś smutny dzień pamięci odeszłych. Nie chce się rymować w wieku niepodeszłym, doświadczeń za mało, przeżycia ubogie małe życie w domu i sens tylko w Tobie. Małgorzata Adamczak

oceń / komentuj

DLA CIEBIE Namaluję ciebie na płótnie portret, może we wnętrzu? Z książką ulubionej poetki Prosto zamyślony, z kobietą. Namaluje z kawa nad ranem, bielą szlafroka, śniadaniem. Z mgła za oknem i haftem firanki z karminem przezroczystej szklanki. Zmianą czcionki na lepsza i dzbankiem… zwykłym dniem bez tempa i biegu, samochodu, ludzi i sklepu. Ze stopami sięgającymi zenitu i bez słów w ciszy rozkwitu. Małgorzata Adamczak

oceń / komentuj

PRZYPOWIEŚĆ O NIEDOSZŁYM ZBAWICIELU Im więcej łgał i fałszował historię manipulował i wymyślał obłudne komunały tym stawał się mniejszy i mniejszy a przecież nie był wysoki Kiedy przybrał już rozmiary małego robaka czmychnął gdzieś do dziury w obawie by go rozhisteryzowany tłum wielbicieli nie rozdeptał Pomimo ogromnych wysiłków i chęci nie zbawił ani wybranego narodu wszech- polaków ani wszystkich błogosławionych i świętych wysechł między kartkami jakiejś zakurzonej od dawna nieczytanej książki Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

NIECENZURALNA PIOSENKA O PEWNYM ZDOLNYM GRAJKU, ALE DUŻO MNIEJ ZDOLNYM POLITYKU Kupiłem już sobie smoking i koszulę Lśniące lakierki, muszkę, dwa krawaty Oddałem do prania starą katanę bidulę I inne przepocone na koncertach szmaty. Bo zatęskniłem, aby prezydentem być, Bo już mi obrzydło to ludowe granie I chciałbym wreszcie jak panisko żyć, Więc wysłałem do ludu moje przesłanie. A ty całuj mnie Dwa tysiące piętnaście razy! A ty całuj mnie w dupę, Jak ci się tego gościa całować marzy! Niestety, odpadłem w przedbiegach już, Nie zostałem prezydentem, ale za to posłem, Ciemny lud nie poznał, jaki jestem geniusz I jaki pseudouczony bełkot do debaty wniosłem. Ale jestem samodzielny, tylko na Prezesa smyczy, Kasa jeszcze marna, ale zakładam już marynarki, A honor i przyzwoitość, to się już nie liczy. A ty całuj mnie Dwa tysiące piętnaście razy! A ty całuj mnie w dupę, Jak ci się tego gościa całować marzy! Poszedłem do wiadomego Pałacu na klęczkach, Coś tam plotłem o roli posła i polityka. Nigdy nie byłem bystry w tych gierkach, Ale nie sądziłem, że właśnie on mnie wycyka. Ten usłużny lokaj z wirtualnym cenzusem, Tytułem doktora, choć nie leczy, a uśmierca, Jest tylko śmiesznym pajacem i lizusem, A w sprawach państwa - demokracji morderca! A ty całuj mnie Dwa tysiące piętnaście razy! A ty całuj mnie w dupę, Jak ci się jego całować marzy! A ty całuj mnie, To taka piękna gra! A ty całuj mnie w dupę, Ile razy tylko się da! Ryszard Mierzejewski

oceń / komentuj

POD GRUSZĄ Tam pod gruszą dzikie pole, gdzie rośnie bujny las badyli. Miejsce strzeże oko chochole. Mały zabłąkany ptaszek kwili. Treli li, stara pochylona gruszo stoisz tu od wielu wiosenek. Ptasie żale ciebie wzruszą. Treli, słuchasz ptasich piosenek. Przeszły ze cztery wiosny jak białowłosa zbierała zioła. Dźwięczał jej głos miłosny. Oblubieńca w pole przywołał. Pod pochyloną dziką gruszą wypatrzyła miłość w oczach. Tam obudzone pragnienia kuszą. Ręką wodził po jej warkoczach. Sok dzikich gruszek spijał z ust. Powoli wtulał się w ciepłe ciało. Czuł jak oddycha jej okrągły biust. Wtedy zarumieniła się nieśmiało. Niebo przysłoniła czarna chmura. Deszcz lał zimnym strumieniem. Wtenczas wróciła do ojca córa żegnając oblubieńca spojrzeniem. Treli li, słońce zioła w polu suszy. Już dawno zniknął ślad po ulewie. Zbłąkany ptak usiądzie na gruszy. Miłość zaklęta w ptasim śpiewie. Halina Herbszt

oceń / komentuj

KRÓLOWA I BŁAZEN Królowa z błaznem za pan brat. Błazen chodzi za nią jak cień, rozśmieszy ją, zabawi, to nie kat, i nie odstąpi w nocy ani w dzień. Królowa wstaje na nogi z tronu, błazen podnosi się z podłogi, nauczony najwyższego tonu dba o to, by nie zaznała trwogi. Podąża za nią krok w krok, by jej towarzyszyć wszędzie i przepędzić wszelaki mrok. Niech śmiech na ustach będzie. Król zajęty, prowadzi wojny, opuszcza często królową, dla błazna jest dość hojny, żona może zostać wdową. Gdy wnet zabraknie króla, padnie pod osłoną tarczy lub dosięgnie go wroga kula, czy wtedy błazen wystarczy. Kiedy nastąpi już króla zgon i pogrzebią go jak przystało, wtedy błazen wstąpi na tron, bo coś mu się przywidziało. Nadal przy boku królowej służyć będzie jej wiernie, zabawiać do deski grobowej, czcić i kochać miłosiernie. Halina Herbszt

oceń / komentuj

SZCZYT W HAMBURGU Szczyt w Hamburgu ważni mają Tam się wielcy spotykają I istotne są rozmowy O banałach nie ma mowy Cokolwiek rzec - to mało Wszak pół świata się zjechało Sami ważni i bogaci I to światu się opłaci I tak powiem iż tak iście Bardzo stało się ogniście Aż się miasto zapaliło Jak na wojnie prawie było Różne tu czyniono próby Doszło także do rozróby Walki były też uliczne I ofiary bardzo liczne Obyczaje to nie nowe To są ruchy pokojowe Tak to bywa właśnie w modzie Protestować na Zachodzie Trump z Putinem wnet zasiedli I dyskusje długie wiedli Bardzo dobre są nowiny Przegadali dwie godziny I jak starzy przyjaciele Poruszyli wątków wiele Zaś Tramp może gdzieś nad ranem Rzekł „To zaszczyt być tu z Panem” Także uśmiechali się Oni Był też mocny uścisk dłoni I tam wspólnie ustalili Że nie będą się kłócili Bo i nie ma przecież o co I logicznie mówiąc po co Wszak tak mądrzy zaś mówili Wielcy zawsze sztamą byli Trump Putinowi uwierzył Że w wybory On nie mierzył Pomówienia to są skrajne I to FAKE NEWSY są zwyczajne Choć z klimatem problem mają Z handlem temat dogadają Na salonach już świętują I biznesy przyklepują W Syrii pokój zarządzili Ukrainę omówili W sprawie gazu też ugoda Taka polityków to uroda Nic tu ująć komentować Nie ma czego też żałować Trump DEAL dobry tutaj zrobił Znów interes super dobił Tak się w świecie często dzieje Sprzedał coś co nie istnieje O PATRIOTY wszak chodzi Nasza kasa nic nie szkodzi… Wracając do 20 G-ie O co tu chodzi każdy wie Serdeczności okazali I się wkrótce rozjechali… POSTSCRIPTUM My jak to już kiedyś było O potędze nam się śniło I jak było kiedyś w Jałcie Polska będzie znów na aucie Mieczysław Góra

oceń / komentuj

ŚWIAT PRZYŚPIESZA Coś powstaje coś się miesza Świat wyraźnie znów przyśpiesza Czy to w kraju czy na świecie Różne wątki los wciąż plecie Gdzieś jest dramat gdzieś komedia Różne wątki ślą wciąż media I ogólnie tak w zasadzie Jakaś bomba bęc w Bagdadzie Rozerwało kilka osób Wszystkich zliczyć nie jest sposób Nam nie przyznał Husajn racji Bo się stawiał demokracji… W Libii czasy mają nowe Można stwierdzić epokowe Fakt przykłady iż są liczne Państwo to teoretyczne Różne bandy kłusownicy I uchodźcy przemytnicy A poza tym nic nowego Braknie chyba Kadafiego… W Syrii tam są rewelacje Ciągle nowe są relacje Opozycja strzela z rana Jasne ta umiarkowana Wojna raczej pokojowa Tylko prasa jest bojowa Wciąż podkręca namiętności Pośród syryjskiej ludności… U nas wakacyjna laba I tu przyznać wnet wypada Że te tłumy gdzieś z Afryki Czynią ciągle nam wybryki Jak w mazurku brzmi być może Rzucą się do nas przez morze Z ziemi włoskiej do Europy Dzieci matki oraz chłopy Tak historia się powtarza Owszem często to się zdarza Że są w świecie różne dziwa Tylko bieda tam prawdziwa Smutne przyszły dzisiaj czasy Gdy znów giną ludzi masy Kiedy godność honor gracja To nie żadna dobra racja Znów kolejna pusta tercja Kapitalizm i komercja Ech Panowie oraz Mości Hybrydowe to wartości Tu wygłoszę marne zdanie Pustosłowie ogłupianie I skwituję między nami Dajmy spokój z frazesami Moja Mama tak mówiła Traktuj innych - wciąż uczyła Tak jak Ty byś chciał by zali Inni Ciebie traktowali… POSTSCRIPTUM Jeśli jesteś Panie Boże To Kto jak nie TY pomoże Kto nam wiarę uratuje Kto w nas miłość odbuduje Kto przywróci znów wartości By powrócić do godności Bo miłować trza bliźniego Jak – ponoć – siebie samego? Mieczysław Góra

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.