Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – maj 2011

Jan Kasprowicz urodził się 12 grudnia 1860 roku w Szymborzu na Kujawach, w bardzo biednej, chłopskiej rodzinie. Często powtarzał, że wszystko co osiągnął zawdzięcza matce, która była jego pierwszą nauczycielką i która wiązała z nim duże ambicje widząc w nim przyszłego księdza.

W wieku dziesięciu lat rozpoczął naukę w gimnazjum w Inowrocławiu. Rodziców nie było stać na stancję, więc codziennie, niezależnie od pogody, musiał na piechotę pokonywać dystans kilku kilometrów. Podejrzewam, że poziom nauki był tam wyższy, niż na wielu dzisiejszych uniwersytetach, uczniowie czytali w oryginale greckich i rzymskich klasyków, a poza nauką Kasprowicz musiał pewnie zmagać się jeszcze z kpinami bogatszych kolegów i innymi przeciwnościami losu.

Najwyraźniej jednak zapału mu nie brakowało, bo mimo trudnej sytuacji w wieku 24 lat zdał maturę i rozpoczął studia. W 1888 roku przeprowadził się do Lwowa, gdzie opublikował swoje pierwsze wiersze, gdzie współpracował z kilkoma czasopismami, uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie Lwowskim, a w latach 1921–1922 sprawował nawet zaszczytną funkcję rektora tejże uczelni. Ciężką pracą osiągnął znacznie więcej, niż to czego spodziewała się jego ambitna matka!

Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)

Jan Kasprowicz był trzykrotnie żonaty, po raz pierwszy ożenił się w 1886 roku ze starszą od siebie Teodozją Szymańską. Małżeństwo zakończyło się tragicznie, Teodozja popełniła samobójstwo po tym, gdy poeta był od niej odszedł.

W roku 1893 Kasprowicz ożenił się z Jadwigą Gąsowską, z którą miał dwie córki: Annę i Janinę. To małżeństwo zakończyło się skandalem, gdy żona rzuciła go dla Stanisława Przybyszewskiego. Pikanterii całej sprawie dodawało to, że Przybyszewski był przyjacielem Kasprowicza i gościł w jego domu, a Jadwiga odchodząc zostawiła poecie pod opieką córki, co było głośno komentowane we wszystkich trzech zaborach.

Trzecie, zawarte w roku 1911 małżeństwo nie rokowało dużych nadziei... wybranką serca Jana Kasprowicza została poznana w pociągu relacji Rzym — Neapol Maria Bunin, potomkini arystokratycznych rodów, córka carskiego generała Wiktora Bunina i szwedki. On był z pochodzenia chłopem, ona arystokratką z najwyższej półki, on Polakiem, ona córką zaborcy, on miał lat 51, ona... 24, jemu złamała serce druga żona, ona rozkochała w sobie i porzuciła już niejednego europejskiego artystę... Czy to się mogło dobrze skończyć? Życie lubi zaskakiwać, bo właśnie to małżeństwo dało poecie najwięcej szczęścia i okazało się najbardziej trwałe! Trwało nie tylko do końca życia poety, ale nawet dłużej, bo po jego śmierci Marusia, jak pieszczotliwie mówił o niej Kasprowicz, zrobiła wszystko co mogła by podtrzymać pamięć o swoim mężu...

Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)
Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)

W 1923 roku Jan Kasprowicz kupił od angielskiej malarki Winifred Cooper willę Harenda w Zakopanem. Często żartował, że dom kupił mu pewien bogaty Anglik, bo 500 funtów szterlingów za które go kupił otrzymał był jako zaliczkę na tłumaczenie Szekspira. Niestety, długo się swoim nowym domem w ukochanych Tatrach nie nacieszył, wkrótce ciężko zachorował i zmarł w roku 1926. Pomimo choroby i częściowego paraliżu pisał jednak do końca, ostatnie wiersze podobno piórem przywiązanym do ręki, gdyż nie miał już siły go utrzymać.

Po śmierci Kasprowicza Marusia podjęła starania by obok domu wybudować mauzoleum. Granit na jego budowę transportowano znad Morskiego Oka, a koszty były tak olbrzymie, że czasem żartowano, że to najdroższa budowla II Rzeczypospolitej. Kiedy wdowie zaczęło brakować pieniędzy, pojechała do Warszawy i stanęła przed Piłsudskim, który najwyraźniej nie potrafił się oprzeć urokowi Marusi i kazał wyasygnować odpowiednie środki z budżetu. Po zakończeniu budowy w 1933 roku przeniesiono tu zwłoki poety ze Starego Cmentarza i odbył się drugi pogrzeb.

Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)

Dzięki Marusi Willa Harenda po śmierci gospodarza pozostała niezmieniona, a w 1950 roku wdowa otworzyła w niej muzeum, którego była pierwszym kustoszem. Zgodnie z jej wolą muzeum istnieje do dziś i można je odwiedzać. Zobaczymy w nim portrety Jana i Marusi namalowane pastelami przez Witkacego na trzy miesiące przed śmiercią poety. W ramce na ścianie wiszą zasuszone nasturcje - ulubione kwiaty Kasprowicza, które Marusia zerwała w dniu jego śmierci. Jest też kilka szkiców autorstwa poety, bo i w tej dziedzinie artysta wykazywał pewne zdolności, o czym wcześniej nie wiedziałem... Oprócz tego zobaczymy malowanki na szkle, rękopisy kilku ostatnich wierszy, maskę pośmiertną, zdjęcia, pozostałości wielkiego księgozbioru, który pechowo spłonął w Poznaniu, podhalańskie meble zaprojektowane przez zięcia - Władysława Jareckiego i wiele innych cennych pamiątek... Po tym niewielkim, trzyizbowym muzeum oprowadzi nas bardzo miła pani o blond włosach, która swoim ciepłym głosem uprzyjemni nam zwiedzanie. Każdy miłośnik poezji będąc w Zakopanem powinien postawić tutaj swoją nogę.

Muzeum Jana Kasprowicza (Zakopane)Mauzoleum Jana Kasprowicza (Zakopane)

Muzeum Jana Kasprowicza (Osiedle Harenda 12, tel. (+48) 18-20-684-26) otwarte jest codziennie poza poniedziałkami, a bilet kosztuje zaledwie 6 zł. Zapraszam.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

Z CHAŁUPY III Święty Kaźmierz - powracają czajki; Święty Wojciech - bociany klekocą, Słońce grzeje, rowy w mlecz się złocą, Brzmią skowronki, rychłe, polne grajki. Po murawach dzieci, strzępem krajki Podkasane, w pasy się szamocą; Na przyzbicach baby w głos chichocą - „Eh! kumolu! bajki, żywe bajki!” Wiosna!... Wiosna wszędy życie budzi! Jej błękity, słoneczne uśmiechy I pod chłopskie wciskają się strzechy. I tu raźniej biją serca ludzi, Choć się troski za troskami tulą Do tych piersi pod zgrzebną koszulą.Jan Kasprowicz

Z CHAŁUPY VIII Przyszedł do niej o zmroku, gdy chłody Spadną srebrne na gęstwin korony: „Daj mi, Maryś, swój wianek zielony, Tam w tym gaju, u tej sinej wody. Jaka rozkosz i jakie to gody!... O ma złota!...” „O mój ulubiony!...” Ach! że drżą aż leszczyny i klony Na tę miłość, tę słodszą nad miody... Ale potem... ci ludzie!... cóż z tego?... „Żal mi tylko warkocza czarnego, Żal warkocza, co zakrył mi oczy -” I w łzach cała; swachy czepią, pieją, Brzmi muzyka, tańczy lud ochoczy, A stolarze w lot kolebkę kleją...Jan Kasprowicz

KSIĘGA UBOGICH I Witajcie, kochane góry, O, witaj droga ma rzeko! I oto znów jestem z wami, A byłem tak daleko! Dzielili mnie od was ludzie, Wrzaskliwy rozgwar miasta, I owa śmieszna cierpliwość, Co z wyrzeczenia wyrasta. Oddalne to są przestrzenie, Pustkowia, bezpłodne głusze, Przerywa je tylko tęsknota, Co ku wam pędzi duszę. I ona mnie wreszcie przygnała, Że widzę was oko w oko, Że słyszę, jak szumisz, ty wodo, Szeroko i głęboko. Tak! Chodzę i patrzę, i słucham - O jakżeż tu miło! jak miło! - I śledzę, czy coś się tu może Od kiedyś nie zmieniło? Nic, jeno w chacie przydrożnej Zmarł mój przyjaciel leciwy I uschły dwie wierzby nad rowem, Strażniczki wiosennej niwy. A za to świeżym się liściem Pokryły nasze jesiony I jaskry się złocą w trawie Zielonej, nie pokoszonej. A za to płyną od pola Twórcze podmuchy wieczności, Co śmierć na życie przetwarza I ścieżki myśli mych prości. Witajcie, kochane góry, O, witaj, droga ma rzeko! I oto znów jestem z wami, A byłem tak daleko!Jan Kasprowicz

NAD PRZEPAŚCIAMI V Ponad olbrzymie baszty skał, Nad śmierci mgławe cienie Duch się unosi — duch, co miał Wieczności przywidzenie. Wzniósł się, jak gdyby w blasku zórz, Nad przepaść, nad głęboką, A tam od dołu innych dusz Ciche się cienie wloką. Pną się w promienny, stromy szczyt, Nad żleby, ponad granie — W górę, gdzie wieczny dzierży byt Nad śmiercią panowanie. Tak się leniwie pną w ten smug, Z słonecznych skier utkany, Jak gdyby miały u swych nóg Ciężary i kajdany. Tak się czepiają ostrych ścian, Tak przy tym kurczą ręce, Jak pod pieczeniem krwawych ran, Jak w boleściwej męce. Tak odwracają błędny wzrok, Snać bielmem przysłonięty, Jak gdyby wrogów czarny tłok Nastawał im na pięty. Nieraz się potkną, tak się pnąc Tą przepaścistą percią, Opiłe winem szczytnych żądz, By górę wziąć nad śmiercią… Nieraz się potkną — wtedy śmiech Rozlega się w przestworzu Tysiącem strasznych, dzikich ech, Jak echa burz na morzu. Jak przeraźliwe echa burz, Gdy z nieb padają gromy, A wielkie statki idą już Na drzazgi i na złomy. To śmierć wysłała z swoich nor Widm rozpętane moce Na ten urwisty, skalny tor, Skąd wieczny byt migoce; To niepewności straszny ptak Bije ciemnymi pióry: Cień jego pada na ten szlak, Co wiedzie w jasne góry. Wyrzut się zrywa, niby szał, Zadaje duszom razy, Że obłamują kwiat swych ciał O te krzemienne głazy. Że pnąc się w sfery marnych złud, Nie pomną w swej podróży, Iż ten nadludzki, płonny trud Rozkwitom ciał nie służy. I wraz świadomość w ślad tych mąk, Niby potworna żmija, Ten swój oślizły pręży krąg, W dusze się żądłem wpija. Wpija się w duszę olbrzym wąż, Ze swojej rad zdobyczy, Wyrywa wszystką siły miąż I syczy, syczy, syczy… Syczy, że wieki ziemski lud Wyprawiał swe wybrance Do tych tajemnych życia wrót, Na te zawrotne krańce. I że już długich wieków wiek, Wspinając się daremnie, Upadał w przepaść słaby człek, W jej nieprzejrzane ciemnie. Że do padolnych tylko niw Przyrosły byt człowieka: Tu on kwitnący, tu on żyw, Aż — końca się doczeka… I syczy, syczy potwór–gad Na tej przepastnej perci, Że wszystko: człowiek, zwierz i kwiat Podlega jednej śmierci. Że śmierć nad wszystkim tron ma swój, Owity w groźne cienie, Że zmienia wszystko w rozkład, w gnój I w mrok i w zapomnienie. Tak syczy… syczy… na ten syk, Wijący się u zboczy, Trwoga wyrzuca z siebie krzyk, Z ust białą pianę toczy Rozpacz, idąca, niby straż, W ślady błędnego grona, Wykrzywia z śmiechu bladą twarz, Wykręca swe ramiona…Jan Kasprowicz

LIST DO ARTYSTY W ŚRODKU Zsunęły się nieme chmury zaniemówiłem, utknęły słowa kurz je przykrywał i przykrył ty je przechowaj. Wylało się wino, nie strata i słów wylewanych nie szkoda te, które mają powracać zachowaj. Mów do mnie i graj przywróć mi zdolność powrotu zapach Jej włosów w ciemności kolor niesionej radości przypomnij mi graj. Mów do mnie i graj przywróć mi zdolność lotu myśli tak prostej, że proste zerwane odbuduj mosty co nazbierałeś daj. Zanim ucichną kroki zamilkną schody, uśnie podłoga co zapomniałem - wyślij a co zapomnę - schowaj. Przywróć mi mowę bez słów wyznanie bez zaświadczenia bym Jej powiedzieć mógł: Bez Ciebie mnie nie ma. Rafał Rękosiewicz

oceń / komentuj

OSTATNI DOM Złudzenia nasze zabrał czas i niejednemu zabrał wiarę zbuduję dom ostatni raz na Twojej skale. Jeszcze zbuduję nowy dom niech będzie to już ten ostatni nie mówił nikt nie mówił mi nie mówił: będzie łatwiej. * Zbuduję dom ostatni raz ugoszczę w nim przyjaciół paru niczego nie odbierze czas dopóki grają w nim gitary. Winem i chlebem jeszcze raz przywitam mych przyjaciół starych a kiedy ich odbierze czas może nie zechce zabrać wiary * A z Tobą siądę w cieniu drzewa siądziemy milcząc jak przed drogą minęły burze słów nie trzeba dajmy odpocząć słowom. Za nami tyle krętych dróg Kamienne są za nami schody pozostał tylko jeszcze jeden próg usiądźmy na tym progu. Rafał Rękosiewicz

oceń / komentuj

* * * nie umiem rozmawiać ze śmiercią czasem tylko mówię do pustych krzeseł i między przykurzonymi poduszkami szukam zapachu znajomych perfum Oliwia Betcher

oceń / komentuj

* * * lustra zarosły świtem topniejąca ciemność osiada na tulących się do siebie ścianach - oby tylko mnie nie zgniotły - wybiegam do nabrzmiałego szmerem miasta tuż obok kot mruży oczy w zachwycie chyba zapomniał że nie wolno kłaść się na ruchliwej drodze nawet jeśli słońce świeci tam najjaśniej Oliwia Betcher

oceń / komentuj

* * * matura córki - znowu zakwita przed domem ten sam kasztan Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * wspominam tęskno żabi rechot o zmroku - mój dom daleko Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * nasz dawny pomost ślady spacerów rozmyte w chmurach Marek Kozubek

oceń / komentuj

* * * nocny spacer - gdzieś pomiędzy gwiazdami zbłąkana myśl Marek Kozubek

oceń / komentuj

WIOSENNIE Niezapowiedziana, niedojrzała... Wiosna! Odkryła Ci biodra i oczy zieleni... Pamiętasz? Jak wtedy pozwoliłaś zostać mi w swoich ramionach? Trzy lata minęły... Zasiedliły niebo ptaki rozśpiewane, by umilić parom ich pierwsze spacery. Przez okna uciekają po cichu nad ranem chłopcy, co zaspali w ramionach Wenery. Ciepłe lata zlecą, miną mroźne zimy, nasze ciała zwiędną, a oczy zmętnieją, świeża pierś zakwitnie pod dotykiem czyimś, młode serca się w słońcu wiosennym ogrzeją. Znów szybko nadejdzie i przeminie... Wiosna! Znów ktoś dłużej zostanie, niż powinien zostać. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

PEŁNIA Przecież była pełnia... To nie nasza wina! W taką noc i słonie mogą się pogubić! Anioł Stróż to nawet nas nie upominał, w taką noc i anioł narobi ostudy! W granatowym stawie nieba złota rybka, a my zapomnieliśmy życzeń wymówić! Tonęliśmy w piasku i w lepkich uściskach niewidzialni dla wszystkich miejskich, śpiących ludzi. Niby półksiężyce jej piersi jaśniały, a splecione ciała odciskały w piasku tajne hieroglify skrzące się gwiazdami, póki nie stopiło się wszystko o brzasku. Rano wyszeptała, że to sny, ułudy... i prosiła żeby nikomu nie mówić. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.