Kącik poezji > Wybór wierszy

Wybór wierszy – luty 2011

Jest leniwy, zimowy wieczór, a ja zastanawiam się o kim by tu napisać w kolejnym kąciku poezji. Towarzyszy mi butelka wina – przywieziona z Rumunii pamiątka po słonecznych wakacjach. Wino ma intrygujący kolor bursztynu i aromat suszonych owoców, etykieta informuje, że to Lacrima lui Ovidiu, czyli Łza Owidiusza. Ależ ze mnie baran. Rozwiązanie stoi przede mną, a nawet zaczyna już płynąć w moich żyłach, a ja się skarżę, że nie wiem o kim napisać!

W roku 43 p.n.e. Dacja, czyli ziemia, która zrodziła wypijane właśnie przeze mnie wino, leżała poza granicami Imperium Romanum (przyłączy ją dopiero cesarz Trajan). Ale właśnie wtedy, w roku w którym dwaj konsulowie padli na polu walki jednakowym zrządzeniem losu (cum cecidit fato consul uterque pari), w Sulmonie, około 158 km na wschód od Rzymu, urodził się człowiek, którego podobizna widnieje na butelce.

Około roku 31 p.n.e wraz z bratem został wysłany przez ojca do Rzymu, gdzie rozpoczął naukę w szkole gramatycznej, a następnie studiował retorykę. Jednak od najmłodszych lat, ku utrapieniu ojca, bardziej pociągała go poezja, o czym przepięknie pisze w następujących słowach:

Ale już wrzał od młodu boski zapał we mnie, I Muzy mię do pracy wabiły tajemnie. Mawiał ojciec: „Czczy mozół porzuć synu drogi, Wszakże sam nawet Homer odumarł ubogi.” Tknięty ojca przestrogą rzucam Parnas cały, Chcąc strofy tak układać by rytmu nie miały; Ale sam rytm przychodził niepojętą siłą, I co tylko mówiłem już to wierszem było.

Gdy miał szesnaście lat ojciec wysłał go do Aten gdzie, jak na dobrze urodzonego Rzymianina przystało, kontynuował studia. W Grecji prawdopodobnie bardziej niż filozofia zajmowały go wiersze Homera, a umiłowanie poezji jeszcze przybrało na sile. Jednak po powrocie do Rzymu, przez wzgląd na ojca, rozpoczął karierę urzędniczą. Przerwał ją dopiero po jego śmierci, by w końcu całkowicie poświęcić się zazdrosnej poezji.

W 8 roku naszej ery, w wieku 51 lat, był już znanym i bardzo lubianym poetą. Jego popiersia stały w wielu rzymskich domach, przyjaźnił się z Horacym, który czasem czytał przed nim swoje wiersze, a z łaski Cesarza Augusta był nawet decemwirem. Niestety, feralnego roku czymś Augustowi podpadł i do dzisiaj nie wiadomo do końca czym.

Lacrima lui OvidiuHipotezy są różne, najbardziej prawdopodobna mówi, że nasz poeta będąc powiernikiem córki cesarza – Julii – wiedział o czymś i nie doniósł o tym Augustowi. Julia niezbyt dobrze się prowadziła, więc może chodziło o jakiś romans... Tak czy owak, Publius Ovidius Naso, znany nam lepiej jako Owidiusz, został z Rzymu wygnany! Wygnany poza granice cywilizowanego świata do barbarzyńskiej kolonii Tomis nad Morzem Czarnym, znanej dzisiaj jako Konstanca. Powiecie może, że cóż to za kara, jeśli zsyłają poetę do czarnomorskiego kurortu? Z naszej perspektywy może i tak to wygląda, w XX wieku zsyłano raczej na Syberię, a do Konstancy jeżdżono na wakacje.

Ale wtedy wygnanie z Rzymu, z tętniącej życiem intelektualnej stolicy kulturalnego świata, na daleką prowincję pomiędzy Daków i Sarmatów, było dla poety potworną karą! Tomis było wprawdzie formalnie pod protektoratem rzymskim, ale praktycznie niewiele to zmieniało. Miasto było nieustannie atakowane przez koczownicze plemiona, co w praktyce uniemożliwiało normalne jego funkcjonowanie. Zaprawdę, miał Owidiusz powody do płaczu.

Z wygnania poeta słał listy do Rzymu i prosił o łaskę, za nim zaś wstawiało się wiele wpływowych person... niestety, ani August, ani nawet jego następca Tyberiusz nie złagodzili kary i Owidiusz Nason zmarł na wygnaniu w 17 lub 18 roku naszej ery. Napisał tam między innymi Żale, w których, jak łatwo się domyślić, płakał za utraconą ojczyzną, za miejscem swojego urodzenia. Czy stąd wzięła się nazwa rumuńskiego wina? Nie mam pojęcia, na butelce nie ma o tym słowa. To tylko moje luźne skojarzenie, Owidiusz - Dacja - Konstanca - wygnanie, łzy Owidiusza. Zresztą jeśli nawet się mylę i nazwa jest czysto przypadkowa albo wzięła się od czegoś zupełnie innego, to i tak czyż nie przyjemniej jest pić wino wraz z tymi skojarzeniami? Gdybyście się wybierali do Rumunii proponuję przywieźć sobie butelczynę albo, jeszcze lepiej, zabrać tam ze sobą poezje Owidiusza i popijać wersy jego łzami przy akompaniamencie szumu fal Morza Czarnego. W ramach zachęty serwujemy fragment pierwszej księgi jego najsławniejszego dzieła - Przemian. Może trochę długi, ale nie potrafiłem „uciąć” go wcześniej, a czyta się lekko w pięknym tłumaczeniu hrabiego Brunona Kicińskiego. Zapraszam.

Witold Wieszczek

Swoje wiersze można przesyłać na adres redakcji: redakcja@libertas.pl

METAMORPHOSEON Liber I 1-112 In nova fert animus mutatas dicere formas corpora; di, coeptis (nam vos mutastis et illas) adspirate meis primaque ab origine mundi ad mea perpetuum deducite tempora carmen! Ante mare et terras et quod tegit omnia caelum unus erat toto naturae vultus in orbe, quem dixere chaos: rudis indigestaque moles nec quicquam nisi pondus iners congestaque eodem non bene iunctarum discordia semina rerum. nullus adhuc mundo praebebat lumina Titan, nec nova crescendo reparabat cornua Phoebe, nec circumfuso pendebat in aere tellus ponderibus librata suis, nec bracchia longo margine terrarum porrexerat Amphitrite; utque erat et tellus illic et pontus et aer, sic erat instabilis tellus, innabilis unda, lucis egens aer; nulli sua forma manebat, obstabatque aliis aliud, quia corpore in uno frigida pugnabant calidis, umentia siccis, mollia cum duris, sine pondere, habentia pondus. Hanc deus et melior litem natura diremit. nam caelo terras et terris abscidit undas et liquidum spisso secrevit ab aere caelum. quae postquam evolvit caecoque exemit acervo, dissociata locis concordi pace ligavit: ignea convexi vis et sine pondere caeli emicuit summaque locum sibi fecit in arce; proximus est aer illi levitate locoque; densior his tellus elementaque grandia traxit et pressa est gravitate sua; circumfluus umor ultima possedit solidumque coercuit orbem. Sic ubi dispositam quisquis fuit ille deorum congeriem secuit sectamque in membra coegit, principio terram, ne non aequalis ab omni parte foret, magni speciem glomeravit in orbis. tum freta diffundi rapidisque tumescere ventis iussit et ambitae circumdare litora terrae; addidit et fontes et stagna inmensa lacusque fluminaque obliquis cinxit declivia ripis, quae, diversa locis, partim sorbentur ab ipsa, in mare perveniunt partim campoque recepta liberioris aquae pro ripis litora pulsant. iussit et extendi campos, subsidere valles, fronde tegi silvas, lapidosos surgere montes. Utque duae dextra caelum totidemque sinistra parte secant zonae, quinta est ardentior illis, sic onus inclusum numero distinxit eodem cura dei, totidemque plagae tellure premuntur. quarum quae media est, non est habitabilis aestu; nix tegit alta duas; totidem inter utramque locavit temperiemque dedit mixta cum frigore flamma. Inminet his aer, qui, quanto est pondere terrae pondus aquae levius, tanto est onerosior igni. illic et nebulas, illic consistere nubes iussit et humanas motura tonitrua mentes et cum fulminibus facientes fulgura ventos. his quoque non passim mundi fabricator habendum aera permisit; vix nunc obsistitur illis, cum sua quisque regat diverso flamina tractu, quin lanient mundum; tanta est discordia fratrum. Eurus ad Auroram Nabataeaque regna recessit Persidaque et radiis iuga subdita matutinis; vesper et occiduo quae litora sole tepescunt, proxima sunt Zephyro; Scythiam septemque triones horrifer invasit Boreas; contraria tellus nubibus adsiduis pluviaque madescit ab Austro. Haec super inposuit liquidum et gravitate carentem aethera nec quicquam terrenae faecis habentem. vix ita limitibus dissaepserat omnia certis, cum, quae pressa diu fuerant caligine caeca, sidera coeperunt toto effervescere caelo; neu regio foret ulla suis animalibus orba, astra tenent caeleste solum formaeque deorum, cesserunt nitidis habitandae piscibus undae, terra feras cepit, volucres agitabilis aer. Sanctius his animal mentisque capacius altae deerat adhuc et quod dominari in cetera posset: natus homo est, sive hunc divino semine fecit ille opifex rerum, mundi melioris origo, sive recens tellus seductaque nuper ab alto aethere cognati retinebat semina caeli. quam satus Iapeto, mixtam pluvialibus undis, finxit in effigiem moderantum cuncta deorum, pronaque cum spectent animalia cetera terram, os homini sublime dedit caelumque videre iussit et erectos ad sidera tollere vultus: sic, modo quae fuerat rudis et sine imagine, tellus induit ignotas hominum conversa figuras. Aurea prima sata est aetas, quae vindice nullo, sponte sua, sine lege fidem rectumque colebat. poena metusque aberant, nec verba minantia fixo aere legebantur, nec supplex turba timebat iudicis ora sui, sed erant sine vindice tuti. nondum caesa suis, peregrinum ut viseret orbem, montibus in liquidas pinus descenderat undas, nullaque mortales praeter sua litora norant; nondum praecipites cingebant oppida fossae; non tuba derecti, non aeris cornua flexi, non galeae, non ensis erat: sine militis usu mollia securae peragebant otia gentes. Ipsa quoque inmunis rastroque intacta nec ullis saucia vomeribus per se dabat omnia tellus, contentique cibis nullo cogente creatis arbuteos fetus montanaque fraga legebant cornaque et in duris haerentia mora rubetis et quae deciderant patula Iovis arbore glandes. Ver erat aeternum, placidique tepentibus auris mulcebant zephyri natos sine semine flores; mox etiam fruges tellus inarata ferebat, nec renovatus ager gravidis canebat aristis; flumina iam lactis, iam flumina nectaris ibant, flavaque de viridi stillabant ilice mella.Publius Ovidius Naso

PRZEMIANY Księga I (1-112) W nową postać zmienione chcę ogłaszać ciała. Bóstwa! Wasza wszechmocność tych zmian dokonała, Wy mój zamiar wesprzyjcie; od początku świata snując wiersz nieprzerwany aż po moje lata. Nim było morze, ziemia i niebios sklepienie, Jedyny miało wyraz całe przyrodzenie, Zwano go Zamęt. Ogrom gruby, nieroskładny, Ciężar tylko na świecie martwy i bezwładny, Zbiór źle złączonych istot z sprzecznymi nasiony. Jeszcze świat nie był wówczas słońcem oświecony, Ani rosnących Febe rogów nie wznawiała; I w rozlanem powietrzu ziemia nie wisiała Własnem ważna brzemieniem; i ramiony swemi Amfitryte rozległej nie ściskała ziemi. Morze, ziemia, powietrze jedno tworzą ciało; Lecz woda nieprzepłynną, i ziemia niestałą, I powietrze jest ciemnem: w ciągłym z sobą sporze Swej postaci nie mają: w jednym bowiem zbiorze Zimno z gorącem, suchość z wilgocią walczyła, Mięką tłoczyła twarda, lekką ciężka bryła. Bóg i lepsza natura ten spór rozstrzygnęła; Niebo od ziemi, ziemię od wody odcięła; Od gęstego powietrza odszedł eter płynny. Tak z ślepego nawału gdy Bóg dobroczynny Rozdzielone żywioły spoił zgodą ścisłą, Lekkie i wklęsłe niebo siłą ognia trysło I obrało w przestworzach siedlisko najwyższe. Powietrze jest lekkością i miejscem najbliższe, A gęstsza ziemia własnym ciężarem tłoczona Tęższe ściągnęła części do swojego łona, Oblał ją płyn, ostatnie zajmujący łoże. Gdy tak Twórca, ktokolwiek z Bogów nim być może, Urządził i na części rozdzielił to brzemię, Natychmiast w postać koła zaokrąglił ziemię, Kazał rozlać się morzu, wiatrom wzdymać wały I okręgu ziemskiego opasać brzeg cały. Dał rozległe jeziora, stawy, zdroje żywe, Rzeki z gór spadające wziął w koryta krzywe, Jedne z nich topi w ziemi, drugie w morze ciska, Gdzie wolno płyną, wąskie minąwszy łożyska. Zniżył doliny, rospiął pól przestwór szeroki, Las okrył zielonością, wzniósł w górę opoki. Jak niebo krają pasy, dwa po prawej stronie, Dwa po lewej, a piąty żywszym ogniem płonie: W tyleż części rozdziela Bóg zawarte brzemię I pod tyleż odmiennych stref poddaje ziemię. Średnią z nich skwar wyludnił, dwie w śniegu spoczęły, A dwie zimna i ciepła równy podział wzięły. Nad ziemię wzniósł powietrze, tak od ognia cięższe, Jak są od cząstek wody cząstki ziemi tęższe. Tam obłoki, tam dżdżyste chmury naprowadził, Tam i grzmoty na postrach śmiertelnych osadził, Tam grom włada i wiatry górne mrożą kraje; Lecz nie całe powietrze Twórca im poddaje, Dziś ledwie się im oprze, choć jedynie mogą W wydzielonych im krańcach pewną lecieć drogą, Ledwie jednak na poły nie rozszarpią świata, Tak niezgodni są bracia. Eur w państwie Nabata, W krajach Zorzy i w Persji swe rządy rozszerza; Zefir zachodnim słońcem rozgrzane nadbrzeża Wziął pod swoją potęgę; a Boreasz groźny Otrzymał zimną Północ i kraj Scytów mroźny; Oddalone zaś brzegi przeciwległej ziemi, Dzierży Auster i skrapia deszczami ciągłemi. W górze nad niemi niebo rozciągnął wiszące, Lekkie, płynne, ziemnego mułu niemające. Ledwie Bóg tak rozłączył pomieszane bryły, Gdy gwiazdy, które długo w nawale się kryły, Zaczęły się roziskrzać na pogodnem niebie. Twórca chcąc, aby wszystko życie wzięło w siebie, Chcąc mieszkańcem zaludnić tych światów przestrzenie, Obrazy Bogów sieje na niebios sklepienie, Skrzelistymi rybami wód przestwór zaplemia, W ptastwo powietrze, w zwierza zaludnia się ziemia. Ale świętszej istoty brakło jeszcze ziemi, Zdolnej myśl wzniosłą pojąć i władać innemi. Powstał człowiek. Czy Boskiem dał mu życie tchnieniem Twórca lepszego świata, Pan nad przyrodzeniem, Czy ziemia od powietrza świeżo oddzielona, Pokrewnych sobie niebios ukryła nasiona; Te syn Japeta wody rzecznymi roztwarza I podobieństwem Bogów człowieka obdarza. A gdy każde ze zwierząt wzrok w ziemię spuszczało, Postawę człowiekowi nadaje wspaniałą I w niebo patrzeć każe, i do gwiazd sklepienia Pozwala mu wyniosłe obracać wejrzenia. Tak ziemia, dawniej gruba i niekształtna bryła, Przemieniła się w ludzi i ludźmi pokryła. Złoty pierwszy wiek nastał. Nie z bojaźni kary, Z własnej chęci strzeżono i cnoty, i wiary, Kary, trwogi nie było. Groźnych nie czytano Ustaw na miedzi rytych; ani się lękano Sędziów ostrych; bez sędziów byli bezpiecznemi. Jeszcze sosny dla obcej odwiedzenia ziemi Niestąpiły do morza, ścięte z gór rodzinnych, I człowiek prócz ojczystych nie znał brzegów innych. Grodów nie otaczano spadzistemi wały, Proste trąby i surmy zagięte niebrzmiały, Hełmu, miecza niebyło, a bez wojsk narody Używały w pokoju bezpiecznej swobody. Radłem, broną nietknięta, i jeszcze spokojna, Wszystko z siebie dawała ziemia w dary hojna. Przestając na pokarmie zrodzonym bez pracy, Z drzew owoc, z gór poziomki zbierali wieśniacy, Tarnki i głóg rosnący na krzakach ciernistych, I żołędzie upadłe z dębów rozłożystych. Wiosna była wieczysta. Zefiry łagodne Rozwijały tchem ciepłym kwiaty samorodne. Zboża na nieoranej rodziły się ziemi I łan ugorny kłosy połyskał ważnemi. Hojnym płynął strumieniem i nektar, i mleko, I z jedliny zielonej złote miody cieką.tłum. Bruno Hrabia Kiciński

PRZED SNEM Wlałam strumień świadomości do wanny i zakręciłam kurek. Odpływ zassałam piętą. Bąbelki pobocznych myśli unoszą się swobodnie w powietrze i pękają - pyk, pyk, pyk. Cała reszta ustała się i grzeje. Spokój... Jak błogo... A jeszcze przed chwilą tyle ich było! Szalona gonitwa po krętych labiryntach wyobraźni jaźni pomysłów nieskończonych aksjologicznych rozterek retorycznych pytań Cisza. Tylko pękające bąbelki słychać i rytmiczne bicie serca. Zanurzyć się we własnych myślach Popluskać się w źródle Zapragnąć inspiracji Znaleźć czas na twórczość Być Agata Wieszczek

oceń / komentuj

ZBŁĄKANY ZMIENNOZGŁOSKOWIEC przyszły dziś do mnie słowa zbłąkane co w wierszach znajdują spełnienie szukały kogoś, kto dałby im szansę zaistnieć na dłużej niż tchnienie lecz ludzie niepewni własnego geniuszu w obawie przed cudzą oceną spuszczali zeń wzrok, odwracali głowy stroniąc od flirtu z weną wejdźcie zapraszam służę wam piórem palmtopem laptopem komórką dziś każde medium utrwali was z chęcią i w całość pomoże ubrać dobrały się wdzięcznie spłynęły na papier mówią, że jest im wygodnie i tylko proszą by do twórczości zachęcać innych na co dzień .. dajcie wierszom szansę niech piszą się same użyczcie im schronienia gdy przychodzą nad ranem i wyłażąc niemrawo spod miękkiej poduchy do serc waszych pukają, szepczą cicho do ucha gdziekolwiek jesteście - w autobusie, w lawecie, na wakacjach, imprezie, w kuchni, w toalecie, przy sprzątaniu, przy grządkach, w pracy, na zakupach - wy myślami przy ziemi a poezja was szuka dajcie się jej znaleźć jest piękna Agata Wieszczek

oceń / komentuj

XIII w nocy, kiedy już zaśniesz, gdy cię zdradzi oddech że mi się twoje ciało wymknęło na dobre gdy się z ramion wyplączę, w których mnie ustrzegłeś przed siłą, którą przyszła, aby wstąpić w ciebie kiedy jesteś oddzielny, ja osobna jestem a przestrzeń między łopatkami jest już tylko miejscem wtedy, gdy mnie nie słyszysz, zaklinam nas szeptem byś się zbudził odważniejszy, ja lepsza niż jestem Klaudia Spodniewska

oceń / komentuj

XIV kiedy już drzwi zamkniemy za sobą Jedyny a ja progi nasze modlitwą opatrzę pozwolę sobie cicho, zwrócona do ściany wymówić to niebyłe dotąd słowo: zawsze Klaudia Spodniewska

oceń / komentuj

Z DAWNYCH LAT pamiętam ciągle ojca który prawie zostawił matkę ale prawie to jednak nie jest konkret szkoda mu było róż w ogrodzie psa i chomika w klatce więc został opiekunem popiołu i dymu z ognia który już zgasł pamiętam matkę dzielącą miłość między kolejne papierosy butelki krzesła i wszystkich prócz rodziny pamiętam siebie obok psa butelek krzeseł rodziców obok życia Oliwia Betcher

oceń / komentuj

PLAŻA kiedy się budzę widzę piasek później wiatr usypuje twarze daniel radcliff bóg wojaczek - wszystko zależnie od pory roku próbuję nie patrzeć powoli wstaję i szukam tropów chłopca co zbyt często bawił się strachem odbijając mój świat w kolejnych lusterkach później zapada zmierzch i szum fal staje się szlochem dziewczynki której siłą zabrano dzieciństwo Oliwia Betcher

oceń / komentuj

MASKA PAJACA Wyjmij mi z twarzy troskę co tnie czoło bruzdą zamyślenia, przypnij szczęścia łatkę ze zwykłego skaju, magia uczuć zastygła w zimny kamień posągu, unieś ust podkowę, niech poszybuje ku słońcu. Kolorowe oczy ścigają błazeński grymas twarzy, zbierz z policzków łzy lśniące niech płyną w samotności, zamknięte powieki z głodną ciekawością niezaspokojone, maska opada jak kurtyna, odklejasz wszystkie łaty, zrywasz fastrygi i płaczesz... Beata Gradowska

oceń / komentuj

MONTAŻ ŻYCIA W codziennym rytmie monotonii bycia, w sztywnych ramach rutyny istnienia, powoli z iskry rodzą się płomienie, pną coraz wyżej, parzą coraz głębiej. Świeży jak wiosna w zapomnianym czasie, dziś trup wypalony, ale jeszcze żywy, błądzi jak lunatyk po teraźniejszości dokręcając śruby przy montażu życia. Taśma istnienia w beznadziei przesuwa się nieubłaganie. Śniadanie, obiad, kolacja i znowu śniadanie... Beata Gradowska

oceń / komentuj

* * * pod jemiołą świąteczne życzenia nabierają mocy Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * zimowy pejzaż - płatki śniegu na wietrze białe motyle Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * białe róże - na szybie samochodu zakwita mróz Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

* * * leśna aleja - ośnieżone drzewa iskrzą się w słońcu Teresa Grzywacz

oceń / komentuj

TERMOPILE słyszysz zew wiatru? jak wzywa Synów Sparty... na bój... dziś krwawy!? Sylwester Cybort

oceń / komentuj

TERMOPILE III słyszysz - wyzwanie? rzucone perskiej armii!? wiatr - niesie echo... Sylwester Cybort

oceń / komentuj

ZOSTAŃ Zostań! Nie wychodź jeszcze! Już zasłaniam okna! Wyłączę telefon, przestawię zegary! Nie dla nas dzieńdobry... nie zmrużyłam oka... Dzieńdobry tylko dla tych, co tej nocy spali. Zostań! Nie wychodź jeszcze! Samej nie zostawiaj! Teraz, gdy nieznośnie pali całe ciało! Niedzielne spacery... wiem, one nie dla nas, ale teraz bądź ze mną, może tak być miało. Pomogę Ci zdjąć buty, wrócić do pokoju, ułożę się w pościeli przytulnie przy Tobie, przecież wiesz, że Cię kocham, lecz nie mów nikomu! Zostań! Ja wiem, że słyszysz, choć nic nie odpowiesz, chociaż nic nie mówiłam, nikt lepiej od Ciebie tego czego nie mówię, czego nie wiem, nie wie. Witold Wieszczek

oceń / komentuj

JESZCZE RAZ Jeszcze raz, bo przecież tamten się nie liczy! Ktoś przechodząc obok coś pod nosem nucił i ten wzrok zbyt jasnych świateł od ulicy... Jeszcze raz! Koniecznie jeszcze raz być musi! No wiem, że tym razem było znacznie lepiej, w korytarzu ciemniej, mniej ludzi się błąka, ale chyba nagle zrobiło się cieplej, musiałbym zdjąć kurtkę... wejdziemy do środka? Jeszcze raz! Że trzeci? A czy to zaszkodzi? Zresztą pięć czy dziesięć to żadna różnica... Poza tym nie ładnie tak szybko wychodzić! Jeszcze raz! Naprawdę! Jeszcze raz i znikam! Wiem, że jest już późno! Niech nas Pan Bóg strzeże! Jeszcze raz! Ostatni! Zanim się ubierzesz! Witold Wieszczek

oceń / komentuj

Załóż wątek dotyczący tego tekstu na forum

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.