Felietony > Bramin na wojnie, tylko spokojnie

Ćwir! Ćwir! Fiutiit!

13.04. Dzień dwudziesty

Znowu sen. Całości nie pamiętam – długi jakiś. Scena jedna: Stoję z A. na ulicy i coś montuje przy komórce, nagle wypada mi z rąk karta sim i wpada w kratę pode mną (takie jak kiedyś były, przykrywające wybetonowane dziury w których zbierały się śmieci). Podnoszę kratę, wchodzę do środka, A. pyta co ja robię?, mówię więc, że mi karta wypadła. Patrzę, karta leży, a zaraz obok latarka. Sprawdzam – świeci. Mówię: patrz, latarkę znalazłem. A. mówi: weź, przyda się…. Scena druga: jakiś duży orientalny bazar. Widzę, że jest namiot z afrykańskim żarciem. Nie wiem czemu, ale mam pewność że sprzedawca to sam Fela Kuti (mimo, ze Fela już dawno nie żyje). Stoję w kolejce, ktoś coś kupuje przede mną. Nadchodzi moja kolej i mówię po angielsku: Papa, do you have those big, triangle cheesecakes here?, a on bez słowa pakuje mi gigantyczną, chyba półmetrową drożdżówkę do ogromnej papierowej torby. Potem kolejna scena, w której dzielę się tą drożdżówką, która jest jeszcze większa, niż była, naprawdę pyszna… Ćwir! Ćwir! Fiutiit!... Co to? Mądrala przyleciał, jeszcze przed pobudką. Mądrala to wróbel, który ma tu rewir, i codziennie koncertuje po kilka razy na naszym oknie. Ładny, dorodny samczyk. Nie wiedziałem, że wróble mają tak różnorodny repertuar. Ładna pogoda dzisiaj, przejdę się na wybieg.

* * *

Bułhakow nie wchodzi tak lekko jak Gombrowicz. „Biała Gwardia” to nie „Mistrz i Małgorzata”, którą zachłystywałem się, czytając. Mimo to wciąga, mimo to wodzi.

Powoli dobiega końca kolejna niedziela. Czas jest trochę jak soczewka, lub pryzmat – różnie się na niego spogląda z różnych perspektyw. Mam wrażenie że minął ponad miesiąc, odkąd tu jestem, a to jeszcze nie 3 tygodnie. Boli mnie kark – przekombinowałem podgłówek z poduszki i koca, chyba za wysoko (lub za twardo). Już 4 dzień bez grzałki (a w szufladzie zielona herbata, mięta, kawa, gorące kubki). Ilu z was zastanawia się czasem, jak ważne jest mieć czym podgrzać wodę? Liczę, ze w tym tygodniu dojdzie wreszcie paczka. Może w tym tygodniu ruszę w transport (Oby!) Choć chciałbym w czwartek zobaczyć jeszcze moją ukochaną, ale co się odwlecze, to nie uciecze, byle jak najdalej od tego ohydnego miejsca.

Na wybiegu dzisiaj masa ludu, ze 24 chłopa, chodziłem sobie w kółko i mantrowałem sobie mantrę om mani pemme hung (tybetańska medytacja kochających oczu), staram się nie myśleć za dużo o tym co się tutaj dzieje. Niedziele są nudne jak flaki z olejem, jeśli przyjmiemy, ze pozostałe dni są tutaj ciekawe (dość odważnie postawiona teza). Napisałem list do siostry na urodziny i narysowałem autoportret (taki prezent, co miałem dać?) Ciekawe czy dotrze na czas? Pograliśmy z Edkiem w Remika (oczywiście przegrałem), wracam do Bułhakowa, może jeszcze zdążę Dostojewskiego połknąć. Szachy by się zdały… i tak cały rok… Dacie wiarę?

* * *

Brakuje mi ruchu. Ruch. Wyobraźcie sobie: budzicie się rano, wstajecie z łóżka, idziecie sobie zrobić kawkę, herbatkę, szybkie śniadanko albo i nawet nie, ząbki - rączki - buzia - ręcznik. Ubrać się, panie się jeszcze malują. Potem otwieramy drzwi, wkładamy klucz, przekręcamy, potem jeszcze drugi zamek i do wyjścia. Możecie tak iść do pracy dwie ulice dalej, jechać do sąsiedniego miasta, równie dobrze na pociąg na uczelnię w sąsiednim województwie, i te de. To wasz PRZYWILEJ, przemieszczać się w dowolnie wybranym kierunku, na dowolny sposób. To wasz PRZYWILEJ! Nie dajcie się nabrać na te oczywistości, na które nie zwracacie nawet uwagi. Należycie do tej uprzywilejowanej mniejszości populacji, która ma tak wiele przywilejów. Nie, nie będę tu cedził smutków o dzieciach z Afryki, bez banałów, oczywizmów. Zauważcie je, te małe przywileje. Prawo do swobodnego poruszania się po 6 m² celi (ok., strzelam). Tybetańczycy w chińskich więzieniach maja swobodę poruszania się w przysiadzie w kubaturze 1 m³. Pomyślcie o tym kupując kolejny gadget z krainy „Made in China”. I te de, i te pe. Oczywiście, nie porównuje się z Tybetańczykami. Ruch to przywilej. To jest coś za czym tęsknię, chodząc po wybiegu wielkości połowy boiska do siatkówki, w systemie „w koło Macieju”, w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegarka. Kochajcie swoją możność przemieszczania się – jest na wagę złota.

21:45, zaraz zgaszą światła, idę się umyć i kładę się spać. Jutro nowy tydzień, taki sam jak poprzedni, a po nim następny, zupełnie taki sam. Dobrej nocy.

Bartłomiej Smuga
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.